Pani M
-
Wiem, że powtarzałam to wielokrotnie przy okazji książek z kotami w tle, ale powiem to raz jeszcze. Jestem nieuleczalną kociarą, dlatego bez wahania w listopadzie ubiegłego roku sięgnęłam po pierwszy tom powieści Erin Hunter o walecznych kotach. Na początku trochę bałam się, że jestem za stara na tego typu książki. Na szczęście pomyliłam się i przepadłam przy książce na kilka godzin. Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że autorka planuje kontynuację. Czy była równie dobra jak pierwsza część? Przekonajcie się sami.
Głęboko w mrokach lasu cztery klany wojowniczych kotów współżyją w niełatwej harmonii. Na horyzoncie pojawiają się jednak nowe niebezpieczeństwa...
Ogniste Serce (Dawniej Ognista Łapa) jest już pełnoprawnym wojownikiem Klanu Pioruna, jednak to nie koniec jego kłopotów. Nadchodzi zima, koty z Klanu Rzeki spoglądają groźnie na ziemie bogatszych w pożywienie klanów, a słaby Klan Wiatru ze wszystkich sił stara się uniknąć zagłady. Rosnące napięcie między klanami przekształca się w otwarty konflikt.
Tymczasem Ogniste Serce obawia się zdrady wśród swoich...
Tę część czytało mi się nieco dłużej od poprzedniej. Nie, to w żadnym przypadku nie znaczy, że była zła, chociaż przyznam, że początek nie był najwyższych lotów. Trochę przegadany moim zdaniem. Ślubne przygotowania dają mi ostatnio w kość i nie mam czasu, by spokojnie siąść gdzieś z książką. Czytam teraz głównie w autobusie. Tak też było z Ogniem i lodem. Efekt? Dwa razy przegapiłam przystanek. Siedziałam jak na szpilkach, czekając na dalszy bieg wydarzeń.
Ogniste Serce przeszedł na oczach czytelników metamorfozę. Stał się bardziej odpowiedzialny. Udało mu się zostać pełnoprawnym wojownikiem Klanu Pioruna, ale to nie znaczy, że jego życie zmieniło się w sielankę. Kotom nie było łatwo współżyć w harmonii. Zwłaszcza w obliczu nadchodzącej zimy. Liczyło się przede wszystkim przetrwanie. Za jaką cenę? Czy to takie ważne? Najważniejsze było to, by zaspokoić głód i dotrwać do wiosny.
Sięgając po poprzedni tom, bałam się, że nie zapamiętam długich i dość osobliwych imion kotów. Na szczęście na tyle przyzwyczaiłam się do bohaterów, że nie sprawiało mi to większych trudności. Koty zachowują się jak ludzie. Knują intrygi, zdradzają, ale są także lojalne i potrafią kochać.
Czytając książkę, widziałam, jak ewoluował styl autorki, a właściwie autorek, co powinnam w sumie zaznaczyć na początku. Erin Hunter to pseudonim artystyczny kilku osób, pisarek, które swoją historią o walecznych kotach podbiły serca wielu czytelników w każdym wieku. W tej części położono spory nacisk na emocje. Dzięki trzecioosobowemu narratorowi możemy zajrzeć w głąb duszy poszczególnych kotów. Nieco brakowało mi tego w poprzedniej części. Widziałam też postęp w opisach walk. Oj, działo się.
Opisy bohaterów na pewno ułatwią zadanie osobie, która nie przeczyta poprzedniego tomu cyklu, a sięgnie po ten. Wszystko jest opisane w jasny sposób i czytelnik na pewno nie pogubi się w kocich klanach. Radzę jednak najpierw przeczytać Ucieczkę w dzicz, wtedy wiele kwestii się rozjaśni.
Komu mogę polecić książkę? Nieuleczalnym wielbicielom kotów. Czytelnikom w każdym wieku. To opowieść, po którą może sięgnąć każdy. Nie ma tu ograniczeń wiekowych. Komuś historyjka o kocich klanach może wydać się dziecinna. Błąd. Wcale taka nie jest. Najlepiej przekonajcie się o tym sami.