Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Prawo Pierwszych Połączeń

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Agnieszka Tomczyszyn
  • Tytuł Oryginału: Prawo Pierwszych Połączeń
  • Gatunek: ObyczajowyPowieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 240
  • Rok Wydania: 2016
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 145 x 205 mm
  • ISBN: 9788377792698
  • Wydawca: MG
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    -

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Prawo Pierwszych Połączeń | Autor: Agnieszka Tomczyszyn

Wybierz opinię:

Pani M

Jeśli pamięć mnie nie myli, z twórczością Agnieszki Tomczyszyn spotkałam się po raz pierwszy rok temu przy okazji lektury Ezotero. Córki wiatru. Z tego, co wiem, powstała kolejna część powieści, ale nie zdecydowałam się, by ją przeczytać. Ta historia mnie nie wciągnęła. Postanowiłam jednak dać autorce drugą szansę i zapoznać się z Prawem pierwszych połączeń.

 

Głównym bohaterem książki jest Jonasz. Chłopak zostaje wysłany przez rodziców na wakacyjny obóz językowy za granicę. Na początku nie podchodzi optymistycznie do tego pomysłu. Wizja spędzenia wolnego czasu bez przyjaciół jest przerażająca, jednak nastolatek szybko odnajduje się w nowym świecie. Nie ma innego wyboru. Nawiązuje znajomość z pozostałymi obozowiczami. Po powrocie do domu w jego życiu zachodzą pewne zmiany. Jakie? O tym musicie przekonać się sami, sięgając po książkę.

 

Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po Prawie pierwszych połączeń. Wciąż miałam w pamięci nie do końca udaną przygodę z Ezotero. Postanowiłam jednak zaryzykować. Powiem tak, może i pośladków mi nie urwało, ale nie dlatego, że powieść była zła. Nic z tych rzeczy. To jest po prostu historia skierowana raczej dla nastoletnich czytelników, nie takich starych próchen jak ja. W moim wieku niespecjalnie ogarnia się nastolatków. Ich problemy nie to, że mnie nie obchodzą, ale nie zawsze są dla mnie, osoby dorosłej, zrozumiałe.

 

Jonasz był w moich oczach takim trochę przybyszem z innej planety. I nie chodzi mi o jego niecodzienne imię. Nie do końca za nim nadążałam, wydawał mi się niedojrzały, lecz jednak miał w sobie coś intrygującego. W sumie nawet go polubiłam. Podejrzewam, że młodsi ode mnie czytelnicy będą czuli do niego więcej sympatii niż ja. Będzie im przede wszystkim bliższy. Jak już pisałam, do najmłodszych nie należę, nastoletnie lata mam już dawno za sobą i pewne rzeczy nie są dla mnie tak istotne jak dla bohaterów książki. W moich oczach specyficzny był Ariel (nie, to nie jest imię od nazwy proszku do prania). Nie wiem, czy ogarnęłabym takiego syna. Jego despotyczne momentami zachowanie działało mi na nerwy. Dziewczęta, które pojawiły się w książce nie zrobiły na mnie raczej większego wrażenia, choć Gosia była w porządku.

 

W trakcie lektury widziałam, jak bardzo zmienił się styl pisarski Agnieszki Tomczyszyn. Na plus. Przy Ezotero miałam wiele „ale". Czułam ogromny niedosyt. Wiele fragmentów wydawało mi się niedopracowanych. Tutaj było inaczej. Autorka zrobiła postępy, które widać gołym okiem. Jestem z niej dumna i cieszę się, że dałam jej drugą szansę.

 

Nie mam wobec tej powieści większych zastrzeżeń. Czytało się ją błyskawicznie. Podejrzewam, że bardziej przypadłaby mi do gustu, gdybym była młodsza. Bardziej zrozumiałabym bohaterów. Teraz, o czym już wspomniałam, byli dla mnie trochę z innej planety.

 

Komu mogę polecić tę książkę? Wszystkim czytelnikom, którym podobały się poprzednie powieści Agnieszki Tomczyszyn. To na pewno, choć podejrzewam, że wielbiciele autorki lekturę mają dawno za sobą. Myślę, że za Prawem pierwszych połączeń spokojnie mogą rozejrzeć się gimnazjaliści i uczniowie pierwszych klas szkoły średniej. Wydaje mi się, że im ta powieść najbardziej przypadnie do gustu. Nie mówię, że starsi czytelnicy mają unikać książki, ale nie wiem, czy będą w stanie zrozumieć bohaterów. Ja miałam z tym nieco problemów, lecz i tak uważam, że ta historia jest godna uwagi.

Lucca

Dla tych, którym zależy...
Jeżeli chodzi o książki, to czasami mam tak, że któraś zwróci moją uwagę swoją ciekawą okładką. Tak było przy okazji lektury książki Agnieszki Tomczyszyn zatytułowanej Prawo pierwszych połączeń. Okładka jest naprawdę wyjątkowa. Przedstawia ona bowiem kilkoro młodych ludzi bawiących się na plaży przy świetle zachodzącego słońca. Osobiście od razu skojarzyła mi się z latem, wakacjami. Pomyślałam, że książka z pewnością nadaje się na takie letnie popołudnie, by odpocząć od zabiegania i problemów. Książka pomaga w zrelaksowaniu się – jednak to nie jest jej wyłączna zaleta.

 

Kolejną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę jest tytuł. Moim zdaniem jest to wizytówka książki, ale nie powinien on za wiele zdradzać. Powinien pozostawiać czytelnikowi trochę miejsca na swobodną interpretację. Moim zdaniem autorka świetnie dobrała tytuł do swojej książki.

 

Jednak przejdźmy do sedna sprawy. Otóż książka jest opowieścią o grupie młodych ludzi, którzy uczestniczą w zagranicznym obozie językowym.

 

Świat to za mało. To przesłanie zdaje się być myślą przewodnią kilkorga młodych indywidualistów, których losy splatają się przypadkowo na obozie językowym na Korsyce. Odkryją tam smak wolności i bezcenną wartość przyjaźni. Ich energia, walka o spełnienie marzeń i wiara w to, że można żyć inaczej a nie tylko podążać utartymi schematami jest zaraźliwa.

 

W mojej opinii książka przeznaczona jest dla młodzieży, jednak wydaje mi się, że zarówno Ci starsi, jak i ci młodsi z pewnością znajdą w tej książce coś dla siebie.

 

W moich marzeniach o wielkiej karierze nie brałem pod uwagę żadnych przeciwności losu. Samo wyobrażenie ich spełniania było niewątpliwie przyjemniejsze niż faktyczna realizacja, bo w porównaniu z rzeczywistością były jak wykład coachingowy: piękne, ale teoretyczne. W ramach wyobraźni wszystko wydaje się możliwe, ale gdy trzeba faktycznie ruszyć cztery litery, nie jest już tak prosto.

 

Książka oprócz tych bardziej „wizualnych” zalet posiada także świetnie prowadzoną narrację. Bowiem narratorem jest tutaj nastoletni Jonasz, któremu raczej nie przypadł do gustu pomysł z wyjazdem aż na Kostarykę, aby zamiast odpoczywać w wakacyjne dni – uczyć się języka angielskiego. Jednak dzięki tej wyprawie w jego życiu zachodzą pewne zmiany, dzięki którym ma się więcej motywacji do działania.

 

Gdyby w moim życiu nie pojawiły się wtedy postaci z krwi i kości, które potrafiły zmotywować mnie do działania, pewnie wtopiłbym się ponownie w świat, stanowiący dotąd moją sferę komfortu. Świat, w którym nie było fajerwerków, ale było bezpiecznie i znajomo. Dystans między marzeniem a jego realizacją okazał się długi i kręty. Trochę jak korsykański survival, ale z czasem adrenalina buzująca w żyłach dała mi siłę do walki, o jaką to moc sam bym się nie podejrzewał. Każda kolejna przeszkoda była tylko następnym płotkiem do przeskoczenia. A jeśli wydawała się nie do pokonania, udawało się zrobić podkop i przepełznąć pod spodem.

 

Powieść jest niezwykle lekka i naprawdę szybko się ją czyta. Z pewnością skłania do refleksji odnośnie spełniania własnych marzeń i dążenia do obranych celów. Tak jak wspomniałam wyżej książka przeznaczona dla nastoletnich czytelników, ale myślę, że spodoba się także pozostałym grupom czytelników. Jest doskonała na letni czas. Polecam ją z calego serca.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial