Ruda Recenzuje
-
Feriba i Mahmud byli wspaniałym małżeństwem, które Bóg obdarzył ukochanym potomstwem. Wojna w Afganistanie powoli odbierała im nadzieje na kolejne szczęśliwe dni, doprowadzając do momentu, kiedy nic nie było już takie samo, a szczęście, nadzieja i poczucie bezpieczeństwa przestały istnieć. Jedynym rozsądnym pomysłem stała się ucieczka do lepszego świata, mimo niebezpieczeństw czyhających po drodze i tak o niebo lepsza niż wybuchy bomb i echo wystrzałów.
Na początku nie czułam tej magii, która towarzyszyła mi podczas czytania „Afgańskiej perły", poprzedniej książki autorki, choć kolejne kartki pokonywałam w zawrotnym tempie. Brakowało mi czegoś, co sprawiłoby, że mogłabym tę książkę nazwać wyjątkową, a nie tylko dobrą. Jednak z czasem nabrałam do autorki szacunku i zaufania, a historia Feriby i jej rodziny podbiła moje serce.
Hashimi kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie boi się wyzwań, ponownie zwracając uwagę czytelników na trudną i bolesną tematykę. Motywów, o jakich warto wspomnieć, jest w tej powieści tak wiele, że nie jestem pewna, od którego powinnam zacząć. Na pierwszy plan z pewnością wybija się jednak życie uchodźcy i związane z nim komplikacje. Książki o podobnej treści czytałam już wcześniej, więc miałam kilka spostrzeżeń na ten temat i wiedziałam mniej więcej, jak wyglądają próby przedostania się do kolejnych krajów, ale autorka naprawdę mnie zaskoczyła. W jej opowieści nie brakuje zwrotów akcji, nieszczęśliwych splotów wydarzeń czy brutalności, a towarzyszy im nastrój napięcia i zagrożenia, co sprawia, że w pewien sposób blisko jest tej historii do kina akcji. Czy to źle? Czy książka na tym traci? Wręcz przeciwnie.
„Uchodźcy nie tylko uciekali z kraju. Musieli też uciekać przed sobą i przed tysiącami nawracających wspomnień, które nie dawały o sobie zapomnieć".
Zawsze mnie zastanawiało, jak bardzo muszą być nieszczęśliwi czy zdesperowani ludzie, by z dnia na dzień porzucić swoje życie i swój kraj. Co musi się wydarzyć, by poczuli się gotowi zostawić wszystko za sobą i wyruszyć w drogę, narażając się na tyle niebezpieczeństw i nieprzewidzianych okoliczności? W przypadku Feriby i jej rodziny takim czynnikiem okazała się wojna i przejęcie władzy przez talibów. I tym razem Hashimi nie zawiodła, bardzo realistycznie przedstawiając emocje i uczucia towarzyszące mieszkańcom Afganistanu. Kartki powieści przesiąknięte są strachem, bólem i niepewnością, udzielającymi się czytelnikowi w trakcie czytania.„Afganistan jest teraz krajem wdów i wdowców, sierot i kalek. Kalek bez prawej nogi... bez lewej ręki... bez dziecka... bez matki. Każdy coś utracił".
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nazwać wyjątkową książkę, której bohaterów bym nie polubiła albo przynajmniej nie odczuwałabym wobec nich silniejszych emocji. Czy ten element mogę zapisać Hashimi na plus? Jak najbardziej. Feriba i jej najstarszy syn, Selim, zdobyli moje serce. Gorąco im kibicowałam w czasie tej wyboistej wędrówki, wierząc, że jeszcze zaświeci dla nich słońce. Obydwoje wykazali się wielką odwagą i wielkim sercem, co sprawiło, że naprawdę ciężko było mi ich nie polubić. Autorka wykreowała naprawdę wartościowych bohaterów, a duet kochającej matki z oddanym synem to klucz do sukcesu tej książki.„Ale żyć bez matki to jak zostać rozebranym do naga i rzuconym w śnieg. Moim największym strachem, który rósł wraz z miłością do moich dzieci, było, że mogę je opuścić w taki sam sposób".
„Dzieci są darem niebios- ich każdy oddech, śmiech, dotknięcie to jak kropla wody na pustyni".Powieści dotyczące życia kobiet w innych kulturach i problemów, z którymi muszą się zmierzyć, to książki czytane przeze mnie z wielką przyjemnością i obdarzone dużym kredytem zaufania. Hashimi taki kredyt nie był w ogóle potrzebny. Kolejny raz spisała się wyśmienicie. Z wielką wprawą przedstawiła nam trudną sytuację Afganistanu, przy okazji nie zapominając o tak ciekawych elementach, jak obowiązujące tam zwyczaje i bogata tradycja. Opowiadając swoją niezwykłą historię posłużyła się wielowymiarowymi i intrygującymi bohaterami, stanowiącymi świetne uzupełnienie dla całości. Mimo nagromadzenia się ciężkich emocji, na końcu pozostawiła mnie z nadzieją. Uwielbiam ją.