Pani M
-
Przy okazji recenzji jednej z książek (zabijcie, nie pamiętam której), wspomniałam, że jestem nieuleczalną kociarą. Koty są wszechobecne w moim życiu (powiedziała właścicielka dwóch chomików). Mam kocią podkładkę pod mysz, kubek z kotem, ubrania w koty, tylko prawdziwego kota mi potrzeba. Póki co Pan M. oponuje, bo ów futrzak skonsumowałby nasze chomiki. Trudno, jakoś jeszcze to przeżyję. Nie umiem jednak przejść obojętnie obok kocich gadżetów i książek. Tak oto w moim posiadaniu znalazła się kolorowanka z kotami w roli głównej.
Kolorowanka Koty dziwaki, jak sama nazwa wskazuje, to zbiór kolorowanek z kotami. I to nie byle jakich. To bardzo kreatywna książka. Nie tylko kolorujemy w niej koty, ale możemy także wyżyć się artystycznie, rysując np. drugą połówkę kota. Przepadłam przy tej książce na kilka dni i zapomniałam o chomikach, które zdążyły obgryźć kraty, bo przecież jedzonko same się do miski nie nasypie. Jestem koszmarną właścicielką. Oby obrońcy praw zwierząt tego nie przeczytali.
Na okładce czytamy, że jest to doskonała zabawa dla całej rodziny. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, gdyż sama zajęłam się tą kolorowanką. Nikt nie będzie tykał moich kotów, nawet panienka H., która od czasu do czasu pomaga cioci przy kolorowankach. Mała nie mogła zobaczyć tej książki, bo musiałybyśmy stoczyć o nią bój. To taka sama kociara jak ja. Obawiam się, że poszłybyśmy na kredki i skończyłoby się wielkim płaczem. Nie wiem czyim, ale ofiar śmiertelnych w ludziach nie dałoby się uniknąć.
Przy tej publikacji można się wyżyć artystycznie, to rzecz jasna. Zawzięcie kolorowałam poszczególne strony, starając się nie pominąć ani jednego kota. Czułyby się pokrzywdzone, nie mogłam na to pozwolić. Nie myślałam, że obudzi się we mnie aż takie dziecko. Ja, stara dupa, siedząca nad kolorowanką. No co? Nie moja wina, że książka przypadła mi do gustu. Szkoda tylko, że ją wykończyłam i nie mam już co kolorować. Trzeba będzie poszukać czegoś innego.
Do kolorowania używałam wyłącznie kredek, więc nie wiem, jak Koty dziwaki zniosą starcie z mazakami czy farbami. Wydaje mi się, że strony są na tyle grube, że nic nie powinno przebijać, ale nie mogę sobie za to dać uciąć ręki. Niestety, chociaż pracuję w wydawnictwie i artykułów biurowych u nas jest pod dostatkiem, mazaków się nie dorobiłam. Może kiedyś to zrobię. Póki co moje kredki w zupełności mi wystarczają.
Świetnie bawiłam się z tymi sympatycznymi kotami. Żałuję, że tak szybko musieliśmy się rozstać. Chętnie wyżyłabym się jeszcze artystycznie. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Komu mogę polecić tę książkę? Rodzicom mającym dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym. Na pewno będą dobrze bawić się nad nią ze swoimi pociechami. Mam tylko nadzieję, że odstąpią choć kilka stron maluchom.
Moi drodzy, kredki w dłoń i niech moc kotów będzie z wami!