Pani M
-
Parę miesięcy temu przeczytałam powieść Elżbiety Wardęszkiewicz Klucz. Nie umiałam podejść do niej bez emocji, na mojej twarzy kilka razy pojawiły się łzy. Tam poznałam maltretowaną przez ojca Melę. Na lekturę kontynuacji historii o niej zdecydowałam się bez wahania.
Bez czci i bez wiary opowiada o dorosłej już Melanii. Czytelnicy spotykają się z nią podczas jej podróży do Francji. Kobieta właśnie odrzuca awanse zamożnego arystokraty polskiego pochodzenia. Chce wrócić do ojczyzny. Tam czekają na nią ukochany Marcin i córka z pierwszego małżeństwa, Jola. Poznajemy życie niekochanej przez córkę matki, która odnajduje szczęście w kolejnym związku. Podróżuje po świecie, jest zadowolona z sytuacji zawodowej i czuje się spełniona. Chcecie przekonać się, jak wygląda dorosłe życie Melanii?
Mam ciężki orzech do zgryzienia w przypadku tej książki. Pierwsza część bardzo mi się spodobała. Pochłonęłam ją w ciągu jednego wieczora. Z Bez czci i bez wiary nie było już tak prosto. Lektura zajęła mi zdecydowanie więcej czasu i nie sprawiła aż takiej przyjemności. Pokochałam małą Melę, która swoje w życiu przeszła, ale mimo to była w stanie przeżyć to piekło. Dorosła Melania już nie była mi tak bliska. Czułam, jak pogłębia się między nami przepaść. Z przykrością to powiem, ale autorce nie udało się utrzymać poziomu, który postawiła sobie w poprzedniej części. Naprawdę wielka szkoda.
Bohaterowie, którzy pojawili się w tej powieści, nie potrafili zdobyć mojego uznania. Większość z nich raczej nie zapadała w pamięć. Szybko o nich zapomnę. Niczym nie wyróżniali się z tłumu. Nieco jedynie działała mi na nerwy Jola.
W tej części dialogi bohaterów były pisane nieco na siłę. Niektóre opisy także pozostawiały trochę do życzenia. Byłam ogromnie zawiedziona w trakcie lektury. Momentami nieco się nudziłam. Oczekiwałam po Bez czci i bez wiary czegoś więcej.
Na stronie Zaczytani.pl pojawiła się recenzja książki autorstwa męża Elżbiety Wardęszkiewicz. Jak łatwo się domyślić, jest bardzo pochlebna. W sumie trudno mu się dziwić. Mój mąż pewnie na jego miejscu zachowałby się tak samo. Nie do końca się z nią zgadzam. Wielowątkowa i złożona struktura jej powieści nie zachwyciły mnie. Wręcz przeciwnie – czułam się w pewnym momencie zmęczona całą tą opowieścią. Chciałam ją jak najszybciej skończyć. Miałam z tym wiele problemów. Odkładałam książkę na bliżej nieokreślone później i długo zbierałam się do dokończenia lektury. Nieco żałuję, że się za nią zabrałam.
Miałam ogromne wymagania wobec Bez czci i bez wiary. Nie zostały one jednak spełnione. Czuję niedosyt. Liczyłam na emocjonującą powieść. Niestety, nie doczekałam się jej. Autorka lepiej poradziła sobie z młodą Melą. Starsza nieco ją przerosła.
Trudno jest mi komukolwiek polecić tę książkę. Jeżeli znacie Klucz, możecie spróbować przekonać się, czy Bez czci i bez wiary przypadnie wam do gustu. To, że mnie nie kontynuacja nie powaliła na kolana nie znaczy, że macie jej unikać jak ognia. Nic takiego nie powiedziałam. Jeśli nie czytaliście pierwszej części – lepiej dajcie sobie spokój z drugą. Niewiele z niej wyniesiecie i będziecie czuć się w trakcie lektury poirytowani, nie rozumiejąc pewnych wątków. Powieści łączą się ze sobą, uzupełniają się wzajemnie i nie sposób zabrać się za kontynuację losów Meli bez zaznajomienia się z jej dzieciństwem.