Pani M
-
Przyznam szczerze, że do lektury tej książki skusiła mnie moja słabość do mitologii greckiej. Byłam ciekawa, jak autorka wplecie ją w fabułę. Co z tego wyszło?
Oprócz naszego, ludzkiego świata, istnieje świat równoległy, w którym żyją bogowie. Zmarli po śmierci udają się do krainy rządzonej przez Charona. Czeka ich wieczna radość lub męka. Dusze potępionych znajdują się w klatce, której strzegą Furie. Ktoś jednak otwiera klatkę i na wolność wydostaje się zło, które nigdy nie powinno przekroczyć bariery światów. Furie wysyłają w pościg za nim swojego syna, Aleka. Ma on za zadanie sprowadzenie dusz z powrotem do miejsca kaźni. Wojownik nie dokona tego jednak bez pomocy śmiertelniczki, Evy. Jest tylko jeden problem – kobieta gdzieś zniknęła. Alek musi ją odnaleźć, by wypełnić swoją misję. Czy mu się to uda?
Zasadniczo nie czytam tego typu książek. Dlaczego? To nie jest do końca mój ulubiony gatunek literacki. Tutaj jednak zwyciężyła moja miłość do mitologii greckiej, o czym już wspomniałam. Muszę niestety przyznać, że jestem ogromnie rozczarowana tą książką. Ledwo udało mi się ją dokończyć.
Powinnam być co prawda cierpliwa, bo Bursztynowy dym to dopiero wprowadzenie do cyklu, ale krew mnie zalewa, gdy w książce niewiele się dzieje. Tu notorycznie wiało nudą. Gwoździem do trumny było przenoszenie akcji do Tartaru. Zastanawiałam się, za co muszę znosić takie męki. Autorka przekombinowała opisy. Były skomplikowane, napisane nie do końca przystępnym językiem. Nieco lepiej sprawa miała się na Ziemi, chociaż i tutaj nie było porywających zwrotów akcji.
Kilka razy zdarzyło mi się zgubić wątek i musiałam wracać do poprzedniej strony. Bardzo mnie to irytuje. Co prawda nie zdarzało się to zbyt często, ale wystarczy mi jedna taka akcja, by mój zapał do lektury osłabł.
Bohaterowie, którzy pojawili się w Bursztynowym dymie nie zapadli mi niczym w pamięć. Na główny plan wysunęły się 3 osoby: Alek, Eva i policjant, którego imienia nie mogę sobie przypomnieć. Aleka jeszcze jako tako kojarzę. Wojownik, chłopak z charakterem. Wyglądu już nie jestem w stanie opisać. O Evie nie umiem powiedzieć kompletnie nic. Rozmyła mi się w tej powieści zupełnie. To nie jest dobry zwiastun na przyszłość. Jak dla mnie ta część pogrzebała cykl. Skoro Kristin Cast nie umiała mnie oczarować teraz, wolę nie sprawdzać, co będzie później.
W sumie nie wiem, co tutaj nie zagrało. Autorka nie jest debiutantką. Ma na swoim koncie inne powieści, które były całkiem niezłe. Może po prostu już wyrosłam z tego typu literatury? Albo po prostu wymagam od niej zbyt dużo?
Ta książka mnie rozczarowała i nie umiem jej nikomu polecić. Nie mogłabym spać po nocach, gdybym zaczęła zachwalać Bursztynowy dym, który niczym mnie nie porwał. Chociaż nie, wróć, okładka jest niczego sobie. Tajemnicza, mroczna, podoba mi się. Jeżeli kojarzycie cykl Dom nocy, możecie spróbować przeczytać tę książkę, choć nie mogę wam zagwarantować, że będziecie usatysfakcjonowani po lekturze. To zdecydowanie niższa półka. Taka powieść do przeczytania bez większego zastanawiania się nad treścią i do zapomnienia. Możecie oczywiście nie zgodzić się z moim zdaniem, stara jestem i nie znam się na rzeczy. Jestem ciekawa, jakie będą wasze spostrzeżenia po odłożeniu książki na półkę.