Krótka Książka O Miłości | Autor: Karolina Korwin Piotrowska

Przyznam szczerze – nie jestem wielką fanka Karoliny Korwin Piotrowskiej. Wiem oczywiście, kim jest, szanuje ją za umiejętność wypowiadania własnego zdania, nawet wtedy, gdy nie jest to wygodne czy politycznie poprawne. Ale nie traktuję jej zdania, jak wyroczni, nie podążam ślepo za jej rekomendacjami. Po prostu jest gdzieś tam, mogę ją od czasu do czasu zobaczyć w telewizji. Tyle. Dlatego poprzednia książka tej autorki nie wzbudziła mojego większego zainteresowania.

Kiedy jednak zobaczyłam, że Karolina Korwin Piotrowska wydała kolejną książkę, postanowiłam przyjrzeć jej się blisko. Po pierwsze dlatego, że intrygował tytuł: „Krótka książka o miłości", a przecież nie o uczuciach czy psychologii jest mowa, a o filmach. Po drugie: z powodu objętości. Naprawdę nie spodziewałam się, że o ulubionych filmach można napisać aż tak dużo. Tymczasem Korwin Piotrowskiej się to udało. Co więcej: wyszło jej znakomicie!

Właściwie już czytając wstęp można zauważyć, że autorka dzieli się z czytelnikami czymś, co jest jej wielką pasją. Korwin Piotrowska uwielbia kino i... zna się na nim! Co więcej we wspaniały sposób potrafi zainteresować innych swoimi ulubionymi filmami.

W książce znaleźć można krótkie, ale niezwykle interesujące opisy blisko dziewięćdziesięciu filmów. Wśród nich znajdziemy zarówno obrazy stosunkowo nowe, jak na przykład głośny „Slumdog. Milioner z ulicy" albo „Igrzyska śmierci", ale są też takie ponadczasowe kinowe hity jak „Gwiezdne wojny: nowa nadzieja", „Annie Hall" czy „Maratończyk". Jest tu też wzmianka o jednym z moich ulubionych filmów, „Volver" Pedro Almodovara, ale też o wielu takich, o których wiem tyle, że ktoś je kiedyś nakręcił i o takich, o których, wstyd się przyznać, bo studiowałam przecież kulturoznawstwo, nie słyszałam...

Wybór filmów, o których mowa w książce jest oczywiście subiektywny. Podejrzewam, że jeśli każdy z nas chciałby stworzyć podobną publikację, dokonałby zupełnie innego wyboru. I to też jest zaleta tej książki. „Krotka historia o miłości" nie jest bowiem kolejnym naukowym opracowaniem z zakresu historii czy teorii filmu. To raczej osobisty przewodnik po ulubionych filmach autorki. W częściach poświęconych kolejnym filmom odnaleźć możemy nie tylko mnóstwo ciekawych faktów, ale i emocje, które towarzyszyły Piotrowskiej, gdy oglądała poszczególne filmy.

Każdy z nas może chyba opowiedzieć takie historie: gdy oglądałem film X, piłem pyszne waniliowe latte i ten smak już zawsze kojarzy mi się z głównym bohaterem. Albo: gdy na ekrany wchodził film Y, byłem w Zakopanem i tam poszedłem do kina. Tatry do tej pory kojarzą mi się z tym obrazem... Albo nowe tenisówki (o których autorka wspomina przy okazji pisania o „Gwiezdnych wojnach"), albo mnóstwo innych szczegółów, które nierozerwalnie kojarzą się z daną historią opowiadaną na dużym ekranie... Takimi osobistymi opowieściami autorka dzieli się z czytelnikami w tej książce...

Ale „Krótka historia o miłości" ma jeszcze jedną ważną zaletę: jest napisana językiem zrozumiałym dla każdego. Nie ma tu terminów, które zrozumiałe są jedynie dla wąskiego grona ludzi związanych z filmem. Czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność: jest napisana tak, by każdy mógł zrozumieć.

Czy tę pozycję można traktować jako listę filmów, które trzeba zobaczyć? Moim zdaniem raczej jako wskazówkę, na jakie filmy warto zwrócić uwagę. Po lekturze już wiem, które z wymienionych filmów chciałabym zobaczyć, a które sobie podaruję... A do lektury zachęcam nie tylko kinomaniaków.