Pani M
-
Wszystkie książki o wojnie, które do tej pory czytałam, były raczej przygnębiające. Z jednej strony trudno się temu dziwić, opisywano w końcu niewyobrażalne ludzkie cierpienie i śmierć. Jednak z drugiej strony nieco brakowało mi trochę innego podejścia do tego tematu. Przecież wśród kul nieprzyjaciela wciąż toczyło się życie, o którym należy pamiętać. Kiedy usłyszałam o „napisanej z humorem powieści o prawdziwej przyjaźni i bezinteresownym poświęceniu", postanowiłam sprawdzić, czy Manula Kalicka faktycznie potrafi pisać o wojnie w inny sposób.
Wrzesień 1939 roku. W Warszawie mieszka Irenka Górecka, młoda tancerka z kabaretu. Gdy na stolicę zaczęły spadać bomby, kobieta uciekła z niej wraz z sąsiadem, Witoldem Kiersnowskim i jego szoferem. Kiersnowski ma przy sobie niezwykle cenne dzieło – autoportret Rembrandta, który należy do pewnej hrabiny. Właścicielka obrazu prosi, by wywieźć go do Szwajcarii. Tam będzie bezpieczny. Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Kiersnowski i jego szofer giną w trakcie podróży. Irenka zostaje sama z misją do wykonania. Jakby tego wszystkiego było mało, odnajduje małego żydowskiego chłopca, który stracił matkę. Nie chce zostawić go na pastwę losu. Wie, że bez jej pomocy Gerdalię czeka pewna śmierć. Teraz Irence zaczyna grozić podwójne niebezpieczeństwo, związane z ukrywaniem Rembrandta i żydowskiego dziecka.
Dziewczyna z kabaretu to reedycja powieści Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu. Czytelnicy bardzo długo czekali na wznowienie tego tytułu. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałam. Nie obiło mi się nawet o uszy nazwisko autorki. Jakie są moje wrażenia po lekturze?
Dostałam do ręki nieco inny obraz wojny. Nie, nie wszyscy żyli tu długo i szczęśliwie, ale takiej powieści jeszcze nie czytałam. Autorka nie skupiła się na walkach z nieprzyjacielem. To nie było tu najważniejsze. Czy to znaczy, że wojenne realia zostały zmienione? W żadnym wypadku. Zostały bardzo wiernie odwzorowane. Czułam strach bohaterów i wraz z nimi przeżywałam ten niepokój o przyszłość, ale nie czułam się przytłoczona smutkiem i śmiercią, które co prawda ciągle gdzieś mi towarzyszyły.Polubiłam Irenkę. Podziwiam jej heroizm. Miała kobieta jaja. Nie bała się podejmować wyzwań. Zapunktowała u mnie wzięciem pod skrzydła Gerdalii. Wiedziała, że może mieć z tego tytułu sporo kłopotów, lecz nie chciała zostawić chłopca na pewną śmierć. Postanowiła też wywieźć Rembrandta w bezpieczne miejsce. Nie wiem, czy miałabym na tyle odwagi. Było mi strasznie żal, gdy zginęli Kiersnowski i jego szofer. Od samego początku byłam świadoma tego, że to się stanie, czytałam w końcu opis książki, ale i tak nie mogłam pogodzić się ze stratą.
Czytając tę powieść, bardzo przeżywałam to, co się dzieje. Śmiałam się i płakałam. Zaciskałam też kciuki, wierząc w to, że bohaterom uda się zrobić to, do czego dążyli. Manula Kalicka odwaliła kawał dobrej roboty. Ta książka jest niezwykła. Porusza trudną tematykę, ale nie robi tego w przytłaczający sposób. Naprawdę, czapki z głów. Nie każdy potrafi tak pisać o wojnie.
Pasjonaci powieści z wojną w tle na pewno będą zadowoleni po lekturze. Fani autorki też nie powinni mieć do Dziewczyny z kabaretu żadnych zastrzeżeń. Muszę dotrzeć do poprzedniej twórczości Manuli Kalickiej, by przekonać się, czy jej pozostałe utwory są równie dobre jak ten.