Pani M
-
Do przeczytania tej książki zachęcił mnie jej tytuł, który kompletnie nic mi nie mówił. Jestem ciekawskim stworzeniem i postanowiłam się przekonać, czym jest DMSO, reklamowane jako odkrycie stulecia. Słyszeliście o tym wcześniej? Nie? W takim razie przybijcie piątkę, bo ja też pierwsze o tym słyszę.
DMSO (dimetylosultotlenek) jest naturalnym środkiem leczniczym w formie bezwonnego płynu, który pozyskuje się z drzew. Przeprowadzone wielokrotnie badania naukowe wykazały, że ma on dużą ilość leczniczych zastosowań oraz bardzo dobry wpływ zarówno na organizm ludzki, jak i zwierzęcy. DMSO może być przyjmowany na wiele różnych sposobów: spożywany jako rozcieńczona mieszanka do picia, wchłaniany przez skórę, podawany w formie zastrzyków i infuzji. Stosuje się go w maściach, żelach i plastrach, gdyż nie powoduje uszkodzenia skóry. Jego stosowanie nie wywołuje także żadnych skutków ubocznych. DMSO hamuje stany zapalne, zwalcza wirusy i grzyby, przyspiesza gojenie ran, siniaków, stłuczeń i zwichnięć oraz jest stosowany przy wielu typach nowotworów, w tym włókniakach i guzach mózgu.Dr Hartmut P.A. Fischer podszedł do swojej pracy z dużym zaangażowaniem. Opisał aspekty naukowe DMSO, jego zastosowania terapeutyczne, obszary zastosowania w różnych stadiach przypadków, źródła, w których można zakupić lek oraz stosowanie preparatu u zwierząt. W publikacji pojawiają się też grafy oraz kilka czarno-białych ilustracji. Przyznam, że miałam problem z przebrnięciem przez tę książkę. Jak dla mnie język autora był zbyt naukowy, nie wszystko zrozumiałam i to mnie niesamowicie irytowało.
Czy jestem przekonana, że DMSO jest lekiem na całe zło? Nie powiedziałabym. Jakoś nie umiałam uwierzyć w to, co czytam. Nie twierdzę, że autor książki kłamie, ale musiałabym poznać osobę, której ten lek pomógł, by przyznać, że ta substancja to ponadczasowe odkrycie, jakie uratuje setki czy tysiące osób. Skąd to moje niedowierzanie? Nie jestem pewna, ale jakoś odstraszają mnie nagłówki mówiące o cudownych właściwościach jakiegoś leku. Jak mówię, jestem niewierny Tomasz i dopóki nie zobaczę czegoś na własne oczy, nie uwierzę w to. Przedstawianie mi statystyk niewiele da. Ich nie da się dotknąć, porozmawiać z nimi.
Autor w bardzo przekonujący sposób stara się przekonać, że oto jesteśmy świadkami wynalezienia leku na całe zło. Przedstawia wyniki badań, przywołuje przypadki medyczne, żeby uwiarygodnić swoje słowa. Jak wspomniałam, język, którym się posługuje, jest, przynajmniej w moim przekonaniu, nieco trudny, naukowy. Pojawiają się kwestie, jakie ciężko było mi rozgryźć. Co prawda pracuję na co dzień z pracownikami naukowymi, używającymi specyficznego słownictwa, ale do nich się już przyzwyczaiłam. Z medycyną wciąż mam niewiele do czynienia. Wszystko jeszcze przede mną.
DMSO. Naturalny środek przeciwzapalny i przeciwbólowy to raczej naukowa pozycja. Nie wszyscy czytelnicy będą w stanie się przez nią przebić. Ja miałam z tym ogromne trudności. Nie do końca potrafię ocenić DMSO. W sumie nie wiem też, kto mógłby sięgnąć po tę książkę. Lekarze? Może i tak. Na pewno zaciekawi ona wszystkich czytelników, którzy lubią być na bieżąco z odkryciami dotyczącymi naturalnych sposobów leczenia chorób. Oni na pewno znajdą tu coś dla siebie i nie będą rozczarowani. Niedowiarkom takim jak ja, odradzam raczej tę lekturę. To może być droga przez mękę, której raczej nie warto sobie fundować. Szkoda na to czasu.