Gorkek
-
Diana Gabaldon dzięki swojej twórczości zaskarbiła sobie uznanie ogromnej rzeszy fanów, pisząc swój cykl Obca. Ja długo opierałam się temu fenomenowi, ale kiedy już mnie dopadło, to nie wypuściło ze swoich objęć nawet teraz. Dzisiaj mam dla Was recenzję już 8 (?!) tomu tegoż właśnie cyklu. Ciężko mi będzie pisać coś na temat tak odległego tomu, aby nie psuć przyjemności nikomu, kto jeszcze się nie zabrał za czytanie, dlatego postaram się jak najmniej o samej fabule i jej przebiegu, a skupię się bardziej na technicznych aspektach książki.
Rozpoczynając przygodę z Claire, okropnie się bałam, że będę czytała tę serię całą wieczność, oraz tego, że już po drugiej części wystąpi zmęczenie tematem i że wszystko będzie niezmiernie naciągane. Teraz, kiedy obok mnie leży skończona ósma część, nie potrafię uwierzyć w to, że ta historia pochłania mnie równo mocno jak w przypadku poprzednich tomów.
Reakcje od osób, które jeszcze nie czytały tych książek są zazwyczaj bardzo podobne. Patrzą na objętość i twierdzą, że i tak nie ma sensu się za to zabierać. W sumie racja, bo najcieńsza część liczy sobie ponad 700 stron, a rekordzista ponad 1200, także jest co dźwigać i jest co czytać. Ale ze swojego doświadczenia wiem, że jak już raz się zasiądzie do lektury, obojętnie której cześci, to ciężko się od niej oderwać. Ja byłam pewna, że jedną część będę czytać i czytać i końca nie będzie widać, ale przy dobrych wiatrach i warunkach potrafię skończyć jeden tom w jakiś tydzień. Tak też było właśnie z ostatnią przeczytaną przeze mnie częścią, a to o niej dzisiaj mowa.
Rok 1778. W obliczu wojny Francusko-Brytyjskiej, uznany za zmarłego Jamie wraca, aby dowiedzieć się o zawiłościach jakie pojawiły się po jego rzekomej śmierci. Jak rozwiąże się cała sytuacja i czy Brianna na pewno jest bezpieczna? O tym, tak w skrócie miałam okazję czytać w kolejnej części książki.
To co od pierwszej części pozostaje niezmienne, to ten niepowtarzalny klimat, którego nie da się opisać w słowach, a jest wyczuwalny niemal na każdej kolejnej stronie. To sprawia, że cała książka jest wyjątkowa i niepowtarzalna, a jej objętość nie gra roli.
Autorka wprowadza dużo przypomnij z poprzednich części, ale nie porywajcie się z motyką na słońce, tylko zacznijcie czytać chronologicznie, bo tak będzie po prostu łatwiej wszystko ogarnąć. Mi, osobie która czytała wszystko po kolei czasem jest się ciężko połapać już w tych wszystkich wydarzeniach które miały miejsce, ale na razie daję radę.
W tej części pojawia się wiele nowych wątków i postaci, które mam wrażenie, będą miały swoje rozwinięcie w dalszych częściach. Bo nie, ósmy tom nie jest ostatnim i z tego co się orientuję to przynajmniej jeszcze dwa są, ale niewydane w Polsce. Muszę przyznać, że jest to chyba jedna z lepszych części tej serii. Dzieje się w niej bardzo dużo i raczej nie ma stron przy których bym się trochę nudziła. Cały czas coś i ciężko się oderwać od książki.
Jeśli trochę znacie temat, to pewnie się orientujecie, że na podstawie tej właśnie serii jest serial. Przyznaję się bez bicia, że jeszcze się za niego nie zabrałam, ale mam nadzieję jakoś niedługo to nadrobić.
Wszystkim, którzy jeszcze nie znają Obcej bardzo serdecznie polecam, a Ci, którzy już są w trakcie i wahają się czy sięgnąć po Spisane własną krwią, mówię, żebyście jak najprędzej to zrobili bo jest warto. Ja czekam już na kolejną część.