Scarlett
-
Ziemowit Szczerek jest dziennikarzem portalu Interia, współpracuje także z „Nową Europą Wschodnią". To autor opowiadań publikowanych w czasopismach literackich. Jest doktorantem politologii, zajmuje się Europą wschodnią, interesuje geopolityką. W ostatnim czasie fascynuje go dziennikarstwo podróżnicze.
W tej książce nikt nikogo nie pogania. Autor nie walczy, by oddać najświeższy materiał z frontu. To nie tak, że na fali konfliktów zbrojnch w tamtych rejonach na szybko powstała publikacja, by sprzedać się jak najlepiej, niczym biografia właśnie zmarłego człowieka."Tatuażu z Tryzubem" nie nazwałabym reportażem o wojnie. To reportaż o ludziach, o tym co to znaczy być Ukraińcem. I czy to tak naprawdę ma jakiekolwiek znaczenie. Pisarz zadaje pytania i słucha z uwagą, choć sam, ciągle chwieje się między afirmacją a krytką. Doszukuje się źródeł ukraińskiej złości i zastanawia się, kiedy dokona się ostateczny wyrzut negatywnych emocji. To książka bez tezy, bo podąża swoim torem, torem tego co mówią ludzie, a nie tego o czym myśli autor. Szczerek całkowicie zwraca się w stronę swoich rozmówców, nie oceniając, choć wyrażając swoje zdanie. W takim pisarstwie są ogromne pokłady empatii i współodczuwania. To niesamowite, że pisarz potrafi wyzbyć się własnych uprzedzeń, wziąć kurs na rozmówcę i nie negować tego co mówi, pozwolić się wyrazić. Najzwyczajniej słuchać. Poprzyglądać się prostej codzienności i nie doszukiwać się sensacji. Zadać pytania. Można uznać, że własciwie to on jest jedynym, który liczy się ze zdaniem zwykłych ludzi. Jedyną osobą, która zapytała „a co w o tym myślicie?". Nawet jeśli się nie zgadza to milczy, nawet jeśli buzuje w nim sprzeciw przeciwko postawom rozmówców – milczy. To jest ich spektakl – nie jego. Nie udowadnia żadnej tezy, nie szuka potwierdzenia swoich teorii, nie używa żadnej metody badawczej.
Pojawiał się bardzo ważny problem, który zauważyłam już w innym dziele, a mianowicie „Domu z witrażem" Żanny Słoniowskiej. A chodzi o to, co to znaczy być Ukraińcem. U Pani Słoniowskiej matka głównej bohaterki postanawia zostać Ukrainką. Aktem woli stwierdza, że jestem Ukrainką i będę walczyć o wolną Ukrainę. Szczerek zaś zapytuje „dlaczego", kim są ludzie, wybierający narodowość ukraińską. Mało kto rodzi się tam z przypisaną narodowością, takie rzeczy się wybiera.
Mnie ten brak jakieś flagowej tezy urzekł. Podoba się, że „Tatuaż z Tryzubem" to jeden wielki paradoks. Autor bierze mity utrwalone w Polsce i sprawdza jak jest naprawdę. Pokazuje, że zachodnia Ukraina wcale nie jest tak proeuropejska. Wschodnia wcale nie jest taka prorosyjska. Pokazuje, że wszystko to mit, a za mitem stoją ludzie, którzy się boją.
Styl tekstu zupełnie do mnie nie przemówił. Wydaje się, że miał być nowoczesny, codzienny, dotykający tego, co zwykłe i prostackie. Owszem, takie jest, ale uważam, że to nie pasuje do literatury. Osiedlowy język powinien zostać na osiedlu między tzw. Sebą i Andżeliką. Za całą tą potoczną manierą kryje się prawda, ale mnie ta stylistyka irytowała. Nie pijemy piwa przy klatce schodowej, tylko rozmawiamy o ważnych sprawach.
Wydanie poprawne, nie dostrzegłam żadnych błędów. Okładka, jak zwykle w Wydawnictwie Czarnym, minimalistyczna i urzekająca. Za prawdę, za to że oddaje głos ludziom, którzy na co dzień milczą, za to, że ma wystarczająco pokory by słuchać.