Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Upadła Świątynia

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Upadła Świątynia | Autor: Dominka Węcławek

Wybierz opinię:

TomG

Odkąd tylko zacząłem czytać fantastykę, bardzo lubiłem powieści postapokalityczne. Z tym jednym zastrzeżeniem jednak, że nie trafiały do mnie książki rosyjskiego pisarza, Dmitry Glukhovsky'ego. Wszystkie te Metra były dla mnie tak nudne, że żadnej z odsłon postapokaliptycznego świata Glukhovsky'ego nie dałem rady przeczytać do końca. Za nudno, za wolno.

 

Dzięki wydawnictwu Fabryka Słów fani wyżej wspomnianego uniwersum otrzymali jego polski odpowiednik, łączący w sobie postapokaliptyczne historie rozgrywające się w czterech wymyślonych przez polskich autorów uniwersach: Stalker, Survarium, Kompleks 7215 oraz świat Przygranicza. Szereg książek traktuje o losach bohaterów starających się przeżyć w świecie zniszczonym, toksycznym dla człowieka, w którym każdy kolejny dzień życia jest nagrodą samą w sobie. Do tego zestawienia dołączyła debiutancka powieść Dominiki Węcławek, Upadła świątynia.

 

Jak ma się sprawa z powieścią polskiej autorki? Dostajemy w niej, oczywiście, zagładę cywilizacji ludzkiej, atomową zimę, niezliczone zagrożenia na powierzchni i przymus życia pod ziemią. Oryginalności nie widać w tym ani za grosz, ale należy pamiętać, że Upadła świątynia jest swoistego rodzaju dodatkiem do powieści Bartka Biedrzyckiego i jego uniwersum Kompleks 7215, co w pewien sposób – z jej własnego najwyraźniej wyboru – ograniczyło autorkę, lub też, jeśli taki przyświecał jej cel, pozwoliło osadzić zdarzenia w świecie już znanym, wcześniej wykreowanym.

 

Wydarzenia rozgrywające się w powieści Dominiki Węcławek mają miejsce dwadzieścia jeden lat po zagładzie. Ludzie żyjący w zniszczonym świecie marzą o lepszej rzeczywistości i przemijającej zimie, żyją z tego, co znajdą, zszywają ubrania z jakichkolwiek znalezionych szmat. Starają się przetrwać w podziemnych Tunelach, gdzie można spotkać najróżniejsze, niejednokrotnie dziwaczne zgromadzenia ludzi i często na wpół szalone indywidua. Bohaterowie powieści: Katja, Stach i Lidia pewnego dnia zostają wezwani do Generała. Otrzymują do wypełnienia niezwykle niebezpieczną misję, która poprowadzi ich tunelami wprost na najeżoną śmiertelnymi niebezpieczeństwami powierzchnię.

 

W Upadłej świątyni największą zaletą są jej bohaterowie. Autorka sprawnie odmalowała kilka głównych postaci, nadając im sporo ludzkiego wymiaru i pozwalając czytelnikowi utożsamiać się w pewnym stopniu z którymś z nich. Jednocześnie, opowiadając o obecnych, postapokaliptycznych przygodach bohaterów, Dominika Węcławek sięga do ich przeszłości, dzięki czemu czytelnik cofa się do początków zagłady i poznaje powody aktualnego stanu rzeczy. Co do fabuły zaś, to można stwierdzić, że przygód i niebezpieczeństw bohaterom książki nie zabraknie, choć – jak na mój gust – Upadłej świątyni brakuje szybszego tempa. Jest bardzo klimatycznie (uroku powieści dodają czarno-białe ilustracje Pawła Szłapy), ale w zasadzie mało ciekawie. Opisy postapokaliptycznego świata także spełniają swoją rolę, są osobliwie surowe, co całkiem do tematyki pasuje. Surowością w ogóle charakteryzuje się styl pisania autorki; w książce ciężko o zdania wielokrotnie złożone, rozbudowane, powodujące, że czytelnik czerpie przyjemność z samego ich czytania. Słowem, nie jest najgorzej, ale najlepiej także nie.

 

Do recenzji otrzymałem egzemplarz książki będący jeszcze przed ostateczną korektą i łamaniem, dlatego też nie przyczepię się do licznie występujących w tekście błędów. Te niedopatrzenia, jak rozumiem, w ostatecznej wersji Upadłej świątyni zostały poprawione. Jako ciekawostkę dodam, że na końcu książki zamieszczono także dodatkowo dwa opowiadania autorki.

 

Upadłą świątynię polecam oczywiście uwadze czytelników preferujących książki z uniwersum Kompleks 7215 Bartka Biedrzyckiego czy też Stalkera albo Metro. Oraz tym sięgającym po literaturę postapokaliptyczną w każdej postaci.

Pani M

Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że na naszym rynku wydawniczym zaczęło pojawiać się coraz więcej książek, które ukazują postapokaliptyczną wizję Polski. To ostatnimi czasy stało się dość modne. Kiedyś rękami i nogami broniłam się przed czytaniem tego typu opowieści. Wciągnęłam się jednak w cykl książek wydawanych przez Wydawnictwo Fabryka Słów. Przyszła kolej na Upadłą świątynię. Co w niej znalazłam?

 

Od Zagłady minęło 20 lat. Nie znaczy to jednak wcale, że życie na Ziemi poprawiło się. Nadal jest pokryta lodem i spowijają ją radioaktywne opary. Wydaje się, że metropolia jest miastem duchów. Nic bardziej mylnego. Przyroda nie znosi próżni. Pojawia się coś, co ściąga na ocaleńców śmierć. oni jednak nie są tego świadomi. Zostają przez to wabieni i umierają. Z centrum metra wyrusza specjalna ekspedycja. Jej członkowie na pierwszy rzut oka kompletnie się od siebie różnią. Muszą jednak złączyć siły. Przeprawa przez nieprzyjazny ląd będzie wymagała od nich nie lada odwagi. To będzie prawdziwa próba ich charakteru. Nie mogą się jednak poddać. Mają za zadanie dowiedzieć się, co zabija ludzi. Pozostaje tylko odpowiedź na pytanie, czy ich zwierzchnikom naprawdę zależy na losach innych?

 

Kiedy przeczytałam, że autorka pochodzi z mrocznego Sosnowca, w którym jakimś cudem udało jej się przeżyć, pomyślałam – swój człowiek, będzie nam się dobrze razem przechodziło przez książkę. Ja codziennie przejeżdżam przez Sosnowiec, cud, że nikt mnie o paszport jeszcze nie zapytał. Ślązacy będą wiedzieli, o co mi chodzi. Mój zapał jednak opadł dość szybko. Dlaczego?

 

Nie znalazłam tu nic oryginalnego. Fabuła niby miała potencjał, ale nie został on wykorzystany. Widać bardzo wyraźne inspiracje Bartkiem Biedrzyckim. Ja znam jego książki i nie mogłam uwolnić się od porównań tych autorów do siebie. U Dominiki Węcławek dzieje się niewiele. Momentami wiało wręcz nudą. Jestem ogromnie rozczarowana. Liczyłam na coś lepszego.

 

Miałam też jeden problem. Wielokrotnie wspominałam o tym, że czuję się sfrustrowana, gdy gubię wątek i muszę cofać się o kilka stron, by zorientować się, co autor miał na myśli. Tutaj niestety tak czasami bywało. Dość mocno zastanawiałam się, o co chodzi, ale w końcu poddawałam się i wracałam do poprzednich stron. Moje wątpliwości nie zawsze były rozwiewane. Nie wróży to niczego dobrego.

 

Autorka utrzymała konwencję postapokaliptycznej wizji świata. Są krwiożercze mutanty i ludzie, żyjący w kanałach, bojący się wyjść na powierzchnię. Jeżeli na to liczycie w trakcie lektury, mogę was uspokoić. Tego jest tu pod dostatkiem. Niestety, opisy świata, które powinny nie dać mi spać w nocy, usypiały mnie, nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Czytałam je tak, jakbym czytała jakiś podręcznik. Pośladków mi nie urwało, a szkoda. Liczyłam na to, że książka nieco podniesie mi poziom adrenaliny. Nic z tego.

 

Nie umiem nikomu polecić tej książki. Ogromnie się na niej zawiodłam. Upadła świątynia pogrzebała w swoich gruzach moje marzenia o porywającej powieści z postapokaliptycznego świata. Nie działo się tu prawie nic godnego uwagi. Jedynie wątek rodziny walczącej o przetrwanie jakoś ratuje tę powieść. W sumie on był zdecydowanie ciekawszy niż to, co działo się na pierwszym planie. Autorka bardziej się do tego przyłożyła. Jeśli chcecie przeczytać tę książkę – proszę bardzo, ale robicie to na własną odpowiedzialność.

Uleczkaa38

Kiedy tylko dowiedziałam się o tym, że autorem najnowszej powieści z Uniwersum "Kompleks 7215" będzie kobieta, wiedziałam już że muszę sięgnąć po tę pozycję. O ile bowiem w literaturze fantasy, a nawet science - fiction, autorek nie brakuje, o tyle w gatunku literatury post apokaliptycznej królują sami panowie... A nie ukrywam, iż spojrzenie kobiecym okiem na świat po nuklearnej zagłady i funkcjonowania w jego zgliszczach grup ocalałych ludzi, zapowiadało się bardzo intrygująco... I tak oto zasiadłam do lektury powieści pt. "Upadła świątynia", której to autorką jest Pani Dominika Węcławek...

 

Książka Pani Dominiki ponownie przenosi nas do Warszawy, a raczej jej zgliszcz i ruin, jakie to pozostały po nuklearnej wojnie... Dwie dekady po tym wydarzeniu, ludzie żyją w tunelach warszawskiego metra, w którym to podzieleni na liczne frakcje i plemiona ocaleńcy, starają się wieść swoje ciężkie życie... Oto jednak pojawia się kolejne niebezpieczeństwo pod postacią tajemniczej siły, być może istoty, która zwabia do siebie kolejne rzesze ludzi, by następnie bezlitośnie ich zabijać... Decyzją generalicji zostaje powołana specjalna grupa doświadczonych najemników, których celem jest dotarcie do miejsca bytowania owej siły, poznania prawdy, a następnie zlikwidowania zagrożenia... Kłopot w tym, że dotarcie do celu będzie śmiertelnie niebezpieczne, a poza tym odkryta tam prawda może okazać się groźniejsza, niż niejeden potwór...

 

"Upadła świątynia" to klasyczna pozycja z gatunku post - apo, której to głównym motywem jest wyprawa niewielkiej grupy śmiałków poprzez połacie post apokaliptycznego świata. I tak oto znajdziemy tu wszytko to, co taka opowieść mieć powinna i do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić przy tego typu historiach. Intrygujący bohaterowie, ich liczne i mrożące krew w żyłach przygody, tajemnica trzymająca w napięciu do samego końca, i wreszcie spektakularny finał, który bardzo zaskakuje... I teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu i powinno być bardzo ciekawie..., ale jednak nie do końca tak się dzieje. Myślę, że największym problemem tej opowieści jest bowiem to, iż zdążyliśmy już poznać naprawdę świetne książki o podobnych wyprawach w zgliszczach po nuklearnego świata, którym to po prostu bardzo trudno jest dorównać, zwłaszcza debiutantowi, a taką jest Pani Dominika. Dlatego też inaczej odbiera i ocenia się tę książkę jako propozycję polskiego debiutanta, a zupełnie inaczej jako kolejną powieść post - apo...

 

Obecnie na polskim rynku wydawniczym mamy prawdziwy wysyp powieści spod znaku postapokalipsy... Tym samym też każda kolejna nowość tego gatunku musi zaskoczyć i zachęcić do siebie czytelnika czymś nowym, innym, świeżym... I właśnie tego najbardziej zabrakło mi w "Upadłej świątyni", która porusza się po sztywno wyznaczonych ścieżkach, nie wnosząc sobą nic nowatorskiego. Sam pomysł na wyprawę grupy śmiałków mogę jeszcze zaakceptować, gdyż stanowi on duże pole do popisu dla autora. Niestety dalej jest tylko i wyłącznie bardzo przewidywalnie, choć oczywiście poprawnie i ciekawie, czego w żadnym stopniu nie odbieram tej powieści. Są mutanci, niebezpieczna natura, zdrady, knowania, zbrojna walka przy wtórze karabinowego huku i błysku eksplozji... Jednak, wszystko to już było... A skoro raz jeszcze mam poznawać tego typu historię, to musi być ona po prostu arcyciekawa i piekielnie dobrze napisana. Powieść Dominiki Węcławek jest dobra, momentami nawet bardzo dobra, ale z pewnością nie wybitna...

 

Spory problem sprawia mi także konstrukcja fabularna tej historii, a konkretnie występujące w niej liczne retrospekcje... Nie wiem skąd to zamiłowanie autorów piszących w ramach tego Uniwersum, ale jak dla mnie ten koncept nie sprawdza się już w kolejnej, a dokładniej trzeciej książce tego cyklu. Tak naprawdę bowiem owe liczne podróże w przeszłość, często bardzo odległą, przynoszą więcej bałaganu i zamieszania, aniżeli porządku... Tak naprawdę bowiem lektura ta staje się dla czytelnika przez to trudniejsza, gdyż co chwila musi zerkać na nagłówek danego rozdziału, by wiedzieć do jakiego czasu odnosi się ten konkretny fragment, jak i również musi układać w swojej głowie wszelkie zdobyte informacje, by odnaleźć się w głównym nurce tej opowieści... Myślę, że na takie ambitne próby przyjdzie czas wraz z większym doświadczeniem pisarskim, a przy debiucie autorka powinna trzymać się tylko jednej ścieżki czasowej...

 

Największą zaletą tej pozycji są jej polskie realia, które autorce udało się oddać w bardzo przekonujący sposób. I mam tu na myśli nie tylko Warszawę i jej okolice, ale także i typowo polskich bohaterów, których nikt i nic nie jest w stanie pokonać, nawet nuklearna wojna. To polskie charaktery, odzywki, poczucie humoru i nasze narodowe wady, tak bardzo trafnie uwypuklone przez autorkę w tej opowieści. To także polska gwara świata przyszłości, z jednej strony nieco inna, a z drugiej zaś jakże podobna do współczesnego nam języka. I tak oto czytając o Konstantyn, Lidce, Konewie i innych wiedziałam, że to ludzie stąd, z mojego kraju, z mojej dzielnicy... I przyznam szczerze, że z takim odczuciem odbiera się literaturę o wiele milej, przyjemniej, ciekawiej...

 

Równie silną stroną tej książki są jej bohaterowie, którzy to najprościej rzecz ujmując, udali się Pani Dominice. Są to postacie bardzo charakterne, intrygujące, nieszablonowe, a przy tym bardzo różne. W tego typu opowieści ma to szczególne znaczenie, gdyż przecież tak naprawdę spędzamy z nimi ramię w ramię długie godziny, towarzysząc im w ich, a właściwie to już naszej wspólnej, wyprawie. Największe wrażenie wywarły na mnie postacie pierwszoplanowe, czyli Kostka i Lidki - odważnego i sprytnego żołnierza oraz ofiarnej sanitariuszki. Polubiłam ich, uwierzyłam im, zżyłam się z nimi, gdyż tak naprawdę są to tacy sami młodzi ludzie, jak każdy z nas. Podobało mi się to, że autorka nie starała się uczynić ich na siłę na wzór super bohaterskich macho rodem z hollywoodzkich superprodukcji, lecz zachowała ich naturalność, zwyczajność, przeciętność... Dobre wrażenie wywierają także i bohaterowie drugiego planu, z Hanysem, Konewą czy też Lidką na czele, którzy to także wnieśli wiele dobrego do tej opowieści...

 

Książka ta obfituje w bardzo mocne, często niecenzuralne, ale także i drastyczne w swym znaczeniu słowa. I bardzo mi się to podoba, gdyż tym samym nie jest ona kolejną historią dla młodzieży, ale rasową propozycją dla dorosłego czytelnika literatury post apokaliptycznej. Są mocne sceny walki, w których znajdziemy mnóstwo krwi, poszarpanych ciał i ludzkich szczątków, jak i również doświadczymy ciętych i "męskich" dialogów, których nie powstydziliby się najwięksi twardziele z polskich blokowisk. Tym samym jednak historia nabiera jakby więcej autentyzmu, realizmu, prawdziwości, co w tego typu literaturze jest po prostu niezbędne. Niemniej..., dla dzieci poniżej 15 roku życia chyba nie polecałabym tej powieści...;)

 

Słów kilka muszę poświęcić także dwóm opowiadaniom zawartym na końcu książki, które to w pewnym stopniu nawiązują do fabuły, choć w bardzo niewielkim. Z jednej strony te same postacie, z drugiej zupełnie nowi, fascynujący bohaterowie. I muszę tutaj przyznać, że doskonałym pomysłem było zamieszczeniem tych dwóch tekstów bezpośrednio po zakończeniu głównej opowieści, dzięki czemu otrzymujemy tu coś na wzór "deseru po dobrym obiedzie", który w tym przypadku smakuje wybornie... Szczególnie drugi z tekstów - "Samotnicy", wywarł na mnie wielkie wrażenie, absolutnie zachwycając swoim klimatem, smutnym przesłaniem i mądrością, jaka bije z tej historii. I taka tylko nachodzi mnie myśl, iż gdyby cała książka stała na tak wysokim poziomie jak ta mini opowieść, to uznałabym tę pozycję za najlepszą powieść post - apo ostatnich lat...

 

Raz jeszcze Fabryka Słów zachwyca wydaniem swojej książki, które w tym przypadku jest dosłownie fantastyczne. Dobra jakość papieru, czytelna czcionka, przejrzysty układ i doskonała redakcja tekstu - to norma w tym wydawnictwie. Do tego przepiękna, sugestywna i mroczna okładka, od której trudno jest oderwać wzrok. Jakby tego było mało, w powieści tej znajdziemy również wspaniałe rysunki autorstwa Rafała Szłapy, których nie powstydziliby się najlepsi i najwięksi mistrzowie komiksu. Dzięki temu lektura tej książki stanowi jeszcze większą przyjemność dla czytelnika, a o to przecież powinno chodzić przede wszystkim:)

 

"Upadła świątynia" Dominiki Węcłąwek, to powieść dobra, ciekawa, bardzo przyjemna w lekturze. Nie jest ona co prawda niczym odkrywczym i zapewne też nie zapadnie w pamięci czytelników na długie lata..., ale jak na debiut literacki, nie jest źle... Autorka ma na pewno talent i duży potencjał, który z każdą kolejną książką powinien przynosić jeszcze lepsze rezultaty. Tymczasem polecam tę opowieść wszystkim miłośnikom gatunku, którym powinna się ona spodobać. Tym, którzy z rzadka sięgają po tego typu książki, radziłabym poszukanie innych tytułów, bo z pewnością są dostępne lepsze powieści o post apokaliptycznej rzeczywistości, których akcja rozgrywa się w naszym kraju...

Kinga „Jenah" Stempor

Czasem wystarczy tylko jedna chwila, by świat, który do tej pory znaliśmy, bezpowrotnie obrócił się w perzynę. Jak trudno przychodzą do głowy myśli o tym, że widok, który mamy za oknem, może zmienić się już na zawsze. Wszystkie obowiązki, praca, dzieci, szkoła, mieszkanie, dom, sąsiedzi - to wszystko tworzy niezmiennie solidną strukturę naszej codzienności, której jesteśmy pewni. Nie przychodzi nam do głowy, że to wszystko kiedyś może runąć jak domek z kart, bo prawda jest taka, że to co nas otacza, jest równie kruche jak ludzkie życie.

 

Tylko dzięki niezwykłej intuicji i silnemu przeczuciu, że coś jest nie tak, Zofia i jej rodzina mogła ocalić życie. Schronili się w dobrze zabezpieczonej piwnicy, kiedy na miasto spadły bomby, zmieniające już na zawsze bieg historii. Warszawa przeobraziła się w miasto widmo pokryte szkieletami bloków, domów i... ludzi. Wszystko, co było na powierzchni, nie przetrwało, a przebywanie w radioaktywnych oparach stało się śmiertelnie niebezpieczne dla tych nielicznych ludzi, którzy przetrwali Zagładę. To jednak nie było jedyne zagrożenie, bowiem między gruzami przemykały zmutowane potwory, a nawet rośliny, które do tej pory kojarzyły się raczej z czymś przyjemnym i pożytecznym, mogły bez jakiegokolwiek problemu pozbawić życia. Ludzie zostali zmuszeni do tego, by zejść pod ziemię, więc najlepszym schronieniem stały się tunele stołecznego metra. To było jedyne w miarę bezpieczne miejsce, w którym można było rozpocząć nowy rozdział w życiu, ale nie zmieniało to faktu, że strach, brak pożywienia i ekstremalnie trudne warunki sprawiły, że zadanie było bardzo trudne do wykonania.

 

Akcja powieści "Upadła świątynia" rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Poznajemy zatem całą historię z dwóch perspektyw. Poprzez retrospekcje stajemy się świadkami wydarzeń w chwili Zagłady, patrzymy jak czteroosobowa rodzina próbuje poradzić sobie w zupełnie nowej, nieprzyjaznej rzeczywistości, gdzie szanowany i lubiany sąsiad może stać się oprawcą, a walka o byt wpisuje się w codzienność. Z drugiej strony przenosimy się w czasie do chwili, kiedy ludzie trwają w tunelach metra już dwadzieścia jeden lat, a bohaterowie powieści wyruszają w trudną i bardzo niebezpieczną misję, w której dość szybko priorytetowym zadaniem do wykonania staje się to, żeby po prostu nie dać się zabić.

 

Powieść Dominiki Węcławek to trzecia część z cyklu "Fabryczna Zona", w którym uniwersum tworzy "Kompleks 7215". Autorem dwóch pierwszych części jest Bartek Biedrzycki. Niestety, nie znam realiów postapokaliptycznego świata w jego wydaniu, dlatego jakiekolwiek porównania nie mają tu racji bytu. Przyznam tylko, że ta nieznajomość była jednak w pewnych momentach przeszkodą, gdy zaczęłam gubić się w zawiłej sytuacji politycznej, a także w utworzonych na nowo strukturach społecznych podziemnego świata. Nie zmienia to jednak faktu, że "Upadła świątynia" jest warta uwagi, a ponury klimat toksycznego i kalekiego miasta oraz jego podziemia przyciąga od pierwszych stron.

 

"Miasto było piękne w swym kalectwie i w uporze, by mimo zniszczenia, śmierci, skażenia i huraganów ognia, wreszcie wszystkich tych dziwactw wypełzających z najmniejszych nawet wnętrzności - trwać" (s.13).
Warszawa więc trwa, nie da się pokonać. Choć zrujnowana, daje schronienie. Szczególnie fanom postapokaliptycznych wizji polecam wkroczyć razem z bohaterami powieści Dominiki Węcławek do tuneli stołecznego metra, by zobaczyć, jak ludzie żyją i próbują przetrwać. Mimo wszystko.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial