Pani M
-
W biblioteczce, którą dzielę z moją połówką, królują kryminały oraz książki o II wojnie światowej. Ostatnimi czasy zasiliła ją zbiorowa publikacja Snajperzy drugiej wojny światowej wydana nakładem Wydawnictwa RM. W naszym mieszkaniu jest tak, że gdy tylko przychodzą do mnie książki do recenzji, to Pan M. pierwszy się do nich dobiera i zabiera to, co mu się podoba. Tak właśnie było z tą publikacją. Jakie są nasze wrażenia po lekturze? Przenieście się z nami na wojenny front.
Czołowi historycy wojskowości przybliżają sylwetki kilku najważniejszych snajperów. Będziecie mieli okazję poznać Zajcewa i Allerberga, Ludmiłę Pawliczenko oraz Simo Hayha. Na okładce czytamy, że „Książka to nie tylko doskonałe źródło wiedzy na temat snajperów i technik snajperskich stosowanych podczas drugiej wojny światowej - każdą z historii czyta się jak znakomitą powieść". Niekoniecznie się z tym zgadzamy.
Kiedy Pan M. przyszedł do mnie z książką w ręku, wiedziałam już, że nie przypadła mu do gustu. Zapytałam go, czy mu się podobało. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że ujdzie w tłumie, ale o większości rzeczy już gdzieś słyszał. Na początku myślałam, że autorzy po prostu nie sprostali jego wymaganiom. To człowiek, który mógłby robić za chodzącą encyklopedię II wojny światowej. Bardzo trudno podsunąć mu książkę na ten temat, jakiej jeszcze by nie czytał. Nie przejęłam się specjalnie jego niezbyt dobrą opinią na temat Snajperów drugiej wojny światowej. Postanowiłam wyrobić sobie własne zdanie.
Miałam mieszane uczucia, gdy zabrałam się za lekturę. Szybko zorientowałam się dlaczego tak się stało. Sposób, w jaki autorzy opowiadali o snajperach, nie rzucił mnie na kolana. Miałam wrażenie, że robili to za karę. to było totalnie bez polotu. Kilka razy przyłapywałam się na tym, że w trakcie czytania zaczynam myśleć o czymś innym. Nie umiałam skupić się na opowieściach. Niezbyt znam się na II wojnie światowej, ale po omówieniu paru kwestii z Panem M. wiem, że autorzy nie wysilili się z ilością faktów. Dodatkowo raziły mnie stylistyczne potknięcia. To odbierało mi przyjemność czytania.
Nastawiłam się na podróż na zimny wojenny front. Chciałam słyszeć świszczące obok ucha kule i patrzeć na to, jak kolejni wrogowie padają od strzałów wyśmienitych snajperów. Było mi chłodno, a i owszem, ale tylko dlatego, że siedziałam w autobusie przy drzwiach i starałam się zabrać za czytanie. Jestem ogromnie rozczarowana tą publikacją. Temat jest ciekawy. W szkole przecież nie mówi się o takich bohaterach. Autorzy jednak nie stanęli na wysokości zadania. Potraktowali swoją pracę po macoszemu. Raczej nie będę chciała wrócić do Snajperów drugiej wojny światowej. Nie lubię takich ogólnikowych biografii, które w sumie niewiele wnoszą do mojego życia. Spodobały mi się zdjęcia, choć one i tak nie zdołały uratować tej książki.
Myślałam, że będę mogła polecić tę książkę pasjonatom II wojny światowej. Nie potrafię jednak tego zrobić. Podejrzewam, że tacy czytelnicy szybko odłożą Snajperów na półkę i raczej nie wrócą do niej ponownie. Nie wiem, czy usatysfakcjonuje ona także osoby takie jak ja. Ta publikacja zupełnie nie przypadła mi do gustu. Chcę o niej jak najszybciej zapomnieć. Nie umiem jej polecić nikomu. Sami zadecydujcie, czy chcecie ją przeczytać.