Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Złote Spinki Jeffreya Banksa

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Marcin Brzostowski
  • Tytuł Oryginału: Złote Spinki Jeffreya Banksa
  • Gatunek: Powieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 139
  • Rok Wydania: 2015
  • Numer Wydania: I
  • Rozmiar: 2.25 MB
  • ISBN: 9788378595847
  • Wydawca: E Bookowo
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Będzin
  • Ocena:

    5/6

    6/6

    4/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Złote Spinki Jeffreya Banksa | Autor: Marcin Brzostowski

Wybierz opinię:

Pani M

Z twórczością Marcina Brzostowskiego spotkałam się już kilka razy. Do jego twórczości nie można podejść z kamienną twarzą. Ci, którzy czytali wcześniej jego powieści, dobrze wiedzą o czym mówię. Chcecie przekonać się, jakie są moje wrażenia po lekturze Złotych spinek Jeffreya Banksa?
Witajcie w Londynie. To tu mieszkają trzej główni bohaterowie: minister spraw wewnętrznych Jeffrey Banks, szef londyńskiego podziemia Ezekiel Horn oraz jeden z jego wiernych druhów, Frankie Turbo. Przedstawiciele ciemnej strony mocy nie narzekają na nudę. Frankie właśnie przygotowuje się do przeszmuglowania dwudziestu kilogramów kolumbijskiej kokainy. Jego szef musi zmierzyć się z rosyjskim szefem gangu, który zaczyna panoszyć się tak, jakby miasto należało do niego. A co dzieje się w Jeffreyem Banksem? Otóż gubi on tytułowe złote spinki, które otrzymał od żony. Czy je odnajdzie? Jak potoczą się losy pozostałych bohaterów?

 

Ta niewielkich rozmiarów książeczka to gangsterska komedia. Bardzo cieszę się, że nie zabierałam jej ze sobą do komunikacji miejskiej. Współpasażerowie dziwnie patrzyliby się na mnie, gdybym trzęsła się ze śmiechu. Marcin Brzostowski po raz kolejny staje na wysokości zadania. Przy jego książce nie da się nudzić. Jest w niej wszystko, czego szukam w literaturze: kryminał, mroczny półświatek, a także humor. Dużo humoru. Zarówno tego sytuacyjnego, jak i słownego. Zresztą sami bohaterowie wywołują na twarzy czytelnika uśmiech. Nie, nie są przerysowani. Po prostu mają w sobie coś, co sprawia, że ich pojawienie się samo podnosi kąciki ust do góry.

 

Moje serce podbił Frankie Turbo. To typowy, niekoniecznie używający mózgu pupilek bossa. Jest w stanie zrobić dla szefa wszystko, nie zastanawiając się wcześniej, jakie taki rozkaz może mieć konsekwencje. Ma też spore przestępcze ambicje. Dokąd one go zaprowadzą? Tego musicie dowiedzieć się sami.

 

Marcin Brzostowski jest dla mnie niekwestionowanym mistrzem polskiego komizmu. Zalewałam się przy jego książce łzami. Wstyd komukolwiek pożyczyć mój egzemplarz Złotych spinek, bo parę razy go oplułam, gdy dostawałam napadu śmiechu w trakcie czytania. To idealna propozycja na wieczór, by odprężyć się po pracy. Czyta się ją bardzo szybko i wyśmienicie się przy niej bawi. Czy ta książka ma jakieś minusy? A i owszem, ma. Jeden. Jest za krótka. Z miłą chęcią pozostałabym jeszcze w Londynie. Co prawda boję się pomyśleć, co jeszcze mogłoby mnie tam spotkać, ale żal było mi się rozstawać z bohaterami.

 

Autor wykazał się dużą wiedzą na temat Londynu oraz tego, czym charakteryzują się poszczególne grupy społeczne. Podszedł do swojej pracy w fachowy sposób, choć niektóre rzeczy mogą zaskoczyć. Wiedzieliście, że rosyjska mafia ma dużo wspólnego z krówkami? Nie? Spokojnie, ja też dowiedziałam się o tym dopiero w trakcie lektury.

 

Jeśli lubicie śmiać się podczas czytania – ta publikacja to idealna propozycja dla was. Na pewno nie będziecie się przy niej nudzić. Mogę to zagwarantować. Odradzam sięganie po Złote spinki Jeffreya Banksa smutasom, którzy podchodzą do wszystkiego, co czytają, z powagą. Pewnych kwestii poruszonych w tej książce nie można brać na serio. Jestem bardzo ciekawa tego, co jeszcze będzie w stanie zaserwować mi Marcin Brzostowski. Mam nadzieję, że autor nie obniży postawionej sobie poprzeczki. Jestem głodna wrażeń i nie chciałabym się rozczarować. Uważam go za jednego z lepszych polskich autorów i wolałabym nie zmieniać zdania.

Gorkek

Nie wiem, czy to z roztargnienia, czy po prostu z przyzwyczajenia, ale kiedy zamawiam książkę, to nie mam w zwyczaju sprawdzać liczby stron. Coś mi się spodoba, czy wpadnie w oko, to po prostu zamawiam, nie zwracając uwagi na objętość. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy otwarłam paczkę, a tam książka pokroju zeszytu. 140 stron, dosyć spora czcionka i dosyć duże marginesy i zastanawiałam się co z tego wyniknie. Po przeczytaniu opisu wydawało by się, że to historia na więcej stron, ale powiem tak, jak szybko się za tę książkę zabrałam, tak szybko ją skończyłam i tak bardzo mi się spodobało, że sama nie mogłam uwierzyć. Ale może po kolei.

 

Już od pierwszych zdań, książka wprawia czytelnika w dobry nastrój. Humor emanuje, z każdej strony, kartki i rozdziału. Fakt, nie jest to lektura bardzo ambitna, która wprawi człowieka w głębokie przemyślenia, i będzie się ją rozpamiętywać przy każdej możliwej okazji, ale jedno jest pewne. To nie jest książka, którą odkłada się na półkę i pozwala zajść kurzem, jednocześnie zapominając o treści. Na pewno nie pozbędę się jej z mojej biblioteczki, a dodatkowo będę polecać każdemu, nawet osobie, która nie przepada za czytaniem, a dodatkową zachętą może być grubość, nie powinna nikogo odstraszyć.

 

Jest to pierwsza książka, tego autora, z którą miałam przyjemność się zapoznać, ale z tego co udało mi się wyczytać, to nie jest to jego debiut, więc co za tym idzie prawdopodobnie wyrobił sobie już swój styl pisania, który mnie osobiście bardzo przypadł do gustu. Autor pisze bardzo pewnie i od początku da się wyczuć, że wie o czym chce pisać i w jaki sposób to zrobić. Dodatkowo perfekcyjnie wyszło mu trzymanie czytelnika, może nie tyle co w napięciu, ale w zainteresowaniu. Wiem, że to niby tylko 140 stron, ale jeśli książka jest zła, to nawet i 200 stron można czytać 2 tygodnie, a tutaj? Tutaj nie potrafiłam się oderwać od lektury, aż nie skończyłam. Ba, ja nawet nie chciałam się od niej odrywać.

 

Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autor kreuje głównych bohaterów. Już od pierwszych stron ich polubiłam, wszystkich razem i każdego z osobna. Ale w sumie po przeczytaniu tej książki, doszłam do wniosku, że gdyby to była książka o średniej grubości i nie miałaby humorystycznego wydźwięku, to właśnie te postaci, które tak mi się spodobały, byłyby bohaterami raczej negatywni i utożsamianymi z czarnymi charakterami historii, dlatego tak bardzo podoba mi się to co Pan Brzostowski stworzył. Mimo tak małej objętości, każdego bohatera poznajemy od podszewki, przez co nie są oni jednowymiarowi i naprawdę dadzą się lubić.

 

Fabuła jest ciekawa i interesująca, stworzona z pomysłem, a przede wszystkim dobrze napisana. Podoba mi się taki podział, gdzie poszczególni bohaterowie mają swoje rozdziały w których poznajemy ich historię. Dodatkowo, w tej książce, na tych 140 stronach, jest dokładnie to co powinno być, nie ma absolutnie nic za mało, ani za dużo.

 

Z miłą chęcią przeczytałabym kolejne przygody bohaterów tej książki. Może nie kontynuację tej, ale zupełnie inne, niekoniecznie powiązane ze sobą i koniecznie wydane w takiej właśnie postaci. Tak, to by było coś fajnego, a przede wszystkim innego.

 

Polecam gorąco wszystkim, aby zapoznali się z tą właśnie książką, bo choć niepozorna, to godna przeczytania.

Miłka Kołakowska

Polskie krówki zawsze w cenie

 

Jestem przekonana, że niejednokrotnie mieliście okazję śmiać się z czytanej powieści i wiecie, czym „grozi" dobra komedia. Jeżeli szukacie krótkiej lektury,przy której szczery banan zagości na Waszej twarzy i nie odpuści aż do ostatniej strony, to mam idealną propozycję. Minipowieść „Złote spinki Jeffreya Banksa" autorstwa Marcina Brzostowskiego spełnisię w tej roli perfekcyjnie.

 

Wraz z bohaterami przenosimy się do współczesnego Londynu. Charlie Tango, jeden z czołowych graczy gangu, dostaje rozkaz przetransportowania 20 kg wysokiej jakości kolumbijskiej kokainy.Ezekiel Horn, typowy mafijny boss i jednocześnie szef Charliego, również ma przed sobą niełatwe zadanie, musi pokazać, kto tak naprawdę rządzi londyńskim półświatkiem. Porachunki porachunkami, ale Horn ma jednocześnie bardzointymny problem na głowie, a właściwie w majtkach... Wdzięki żadnej kobiety nie są w stanie poruszyć do działania jego doświadczonej męskości. Ten kłopot próbuje rozwiązać zaufana dziwka Ezekiela, piękna Sara Lou, której udział w historii okaże się iście zbawienny.Do akcji zostaje wkręcony także tytułowy Jeffrey Banks, pełniący funkcję ministra spraw wewnętrznych, a który w zamian za udział w mafijnym przekręcie, liczy na kipiącą seksem nagrodę. Historia jego złotych spinek, jak również ich ostateczna rola w tej opowieści, wzbudzą nie lada uśmiech u każdego czytelnika.

 

Tej minipowieści nie czyta się poważnie, a opisane zdarzenia trzeba traktować z przymrużeniem oka. Jest to typowa komedia gangsterska, której nie brakuje charakterystycznych elementów. Bezwzględni gangsterzy, narkotyki, dziwki i ciągłe układy potwierdzają, że komedia zawiera wszystko, co w świecie prawdziwej mafii pojawić się powinno.Marcin Brzostowski zadbał o to, aby opowieść nie wychodziła poza ramy czarnej komedii. Jest to udana parodia mafijnych porachunków i celowe przerysowanie przestępczego świata.

 

Autor zabawił się i wykorzystał maksymalnie pojęcie komizmu.Nie pozostawił suchej nitki na stworzonych bohaterach. Trudno wybrać postać, której należy się złoty medal za najwyższy poziom groteskowości. Dla mnie najbarwniejszym charakterem okazał się Ezekiel Horn, którego problemy natury intymnej tylko potwierdziły, że nawet największe pieniądze nie są w stanie zagwarantować zdrowia. Spryt i przebiegłość tego bohatera nadają akcji regularnego tempa, a pojawiająca się przy nim dziwka Sara Lou, dodaje mu urokui cienia męskości. Nie można też przejść obojętnie obok Charliego Tango, który jako najwierniejszy człowiek Ezekiela, popada w niemałe tarapaty. Wydawać by się mogło, że czołowy gracz gangsterskiej machiny powinien być typowym łysym karkiem, na którego szyi pobłyskuje złoty łańcuch, a z ust wychodzą jedynie wulgaryzmy. Łańcuch rzeczywiście błyszczy, język bohatera pozostawia rzeczywiście wiele do życzenia, ale natura Charliego okazuje się wyjątkowym zaskoczeniem. Na tle dwóch czarnych postaci tytułowy Jeffrey Banks troszkę niknie, a na pierwszy plan wysuwają się jego cenne złote spinki.

 

Karykaturalny wydźwięk opowiadania daje szansę na dobrą zabawę ze śmiesznymi postaciami. Nie można jednak traktować powieści jako pewnego przesłania. Ten, kto przepada za długimi opisami, może się też nieco rozczarować. Nie jest to bowiem szczegółowa historia działalności gangu, w której każdy proceder opisany jest na kilkanaście stron. Autor zaproponował krótkie opowiadanie, które spokojnie można przeczytać w dwie godziny. Mała objętość nie świadczy jednak o lakonicznym i zdawkowym potraktowaniu historii, a raczej udowadnia, że małe i krótkie nie znaczy gorsze.

 

Dlaczego ludzie Horna muszą jeść polskie krówki? Czy Charlie Tango trafi do więziennej celi? Jak Manchester United może wpłynąć na libido mafijnego bossa? Odpowiedzi na te pytania mogą zaszokować, ale i nieźle ubawić. Jeżeli poszukujecie niewyszukanej i lekkiej lektury, która w jeden wieczór sprawi, że będziecie się głupkowato śmiać, to trafiliście pod właściwy adres. Dla mnie była to czysta przyjemność. Polecam.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial