Pani M
-
Kilka dni temu mnie i moje koleżanki z pracy zebrało na wspominanie dawnych czasów. Nie jesteśmy co prawda jakoś bardzo wiekowe, ale kiedy pomyślałyśmy, że niedługo do nas do pracy przyjdą ludzie urodzeni po 2000 roku, doszłyśmy do wniosku, że możemy się z nimi nie dogadać. Dzieli nas tylko parę lat, jednak wychowaliśmy się w nieco innych czasach. Oni nie będą pamiętali czasów bez komputera, mordowania simów w basenie czy pierwszych telefonów komórkowych.
Kiedy czytałam Łąkę wspomnień, przypomniała mi się ta rozmowa. Ta niewielka książeczka była dla mnie sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa. Nie wiem, ile lat ma autor tego zbioru opowiadań, ale dobrze rozumiałam to, za czym on tęsknił. Znam smak oranżady ze szklanej butelki. Pamiętam, jak tata przynosił ją do domu. Czerwona była lepsza od żółtej, mniej szczypała w język. Nie zapomniałam też tego, że mając dwa złote w kieszeni, czułam się jak bogacz. Ile można kiedyś było za to rzeczy kupić... Bardzo żałuję tego, że moje dzieci nie będą miały takich wspomnień. Ja zdzierałam spodnie na drzewach, przyprawiając mamę o zawał. Dzieciństwo autora książki było bardzo podobne. Czytałam jego wspomnienia z uśmiechem na twarzy. Miło było powrócić choć na chwilę myślami do lat 90.
Łąka wspomnień to książeczka niewielkich rozmiarów. Czyta się ją w ciągu kilku godzin. Nie jest to jednak publikacja w stylu przeczytać i zapomnieć. Ona pozostanie w mojej pamięci naprawdę na długo. Przyznam, że byłam do niej nastawiona dość sceptycznie. Niepotrzebnie. Nieco obawiałam się tego, że będę się nudzić w trakcie lektury. Nie każdy potrafi w interesujący sposób opowiadać o swojej przeszłości. Janusz Mąkosa zrobił to w bardzo ciekawy sposób. Ma niezwykle lekkie pióro. Jego opowieść jest magiczna. Czytałam ją tuż przed świętami Bożego Narodzenia i to było dobre posunięcie. Do pełni szczęścia brakowałoby mi tylko śniegu za oknem. Co prawda zimy zbyt wiele tam nie było, ale te historie miały niezwykły klimat. Nie myślałam, że spodobają mi się tak bardzo.
Z tego, co wiem, jest to literacki debiut Janusza Mąkosy. To bardzo przemyślana kompozycja pisana prosto z serca. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Niczego mi tutaj nie brakowało. Co prawda nie było nagłych zwrotów akcji, których zawsze z niecierpliwością oczekuję, ale nie przeszkadzało mi to. Akcja toczyła się powoli, swoim własnym tempem. Przemyślenia autora zmuszały do zastanowienia się nad sobą. Wprowadzały w refleksyjny nastrój. Wspominałam już o tym, że mnie przeniosły w magiczne lata 90., czyli do czasów, gdy byłam małą, szczerbatą Panią M., która z dwoma kucykami skakała po drzewach.
Chylę czoła przed autorem. Zaistniał na rynku wydawniczym z naprawdę dobrą publikacją. Krótką, ale treściwą. Jestem oczarowana Łąką wspomnień. Z chęcią jeszcze kiedyś się na nią wybiorę. Miło było odpocząć z nią od świątecznego zamieszania. Przyjemnie czytało się ten zbiór opowiadań z kubkiem gorącej czekolady w jednej ręce.
Polecam tę publikację osobom, które urodziły się w latach 80. i 90. One na pewno docenią to, co napisał Janusz Mąkosa. Nie wiem, czy nastolatkowie znajdą tu coś dla siebie. Do Łąki wspomnień trzeba jednak dorosnąć. Inaczej nie znajdzie się w niej nic niezwykłego.