Joasia J
-
Pamiętacie może specyficzny, acz ujmujący duet: gargulca Grima, stojącego na straży Kodeksu i Mię, ludzką dziewczynę o nietypowych umiejętnościach widzenia tego, co niewidoczne jest na pierwszy rzut oka dla innych? Zgrana para bohaterów, od swojej ostatniej niebezpiecznej walki z groźnym Serafinem, zdążyła w ciągu tych 365 dni, przystosować się do nowo pełnionych funkcji. Jednak rozdarci na granicy dwóch światów, Mia i Grim, będą po raz kolejny musieli zademonstrować pokaz własnych sił, stając oko w oko z istotami, o których wcześniej mogli słyszeć jedynie w przekazywanych z ust do ust podaniach i legendach.
Górnym Paryżem wstrząsa bowiem fala brutalnych i krwawych morderstw, których sprawcą jest najprawdopodobniej Innostota. Jednakże bohaterowie, nie zdają sobie sprawy, że przyjdzie im się zmierzyć ze złem w najczystszej postaci, które swoją wszechmocną potęgą, jest w stanie zagrozić nie tylko im, ale przede wszystkim jest zdolne zmienić bieg nawet ludzkiego świata. Jak potoczą się losy bohaterów i czy zdążą w porę uratować Ziemię przed szerzącym się bezprawnie złem i okrucieństwem?
„Grim. Dziedzictwo światła" autorstwa Gesy Schwartz to kontynuacja długo wyczekiwanej, bestsellerowej „Pieczęci ognia" – książki, uznanej za najlepszy niemieckojęzyczny debiut. Czy drugi tom utrzymał więc mistrzowski poziom swojej poprzedniczki i podczas lektury w pełni zaspokoił moje wysoko postawione oczekiwania?
Autorka w swojej powieści po raz kolejny zabiera czytelnika w samo centrum magicznego, baśniowego świata, który nie tylko stworzyła od podstaw, ale przelała w niego ogromną porcję specyficznego, ujmującego klimatu. „Grim. Dziedzictwo światła" na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę typową baśnią, w której prym wiedzie odwieczna walka dobra ze złem. Warto jednak podkreślić, że Gesa Schwartz daleka jest w swojej historii od klasycznych konwencji, korzysta raczej z pełnej palety kontrastów i nietypowych rozwiązań.
Cała opowieść oferuje pełen przekrój nietypowych, oryginalnych charakterków: mamy tu nie tylko ironicznego i wiecznie marudzącego gargulca czy jego zawsze pomocną partnerkę Mię, ale także garstkę wróżek, dalekich bynajmniej w swych zamiarach od działań podyktowanych głosem czystego serca. Drugi tom, w odróżnieniu od swojej poprzedniczki, rysuje jednak świat o wiele mniej baśniowy i sielankowy, naznaczony bowiem piętnem zła i nienawiści, w którym beznamiętnie przelano niewinną krew wielu istot.
Warto zwrócić również uwagę, że choć objętościowo książka może przerażać ponad 700 stronami czystego tekstu, to podczas lektury czytelnik w żadnym wypadku nie poczuje „ciężaru" całej historii. Akcja poprowadzona jest równomiernie, zaś niespodziewane zwroty w fabule tylko podsycają naszą ciekawość, w konsekwencji uniemożliwiając szybkie odłożenie książki na półkę. Bogate, oddziałujące na wyobraźnię opisy świata przedstawionego, genialne, zabawne dialogi, a przede wszystkim sympatyczni i oryginalni bohaterowie, których nie da się nie polubić!
„Grim. Dziedzictwo światła" to świetnie napisana, wzorowa wręcz kontynuacja historii przedstawionej w pierwszym tomie, która niespostrzeżenie wciąga czytelnika w sam środek opowieści. Dla fanów szeroko pojętej fantastyki, pozycja wręcz obowiązkowa na jesienne, długie wieczory. Szczerze polecam i z ogromną niecierpliwością oczekuję już na premierę trzeciej części.