Pani M
-
Przyznam szczerze, że nie znałam wcześniejszej twórczości Jhumpy Lahiri. Szukając informacji o niej, przeczytałam, że od 3. roku życia wychowywała się w Ameryce. Jej rodzice byli emigrantami i gdy czytałam streszczenia poprzednich powieści autorki, zauważyłam, że przewija się przez nie wątek emigracji. W 2000 roku została nagrodzona nagrodą Pulitzera za zbiór opowiadań, Tłumacz chorób, który był jej literackim debiutem.
W Zagubionych wśród hiacyntów poznajemy dwóch braci, Subhasha i Udayana, którzy przyszli na świat w typowej bengalskiej rodzinie. Różnią się od siebie pod względem charakteru, lecz są ze sobą bardzo związani. Subhash wyjeżdża po studiach do Ameryki, by tam zrobić doktorat i tam osiada na stałe. Udayan pozostaje w rodzinnym mieście, gdzie angażuje się politycznie i wstępuje w szeregi maoistycznego ugrupowania ekstremistycznego. Wbrew oczekiwaniom rodziców, żeni się ze studentką filozofii, Gauri, którą wciąga w spisek mający na celu zamordowanie policjanta. Niestety, jego plany wychodzą na jaw i zostaje on rozstrzelany przez policję na oczach rodziny. Ciężarna Gauri trafia pod opiekę nienawidzących ją teściów. Wtedy z odsieczą przychodzi jej Subhash, który wraca z Amryki, by pomóc bratowej. Zabiera ją do Ameryki, gdzie może rozpocząć nowe życie jako człowiek bez przeszłości, z czystą kartą na koncie.
Kiedy czytałam tę książkę, miałam wciąż z tyłu głowy jeden tytuł. Zagubieni wśród hiacyntów bardzo przypominali mi Powrót do Missing Abrahama Verghese'a. Tam też dwaj różniący się od siebie bracia, Marion i Shiva. Jeden z nich także wyjeżdża do Ameryki. Jednak powód jego wyjazdu był nieco inny. Bliźniaków podzieliła miłość do jednej kobiety. Cały czas porównywałam te książki do siebie i przyznam, że Powrót do Missing podobał mi się bardziej. Nie był aż tak bardzo naszpikowany polityką. Czytało się go zdecydowanie szybciej. Był bardziej melancholijny i łatwiej wczułam się w klimat powieści. Z Zagubionymi wśród hiacyntów było zupełnie inaczej.
To bardzo trudna książka. Nie można jej przeczytać w ciągu jednego popołudnia. Trzeba dla niej zarezerwować więcej czasu. Ja popełniłam pewien błąd. Zabrałam ze sobą tę powieść do autobusu. Nie powinnam tego robić. Skupienie się na treści w towarzystwie rozmawiających współpasażerów było niemal niemożliwe. Ciągle gubiłam wątek, więc szybko wsadziłam Zagubionych wśród hiacyntów do torby. W tle powieści rozgrywają się ważne wydarzenia z historii Indii. Bengalscy maoiści dążyli do tego, by wprowadzić do Indii komunizm i sprawić, by ich ustrój przypominał Chiny. Jak się pewnie domyślacie, nie robili tego w pokojowy sposób. Buntownik Udayan przyłączył się do nich.
Nie twierdzę, że ta powieść jest zła. Jhumpa Lahiri przekazała w niej czytelnikom całą gamę emocji. Pokazała, jak trudno jest się pogodzić ze śmiercią bliskiej osoby. Autorka skupia się na opisaniu relacji w rodzinie braci. Trzeba przyznać, że to wyszło jej najlepiej.
Nie każdy będzie w stanie przejść przez tę książkę. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Wątki polityczne mogą skutecznie odstraszyć potencjalnych czytelników. Trudno im się dziwić. Nie wszystkich musi to zainteresować. Po Zagubionych w hiacyntach powinni sięgnąć dojrzali ludzie, najlepiej tacy, którzy są zorientowani w historii Indii. Myślę, że to zdecydowanie ułatwi sprawę i sprawi, że treść będzie bardziej zrozumiała. Nie radzę czytać tej książki nastolatkom. To nie jest pozycja dla nich. Trzeba do niej dojrzeć.