Dama Karo
-
Minionki – sympatyczne stworki o kształcie tic-taców... Te niepozorne stworzenia zawsze pragnęły być złe i bezlitosne! Historia pokazuje jednak, że mimo wszystko mają dobre serca!
Minionki – historia prawdziwa, to niewielka książeczka opowiadająca nam o losach ostatnio bardzo popularnych bohaterów. Trzeba tutaj zauważyć, że na jej kartach jest po prostu niezwykle dokładnie opisany film, który niedawno mogliśmy podziwiać w kinach. Trzeba tutaj wyraźnie pochwalić tłumaczenie Patrycjusza Tomaszewskiego, gdyż (moim zdaniem) wykonał kawał dobrej roboty! Książeczkę czyta się bowiem lekko i przyjemnie.
Opowiedziana w książce historia prowadzi nas przez początkowe losy minionków... Dowiadujemy się zatem skąd się wzięły i co było ich celem życiowym. Minionki bowiem ponad wszystko pragnęły odnaleźć idealnego szefa – mistrza zła, któremu będą służyć do końca swych dni. Ich wrodzona niezdarność i lekka bezmyślność sprawiają jednak, że kolejni szefowie (dinozaur, król, wampir a nawet Napoleon) w zaskakujący sposób tracą życie! W końcu jednak Minionki znajdują swoje guru – niezaprzeczalną mistrzynię zła, której pragną służyć! Aby jednak do niej dotrzeć muszą pokonać szereg przeciwności losu.
Dzięki temu, że Minionki to jedne z bardziej zwariowanych, kinowych postaci, książeczkę czyta się z uśmiechem na ustach. Mamy tutaj do czynienia z dużą dozą absurdu i humoru sytuacyjnego, dzięki czemu dorosły czytelnik również powinien być zadowolony z lektury!Do paru rzeczy muszę się jednak przyczepić... Przede wszystkim – książka jest dla mnie zbyt uboga w obrazki! Jeżeli chcemy ją czytać młodszemu dziecku, to możemy być pewni, że się zanudzi... Nie będzie bowiem miało gdzie podziać wzroku! Tylko starsze dzieci posiadają tę umiejętność koncentracji – bez dodatkowych bodźców. Chciałabym zatem, żeby na każdej stronie był chociaż jeden obrazek, który można z dzieckiem omówić... Brak ilustracji sprawia, że Minionki sprawdzą się jedynie w przypadku co najmniej 6 letnich dzieci.
Plusy? Duża i wyraźna czcionka – początkujący czytelnik na pewno nie będzie miał problemów z jej rozczytaniem. Dodatkowo atutem książeczki jest parę stron z kadrami z filmu. Te kolorowe ilustracje znajdują się na samym środku książki, co trochę jednak przeszkadza w czytaniu... Doszliśmy już do połowy fabuły aż tu nagle znów mamy pokrótce opisane pierwsze kadry z bajki! Moim zdaniem znacznie lepiej byłoby, gdyby ilustracje umieszczono na samym końcu – wtedy pełniłyby rolę ładnego i kolorowego podsumowania przeczytanego tekstu.
Książka jest więc idealną lekturą do wspólnego czytania – zwłaszcza dla tych, którzy są zakochani z małych, żółtych stworkach!
Za możliwość zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater!