Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zemsta Kobiet

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Marcin Brzostowski
  • Tytuł Oryginału: Zemsta Kobiet
  • Gatunek: Powieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 66
  • Rok Wydania: 2012
  • Numer Wydania: I
  • Rozmiar: 0.56 MG
  • ISBN: 9788363080785
  • Wydawca: E Bookowo
  • Ocena:

    2/6

    5/6

    4/6

    2/6

    2.5/6

    5/6

    6/6

    5/6

  • Typ: ebook
  • Format: pdf, mobi, epub

Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Zemsta Kobiet | Autor: Marcin Brzostowski

Wybierz opinię:

Madzia

Franco Fog od trzech dni i nocy nieprzerwanie ściga zabójcę lub zabójców znanego transwestyty Jeana- Pierre'a. Odnaleziono ciało denata w miejskim zoo na wybiegu dla lwów. Transwestyta Jean- Pierre nie jest jedyną ofiarą bezimiennej bestii, która urządziła polowanie w mieście. Co ma do tego grupa faszystowska, która chce zdetonować bombę atomową, w centrum Warszawy. Franco Fog musi teraz dokładnie prześledzić akta zabitego mężczyzny i zneutralizować faszystów.

 

Ta pozycja ma swoje plusy i minusy. Plusem całej opowieści są ciekawe opisy, lekko się go czyta, ale nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię. Dlatego te opowiadanie zbytnio mi się nie spodobała. Franco Foga bardzo polubiłam, ale chciałabym bardziej wczuć się w jego historię i to jak rozwiązuje zagadki. Dla mnie one za szybko się kończą, nie ma tam ciekawej fabuły, interesujących zwrotów akcji. Uwielbiam, gdy w książce coś się dzieje ciekawego, a tutaj tego mi właśnie zabrakło. Nie twierdzę, autor miał ciekawą koncepcję, fajnie wszystko opisał, ale to nie dla mnie.

 

I znowu się zawiodłam. Nie otrzymałam tego humoru, który mogłam poznać w ,,Mrocznej tajemnicy" ona jedyna sprawiła, że z przyjemnością przeczytałam króciutkie opowiadanie. Zabrakło mi kolejny raz akcji, interesującej fabuły, zagadki nie są dopracowane za szybko się kończą, bohaterowie są ciekawie opisani, ale właśnie brakuje mi tu zaskakującej historii dzięki której będę pragnęła wraz z głównym bohaterem odkryć niejedne tajemnice. Ja potrzebuje akcji, adrenaliny, zagadki którą szybko się nie rozwiąże, a tutaj otrzymałam mało ciekawą obyczajówkę

 

Podsumowując historia nie jest ani dobra, ani zła. Jest przeciętna. Opowiadanie nie posiada fabuły z czego nie trzeba zbytnio skupiać się na szczegółach. Autor wszystko fajnie opisał tylko właśnie zabrakło mi tutaj tej ciekawej historii, która mogłaby mnie do reszty wciągnąć. Poza ciekawym stylem nie odnalazłam w książce nic ciekawego.

Pani M

Podobno na świecie niewiele jest rzeczy gorszych od zranionej kobiety. Ciężko mi się z tym nie zgodzić, choć sama jestem kobietą i powinnam temu zaprzeczyć, jednak z własnego doświadczenia wiem, że skrzywdzona dziewczyna może narobić sporo zamieszania. O tym właśnie jest opowiadanie Marcina Brzostowskiego Zemsta kobiet.

 

Zniknęło kilka osób. Nikt nie wie, co się mogło z nimi stać. Do akcji wkracza niezastąpiony inspektor Franco Fog. Mężczyzna jeszcze nie wie, że czeka go bardzo trudne dochodzenie, w trakcie którego będzie musiał stanąć oko w oko z jedną ze swoich byłych partnerek. Stałość w uczuciach nie należy raczej do mocnych stron tego bohatera. W jego życiu było kilka przedstawicielek płci pięknej, które miały być tymi jedynymi. Jak się okazuje, taki sposób prowadzenia się jest zgubny w skutkach dla inspektora Franco Foga. Mężczyzna dostaje się w ręce feministek, których na pewno nikt nie chciałby spotkać na swojej drodze, nie mówiąc już o zajściu im za skórę. Czy uda mu się mimo wszystko odnaleźć zaginionych ludzi? Tego dowiecie się w trakcie lektury Zemsty kobiet.

 

Franco Foga poznałam w Wirującym sztylecie hiszpańskiej kusicielki. Trudno było mi wtedy powiedzieć o nim coś więcej oprócz tego, że ma problem z zapamiętywaniem imion kochanek i pracuje w policji. Po tej lekturze mogę jeszcze dodać, że prowadził dość bujne życie towarzyskie, co nie wyszło mu na zdrowie. Przerażała mnie za to jego była partnerka, Maria. Nie myślałam, że moja imienniczka może posunąć się do zrobienia tak okrutnych rzeczy. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym spotkania z nią w ciemnym zaułku.

 

Ta książka jest prztyczkiem w nos dla zagorzałych feministek, które uznają mężczyzn za zło wcielone oraz dla mężczyzn, którzy niekoniecznie są stali w uczuciach, ranią kochające ich partnerki i niewiele sobie z tego robią. Marcin Brzostowski pokazuje, że kobiety, które zachowują się jak feministki z Zemsty kobiet, odzierają się ze swej kobiecości i sprawiają, że mężczyźni czują się w ich towarzystwie niepewnie. Od takich ludzi inni trzymają się raczej z daleka. Mam wrażenie, że autorowi tego opowiadania brakuje dawnych czasów, gdy panie były kruche i delikatne, a panowie za punkt honoru mieli bronienie ich przed złem tego świata. To opowiadanie podobało mi się nieco mniej niż Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki. Miałam wrażenie, że miejscami Marcin Brzostowski pisał na siłę, dialogi są mało wiarygodne, a i narracja nieco kulała. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno umieścić na kilkunastu stronach sporo akcji, ale czegoś mi tu brakowało. Groteska już nie była tak łatwa do przyjęcia. Momentami lektura nieco mnie nużyła, choć nie mówię, że to było złe opowiadanie. W żadnym wypadku. To idealna historia na leniwe letnie popołudnie z książką w dłoni. Mam tylko nadzieję, że nikogo nie zniechęci do lektury okładka, która już nie jest tak dobra, jak w przypadku Wirującego sztyletu hiszpańskiej kusicielki. Ta jest trochę zbyt pstrokata, ale jej wygląd w żaden sposób nie wpływa na to, co sądzę o treści, bo ta, pomimo kilku niedoskonałości, spodobała mi się. Jestem ciekawa tego, co przyniesie mi lektura kolejnego opowiadania autorstwa Marcina Brzostowskiego, bo moja przygoda z jego twórczością na pewno nieprędko się skończy.

Bnioff

Jeśli szukać popkulturowych skojarzeń do tytułowej zemsty kobiet, to pierwszym byłby zapewne tytuł jednej z lepszych, mającej status koltowej komedii Juliusza Machulskiego „Seksmisja". W historii opowiedzianej przez Brzostowskiego znajdziemy sporo, także bezpośrednich odniesień do tego dzieła. Pastisz to zdecydowanie słowo klucz dla tej twórczości, czego potwierdzenie znajdziemy zresztą także w innych utworach Brzostowskiego. W „Zemście kobiet" popkulturowych cytatów i pastiszowych elementów mamy zatrzęsienie, co dla nawet średnio obytego w świecie kultury masowej czytelnika może być nie lada przyjemnością. Na pewno lektury nie utrudni, a już z całą pewnością nie uczyni jest hermetyczną, trafiającą jedynie w gusta wysublimowane i obyte. Przeciwnie powinno bawić w podobnym stopniu, co dzieła ot chociażby Tarantino, który potrafi zadowolić praktycznie każdego odbiorcę. Pod warunkiem, że nie jest nim zadufany w sobie, drętwy snob. Można by bowiem zbyć twórczość Brzostowskiego wzruszeniem ramion, traktując ją jako kaprys kolejnego grafomana, który naczytał się i na oglądał, a teraz próbuje to jakoś twórczo przetrawić i przedstawiać w nowej pastiszowej formie. Można też docenić to, że autor postarał się wydać swoje utwory w formie e-booka, postarał się o fajną oprawę, wykazał się sporą sprawnością językową i poprawnością gramatyczną, co choć powinno być normą wśród osób mieniących się być twórcami utworów literackich, niestety wśród współcześnie nam tworzących nie jest wcale oczywistością. Cóż, trudno wymagać stylistycznego kunsztu od rozemocjonowanych kur domowych, które na skalę nie spotykaną wcześniej szumują podwoje wydawnictw i publikują swoje grafomańskie bzdety osadzone w sztucznych sceneriach miejskich knajpek i fitnesów czy nie mniej wydumanych rozlewisk i sielskich zakątków zaludnionych prze postaci z infantylnych czytanek i kolorowych czasopism. Dość jednak o nich, zemsta ich wcale mi nie potrzebna, zwłaszcza tak wyrafinowana jak u Brzostowskiego. Wracając więc do naszego utworu, znajdziemy w nim klasyczną scenerię wziętą z czarnego kryminału Hammeta czy Chandlera. Jak więc łatwo się domyślić, nie obejdzie się bez postaci prywatnego detektywa, postaci mrocznej i romantycznego, mężczyzny z przysłowiową przeszłością, cynika i brutala o miękkim sercu i klasie, o którą pozornie można by go nie podejrzewać. Tutaj nazywa się on Franco Fogg i jest inspektorem policji. Poznajemy go, gdy dostaje zlecenie, by rozwikłać sprawę zniknięcia kilku znamienitych mieszkańców stolicy płci męskiej. Zarówno miasto, w jakim toczy się akcja, wydawałoby się znajome, jak i sam przebieg śledztwa już od pierwszych stron budzą lekką konsternacją. Autor bardzo szybko wprowadza nas w klimat nieco surrealistycznej jakby wyjętej ze świata Lyncha czy Borisa Viana rzeczywistości. Oto bowiem jednym ze świadków okazuje się być niejaki Simba, tak tak, ten futrzak z kultowego disnejowskiego wyciskacza łez pt."Król lew", a najbliższym przyjacielem Fogga jest kot, futrzana krzyżówka doktora Watsona z Behemotem z „Mistrza i Małgorzaty." Jeśli dodać do tego dawną miłość bohatera, która jest ni mniej ni więcej rasową klaczą (moje pierwsze skojarzenie to Leokadia z kapitalnej powieści Kulmowej, przechodzący na emeryturę koń dorożkarski), którą widzimy między innymi w scenie żywcem wziętej z finałowej kultowej sekwencji „Casablanki" na lotnisku, to otrzymujemy danie wysoce pokręcone i nietuzinkowe. Przede wszystkim szalenie zabawne, co daje się odczuć praktycznie na każdej stronie, w każdej scenie i każdej postaci. „Zemsta kobiet" nie udaje, że jest czymś więcej niż jajcarskim pastiszem, zabawą ze znanymi, często wyświechtanymi schematami i kliszami popkulturowymi. Autor ewidentnie świetnie bawił się podczas przyrządzania tej mikstury, powinno to udzielić się także czytelnikowi, który spędzając miło czas podczas lektury tej lekkiej historyjki może mieć sporo frajdy i satysfakcji z odszukiwania źródeł sparodiowanych czy przedstawionych w krzywym zwierciadle scen. A zważywszy na skromną objętość, bo to raptem niecałe 70 stron, rzecz świetnie spełnia się jako wypełniacz kilkugodzinnej podróży koleją.

{tabs type=tabs}

TomG

Zemsta kobiet jest trzecim opowiadaniem Marcina Brzostowskiego, które miałem okazję czytać. Trzecim i kolejnym opowiadającym o nieprawdopodobnych, absurdalnych wręcz przygodach Franco Foga, inspektora cechującego się sporym pociągiem do alkoholu i kobiet.

 

Sam nie wiem dlaczego zwracam na ten fakt uwagę – może dlatego, że taki brak pomysłu na otwarcie opowiadania wydaje się nieco irytujący – ale tak Zemsta kobiet, jak i dwa poprzednio czytane przeze mnie teksty Brzostowskiego zaczynają się tak samo, mianowicie od pobudki albo zasypiania inspektora Foga. Nie jest to moim zdaniem najlepszy pomysł na otwarcie, ale nie byłoby w nim niczego złego, gdyby wystąpił raz albo dwa. Trzy razy na trzy czytane teksty to zdecydowanie za dużo, a muszę przyznać, że nie czytałem więcej opowiadań traktujących o losach Franco Foga, więc mogę mieć tylko nadzieję, że inne – jeśli takowe zostały napisane – rozpoczynają się nieco inaczej. Powtarzalność zresztą to problem Brzostowskiego, mankament widoczny wyraźnie w trzech czytanych przeze mnie tekstach – ich fabuły są raczej schematyczne, i choć mają czytelnika rozbawić, przysporzyć mu nieco rozrywki, to jednak nie można ciągle śmiać się z tego samego, prawda?

 

Franco Fog na samym początku Zemsty kobiet zasypia, zmęczony trzydniowym pościgiem za zabójcą – lub zabójcami – znanego transwestyty Jean-Pierre'a. Później, kiedy udaje mu się już wrócić do przytomności, zaczynają dziać się niestworzone rzeczy. Do jego mieszkania wpadają ubrani na czarno, uzbrojeni mężczyźni. Jak się okazuje, należą do tajnej faszystowskiej organizacji, która ma naprawdę niecne plany: planuje zaznaczyć swoją obecność w świadomości aryjskiej części społeczeństwa dzięki perfekcyjnemu wykonaniu planu nazwanego „Adolf In the Sky of Diamonds". Celem tego planu – w skrócie – jest detonacja bomby atomowej w miejskim parku znajdującym się w centrum Warszawy. Faszyści nie mogą jednak wykonać swojego niezwykle subtelnie przemyślanego przedsięwzięcia, ponieważ kot Franco Foga, Luigi, pożarł należący do organizacji i potrzebny do budowy bomby uran. Jak łatwo można się domyśleć, żądają od inspektora jego natychmiastowego zwrotu.

 

No właśnie, i tymże torem – nie mniej, a może nawet bardziej absurdalnym niż to miało miejsce w przypadku innych odsłon przygód Franco Foga – biegnie fabuła opowiadania. Absurdów w nim bez liku i jeśli kogoś bawią tego typu humorystyczne, irracjonalne sytuacje, to będzie zadowolony z lektury Zemsty kobiet. Dla mnie – po raz zresztą kolejny – proza Marcina Brzostowskiego okazała się po prostu zbyt mało ciekawa i niekoniecznie aż tak bardzo humorystyczna, jak miała najwyraźniej wyglądać w zamierzeniu autora.

 

Dodatkowym minusem tego tekstu są błędy gramatyczne, które świadczą albo o niedopracowaniu opowiadania, albo o przeoczeniu w trakcie korekty pewnych szczegółów. Nie ma ich co prawda zbyt wiele, ale mam wrażenie – ponownie – że ktoś nie pamięta o tym, iż dialog zamyka się kropką wtedy, gdy narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera. A w tekście niestety da się zauważyć, że ta prosta zasada nie była przestrzegana przy pisaniu lub korekcie. Występowanie tych drobnych błędów nie rzutuje na fabułę i nie psuje specjalnie przyjemności czytania, jednak trzeba przyznać, że nie pierwszy raz się z nimi zetknąłem w prozie Marcina Brzostowskiego. Tekst bez wątpienia sprawiałby lepsze wrażenie, gdyby takie drobnostki nie rzucały się w oczy. Zwłaszcza, że jego objętość nie jest zbyt imponująca, więc takie wpadki tym bardziej nie powinny mieć miejsca.

Anena

Marcin Brzostowski ponownie pod fasadą absurdu i groteski mówi o ważnych tematach. Tym razem przedstawia grupę skrzywdzonych kobiet, która pałając rządzą zemsty, postanawia dokonać rozrachunków z mężczyznami. Walczące o sprawiedliwość i szacunek należny płci kobiety nie szczędzą nawet inspektora Franco Foga. Nonszalancki bawidamek i wielbiciel dobrego alkoholu zostanie ukarany za swoje czyny (w tym za liczne romanse na jedną noc i brak pamięci do imion tychże pań). Jak się zapewnie domyślacie zemsta zranionej kobiety jest okrutna i, oczywiście, najlepiej smakuje na zimno.

 

Początek tej historii o walce płci stanowi śledztwo, które prowadzi niezastąpiony Fog. Od trzech dni inspektor stara się poznać tożsamość mordercy (lub morderców) znanego transwestyty Jeana-Pierre'a. Wraz z innym funkcjonariuszem przesłuchują lwa Simbę, pod którego jaskinią znaleziono ciało denata. Poddawany wymyślnym torturom (recytowanie dzieł filozofów, słuchanie muzyki klasycznej itp.) lew okazuje się niewinny, więc śledztwo utkwiło w martwym punkcie. Wkrótce liczba ofiar zaczyna rosnąć, a inspektorowi zostaje coraz mniej czasu, gdyż policja musi zmierzyć się z naciskami ze strony społeczeństwa. Na domiar złego również Luigi, adoptowany syn Foga, popada w tarapaty. Słynący z łakomstwa kocur zjadł uran należący do organizacji faszystowskiej, która planowała zdetonowanie bomby atomowej w jednym z warszawskich parków. Inspektor w dodatku cierpi z powodu rozłąki z ukochaną Weroniką Blanką.

 

Utwór można uznać za szydzenie z działalności feministek, które biorą sprawiedliwość w swoje ręce i wymierzają ją na kim popadnie. Silniejsze pod każdym względem kobiety wydają się pozbawione owej wszechstronnie pojmowanej ,,kobiecości", czym zrażają do siebie mężczyzn i niejako same prowokują uczynki, które potem tak bardzo potępiają. Widoczna jest tutaj nostalgia i tęsknota autora za czasami, gdy kobiety były delikatne i potrzebowały oparcia w postaci męskiego ramienia. W poprzednich utworach bohaterki były albo piękne i niezbyt inteligentne, albo głupie i brzydkie. Pisarz wydaje się tęsknić za postaciami kobiecymi, które byłyby piękne jak Marilyn z ,,Mrocznej tajemnicy sgt. Adeli White" (aluzja do Marilyn Monroe i jej roli w filmie ,,Pół żartem, pół serio") lub eteryczne i niezwykle seksowne jak Luizina z opowiadania ,,Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki". Wszechobecne są również nawiązania do dzieł popkulturowych, których odnajdywanie jest zabawą dla wprawnego czytelnika.

 

Ponownie Brzostowski zaciekawia czytelnika swoim lekkim sposobem pisania oraz interesującymi wątkami, jednakże całość może być mniej satysfakcjonująca dla wybredniejszego czytelnika. Całość czyta się szybko i z przyjemnością, jednakże chciałabym móc uczestniczyć w rozwiązywaniu kryminalnej zagadki wraz z Fogiem. Fabuła, mimo wprowadzenia wątku zemsty płci pięknej, jest zbyt prosta i pozbawiona interesujących zwrotów akcji. Wszystko zostaje rozwiązane zbyt szybko, a zakończenie ponownie wprowadzone jest jakby na siłę, jakby autor nie miał już pomysłu na kontynuowanie pisania. Wszechobecny humor i ironiczne pokpiwanie z rzeczywistości są niewątpliwie walorami utworu, ale wydają się za bardzo dominować, przez co fabuła na tym ucierpiała. Ponownie wydaje mi się, że autor sam spowodował swoją klęskę poprzez sięgnięcie po formułę opowiadania. Gdyby napisałby powieść być może fabuła zyskałaby na rozwoju, a postacie zostałyby jeszcze lepiej sportretowane. Do sięgnięcia po ten utwór również nie zachęca pstrokata okładka, którą uważam za porażkę grafika. Jednakże mam nadzieję na ponowne spotkanie z prozą Brzostowskiego, abym mogła nieco złagodzić ocenę jego dotychczasowego dorobku.

Krokusowe Przemyślenia

Mężczyzna może w swoim życiu popełnić jeden dosyć istotny błąd. Narazić się kobiecie. Sytuacja jest jeszcze gorsza wtedy, gdy mężczyzna robi to w sposób nieświadomy. Jego cierpienie może być wtedy zdecydowanie większe, a czas przeznaczony na wybaczenie jeszcze dłuższy. Cóż. Za swoje błędy trzeba płacić, często w sposób bardzo dotkliwy i nieprzyjemny, a jak każdy dobrze wie zemsta potrafi być bardzo słodka.

 

Franco Fog odnosi sukcesy. Jego ostatnie działania miały tylko i wyłącznie pozytywne zakończenia. Inspektorowi pozostawało mieć nadzieję, że ta dobra passa nie zakończy się zbyt szybko i będzie to miało wpływ na jego relacje z generałem Baryłą. Właśnie dlatego robi wszystko, aby sprawa, którą obecnie się zajmuje także miała szczęśliwe zakończenie (o ile można mówić o szczęśliwym zakończeniu w przypadku zaginięcia trzech mężczyzn i morderstwa transwestyty, co właśnie miało miejsce).

 

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy w mieszkaniu Foga pojawiają się tajemniczy osobnicy, którzy zamierzają zdetonować bombę atomową w centrum Warszawy. Co prawda ich plany zostały pokrzyżowane przez Luigiego, ale od czego jest siła perswazji. Wszystko to jest umieszczone w ramach absurdu, co jest charakterystyczne dla książek napisanych przez tego autora.

 

Ta bardzo krótka powieść zawiera w sobie wszelkie oznaki groteski i przedstawienia sytuacji w krzywym zwierciadle. Nie można do niej podchodzić poważnie, Potrzebna jest tutaj pewna doza poczucia humoru, a także wyobraźni. Przyda się także rozumienie aluzji, ponieważ nie wszystkie fakty i informacje podawane są bezpośrednio. Aby w prawidłowy sposób odczytać i odebrać Zemstę kobiet trzeba posiadać dystans. Jest on tutaj niezbędny, ponieważ bez niego możemy źle zrozumieć tę książkę. Jest ona bardziej wymagająca niż może się wydawać. Pozory mylą, a Zemsta kobiet jest tego doskonałym przykładem.

 

Sama fabuła może być odrobinę myląca. Z jednej strony dotyczy sprawy, która od jakiegoś czasu jest prowadzona przez Foga. Z drugiej pojawiają się elementy nawiązujące do tytułu książki, a oprócz tego pojawiają się postacie związane z bomba atomową, które podkreślają tylko zawarty w książce absurd.

 

Jest to drugi tytuł, który powstał spod ręki Marcina Brzostowskiego, jaki miałam okazję poznać. Utwierdzam się w przekonaniu, że lubię twórczość tego autora. Po przeczytaniu Mrocznej tajemnicy sgt. Adeli White (recenzja) miałam odrobinę mieszane uczucia, nie byłam nią jakoś bardzo zachwycona. Po przeczytaniu Zemsty kobiet zmieniam zdanie i moja ocena jest zdecydowanie bardziej pozytywna. Ta powieść jest mniej przewidywalna, bardziej charakterna. Zawiera w sobie urok, który nie pozwolił przerwać mi czytania do momentu, aż dotarłam do ostatniej kropki. Podkreślony został indywidualizm autora, jego podejście do tematu. Do tej pory nie spotkałam się z takim zjawiskiem i cieszę się, ponieważ dzięki temu mogę jeszcze bardziej docenić twórczość Marcina Brzostowskiego. Mam przed sobą jeszcze jeden tytuł napisany przez tego autora i moja ciekawość jest zdecydowanie wzmożona. Pojawiły się pewne obawy, że mam zbyt duże oczekiwania, ale mam nadzieję, że są one nieuzasadnione.

 

Podsumowując. Polecam Zemstę kobiet tym osobom, które oczekują po książce czegoś więcej. W tym przypadku będą mieli okazję to znaleźć. Nietuzinkowy humor, elementy absurdu i groteski. Są to te elementy, które podwyższają wartość tej książki i sprawiają, że jest takim tytułem, który naprawdę warto poznać.

Turquiss

Dużą dozą absurdu i specyficznego humoru uderza w swoich powieściach Marcin Brzostowski. „Zemsta kobiet" nie jest wyjątkiem.

 

Franco Fog, porucznik policji staje przed zadaniem rozwiązania zagadki porwań znanych mężczyzn. Jednocześnie Franco musi uratować swojego adoptowanego syna(nota bene kota) i całą Warszawę przed terrorystycznymi działaniami grupy nazistów. W tym wszystkim główny bohater będzie musiał na nowo zdefiniować swoje priorytety i ustalić co jest dla niego najważniejsze oraz przyjąć na swoje barki tytułową zemstę kobiet.

 

Jak zwykle u Brzostowskiego mamy do czynienia z opowieścią napisaną lekko i bardzo surrealistycznie. Autor genialnie łączy poszczególne wątki, przeplata je i tworzy jedyną w swoim rodzaju całość. Dostrzec można także odwołania do szeroko rozumianej kultury. Niewiele, bo zaledwie 66 stron zapewnia doskonałą rozrywkę z dużą dozą absurdu. Jednocześnie pozostawia czytelnika z pytaniami o granice wolności, relacje społeczne i dopuszczalne formy zemsty.

 

To lektura inteligenta i absurdalna jednocześnie. Humor przeplata się z dramatyzmem tworząc genialną całość. Książkę serdecznie polecam ludziom, którzy do literatury i świata potrafią podejść z dystansem oraz osobom które poszukują surrealistycznej rozrywki najwyższych lotów.

Vyar

Czego można oczekiwać, sięgając po książkę o tytule „Zemsta kobiet"? Powiem, czego sama oczekiwałam: nowoczesnego, feministycznego manifestu, naszpikowanego odważnymi, skrajnymi teoriami o finale rodem z Seksmisji. Potem uświadomiłam sobie, że rzecz pisana jest przez mężczyznę i przez chwilę zamigotała mi przed oczami wizja srogiej parodii, w której wygrywa wszystko, co męskie, a kobiety wracają do garów. Innymi słowy: odrobinę bałam się tego, co mogę znaleźć w trakcie czytania 66 stron czegoś opatrzonego tak kontrowersyjną nazwą, rzeczywistość jednak przerosła moje najśmielsze oczekiwania.

 

Detektyw Franco Fog otrzymał właśnie ciekawe zlecenie: na wyśledzić sprawcę zabójstwa pewnego transwestyty i porwania innych trzech panów. Jedynym śladem, znalezionym na miejscu zbrodni jest krótka notatka z podpisem „KMW", którą zostawił morderca na szyi zmarłego. Tajemniczy skrót pojawił się też w nekrologach, opublikowanych po zaginięciu pozostałych, nie znaleziono jednak ich ciał. Sam Franco ma jednak spory problem: jego kot, Luigi, wdał się w konflikt z miejscową tajną, faszystowską organizacją, zjadając ich zapas uranu. Podczas konfrontacji wychodzą na jaw plany terrorystów, którzy zamierzają zdetonować własnoręcznie wykonaną bombę atomową w centrum Warszawy. Franco Fog ma więc aż dwie sprawy na głowie, a to jeszcze nie koniec kłopotów...

 

Ta książka nie jest tak absurdalna, jak się wydaje być – tak naprawdę, poziom udziwnienia jest w niej jeszcze większy.Trudno tu nadążać za fabułą, która jest tylko luźno zarysowana i prowadzona dość chaotycznie, a obok logiki to dzieło nawet nie stało. Jeśli jednak ktoś zadałby pytanie – a powinien – czy to źle, odpowiem: zdecydowanie nie. „Zemsta kobiet" to absurd, który jednych rozbawi, innych zniesmaczy, nie sądzę jednak, by można było się tym nudzić. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty: książka pana Brzostowskiego jest krótka, ale pełna akcji, pisana na wzór (bądź karykaturę) kryminału, gdzie każdy rozdział otwiera informacja o miejscu i czasie wydarzeń, a kończy jakiś mocny akcent, zachęcający do dalszego jej śledzenia. Specyficzna konstrukcja powieści nie sprawia jednak, że przestanie się zauważać braki, chociaż w tym przypadku kij ma dwa końce: albo się rzecz uzna za zbyt udziwnioną i rzuci w przysłowiowy kąt, albo wszelakie błędy i niedociągnięcia tylko dodadzą całości uroku, sprawiając, że książka pozostawi po sobie wrażenie czegoś, co można kolokwialnie nazwać mindfuckiem. W moim przypadku zadziałała ta druga opcja, przez co „Zemstę kobiet" mogę zaliczyć do kategorii książek, po których miałam po prostu kaca.

 

O głównym bohaterze można powiedzieć wiele, chociaż na pewno nie jest on wzorem dobrego człowieka czy też pogromcy przestępców. Przede wszystkim to kobieciarz, ma trochę problemów z alkoholem i trudno mu się odnaleźć w zastanej rzeczywistości, gdzie wiele wartości i zwyczajów uległo gruntownej przemianie, zastąpione przez nie do końca zrozumiałe substytuty; Fogwciąż wspomina „stare dobre czasy", a z częścią nowych zasad po prostu nie chce mieć nic wspólnego. Z drugiej jednak strony, wciąż wspomina utraconą miłość i troskliwie opiekuje się przygarniętym zwierzakiem. Można by powiedzieć: nic ciekawego. Ot, kolejny samotny facet.

 

Tu jednak kończy się normalność. Dawna, wielka miłość, Weronika Blanka, jest bowiem koniem, natomiast kot Luigi ma dość niepewny status, oscylując między domowym pupilem a adoptowanym dzieckiem, choć zachowuje się raczej jak zbuntowany nastolatek, który wpadł w złe towarzystwo. Jedno z pytań, które towarzyszyły mi podczas lektury, brzmiało: po jakiego grzyba on zjadł ten uran? Sama banda Sturmbanfuhrera Kluge już wydaje się mniej dziwna, chociaż dobrze komponuje się z całością – kilku niezbyt inteligentnych Niemców, którzy próbują zrealizować swój plan i najwyraźniej nikt im w tym nie może przeszkodzić, pomimo faktu, że sami się do rzeczy przyznają. Wszystko to stanowi jednak jedynie początek. A gdzie w tym wszystkim są kobiety i ich zapowiedziana w tytule wendetta? O tym będzie... ale później.

 

W moim odczuciu „Zemstę kobiet" należy przeczytać dwa razy: raz powierzchownie, by pośmiać się z zawartego w niej absurdalnego poczucia humoru, a drugi, żeby poszukać drugiego dna. Nie twierdzę, że znajdzie się gdzieś tam głęboki przekaz (chociaż i to by mnie nie zdziwiło, doszukiwanie się tego jest jednak obecnie ponad moje siły), warto to zrobić ze względu na nagromadzenie wątków i szczegółów w niewielkiej objętości tekstu, przez co znaczna część po prostu przy czytaniu umyka. Mnie samej trudno określić jednoznacznie tekst pana Brzostowskiego, waham się pomiędzy „świetne" a „co ja właściwie przeczytałam...", pozostawiam więc do własnej oceny i gorąco polecam spróbować.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial