Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Mroczna Tajemnica Sgt. Adeli White

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Mroczna Tajemnica Sgt. Adeli White | Autor: Marcin Brzostowski

Wybierz opinię:

TomG

Dzięki Facebook'owi nazwisko Marcina Brzostowskiego jest mi znane już od jakiegoś czasu. W którejś z grup poświęconych literaturze polskich autorów widywałem od czasu do czasu okładki jego książek, czytałem posty o nich traktujące i tak dalej. Marcin Brzostowski jest jednak autorem książek wydawanych w formie elektronicznej, która to forma nie przemawia do mnie tak samo dobrze, jak jej papierowy klasyczny odpowiednik. Dlatego też wcześniej nie zetknąłem się z prozą tego autora, choć trzeba przyznać, że kilka tytułów ma on już na swoim koncie.

 

Mroczna tajemnica sgt. Adeli White nie jest w zasadzie książką, lecz opowiadaniem. Szczerze mówiąc nawet opowiadaniem niespecjalnie długim, zawierającym zaledwie trzydzieści sześć stron, więc niedługo po rozpoczęciu jego lektury docieramy do jej kresu. Już od dawna lubię takie krótsze formy literackie, więc chętnie zagłębiłem się w lekturę.

 

Głównym bohaterem Mrocznej tajemnicy sgt. Adeli White jest Franco Fog, inspektor policji znany już z publikacji „Zemsta kobiet". Tym razem Franco Fog zostaje zdegradowany do stopnia posterunkowego, a generał Baryła przydziela mu także anioła stróża w postaci sierżanta Dojnego – służbisty jakich mało.

 

Powodem zdegradowania Franco Foga ze stopnia inspektora do najzwyklejszego posterunkowego była trzydniowa impreza, w jakiej Franco brał udział. Sama impreza jednak nie byłaby jeszcze niczym katastrofalnym, gdyby nie fakt, że na jej koniec odurzony whisky Franco Fog uruchomił bez pozwolenia czołg generała Baryły, zgniótł na miazgę policyjne radiowozy i... zniszczył rabatkę kwiatów generałowej. Ten ostatni, niewybaczalny czyn ściągnął na niego wściekłość generała większą niż zdemolowane radiowozy, co wydaje się być całkiem zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę fakt, jak na owo niefortunne zdarzenie zareagowała jego szanowna małżonka...

 

Mroczna tajemnica sgt. Adeli White jest opowiadaniem humorystycznym, satyrą, stosunkowo ciekawą ze względu na absurdalność pomysłów Marcina Brzostowskiego. Jest to utwór zdecydowanie lekki i niewymagający, pozostawiający także jeden z wątków, dość komiczny zresztą, domyślności czytelnika. Może się podobać tym czytelnikom, którzy przepadają za klimatem starych polskich komedii, za charakterystyczną absurdalnością „Paragrafu 22" Josepha Hellera, za humorem prezentowanym w kabaretach oraz za dowcipem tak starym, że wyzutym ze wszelkiej oryginalności... Ja osobiście za wszystkimi wyżej wymienionymi rzeczami – poza, oczywiście, „Paragrafem 22" – nie przepadam, więc szczerze muszę stwierdzić, że proza Marcina Brzostowskiego nie przemawia do mnie w ogóle. Ponadto w opowiadaniu znajdzie się trochę błędów interpunkcyjnych i stylistycznych, jednak nie są to ilości jakoś znacząco wpływająco na lekturę tekstu.

 

Komu poleciłbym Mroczną tajemnicę sgt. Adeli White? Myślę, że opowiadanie to swój target znajdzie w odbiorcach nieco starszych wiekiem, nawykłych do humoru sytuacyjnego i słownego prezentowanego przez Marcina Brzostowskiego. Mnie to opowiadanie nie przekonuje, w moich oczach brak mu polotu, a sama absurdalność pomysłów to za mało, by uczynić lekturę tekstu intrygującą. Nie sądzę, aby Mroczna tajemnica sgt. Adeli White zbyt długo pozostała w mojej pamięci.

Madzia

Inspektor Franco Fog ma zostać wyrzucony z policji w trybie natychmiastowym za swoje występki. Po trzydniowej imprezie świętowania awansu kolegi uruchomił w ramach dowcipu prywatny czołg generała Baryły, którym staranował czternaście radiowozów, wjechał do Gmachu Komendy. Ostatecznym gwoździem do jego trumny, który przypieczętował jego upadek było to, że w szalonym rajdzie zniszczył ukochany przez żonę Komendanta Głównego klomb róż.

 

Na szczęście zostało mu to wybaczone i po dłuższej przerwie wrócił do służby. A tam czekało na niego niezwykle delikatne zadanie. Ma rozwiązać zagadkę zaginięcia pierścionka stu karatowego, który jest główną nagrodą za zdobycie tytułu Miss Policji, a tym samym uratować prestiż policji, oraz samego Komendanta. Na rozwiązanie zagadki ma zaledwie dwie godziny. Czy mu się uda?

 

Mroczna tajemnica to krótkie opowiadanie, gdzie inspektor Franco Frog musi rozwiązać kolejną zagadkę. Pierwszy raz spotkałam się z tak króciutkim opowiadaniem, ale bardzo miło spędziłam z nim czas. Autor Marcin Brzostowski napisał ciekawą historię pełną humoru, ciekawych opisów i interesującej zagadki.

 

Minusem całego opowiadania jak dla mnie jest fakt rozwikłania zagadki. Za szybko Franco Fog doszedł do sprawcy kradzieży. Ja uwielbiam wraz z detektywem snuć różne domysły kto mógł być ewentualnie podejrzanym, a tu zostało mi to odebrane. Ale całość bardzo mi się podobała nawet na te 36 stron ebooka.

 

Podsumowując opowiadanie nie jest ani dobre, ani złe. Umili czas, ale nic poza tym. Nie odnajdziemy tu ciekawej fabuły, nawet interesującej akcji. Opowiadanie jak dla mnie jet obyczajówką. Nic mi nie wniosła do życia, jedynie uśmiech na twarzy, autor ma ciekawe poczucie humoru, ale w całym opowiadaniu nie znalazłam tego, czego oczekiwałam.

 

Franco Foga możemy poznać w innych opowieściach, dłuższych lub krótszych. Znowu musi rozwikłać zagadkę. Jedynym jeszcze plusem w tych powieściach jest to, że dowiadujemy się nowych informacji na temat naszego głównego bohatera. Ale i tak sądzę, że autor powinien troszeczkę więcej opisać, rozciągnąć historię, wtedy powieść stanie się bardziej ciekawsza, bohater zaskarbi nam serce, a akcja będzie się ciągle toczyć. Jestem ciut zawiedziona tą powieścią, ale daję jej ogromnego plusa za poczucie humoru. Polecam.

Pani M

Po Wirującym sztylecie hiszpańskiej kusicielki i Zemście kobiet przyszła kolej na lekturę Mrocznej tajemnicy sgt. Adeli White. Już patrząc na okładkę, domyślałam się, że czeka mnie opowiadanie, w którym jedną z bohaterek będzie niezbyt inteligentna kobieta. Nie pomyliłam się.

 

Znów spotykamy inspektora Franco Foga. Tym razem ma za zadanie odnaleźć skradziony pierścionek z brylantem. I to nie jest byle jakie cacko. Ta błyskotka jest niezwykle cenna i ma być przekazana kobiecie, która zdobędzie tytuł Miss Policji. Ten brylant jest dla zwyciężczyni nawet bardziej istotny niż uzyskany tytuł. Taką ozdobę widać gołym okiem. Franco Fog musi więc ratować sytuację. Teoretycznie ma przed sobą bardzo łatwe zadanie do wykonania. Podejrzanych nie ma zbyt wielu. Pozostaje tylko wyjaśnić komu tak bardzo zależało na tej błyskotce, że wziął ją ze sobą bez pytania.

 

To opowiadanie ośmiesza kobiety myślące o tym, że wygląd jest najważniejszy i nie potrzeba nic więcej. Wyśmiany jest stereotyp blondynki: młodziutkiej, ładniutkiej i głupiutkiej. Jestem blondynką, ale na szczęście nie należę do tego typu osób, więc mnie się nie oberwało. Znam jednak kilka osób, które po lekturze byłyby oburzone tym, co przeczytały. Wyśmiano też ideę samego konkursu piękności. Jedna z kandydatek na Miss Policji pasowałaby raczej na narzeczoną Shreka niż na piękność komisariatu, ale czego innego można spodziewać się po satyrze?

 

Kim jest tytułowa sgt. Adela White? Jedną z kandydatek na Miss Policji. Nie grzeszy zbytnio intelektem i aż dziw bierze, że została przyjęta do służby w policji. Jestem ciekawa, jak wyglądają jej statystyki. Gdyby miał mnie aresztować ktoś taki, jak ona, skonałabym ze śmiechu. Podejrzewam, że wielu ludzi nie brało jej na poważnie. Podziwiam jej głupotę. Rozumiem, że za wszelką cenę chciała osiągnąć pewien cel, ale to, co zrobiła, było niesmaczne. Nie pochwalam tego. Muszę w tym miejscu przyznać, że czytając Mroczną tajemnicę sgt. Adeli White, współczułam inspektorowi tego, że pracuje w policji. Miał trochę brudnej roboty do załatwienia. Nie zazdroszczę mu tego.

 

To opowiadanie podobało mi się najmniej ze wszystkich trzech, które do tej pory czytałam. Niemalże od początku do końca wiedziałam, o czym będę czytać. W pewnym momencie już bardzo dobrze wiedziałam, kto stoi za kradzieżą brylantu. Nie było dla mnie tajemnicą także to, gdzie został on ukryty. Śledztwo było prowadzone, bo musiało się tak stać, nie kryło się w nim nic głębszego. Nie lubię oczywistych historii i czuję się bardzo rozczarowana. Przyznam się do tego, że odkładałam kilka razy lekturę na później i nie byłam pewna, czy uda mi się ją dokończyć. Po wcześniejszych zachwytach przyszedł czas na rozczarowanie. Podejrzewam, że nieprędko sięgnę znów po opowiadanie Marcina Brzostowskiego. Muszę trochę ochłonąć po zamieszaniu ze skradzionym brylantem i wyborach Miss Policji. Tak, wiem, to była groteska, ale bardzo trudno było mi ją przełknąć. Liczyłam na lekką lekturę i zawiodłam się. Mam nadzieję, że ten uraz kiedyś minie i będę miała jeszcze okazję poczytać o przygodach inspektora Franco Foga. Naprawdę jestem ciekawa tego, co go jeszcze spotkało. Choć początkowo podchodziłam do niego z dystansem, w końcu jednak go polubiłam. To poczciwy bohater. Potrzebuję tylko trochę czasu, by zapomnieć o opisanych powyżej wydarzeniach.

Bnioff

„Wszyscy, którzy znali Franco Foga, doskonale wiedzieli o tym, że urodził się on przede wszystkim po to, aby zostać przewodnikiem po lokalach Warszawy, gdyż tylko on posiadał niebywałą moc otwierania oczu nawet ślepcom na czekające na nich tam rozkosze. Chociaż zdegradowany pan inspektor nigdy tego nie krył, że w powyższej dziedzinie osiągnął niekłamane mistrzostwo, to jednak tym razem musiał przyznać, że w obecnej chwili ta wiedza nie była mu do niczego przydatna. Potrzebą chwili stało się natomiast jak najszybsze odzyskanie utraconej szarży, a co za tym idzie, oficerskich przywilejów."

 

Tak, to znowu on, znany z „Zemsty Kobiet" komisarz Franco Fog. Tym razem zastajemy komisarza zdegradowanego do funkcji posterunkowego na chwilę przed pobudką i morderczą musztrą jaką zaserwuje mu sierżant Dojny. Sierżant poznaliśmy już w innych odsłonach przygód Foga, tym razem będziemy mogli nieco się do niego zbliżyć, być może dla niektórych bardziej zrozumiałe staną się jego intencje, gdy światło dzienne ujrzy jego literacka pasja. Okazuje się, że pracuje właśnie nad pracą doktorską, która ma być próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie, jaki wpływ ma literatura kobieca na świadomość społeczną mężczyzn. Wnioski do jakich dochodzi nasz doktorant są niebywałe, okazuje się bowiem, że „Prawdziwi mężczyźni są odporni na oddziaływanie tego typu literatury i nadal chcą traktować kobiety jako przedmiot pożądania." No cóż, można polemizować i próbować jakoś odnieść się do tej tezy, można też beztrosko zagłębić się w historię opowiedzianą przez Brzostowskiego w „Mrocznej tajemnicy", która z całą pewnością nie jest rodzajem utworu, który mógłby pojawić się w bibliografii pracy doktorskiej sierżanta Dojnego.

 

Kto czytał wspomnianą już „Zemstę kobiet" czy „Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki" autorstwa Marcina Brzostowskiego, ten wie czego może się spodziewać i po raz kolejny nie zawiedzie się. Rozczarowująca może być jedynie skromniejsza o połowę objętość niniejszej odsłony przypadków dzielnego Franco Foga, czyniąc ją raczej opowiadaniem (raptem 36 stronnicowy e-book) niż nawet mini powieścią. Po raz więc kolejny nasuwa się myśl, sugestia do autora (wydawcy? ), by wydać kiedyś wszystkie przygodny (z do tej pory opublikowanych doliczyłem się raptem 3) inspektora w jednym tomie, być może nawet w wersji papierowej.

 

Mimo jednak skromnej objętości niniejszego epizodu, aż kipi on od nadmiaru zdarzeń, wątków i postaci. Przede wszystkim jednak znajdziemy tu całą masę nawiązań do innych utworów czy postaci szeroko rozumianej popkultury. Począwszy od rozmowy kota Liugiego z budzikiem, przywodzącą na myśl watki w klimacie Bułhakowa, a skończywszy na kanonicznej już postaci Marylin Monroe z ukulele znanej z „Pół żartem, pół serio", która najpierw wyśniła się bohaterowi, by w finale, po rozwikłaniu tytułowej mrocznej tajemnicy, spłynąć nań niczym nagroda od szczodrego losu. W między czasie zaś będziemy mieli pełną absurdalnego humoru opowieść o tym, jak chcąc się zrehabilitować w oczach szefa, któremu w pijackim szale, zapewne wraz z Henry'm Chinaski, na znajomość z którym się powołuje, zniszczył nie tylko ulubiony środek transportu, ale przed wszystkim ukochany klomb małżonki.

 

Szkoda, że przygoda trwała tak krótko, wspomniane trzydzieści parę stron można z powodzeniem przełknąć oczekując w kolejce na wizytę u dentysty. Gwarantuję, że gdy nadejdzie nasza kolej, wejdziemy do gabinetu z pięknym - cytując jedną ze studenckich etiud Polańskiego - „uśmiechem zębicznym".

Protzner

Tym razem do „dzieła" Brzostowskiego podszedłem z góry uprzedzony. Po lekturze „Słodkiej bomby Silly" miałem do autora niezbyt przychylne podejście, co nie zmienia faktu, że starałem się być obiektywny. Naprawdę. Każdemu może się zdarzyć wpadka, każdy miewa złe dni i złe pomysły. Najwyraźniej jednak twórczość Marcina Brzostowskiego cechuje niezmienny poziom – gdzieś na samym dnie, pod warstwą gęstego mułu.

 

„Mroczna tajemnica Sgt. Adeli White" opowiada prostą i absurdalną historię zdegradowanego policjanta, który otrzymuje szansę na odbudowanie swego wizerunku w oczach przełożonych przez rozwiązanie zagadki kryminalnej. Chodzi o zaginiony, niezwykle cenny pierścień, mający być nagrodą główną w wyborach miss policji.

 

Główny bohater pojawił się wśród opowiadań czy też powieści Brzostowskiego już przedtem, niestety nie miałem okazji się z tymi wcześniejszymi pozycjami zapoznać. Nie zmienia to faktu, że inspektor Franco Fog, którego poznałem jest płaskim zlepkiem paru książkowych i filmowych archetypów. Problem polega na tym, że archetypy te są naśladowane jakby niedokładnie, płytko. Fog nie jest ani genialnym detektywem (rozwiązywana przez niego zagadka nie należy do najtrudniejszych, a wszyscy wokół zdają się być zachwyceni jej szybkim rozwiązaniem), ani amantem, ani nawet typem szarego, zblazowanego policjanta (którego w dobrym wydaniu też można przecież polubić). Dostajemy plastelinowy twór osadzony gdzieś pomiędzy tymi cechami. Najbardziej doniosłym i wyrazistym dokonaniem bohatera jest chyba upicie się (o którym to czynie dowiadujemy się szczegółowo i z dużą dokładnością).

 

Akcja – podobnie jak w „Słodkiej bombie Silly" (nie mogę się powstrzymać przed ciągłym porównywaniem tych dwóch pozycji, są bardzo podobne) – jest szybka i pozbawiona wszelkich zabiegów estetycznych. Brakuje tu choćby krótkiego wyjaśnienia: gdzie to się dzieje, co robi czołg na wyposażeniu policji, po co ktoś miałby kraść taki pierścionek... Wszystko przypomina chaotyczny sen, z którego w gruncie rzeczy nic nie wynika a człowiek budzi się po nim niewyspany. Opowiadanie jest absurdalne, ale – przy całym moim zamiłowaniu do absurdu – nie przynosi to czytelnikowi rozrywki, zamiast tego pozostawiając jakiś dziwny niesmak.

 

Pod względem językowym jest napisane poprawnie – tyle tylko można na ten temat powiedzieć. Nie znajdziemy tu ani rzucających się w oczy błędów, ani zapadających w pamięć wersów, jest po prostu normalnie. Podobnie wygląda kwestia wydania, które jest – jak się zdaje – lepiej zrobione niż w wypadku „Słodkiej bomby". Wszak te dwie pozycje dzielą dwa lata przerwy, można się spodziewać poprawy...

 

Ocena jest dokładnym odzwierciedleniem wartości niesionej przez „Słodką tajemnicę...". Nie ma w niej nic dobrego, są tylko rzeczy zwykłe albo po prostu słabe. Jeśli to miała być komedia – nie wiem, w którym miejscu znajdowały się żarty, jeśli gdzieś tam skrywało się przesłanie – trudno je zauważyć. Być może chodziło o farsę ukazującą pracę policji, być może był tu jakiś wątek związany z emancypacją kobiet czy może unifikacją płci... W każdym razie nie wyszło.

 

Ogólnie rzecz ujmując, „Mroczna tajemnica..." nie urzeka i nie stanowi wartościowej lektury. Najgorsze jest chyba zakończenie następujące po całych trzydziestu stronach, które zamiast uśmiechu, wywołuje co najwyżej gest obrzydzenia. A mogło być dobrze, ponownie – podobnie jak w wypadku „Słodkiej bomby...", pomysł miał potencjał. Szkoda.

Anena

Z twórczością Brzostowskiego miałam okazję zapoznać się przy lekturze ,,Zemsty kobiet" i ,,Wirującego sztyletu hiszpańskiej kusicielki", więc można powiedzieć, że już wiem co nieco o jego pisarskim stylu. Ponownie autor wikła głównego bohatera w absurdalne śledztwo, które tym razem ma ogromne znaczenie dla dotychczasowej kariery Franco Foga.

 

Życie inspektora Foga i jego zawodową karierę można określić przysłowiem ,,raz na wozie, raz pod wozem". Franco został bowiem zdegradowany do stopnia posterunkowego, gdy będąc pod wpływem alkoholu staranował czołgiem generała Baryły ukochaną rabatkę róż pani generałowej. W ramach pokuty musi wykonać szereg absurdalnych zadań pod okiem jednego z policjantów. Tak więc Fog musi m.in. powtarzać wyuczone przeprosiny i odbyć męczący trening fizyczny, który powaliłby nawet zapalonych sportowców. Kolejnym z wielu upokorzeń ma być rola zebry w spocie uczącym dzieci zasad ruchu drogowego i będącym zarazem reklamą policji. Na szczęście Franco zostaje wezwany przez Baryłę i postawiony przed ultimatum- albo rozwikła sprawę, albo nie odzyska tytułu inspektora. Nieco podchmielony Fog rozpoczyna śledztwo w sprawie zaginięcia brylantowego pierścionka, który miał być nagrodą w konkursie na Miss Policji. Sprawa jest priorytetowa, gdyż pierścionek oferowała sama generałowa. Franco przesłuchując podejrzane panie zwraca uwagę na ich zapiski w dziennikach prowadzonych na potrzeby konkursu. Czytelnik szybko domyśla się, która z uczestniczek dokonała kradzieży, jednakże sposób w jaki to zrobiła jest absurdalnie śmieszny. Już dla samego zakończenia tej historii warto przeczytać to opowiadanie.

 

Dziełko Brzostowskiego jest pełne aluzji i nawiązań, których odnalezienie jest idealną zabawą dla czytelnika. Rozmowa najlepszego przyjaciela kota Luigiego z budzikiem przywodzi na myśl tekst Bułhakowa, a seksowna asystentka w wytwórni filmowej w stroju hawajskim to przecież Marilyn Monroe z filmu ,,Pół żartem, pół serio".

 

Jednym z moich ulubionych momentów opowieści jest prezentacja kandydatek na Miss Policji. Są to kobiety nie tylko niezbyt urodziwe, ale i nie grzeszące inteligencją. Śmiech czytelnika wzbudza pierwsza z nich przypominająca bardziej kulturystkę i chwaląca się ile kilogramów jest zdolna wziąć na klatę, nawet po pijaku. Jest to dla mnie znacząca scena przedstawiająca znamienne poczucie humoru autora i jego dystans wobec rzeczywistości. Bardzo spodobało mi się takie ironiczne przedstawienie fałszu i głupoty reprezentowanego przez większość wyborów miss.

 

Również tytułowa Angela White jest przedstawicielką policjantek, która poza urodą, nie ma nic do zaoferowania. Pani sierżant znalazła się w Polsce w ramach nagrody i dzięki protekcji ojca, który jest szefem Scotland Yardu. Jej umiejętności śledcze nie są nam znane, ale powinniśmy mniemać, że odznacza się nadzwyczajną silą fizyczną, gdyż przepłynęła kanał La Manche na jednym wdechu!

 

Niestety opowiadanie znów kończy się zdecydowanie za szybko i pozostawia w czytelniku pewien niedosyt. Jednakże miłośnik prowokacyjnego i groteskowego stylu pisarza będzie usatysfakcjonowany. Choć taki styl pisarski niezbyt do mnie przemawia, to uważam, że grzechem byłoby niezaznajomienie się z utworami Brzostowskiego. Jest to pisarz mający ogromny potencjał, który dobrze rozwinięty zapewniłby mu sukces. Szczególnie polecam jego utwory osobom lubiącym nieco ponarzekać na absurdy współczesnego świata.

Krokusowe Przemyślenie

Przed każdym konkursem nagroda główna jest pilnie strzeżona. Nikt nie może jej zobaczyć, o zabraniu nie może być nawet mowy, taka myśl nie wchodzi w grę. Jednak co należy zrobić, gdy cenny pierścionek będący nagrodą główną w konkursie Miss Policji nagle znika i nie ma nawet podejrzeń co do tego, kto mógłby to zrobić? Okazuje się, że jest to idealne zadanie dla inspektora o imieniu Franco Fog, który przy okazji ma szansę na zrehabilitowanie się w oczach przełożonego za swoje wcześniejsze przewinienia. Pytanie brzmi - uda mu się czy nie?

 

Franco Fog narozrabiał w bardzo konkretnym stopniu. Przewinienie jest wielkie, ponieważ Fog po dosyć długiej imprezie ośmielił się rozjechać ukochaną rabatkę z kwiatami żony generała Baryły. Takich błędów się nie wybacza. Został zdegradowany z inspektora na posterunkowego, więc musi wycierpieć swoje, aby powrócić do łask generała Baryły.

 

W związku ze swoimi obecnymi obowiązkami skierowano go do rozwiązania zagadki dotyczącej zaginięcia pierścionka. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Jak to możliwe, że zniknął? Znalezienie odpowiedzi jest zadaniem dla posterunkowego. Stara się działać skrupulatnie i efektywnie, więc osiąga sukces, nie do końca tak oczywisty jak mogłoby się na początku wydawać.

 

Czym jest Mroczna tajemnica sgt. Adeli White? Krótką historią, w zasadzie opowiadaniem. Jest idealnym rozwiązaniem na wolny wieczór. Czyta się ją naprawdę szybko, myślę nawet, że trochę za szybko. Zanim się obejrzałam okazało się, że dotarłam do ostatniej kropki i to już koniec. Rozpoczynając lekturę nie przypuszczałam, że będzie ona aż tak krótkotrwała. Samo tempo akcji powodowało, że czytało się szybko.

 

Sama fabuła jest całkiem przyjemna. Zabawna, odrobinę nierzeczywista, jednocześnie trochę tajemnicza, ale także przewidywalna. Wadą było też to, że samo rozwiązanie zagadki nastąpiło bardzo szybko. Chwila moment i odpowiedź już była znana. Tak jak już wspomniałam łatwo było domyślić się, która z osób jest winna, łącznie ze sposobem przemycenia cennego pierścionka. Nie sprawiło to, żebym stała się wielką fanką tego opowiadania.

 

Nie żałuję, że miałam okazję poznać twórczość Marcina Brzostowskiego, wcześniej takiej szansy nie było. Problem polega na tym, że mam w tym momencie bardzo mieszane uczucia. Nie mogę porównać tego opowiadania do innych tytułów, które wyszły spod ręki autora i nie jestem pewna czy będę chciała po nie sięgnąć. Podejrzewam, że tak, ale mając doświadczenie z Mroczną tajemnicą sgt. Adeli White mój entuzjazm będzie zdecydowanie mniejszy od tego, który mnie ogarnął przed czytaniem tego opowiadania.

 

Nie mogę powiedzieć, że nie polecam tego tytułu. Tak jak pisałam wcześniej - miła lektura na jeden wieczór, jednak nie wzbudzająca większych emocji. Na pewno warto ją poznać, żeby w jakiś sposób wyrobić swoje własne zdanie.

Obsesja Kasiulka

Rzadko sięgam po książki w formie elektronicznej, chociaż nie powiem – jeśli tytuł mocno mnie zainteresuje i mam tylko taką możliwość, to dlaczego nie. W związku z tym faktem nazwisko autora nie do końca do tej pory było mi znane. Jakiś czas temu przemknęły mi recenzje książki Pozytywnie nieobliczalnych i na tym skończyła się znajomość prozy autora. Jakiś czas temu w moje ręce trafiły jego dwa tytuły Mroczna tajemnica sgt. Adeli White oraz Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki. Skoro więc książki znalazły się na moim czytniku postanowiłam, że zapoznam się z ich zawartością. Na pierwszy ogień poszła Mroczna tajemnica sgt Adeli White już nawet ze względu na to, że jest w formie krótkiego opowiadania, a tych dawno nie czytałam.

 

Inspektor Franco Fog spada o jeden szczebel w hierarchii do stopnia posterunkowego. Spowodowane jest to jego ostatnim występkiem na trzydniowej imprezie. A mianowicie uruchomił on czołg generała Baryły bez pozwolenia właściciela i staranował policyjne radiowozy, jednak najgorszym było wjechanie w klomb róż generałowej. Po krótkiej przerwie wraca na komendę aby rozwiązać zagadkę zniknięcia stukaratowego pierścionka, który miał być nagrodą w konkursie Miss Policji. Czasu pozostało niewiele, Fog ma zaledwie dwie godziny. Czy mu się uda?

 

Marcin Brzostowski (ur. 1969) – autor powieści Słodka bomba Silly, Pozytywnie nieobliczalni, Radio miłość nadaje, I tak skończymy w więzieniu! czyli Tryptyk Polski (bez trzeciej części), Podpalę wasze serca!, Zemsta kobiet, The vengeance of women, zbioru miniatur Szach-Mat! czyli Szafa wychodzi, ja zostaję oraz tomiku poezji Teraz dni pachną kawą. Laureat konkursu Ad Absurdum zorganizowanego przez wydawnictwo Indigo. Fragment nagrodzonego tekstu został publikowany w książce Śmiertelnie absurdalne zebranie, edycja 2007/08. Jest także zdobywcą II miejsca w konkursie na opowiadanie, zorganizowanym przez portal literacki kochamksiazki.pl (www.brzostowski.org)

 

Forma opowiadania ma to do siebie, że akcja dość szybko się rozwija, a fabuła nie jest za mocno rozwinięta, aby nie zagmatwać historii. Mroczna tajemnica sgt. Adeli White to świetnie przedstawiona historia z dużą dawką humoru. Jedynym niewielkim minusem jest rozwiązanie zagadki, do którego Fog dochodzi bardzo szybko. W kryminałach czy w powieściach detektywistycznych jest to wręcz niewskazane, gdyż czytelnik chciałby dłużej zastanawiać się razem z głównym bohaterem nad rozwiązaniem zagadki czy odnalezieniem sprawcy, a tym bardziej wolałby być kilka razy poprowadzony przez autora za nos, nakierowując na błędnie rozwiązania.

 

Kim jest sgt. Adela White? To jedna z kandydatek na Miss Policji, taka stereotypowa blondynka, której zachowanie jest wręcz momentami idiotyczne i nie raz nasuwa się pytanie, jakim cudem dostała się ona do policji?

 

Co do całokształtu opowiadania to trudno mi powiedzieć czy mi się podoba czy nie. Moje rozstrojenie wynikać może właśnie z dość szybkiego nakierowania na sprawcę, co powoduje, że dalsze zagłębianie się w lekturę jest wręcz obojętne. Plusem tego faktu może być to, że to krótka forma, której tak naprawdę nie musimy poświęcać za wiele czasu, bo nie wiemy kiedy, a już się kończy.

 

Gdyby autor bardziej rozwinął wątek, skupił się głębiej na fabule i parę ciekawych faktów dorzucił, książka naprawdę była by ciekawą lekturą, a tak pozostaje tak naprawdę obojętna i pewnie nie pozostanie na długo w pamięci.

Turquiss

W „Mrocznej tajemnicy sgt. Adeli White" Franco Fog, posterunkowy warszawskiej policji tym razem zostaje postawiony w obliczu tajemniczej kradzieży. Zbrodnia jest tym gorsza, że rzutuje na pracę całej stołecznej policji – skradziony brylant stanowi bowiem główną nagrodę w konkursie Miss Policji. Kolejna zbrodnia i kolejna sprawa Franco Foga ponownie ma wydźwięk damsko – męski. Dodajmy do tego jeszcze konieczność nakręcenie filmiku reklamowego, który ma przybliżyć dzieciom przepisy ruchu drogowego, a którym obsadzony został nasz zdegradowany bohater i przepis na świetne opowiadanie mamy gotowe.

 

Kolejny raz Brzostowski stworzył udane dzieło. Tradycyjnie już wątki się przeplatają tworząc intrygującą całość doprawioną gigantyczną dozą surrealizmu i absurdu. Bohaterowie są doskonale wykreowani, a całość wciąga od pierwszej strony. Szkoda tylko, że tytuł wyjaśnia całą intrygę. Po raz kolejny autor wykazał się świetną wyobraźnią, erudycją i doskonałym poczuciem humoru. I po raz kolejny w niewielkiej objętościowo publikacji (36 stron) zawarł treść, która może poprawić humor na cały tydzień.

 

To lektura inteligenta i absurdalna jednocześnie – doskonała na smutki! Książkę serdecznie polecam (ponownie) ludziom, którzy do literatury i świata potrafią podejść z dystansem oraz osobom które poszukują surrealistycznej rozrywki najwyższych lotów.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial