Sonrisa
-
Indonezja nigdy mnie nie interesowała. Nie jest to miejsce, które znajduje się na mojej liście krajów do odwiedzenia. Nigdy też nie byłam zainteresowana bliższym poznaniem kultury czy historii wysp, o których wiedziałam do tej pory jedynie tyle, że są położone gdzieś niedaleko Australii. Stanowczo nie mój kierunek. A jednak z niemałym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Sergiusza Prokurata i Piotra Śmieszka „Archipelag znikających wysp". Po pierwsze dlatego, że zaintrygował mnie tytuł. Coś kiedyś obiło mi się o uszy, że są na świecie wyspy, które w wyniku globalnego ocieplenia mogą zostać zalane, ale wydawało mi się, że chodziło o inny kraj. Po drugie zaintrygowała mnie okładka. Jeden rzut oka pozwolił stwierdzić, że to nie będzie typowa książka podróżnicza, literacki przewodnik. Po trzecie wreszcie przekonały mnie osoby autorów. To nie przygodni podróżnicy, którzy postanowili opisać swoją podróż w egzotyczny zakątek świata. Sergiusz Prokurat i Piotr Śmieszek to ludzie, którzy Indonezję poznali od podszewki, żyjąc tam przez wiele miesięcy i wracając po kilka razy. Do dziś związani są z tym zakątkiem świata i często tam bywają. Ten fakt przekonał mnie, że książka może być nie tylko interesująca, ale może też zawierać informacje godne zaufania.
Po lekturze mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. „Archipelag znikających wysp" to prawdziwe kompendium wiedzy o Indonezji. Nie znajdziemy tu co prawda opisów wszystkich atrakcji turystycznych, hoteli, lokalnego jedzenia i innych informacji typowych dla przewodników. Ale autorzy też od razu podkreślili, że ich celem nie było stworzenie podręcznika, ale książki o Indonezji, tej prawdziwej, widzianej z okna miejscowego autobusu bez klimatyzacji i wszelkich wygód, a nie tej widzianej z okien luksusowych hoteli.
Autorzy w książce przedstawili bardzo realny obraz współczesnej Indonezji. Bez upiększania, za to z głęboką refleksją. Książka „Archipelag znikających wysp" to bowiem nie tylko opis miejsca, ale też głęboka refleksja nad kondycją współczesnej turystyki. Autorzy podkreślają tutaj, jak bardzo świat, w tym przypadku szczególnie Indonezja, zmienia się pod wpływem masowego napływu turystów, szukających odrobiny egzotyki, a jednocześnie zadowalających się zafałszowanym i przygotowanym wyłącznie na ich potrzeby spektaklem. Szczerze mówiąc właśnie te fragmenty dotyczące współczesnej kultury i wpływu, jaki na uznawane wciąż za dzikie miejsca, do których niewątpliwie należy Indonezja, ma masowa turystyka, były dla mnie najciekawsze. Muszę jednak przyznać, że i fragmenty dotyczące stricte Indonezji, jej mieszkańców, jej geografii czy kultury były niezwykle ciekawe.
Książka jest zbiorem wielu krótkich tekstów, które łączy temat Indonezji. W przypadku niektórych można mówić o esejach podróżniczych, inne swoim stylem i budową przypominają raczej felietony, w których jakieś miejsce czy spotkanie stają się punktem wyjścia do dalszych rozważań już niekoniecznie o samej tylko Indonezji. To sprawia, że książka jest idealna do czytania, gdy nie ma się czasu, by zatopić się w lekturze. Można też wybrać te najbardziej interesujące fragmenty, a inne zostawić sobie na później.
Język, jakim książka jest pisana jest zrozumiały, choć niektóre fragmenty wydawały mi się troszkę przydługie. Jednak wtrącane tu i ówdzie anegdotki wywołujące uśmiech sprawiały, że czytało się przyjemnie.
Lektura może nie tyle rozbudziła we mnie chęć pojechania do Indonezji, co raczej bliższego zainteresowania się tą częścią świata. Nie wykluczam, że być może kiedyś zacznę planować podróż na Borneo czy inne indonezyjskie wyspy. Na razie jednak wystarczy mi ta literacka wycieczka, którą z resztą polecam wszystkim lubiącym książki o odległych zakątkach, obcej kulturze. Bo książka Prokurata i Śmieszka jest niewątpliwie pozycją dobrą i ciekawą. Warto po nią sięgnąć.
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Bezdroża.