Thalita
-
Powieść o szalonym świecie uczuć, dorastaniu, pierwszych prawdziwych miłościach i pierwszych istotnych problemach. Świetne wakacyjne czytadło nie tylko dla nastolatków.
Kilkoro uczniów jednego z warszawskich liceów wyrusza na obóz wędrowny do Bułgarii. Podczas tej dwutygodniowej wycieczki czeka ich prawdziwa karuzela uczuć - będą się w sobie zakochiwać, odkochiwać, ale też uświadomią sobie, że do tej pory tak naprawdę nie znali ani siebie, ani tym bardziej swoich znajomych. Niektórym z nich zaś przyjdzie się zmierzyć z problemami znacznie poważniejszymi niż krzywe spojrzenie ukochanego chłopaka czy zbyt wielki nos.
Powieść ukazała się po raz pierwszy w roku 2000 i trochę żałuję, że nie przeczytałam jej wówczas, bo teraz perypetie nastolatków młodszych ode mnie o co najmniej 10 lat wydają mi się nieco banalne, niemniej z przyjemnością czytałam tę książkę, a przed oczami stawali mi moi licealni znajomi.
Hanna Kowalewska stworzyła doskonałą galerię szkolnych typów - mamy więc niewychylającego nosa z nad książek kujona, wzorową harcerkę-lizuskę, miss i mistera szkoły, szarą myszkę, paru rozrabiaków, dwoje inteligentnych prymusów i osoby całkowicie przeciętne. Szkoda tylko, że autorka potraktowała je w sposób bardzo stereotypowy - najładniejsza dziewczyna jest jednocześnie najgłupsza, kujon okazuje się chłopakiem o bogatym wnętrzu, co mimo niepozornego wyglądu pozwala mu zainteresować sobą najpopularniejszą dziewczynę, pedantyczna harcerka-lizuska zaczyna chodzić z klasowym błaznem itp. Z drugiej strony jest to przecież wakacyjna lektura dla młodzieży, wiec zbytnie psychologiczne analizy osobowości książkowych bohaterów byłyby tu nie na miejscu.
Nie znaczy to jednak, że powieść jest płytka. Jej motywem przewodnim jest bowiem zmiana, która dotyka praktycznie każda z występujących w niej osób. Wywołana jest ona a to dramatycznym przeżyciem, a to spotkaniem z wyjątkową osobą, a to spędzaniem sporej ilości czasu z ludźmi o których do tej pory miało się niezbyt dobre mniemanie. Niektórzy bohaterowie zaś po prostu dorośleją lub nagle potrafią spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Odkrywają wówczas wady swojego charakteru i dążą do jego naprawy. "(...) wszyscy się trochę przez te dwa tygodnie zmienili. I wszyscy coś przeżyli.", stwierdza pod koniec powieści jedna z dziewcząt, i to zdanie można by uznać za motyw przewodni tej książki.
Drugim takim motywem jest zderzenie się radosnego, jeszcze wciąż dziecięcego świata głównych bohaterów ze śmiercią i chorobą. Śmiertelnie chora osiemnastoletnia Anna, którą dwoje obozowiczów spotkało przypadkowo na kempingu uświadamia ch, jak nietrwałe jest ich do tej pory bezbolesne życie i jak błahe były dotychczasowe problemy. Spędzając z nią czas przechodzą jak gdyby przyspieszony kurs dorastania, po którym ich spojrzenie na świat będzie diametralnie różne od tego, z którym wyjeżdżali z Polski. Pojawiają się tutaj również pytania o trudne definicje prawdziwej przyjaźni i miłości, a także cienkiej granicy pomiędzy nimi, jak również wątłej linii dzielącej miłość i nienawiść.
Dużym plusem "Letniej akademii uczuć" są także zawarte w niej barwne opisy bułgarskich miejscowości uzupełnione o historyczne fakty i ciekawostki oraz opisy przepięknych krajobrazów, a także wszelkich zjawisk związanych z morzem. Autorka w niezwykle plastyczny sposób oddaje wschody i zachody słońca nad morzem, jego wygląd podczas różnych stanów pogody, a także charakterystykę otaczającego go wybrzeża. Czytając o nich po prostu czułam się tak, jakbym widziała je na własne oczy i miałam ochotę każdy z nich namalować.
Jeśli mówimy o języku, to na uwagę zasługują też dialogi - dowcipne, nie pozbawione zwrotów typowych dla młodzieży, pełnie ciętych ripost i słownych potyczek.
Polecam pierwszą część "Letniej akademii uczuć" przede wszystkim nastolatkom, i nie tylko w okresie wakacyjnym. Jeśli chcecie oderwać się na trochę od szkolnych lektur i przeżyć niezapomnianą przygodę w słonecznej Bułgarii zajrzyjcie do tej książki koniecznie!
***
Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.