Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Męża Poproszę

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Męża Poproszę | Autor: Matylda Man

Wybierz opinię:

Ruda Recenzuje

„Miliony kobiet znajdują męża, nie jest to nic wyjątkowego i nieosiągalnego. Zatem Tośce też powinno się udać. Babcia mocno w to wierzy, jakkolwiek oczekiwałaby od wnuczki deklaracji. Pytanie jest proste. Kiedy Tośka znajdzie męża?"

 

Tośka ma 37 lat i wciąż jest singielką, chociaż już dawno temu przylgnęło do niej określenie stara panna. Mimo że od dziecka wpajano jej, że miejsce kobiety jest przy mężu, a do serca chętnie brała wszystkie dobre rady, wciąż nie znalazła tego jednego jedynego. Czy ma jeszcze szansę?

 

„Właściwie już jest za późno- zawyrokowała stryjenka. Właściwie trzeba powiedzieć, że Tośka jest starą panną. Jeśli nie wyszła za mąż do dwudziestego piątego roku życia, to obawiam się, że już nie wyjdzie. (...) Tośka poczuła, że ma ściśnięte gardło. Powoli trafiał do niej katastroficzny komunikat stryjenki. Jest już za późno. O Boże. Stało się coś strasznego. I to z winy Tośki".

 

Jako małolata uwielbiała bajkę o Kopciuszku i wierzyła, że priorytetem każdej dziewczyny powinno być wyjście za mąż. W końcu małżeństwo to rzecz święta i tak czy inaczej lepiej nie wybrzydzać! Latka przeleciały, a nasza bohaterka została sama. Autorka przebojowo opisuje perypetie Tośki, których nie powstydziłaby się chyba sama Bridget Jones. Gorączkowo podążałam za Matyldą Man, zastanawiając się przy okazji, co z tą Tośką może być nie tak. W końcu zrozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi i aż miałam ochotę puknąć się w czoło. To nie bohaterka stanowiła problem!

 

Czasami zdarza się tak, że kobieta nie ma szczęścia w miłości i choćby dwoiła się i troiła, to ten wymarzony książę na białym koniu zwyczajnie się nie pojawia. Niestety nie potrafili tego zrozumieć bliscy Tośki. Tyle że, każdy z nas ma przecież prawo żyć po swojemu, a naszym celem powinno być przede wszystkim uszczęśliwienie siebie. Tymczasem wszystkie starania Tośki miały na celu sprawienie radości jej bliskim-mamie, babci, stryjence. Kobiecie od małego wmawiano, że jej życiowym celem powinno być znalezienie partnera. Kolejne nieudane próby sprawiały, że Tośka zagrzebywała się w poczuciu winy, bo co powiedzą inni? Co oni sobie o niej pomyślą?

 

„Dość! Czuła wszechogarniającą złość. Głównie na siebie, że uległa presji rodziny, a także bliższych i dalszych znajomych. Ta presja miała na imię: mąż".

 

Po „Męża poproszę" sięgnęłam z przekonaniem, że to lekka i wesoła książka, która każdej kobiecie uprzyjemni popołudnie. Szybko zrozumiałam, że tak naprawdę powodów do śmiechu jest tam niewiele. Częściej ogarniało mnie przerażanie spowodowane tym Tośkowym życiem pod kloszem. Dobijał mnie fakt, że dziewczyna żyje nie dla siebie, tylko dla innych. Zmusza się niemal do obcowania z podejrzanymi i dziwacznymi kawalerami w imię wielkiej miłości. Tylko ile warta może być taka miłość?

 

Autorka książki zasypuje nas szeregiem mitów i stereotypów obecnych w polskiej rzeczywistości. Stunkęła Ci 30 i wciąż nie masz męża? Stara panna jak nic. Miejsce kobiety jest przy mężu, a świętym celem każdej żony jest uszczęśliwianie go. Myślisz inaczej? Błąd, błąd, błąd! Z jednej strony mamy tę biedną Tośkę, polującą na drugą połówkę, z drugiej matkę, która życie by oddała za to, żeby jej partner-nierób miał jak najlepiej. Czy wspomniałam już o dziadkach, którzy dawno zaplanowali ślubny prezent i chcieliby go w końcu wręczyć?!

 

Każdy z książkowych bohaterów miał dla Tośki garść przydatnych rad. I każdy wiedział najlepiej, gdzie tego wymarzonego szukać. Pomysłom nie było końca, najbardziej zaś spodobał mi się ten z przeglądaniem nekrologów- w końcu gdzieś za rogiem może na Ciebie czekać idealny... wdowiec! Staropanieństwo jawiło się wszystkim, jako przerażająca dolegliwość. Można by odnieść wrażenie, że to naprawdę groźna choroba, którą łatwo się zarazić...

 

Wydaje mi się, że celem autorki było zwrócenie uwagi na rolę kobiety w dzisiejszych czasach oraz przypomnienie kilku uniwersalnych prawd. Czy każda z nas tylko czeka na tego wymarzonego? Czy wszystkie kobiety mają obowiązek usługiwania tym jedynym? Czy można zwyczajnie, tak po prostu żyć po swojemu?

 

„Męża poproszę" to coś więcej, niż kolejna obyczajówka, którą można upchnąć wśród setek podobnych powieści kobiecych. To intrygujący i zabawny zbiór łączący mity, porady oraz pytania dotyczące pozycji współczesnej kobiety. Autorka wprowadza nas w ten temat wykorzystując lekką i przystępną narrację, co nie zmienia faktu, że poruszane przez nią tematy często wcale takie banalne nie są.

Obsesja Kasiulka

Każda z nas w młodym wieku marzyła o księciu z bajki, który przyjedzie do nas na białym rumaku, będzie obsypywał kwiatami i komplementami. Niestety życie weryfikuje nasze plany, i to, o czym marzymy w dzieciństwie jest tylko mrzonką. Dlatego też, gdy zobaczyłam książkę Matyldy Man Męża poproszę, to sięgnęłam po nią oczekując przyjemnie spędzonego czasu.

 

Tosia ma 37 lat, nadal nie znalazła tzw. swojej drugiej połówki jabłka. Już od dawna w jej domu mówiono, że kobieta musi trwać przy mężu, snuła różne plany w związku z zamążpójściem związane, mocno do siebie brała dobre rady starszych, doświadczonych kobiet, to jednak życie zweryfikowało je. Nadal jest sama, od kilku lat przylgnęła do niej metka starej panny. Czy podda się sugestiom bliskich, czy uda jej się odnaleźć miłość życia?

 

Na kartach książki podążamy losem Tosi, dziewczyny, która poprzez różne swoje perypetie dość mocno przypomina losy Bridget Jones. Bohaterka pomimo, że dość mocno się stara, aby znaleźć mężczyznę swego życia, to tak naprawdę nie robi tego dla siebie. Robi to dla bliskich: mamie, babci i stryjence. Każde niepowodzenie, które ją spotyka w tej kwestii jeszcze bardziej demotywuje ją do działania. W sumie czy do działania? A może lepiej było pozostawić sprawy własnemu tokowi, przecież szczęście czeka za rogiem tylko trzeba je dostrzec, a nie za wszelką cenę podporządkowywać się oczekiwaniom innych.

 

Po książkę Matyldy Man sięgnęłam jak zawsze z czystej ciekawości, gdy tylko widzę nieznane dla mnie nazwisko autora. Po drugie opis na okładce zasugerował, że będzie to lekka i przyjemna lektura na odstresowanie, po ciężkim dniu i po innych historiach literackich, które dość mocno wbiły się w mój umysł. Niestety pod tym względem się zawiodłam. Nie na książce, na własnym przeczuciu. To nie jest tak naprawdę lekka lektura, której oczekiwałam. To historia dziewczyny, która tak naprawdę nie ma prawa głosu, decyduje za nią rodzina (szczególnie ta kobieca strona), która ma już „dość oczekiwania" aż w końcu ta najmłodsza ustabilizuje swoje życie uczuciowe u boku mężczyzny. Na każdym kroku podrzucają jej różnych mężczyzn i za każdym razem dziwiąc się, że jednak Tosia nie może znaleźć z nimi nici porozumienia.

 

Autorka poprzez historię Tosi przekazuje wiele stereotypów, które krążą w naszej rzeczywistości. Jeśli kobieta kończy 30 lat to ostatni dzwonek, aby znaleźć męża, bo co ludzie powiedzą?! Przecież jej miejsce jest w domu przy boku mężczyzny, ma gotować, sprzątać, zajmować się dziećmi i broń boże nie pracować. Przecież dziadkowie już dawno kupili prezent ślubny na wesele wnuczki, i ileż można czekać, przecież oni wiecznie żyć nie będą i chcieliby w końcu go wręczyć.

 

Oczywiście to nie jest smutna lektura. Wiele sytuacji, w których uczestniczy bohaterka wzbudza nie raz salwy śmiechu, by za chwilę zastanowić się na przeczytaną kwestią i zrozumieć, że wiele w niej prawdy. Przedstawienie bohaterki w sposób, w jaki zrobiła to autorka, powoduje, że wiele czytelniczek będzie mogła się z nią utożsamić, wiele przedstawionych wydarzeń da do myślenia, że tak naprawdę to mogło przydarzyć się mi, lub nawet wydarzyło w moim otoczeniu.

 

Jak wspomniałam na wstępie, oczekiwałam lekkiej obyczajówki, jakich wiele, a dostałam tak naprawdę świetną, mądrą lekturę obalającą wiele mitów i pozwalającą zastanowić się nad tym, czy wtrącanie się w życie innych, dawanie tzw. dobrych rad jest naszą misją? Przecież nikt z nas nie chciałby, aby ktoś inny wchodził w nasze życie z butami, bo nikt za nas go nie przeżyje.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial