Pani M
-
W życiu człowieka przychodzi czasem taki moment, że wydaje mu się, że czegoś mu w życiu brakuje. Nie do końca wie czego konkretnie, bo przecież ma dobrą pracę, dostał się na stanowisko, o którym marzył, życiowy partner kocha go całym sercem i jest tą osobą, z jaką chce się zestarzeć, a dzieci dostarczają powodów do dumy. Czego takiemu komuś może brakować? Pieniędzy? Nie, przecież dobrze zarabia. Miłości? Gdzie tam? Przecież jest kochany. Pozostaje odpowiedź na najważniejsze pytanie. Czy jego życie to tylko dokonywane przez niego wybory czy może decyzje podjęte dlatego, bo tak ktoś mu doradził? Czy można być szczęśliwym żyjąc życiem, które zostało dla nas wybrane przez kogoś innego? Na te pytania odpowiada książka Jarosława Gibasa Życie. Następny poziom. Coaching transpersonalny.
Każdy z nas chciałby dostać prostą odpowiedź na to, jak żyć. Taka już natura większości ludzi. Pragniemy dojść do upragnionego celu, ale niekoniecznie chcemy się przy tym natrudzić. Podejmując jakieś decyzje, radzimy się innych i zastanawiamy się, co ludzie powiedzą na temat naszego wyboru. Często wtedy nie słuchamy swojego wewnętrznego głosu i dochodzimy do wniosku, że to, na co się zdecydowaliśmy, jest złe, lecz nie wypada zmienić zdania, bo ten, kto nam to doradził, obrazi się, gdy się o tym dowie. Trudno wtedy być szczęśliwym człowiekiem. Autor książki pokazuje, jak sobie z tym poradzić.
Coach musi upewnić się, że klient, który przychodzi do niego z problemem, pojawił się tu z własnej woli, a nie dlatego, że ktoś wywarł na nim presję. Wszystko bowiem zależy od człowieka, który po odpowiedzi na pytanie kim jest, postanawia wejść na nową ścieżkę rozwoju, z jakiej nie będzie już odwrotu.
Każdy z dziewięciu rozdziałów książki Jarosława Gibasa rozpoczyna się od opowieści o uczniu, który przyszedł po poradę do swojego mistrza. Mędrzec nie podaje prostych rozwiązań. Zmusza swojego ucznia do myślenia. Na tym właśnie polega coaching. Nie można dać człowiekowi gotowych odpowiedzi na nurtujące go pytania, bo wtedy przestanie on sam ich szukać i z jego rozwoju nic nie wyjdzie. Rozdziały tej książki są krótkie, lecz wymagają od czytelnika ogromnego skupienia. Przyznam, że niejednokrotnie czułam, że ta lektura jest dla mnie za trudna, bo pojawia się sporo pojęć, o istnieniu których nie miałam pojęcia, ale nie poddałam się, z czego jestem dumna.
Najwięcej mojej uwagi przykuł rozdział mówiący o osądach. Myślimy kategoriami. Widząc zataczającego się człowieka, myślimy, że jest pijany. Rzadko kiedy przyjdzie nam do głowy, żeby podejść do niego i zapytać, czy nie potrzebuje pomocy, bo może jest chory. Kiedy spotykamy matkę ciągnącą za rękę krzyczące dziecko, patrzymy na nią z politowaniem, że tak rozpuściła swoją pociechę. Nie mamy jednak pewności, że ten malec nie boryka się z zaburzeniami psychicznymi, na jakie wychowanie rodziców nie ma zbyt dużego wpływu. Takie etykietowanie jest bardzo łatwe. Nie zmusza nas do myślenia. Wtedy najszybciej wyrobić sobie na czyjś temat błędną opinię i skrzywdzić go. Jarosław Gibas pokazuje, że to jest złe. Nie próbując nawet tego zmienić, nie będziemy w stanie się rozwijać, a przecież po to żyjemy, by osiągać więcej, a nie stać w miejscu i zazdrościć innym.
Książka jest momentami dość trudna w odbiorze, jednak otwiera człowiekowi oczy na wiele spraw. Nie twierdzę, że jej lektura od razu zmieni życie, ale na pewno zmusi do zastanowienia się nad pewnymi rzeczami. Warto sięgnąć po nią, jeśli czuje się, że właśnie przyszedł czas, by dokonać pewnych zmian. Nie obiecuję, że będzie łatwo, ale czy nie warto się poświęcić, żeby czuć satysfakcję, że wszystkiego dokonało się samemu?