Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dehumanizacja Człowieka I Humanizacja Zwierząt

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Jan Śledzianowski
  • Tytuł Oryginału: Dehumanizacja Człowieka I Humanizacja Zwierząt
  • Gatunek: Religia i Religioznawstwo
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 200
  • Rok Wydania: 2014
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 145 x 205 mm
  • ISBN: 9788379711277
  • Wydawca: Jedność
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Kielce
  • Ocena:

    3/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 10 votes
Wątki: 100% - 6 votes
Postacie: 100% - 9 votes
Styl: 100% - 7 votes
Klimat: 100% - 6 votes
Okładka: 100% - 4 votes
Polecam: 100% - 4 votes

Polecam:


Podziel się!

Dehumanizacja Człowieka I Humanizacja Zwierząt | Autor: Jan Śledzianowski

Wybierz opinię:

Thalita

Wykładnia poglądów księdza profesora Jana Śledzianowskiego na temat kondycji współczesnej rodziny i roli zwierząt w życiu dzisiejszego człowieka. Dla konserwatywnych katolików i osób nieprzepadających za zwierzętami.

 

Ksiądz Jan Śledzianowski, profesor teologii, swą najnowszą książkę poświęcił zagadnieniu humanizmu w krajach wysoko rozwiniętych w XXI wieku. Myślą przewodnią owej pracy jest stopniowy zanik człowieczeństwa wśród ludzi i przypisywanie cech ludzkich zwierzętom. Autor w trzech początkowych rozdziałach wyjaśnia pojęcie humanizmu w ujęciu ogólnym, jego rozumienie przez poszczególne nurty filozoficzne oraz ideologie, by wreszcie skupić się na humanizmie w rozumieniu chrześcijaństwa, katolicyzmu, a przede wszystkim na humanizmie w naukach Jana Pawła II. Następnie przechodzi do części "praktycznej", gdzie w kolejnych sześciu rozdziałach ilustruje tezę postawioną w tytule przykładami z życia codziennego. Książkę kończy posłowie profesora zwyczajnego doktora habilitowanego Andrzeja Baładynowicza z Katedry Pedagogiki Pokoju i Probacji Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.

 

"Dehumanizacja człowieka i humanizacja zwierząt" jest książką na bardzo wysokim poziomie merytorycznym i językowym. Część "teoretyczna" poświęcona pojęciu humanizmu opiera się na wielu słownikach, encyklopediach, Piśmie Świętym, książkach i encyklikach Jana Pawła ii i innych tego typu pozycjach. Bardzo trudna jest warstwa leksykalna tych trzech rozdziałów, gdyż autor posługuje się w nim słownictwem naukowym, pojęciami z zakresu szeroko rozumianej humanistyki, a zwłaszcza teologii. Jest to zatem pozycja kierowana do intelektualistów, mających na swoim koncie przeczytaną niejedną rozprawę naukową. Część praktyczna pisana jest już językiem prostszym, może ona zatem trafić do większego grona czytelników. Niestety, jej treść zupełnie do mnie nie przemawia.

 

Ksiądz Jan Śledzianowki jako argumenty świadczące za dehumanizacją człowieka przytacza takie zjawiska, jak homoseksualizm, aborcja, eutanazja, ale też teorię gender i konsumpcjonizm. Trudno się z nim nie zgodzić, że homoseksualizm i gender mają się nijak do prawdziwej natury człowieka, tej którą stworzył Bóg. W końcu - o czym słusznie przypomina ksiądz Śledzianowski - Stwórca ratując ludzkość przed potopem kazał Noemu zabrać na pokład arki po parzę każdego żyjącego gatunku zwierząt. Samca i samicę, bo tylko taki zestaw gwarantował ciągłość gatunkową. Wcześniej, tworząc świat, powołał do życia kobietę i mężczyznę, Adama i Ewę, a nie Adama i Włodka, bo tylko kobieta i mężczyzna współżyjąc mogą dawać nowe życie. Podobnie rzecz się ma z gender. Płeć człowieka kształtuje się już w życiu płodowym, około 20 tygodnia ciąży (a dzięki nowoczesnym sprzętom znacznie wcześniej)można już stwierdzić ją u nienarodzonego dziecka. Człowiek rodzi się z wykształconymi już wewnętrznymi i zewnętrznymi narządami płciowymi, z układem hormonów stosownym do swej płci i tuż po urodzeniu w jego karcie wpisuje się "chłopiec" lub "dziewczynka". Tymczasem według zwolenników gender płeć jest nam narzucana i nie ma się nijak do tego, kim w rzeczywistości się czujemy. Nigdy nie miałam wątpliwości co do tego że jestem kobietą, nie znam żadnych osób niezadowolonych z urodzenia się z taką a nie inną płcią. Jasne, ktoś czasami westchnie "facetowi to jest lepiej...", moja babcia nie raz powtarzała "gdybym była chłopem, to...", co nie znaczy że czuła się zniewolona przez swoją płeć i zbierała na operację jej zmiany. Zgadzam się z księdzem Śledzianowskim, że płeć jest z góry nadana dziecku już przy poczęciu, a wszelkie "niedopasowania" jej do charakteru danej osoby zdarzają się bardzo rzadko, choć zwolennicy gender robią z nich regułę. Moja córka ma obecnie 15 miesięcy i odkąd tylko zaczęła wychodzić z łóżeczka cały czas grzebie się w moich kosmetykach, ogląda gazety z ciuchami i już widzę w niej mała kobietkę. Do głowy by mi nie przyszło nie nadawać jej póki co imienia i nie rejestrować jako córki, czekając by sama się "zdeklarowała". Zdeklarował ją tata plemnikiem X, to mi wystarczy.

 

Podobne zdanie co autor "Dehumanizacji człowieka..." mam też jeśli chodzi o nadmierny konsumpcjonizm krajów zachodnich kosztem państw Trzeciego Świata. Mój mąż pochodzi z Bangladeszu, więc z pierwszej ręki wiem jak wygląda sytuacja z wyżywieniem w tym jednym z najbiedniejszych i najgęściej zaludnionych krajów świata. Aby mieć co zjeść, ludzie praktycznie cały czas muszą uprawiać swe poletka ryżu, a do pracy wykorzystywane są już najmłodsze dzieci. Z powodu niezwykle ubogiej diety ludzie rzadko dożywają tu 60 lat, umierając głównie na choroby układu trawiennego (moja teściowa w wieku 45 lat jest już po trzech operacjach perforacji żołądka i jelita grubego). Tymczasem na Zachodzie jedzenie wyrzuca się tylko dlatego, że swym kolorem czy kształtem nie spełnia norm Unii Europejskiej czy innego stowarzyszenia. Wyrzuca się je do kosza, na śmietnik, na przemiał. Nikt nawet nie pomyśli o tym, by może wysłać je w najbiedniejsze rejony świata, skoro wybrednym Europejczykom i Amerykanom psują estetykę stołu. Ale to się nie opłaca, zresztą głodna szwaczka w Bangladeszu lepiej pracuje licząc na wyższą pensję od jakiegoś Gucciego czy innego Armaniego. A że przy okazji krócej żyje, to już nikogo nie interesuje.

 

I to byłoby na tyle jeśli chodzi o wspólne poglądy moje i księdza Śledzianowskiego. Zgadzamy się w kwestach o których sporo się rozpisałam, lecz w książce potraktowane są one dość ogólnikowo. Albowiem według księdza Śledzianowskiego czynnikiem najbardziej dehumanizującym człowieka jest aborcja. Duchowny porównuje ją i lekarzy ją przeprowadzających do nazistów mordujących ludność w obozach zagłady w imię swej chorej ideologii mówiącej o tym, że niektórzy ludzie nie powinni się urodzić. Nie jestem zwolenniczką aborcji i nie uważam, że powinna być ona dostępna dla wszystkich, bo wówczas zwolniłoby to ludzi z myślenia mózgiem na rzecz myślenia dolnymi partiami ciała. Myślę jednak, że istnieją sytuację w których jej wykonanie powinno być akceptowalne i owe trzy sytuacje zostały wymienione w Ustawie z 7 stycznia 1993 roku "O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerwania ciąży". Ksiądz Śledzianowski neguje tę ustawę w całości, jednak za najbardziej niehumanitarny i podobny do działań hitlerowców uznaje punkt mówiący o prawie do usunięcia płodu z wadami. Takie działanie jest według duchownego wbrew naturze, ponieważ - po pierwsze - zwierzęta nigdy nie pozbywają się ciąży, po drugie zaś niszczy się w ten sposób naturalną zastępowalność pokoleń. Ksiądz wspomina, iż wychowywał się na wsi i widział jaką czułością zwierzęta gospodarskie otaczają swoje potomstwo, nawet to chore, ludzie zaś gotowi są zabijać swe dzieci z powodu ich wad rozwojowych. Ja też mieszkam na wsi i od dziecka hobbystycznie hoduję koty. Nie wiem czy ksiądz Śledzianowski widział kiedykolwiek narodziny zwierzaka z poważną wadą letalną, ja na kilkadziesiąt kociąt urodzonych na moim podwórku miałam trzy takie przypadki. Jeden kociaczek nie miał uszu, dwa miały coś w rodzaju wielkiej przepukliny brzusznej, w każdym razie ich narządy wewnętrzne były widoczne tuż pod skórą. Wszystkie te trzy kociaki zostały wyeliminowane z miotu przez własne matki. Kotki wynosiły je z legowiska i wyrzucały w krzaki, ponieważ wiedziały że te kociaki nie mają szans pożyć dłużej niż kilka dni, a zabierają jedynie mleko kociętom zdrowym. Ja starałam się ratować te kotki, lecz kocice noc w noc je wyrzucały, póki maluchy nie zdechły. Najbardziej dramatyczna była historia kotka bez uszu. Zdawało mi się, że brak uszu to żaden problem i jeżeli kotka go nie chce, to ja jakoś go sama wykarmię butelką. Niestety, kotka wyrzucała go każdego dnia, aż w końcu wyniosła go gdzieś poza granice naszego podwórka i nie zobaczyłam go już nigdy więcej. Jej zachowanie coś mi uświadomiło - ten kociak, nawet zamknięty w moim domu, prędzej czy później i tak by zginął. On nie słyszał, przez co był narażony na wszelkie niebezpieczeństwa otaczającego go świata. Kotka jako matka czuła to, że jej dziecko i tak szybko umrze, więc lepiej dla niego będzie gdy umrze kiedy czuje i rozumie jeszcze najmniej. Podobnie jest i w przypadku człowieka. Instytucje, z Kościołem Katolickim na czele, obiecują kobietom pomoc i wmawiają im, że ich śmiertelnie chore dzieci będą szczęśliwie żyć w rozmaitych szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych, choć kobiety czują że to tylko przedłuży ich cierpienie. Będą żyć, ale jakie to życie? Ksiądz Śledzianowski twierdzi, że aborcja płodów z wadami pozbawia godności człowieka chorego. Ale czy bycie ciągle na łasce i nie łasce personelu medycznego, bycie medycznym "przypadkiem" badanym i opisywanym nieskończenie wiele razy to nie jest pozbawianie godności? Przecież nierzadko jest tak, że ciężko chore dzieci nigdy nie opuszczają szpitalnych murów, nigdy nie ma być im dane odwiedzenie rodzinnego domu, a i rodzice - chociażby dlatego że mają także inne dzieci - nie mają możliwości ciągłego przebywania z nimi w szpitalach czy hospicjach. Chore dzieci leżą więc same, zbolałe, osamotnione, te starsze czują że ich dni są policzone. Czy oni żyją godnie? A co z kobietami, matkami? Wady letalne można wykryć już w 12 tygodniu ciąży, ciąża trwa tygodni 40. Zatem przez 28 tygodni, czyli 7 miesięcy, kobieta żyje z myślą że jej dziecko w każdej chwili umrze, że powiększająca się z każdym dniem istotka umrze tuż po urodzeniu lub przeżyje w cierpieniach klika dni, tygodni, może lat. Są kobiety które mimo wszystko chcą urodzić dzieci ze śmiertelnymi wadami, ale są i takie dla których jest to ponad siły i chciałyby zakończyć ten koszmar jak najszybciej. Niehumanitarne jest odbieranie im tego prawa i skazywanie na przedłużające się cierpienie psychiczne w myśl idei głoszonych głównie przez mężczyzn, bezżennych księży którzy nigdy w ciąży nie będą.

 

Drugi argument księdza Śledzianowskiego mówi o naturalnej zastępowalności pokoleń. O ile może być on zasadny jeśli chodzi na przykład o dzieci zrodzone z gwałtów, o tyle gdy mówi o płodach z wadami jest on w ogóle nie na miejscu. Przecież te dzieci nigdy nie będą miały swego potomstwa. One umrą w przeciągu kilku dni, może lat, a nawet jeżeli dożyją wieku dorosłego to będą zbyt chore by wydać na świat potomstwo. No i jeszcze jedna, dość brutalna kwestia. Czy na pewno znajdą oni życiowych partnerów, z którymi ewentualnie mogliby te dzieci mieć?

 

Ksiądz Śledzianowski wielokrotnie wspomina w swej książce o profesorze Bogdanie Chazanie, byłym dyrektorze Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie, który odmówił aborcji dziecka z wieloma wadami. Autor "Dehumanizacji człowieka..." robi wręcz z niego bohatera męczennika , który przez swoje religijne poglądy został zwolniony z pracy. Nie wspomina jednak ani słowem o tym, że dziecko którego nie chciał usunąć urodziło się bez kości czaszki, z mózgiem na wierzchu, z okiem wypadającym z oczodołu i tak cierpiąc przeżyło jedynie 10 dni. Tego już ksiądz Jan Śledzianowski nie usłyszał.

 

Takie jednostronne spojrzenie księdza jest także widoczne w drugim temacie podejmowanym w jego książce, a mianowicie w kwestii hipotetycznej humanizacji zwierząt. Duchowny chyba bardzo nie lubi zwierząt domowych, zwłaszcza psów i kotów, których właścicieli oskarża o nadmierną opiekę nad nimi. Zgadzam się z księdzem, że wynaturzeniem jest zoofilia, że przez bezdomne lub pozostawione bez jakiegokolwiek nadzoru psy wielu ludzi straciło zdrowie a nawet życie, że niesprzątane zwierzęce odchody są źródłem wielu chorób. Ale na jednej szali z tymi patologiami ksiądz Śledzianowski stawia też milionerów wydających krocie na swe czworonogi, ludzi kupujących dobre karmy dla swych pupili, schroniska i hotele dla zwierząt. Autor podaje tu przykład piosenkarki Mariah Carey, która "wysyła swego czworonoga do psiego psychiatry za 200 funtów za godzinę" (s. 49). Nie wiem czy ksiądz wie, że ta sama osoba hojnie wspiera też kilka fundacji charytatywnych, między innymi te wspomagające dzieci z krajów Trzeciego Świata oraz dzieci z ciężkimi wadami rozwjowymi. Do tego zawsze wspomaga ofiary klęsk żywiołowych, takich jak huragan Katrina czy trzęs8ienie ziemi na Haiti, gdzie dała po milionie dolarów. Czy Kościół Katolicki podarował ofiarom tych nieszczęść coś więcej niż swoją modlitwę? Milionerzy mają kaprysy bo ich na to stać. Jeden wyda krocie na dzieła sztuki, inny na swego pupila, co nie znaczy że z tego powodu nie wspomoże już biednych czy też zaniedba swoją rodzinę (wspomniana Mariah Carey ma męża i 4-letnie bliźniaki które bynajmniej nie głodują i na zaniedbane nie wyglądają).

 

Druga sprawa to fakt istnienia specjalnych pokarmów, hoteli i schronisk dla zwierząt. Cóż jest złego w tym, że właściciel nie chce by jego pupil chorował i odszedł przedwcześnie. Ksiądz Śledzianowski przytacza fragment Pisma Świętego, w którym Bóg nakazuje człowiekowi czynić sobie zwierzęta poddanymi i opiekować się nimi. Dobra karma, wizyty u weterynarza, dbanie o uzębienie psa to właśnie opieka nad zwierzęciem, czyli wypełnianie woli bożej. Czy naprawdę lepiej byłoby, gdyby te "pańskie"psy biegały zapchlone i wychudzone po śmietnikach? Ksiądz krytykuje też hotele dla zwierząt. A przecież media w okresie wakacyjnym co i rusz alarmują o psach i kotach masowo porzucanych przez swych właścicieli Wyjeżdżających na urlop. Zwierzęta a te tygodniami błąkają się, wpadają pod samochody, giną z głodu i wiąże się to dla nich zawsze z wielkim cierpieniem. Więc dlaczego według księdza osoby które zapewniają swym pupilom na ten czas profesjonalną opiekę robią źle? Co jest w tym złego? Ksiądz Śledzianowski uważa, że ta "przesadna" opieka nad zwierzakiem może doprowadzić do osłabienia więzi z innymi ludźmi, także z członkami najbliższej rodziny. Ale dobrze zorganizowany człowiek ma czas na wszystko - i na pracę, i na przyjaciół, i na rodzinę, i na hobby którym może być zwierzak. A przecież na spacer z psem może wybrać się razem cała rodzina.

 

Ksiądz Śledzianowski podważa także słuszność istnienia schroniksk dla zwierząt i przyznaje się publicznie, że nigdy nie pomógł tego typu instytucji (s. 115), bowiem woli pomagać bezdomnym ludziom, zaś psy i koty woli odstrzeliwać na wzór lisów robiących szkody w gospodarstwach. Tyle że lisy nie są nazywane najlepszymi przyjaciółmi człowieka, nie są trzymane w domu i przytulane, nie są związane z człowiekiem tak blisko jak zwierzęta domowe. Duchowny dziwi się ludziom, którzy wolą wspomagać schroniska dla zwierząt niż noclegownie dla bezdomnych. Ja się nie dziwię. Bo kot czy pies potrafi odwdzięczyć się przywiązaniem do końca swych dni i bezwarunkową miłością, drugi człowiek zaś nierzadko odpłaci ci jedynie podłością.

 

Trudno mi było oceniać tę książkę. Jej poziom jako pracy naukowej jest naprawdę bardzo wysoki, ale poglądy w niej przedstawione i jednostronność myślenia osoby tak wykształconej jak ksiądz profesor Jan Śledzianowski burzyły mi krew w żyłach. Przykro mi, że ksiądz - wybitny humanista - potępia wszystko, co choć trochę odbiega od "normy" określonej przez Kościół Katolicki, i czytając jego słowa nie dziwię się, że tak wiele osób odchodzi od Kościoła nie mogąc znaleźć w nim zrozumienia.

 

***
Dziękuję Wydawnictwu Jedność za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Comments  

+1 # ks. Marek 2017-11-14 09:51
1. Aborcja jest zabijaniem dziecka i nie może być uchylonej furtki dla bezbronnych, aby ich zabić. Dziecko nie może być ukarane śmiercią za nic. To jest dehumanizacja człowieka, sprowadzenie do rzeczy i przedmiotu. Autor ma rację a pani nie. Zabijanie niepełnosprawnych jest złe, bo kto ma prawo orzekania o tym kto ma żyć a kto nie? Nikt. Prawo do życia jest podstawowym prawem człowieka. Najlepiej zabijać bezbronnych, prawda?
2. Argumentuje pani aborcję przez przykład zwierząt - kotów. Absurd! Co można ze zwierzęciem tego nie można z człowiekiem. Najlepiej jest uskrajnić przykład, aby łatwiej się bronić. Proszę przykłady odnosić do ludzi.
3. A skąd pani wie, jaki wpływ ma modlitwa na ratowanie człowieka? Proszę udowodnić, że nie ma. Dla niewierzącej lub wierzącej po swojemu, może i nie ma, natomiast w Kościele modlitwa jest skuteczna i Bóg posługuje się ludźmi właśnie dzięki modlitwie innych. Skąd ta ignorancja do modlitwy. Ale tak to jest jak ateistka bierze się za tłumaczenie spraw duchowych, których nie potrafi udowodnić.
4. Kościół wielokrotnie pomaga osobom samotnym, chorym, matkom samotnym chociażby Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. A co pani robi dla ratowania świata poza pisaniem szkodliwych ocen o Kościele? Do kogo przychodzą ludzie z problemami, poranieni, z płaczem, skrzywdzeni? Do Kościoła droga pani a nie do takich jak pani, którzy krytykancko piszą nieprawdę. Zbadała pani na czym polega akcja humanitarna Kościoła w Polsce? Na jakiej podstawie pani pisze o Kościele te kłamstwa?
5. Dla pani dziecko poczęte z gwałtu można zabić tak? jakim prawem za ten czyn karę śmierci ponosi dziecko? czemu pani jest taka okrutna? Ma pani dzieci? Jak może być matka za zabijaniem jakichkolwiek dzieci? Od kiedy metoda poczęcia stanowi o życiu człowieka?! Jest pani bez serca! Teraz proszę iść do szkoły specjalnej i powiedzieć, że jestem za zabijaniem dzieci takich jak wy, aby można było zabijać. Albo poczęte z gwałtu, skąd pani wie kto z pani otoczenia nie był poczęty z gwałtu? gdyby się okazało, że to koleżanka, rodzeństwo, ciotka, kuzyn, matka, to powie pani im że jestem aby takich jak ty można było zabijać? Proszę nie być tak okrutną!
6. Nie zrozumiała pani chyba nic z tej książki lub prawie nic. Autorowi chodziło o to, aby nie stawiać zwierząt ponad człowieka, rodzinę i nie traktować jak partnera, przyjaciela, kochanka. Dbanie o zwierzęta, to dbanie o psa jako psa, traktowanie kota jak kota. Oczywiście chory, karma, powinno być, ale w tym powinna być zachowana hierarchia. Zwierzęta mają być poddane, i tak traktowane a nie jak współ- lokator, współmałżonek, współ-przyjaciel czy kochanek.7. szkoda, że w tej recenzji nie przytacza pani cytatów z książki na które się powołuje, bo w pani recenzji absurd goni absurd i nie z powodu książki, lecz ze zrozumienia pani.
7. szkoda, że pani poglądy wzięły górę nad racjonalizmem. Emocje nie są wskazane dla recenzenta i trzeba mieć też warsztat naukowy za sobą a ta recenzja jest jedynie opisaniem tego, co mi się wydaje, jak ja to widzę... Płytkie to i marne. Nie dziwię się, że pani jest tak daleko od Kościoła, bo gdyby poznała pani właściwie, bez uprzedzeń, emocji i własnej odeologii, to łatwiej byłoby pani zrozumieć co mówi Kościół o tych sprawach poruszanych w książce. Pozdrawiam.
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator
0 # Joanna 2020-05-12 10:06
Ma Ksiądz Marek absolutną rację. Popieram w 100%.
Co za chore myślenie dzisiejszych ludzi.
Chora recenzja.
Pozdrawiam
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial