Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Lawendowy Pył

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Lawendowy Pył | Autor: Danuta MarcinkowskaEwa Marcinkowska Schmidt

Wybierz opinię:

Sonrisa

Zapewne w każdej rodzinie krążą opowieści o dalszej i bliższej historii. W mojej rodzinie też. Przy okazji spotkań rodzinnych opowiada się o wujku, który walczył pod Monte Cassino z Armią Andersa i o ciotce, która przeżyła we Francji katastrofę samolotu, i o ciotecznym pradziadku, który w czasie wojny był organistą w dwóch kościołach i co niedzielę polami jeździł rowerem, by zdążyć na mszę. I jeszcze harcerskie opowieści rodziców. I te historie, które miały miejsce, gdy z siostrą byłyśmy jeszcze dziećmi... Kiedyś ktoś rzucił pomysł, by to wszystko spisać, bo pamięć jest ulotna. Tylko jakoś nie było czasu, okazji. Poza tym, kto by to czytał. Te historie żyją, gdy są opowiadane. Ale spisane pewnie straciłyby urok. Mogłam się o ty przekonać, czytając książkę „Lawendowy pył" napisaną przez kobiety z trzech pokoleń tej samej rodziny: Danutę Marcinkowską, Ewę Marcinkowską-Schmidt i Klaudynę Schmidt.

 

Powstaniu książki przyświecał cel zachowania rodzinnych opowieści. We wstępie czytamy: „Opowieści rodzinne przepływają wokół nas (...) Nie zwracamy na nie uwagi, kiedy są. Podnosimy głowy, kiedy zastępuje je cisza. Ludzie, którzy z przejęciem opowiadali losy swoje i bliskich, krewnych, sąsiadów – odchodzą. Zaczynamy zastanawiać się, jak to było naprawdę. Zawodzi nas pamięć, a nie ma kogo zapytać". Kiedy przeczytałam te słowa, pomyślałam, że to tak, jak u mnie. I tym chętniej zanurzyłam się w lekturze, która przez ponad pięćset stron prowadziła mnie przez historię jednej rodziny...

 

„Lawendowy pył" to saga rodziny, która od zawsze mieszkała na kresach wschodnich. To historia opowiadana przez kobiety, najstarsze córki najstarszych córek, jak same o sobie mówią. Bo w tej rodzinie zawsze najpierw rodziły się córki. Los i zagmatwana polska historia nie był dla tej rodziny łaskawy: najpierw niepewność w czasach zaborów i dwudziestolecia międzywojennego, potem zawierucha wojenna, zesłanie jednego z mężczyzn na Sybir, repatriacja, zaczynanie życia od nowa w zupełnie nieznanym, na dodatek zniszczonym wojną miasteczku. A potem trudne lata powojenne, polityczna zawierucha, konieczność zdobywania podstawowych artykułów i życia z piętnem wojny.

 

Czytając tę książkę stajemy się świadkami zmian, jakie zachodzą w Polsce na przestrzeni całego XX wieku. Widzimy, jak te zmiany ustrojowo-gospodarcze wpływają na życie zwykłych ludzi. Oczywiście wszystko tutaj opowiadane jest z perspektywy kobiet, które często zostają same z problemami i musza wykazać się niezwykłą odwagą i hartem ducha, by przetrwać. I by zapewnić przetrwanie swoim dzieciom. Męscy bohaterowie odgrywają w tej książce rolę drugoplanową. To kobiety grają tu pierwsze skrzypce, to one pilnują domowego ogniska i starają się tak poprowadzić gospodarstwo domowe, by życie było dobre. Lub chociaż znośne... Z drugiej jednak strony kobiety te są mocno zależne od swoich mężów, od decyzji, jakie podejmują ich partnerzy. I od sytuacji, w jakich przyszło im żyć. Troszkę mnie to denerwowało. Z jednej strony wszystkie bohaterki potrafiły podejmować trudne decyzje, wykazywały się odwagą i radziły sobie w sytuacjach niemal beznadziejnych. Były silne i uparte. A z drugiej strony przy boku mężczyzn stawały się ciche, uzależnione, jakby cala ich siła nagle gdzieś znikała...

 

Książkę przeczytałam jednak z zainteresowaniem. Wciągnęła mnie ta historia. Choć muszę przyznać, że sama organizacja fabuły podobała mi się już mniej. Przede wszystkim dlatego, że nie ma tu zachowanej chronologii. Najpierw poznajemy losy Anki – kobiety, która przeżyła wojnę, jako mała dziewczynka, której ojciec był na zesłaniu w rosyjskim łagrze i która wkracza w dorosłość w latach sześćdziesiątych. Poznajemy problemy, z jakimi boryka się jako młoda matka, żona, studentka i kobieta pracująca po to, by podreperować rodzinny budżet. Dopiero potem poznajemy wcześniejsze losy rodziny, by po kilkuset stronach wrócić do historii Małgosi , która jest córką Anny. I dalej – poznać Amelię, córkę Małgosi, która ma już szansę wyjechać na studia za granicę... Takie przeskoki czasowe troszkę wybijały z rytmu. Czytając często się gubiłam, musiałam mocno koncentrować się, by przypomnieć sobie, kim są bohaterowie, o których teraz jest mowa. Może gdyby te przeskoki czasowe były jakoś zasygnalizowane, nowym rozdziałem, jakimś znakiem graficznym w tekście, byłoby łatwiej. Tego jednak nie ma w książce. Dlatego czytając momentami czułam się troszkę zdezorientowana.

 

Brakowało mi tu też jakiegoś wątku spajającego fabułę. Wiem, że książka jest zapisem historii konkretnej rodziny. Ale jednak przydałoby się jakieś zaakcentowanie faktów charakterystycznych. To mogłoby być skoncentrowanie się na roli kobiet. Przecież opisana historia daje taką możliwość. Gdyby te watek był troszkę bardziej podkreślony, gdyby to z niego stworzono kanwę opisywanych historii. Przyznam, że po lekturze wstępu właśnie tego się spodziewałam.

 

I jeszcze te błędy edytorskie. Czasem zdanie zaczynało się małą literą, jakby w połowie. Albo nagle urywało się bez kropki i nie wiadomo było, czy to już koniec myśli, czy coś jeszcze miało być. A na dodatek w kilku momentach miałam wrażenie, że pomieszane są imiona postaci. To jeszcze pogłębiało moją dezorientację, o której pisałam już wcześniej. Był nawet moment, że chciałam książkę odłożyć, bo troszkę mnie zmęczyła. A jednak dotrwałam do końca. Bo mimo tych mankamentów historia mnie wciągnęła.

 

Najbardziej podobało mi się, że książka ukazuje doskonale, jak zmieniająca się sytuacja w Polsce wpływała (i wpływa nadal!) na życie zwykłych ludzi. Tu nie było mowy o wielkiej polityce, a jednak czuło się ducha wszystkich zmian. To sprawiło, że czasu, który poświęciłam na czytanie tej w gruncie rzeczy dość grubej pozycji nie uważam za stracony. Gdybym miała jednak komuś polecić książkę, która jest jednocześnie sagą rodzinną, pewnie najpierw wymieniłabym „Cukiernię pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej –Adamczyk. A „Lawendowy pył"? No cóż... cieszę się, że przeczytałam w końcu książkę, która już tak długo leżała na półce, tylko jakoś nie było do tej pory okazji, by poczytać. Ale też wiem, że to nie jest pozycja, o której długo będę pamiętać. Do poczytania z braku czegoś lepszego. Nie jest źle, ale szału też nie ma...

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial