Asertyslem
-
Parapsychologia – istna paranoja moim zdaniem, w tym wariancie. Oczywiście rozumiem, że jest to jedna z dziedzin naukowych, czy raczej paranaukowych, zajmująca się zjawiskami psychicznymi, co w gruncie rzeczy, według mnie jest wcale przydatną i pomocną dziedziną, acz również zagmatwaną, tajemniczą i niezbadaną – dlatego, póki co, książkę Williama W. Hewitta biorę jako naukową próbę zgłębienia zarówno zagadnień, jak i wniknięcie w ich konstrukcję i naturę badań. Jednak autor posilił się na o wiele więcej, i postanowił skrajnie rozgrzebać temat, ustanawiając ową dziedzinę wystarczającą, aby spróbować napisać poradnik (?), przewodnik (?), podręcznik (?) – i w pełni bym się z nim zgodził, gdyby do każdego z tych typów dodał prefiks: „para-".
Książka napisana jest stricte do czytelnika. Autor wcale nagminnie stara się wpoić nam, iż wszystkie jego przemyślenia skierowane są bezpośrednio do nas, czytelników, i na podstawie niektórych przykładów są wręcz przypisane ściśle czytelnikowi. W tym wypadku, wydaje mi się, że tego typu zabiegi bynajmniej nie są najlepszym rozwiązaniem. Przynajmniej w przypadku Rozwoju...Na domiar złego, odnoszę wrażenie, iż autor ciągle próbuje udowodnić, a sam jest zupełnie przekonany, że wszystko, co opisuje istnieje, ma się dobrze i z łatwością da się tym sterować, a nawet udoskonalać i osiągać za ich pomocą sukcesy. Czytając, niekiedy odnosiłem wrażenie, że ktoś robi sobie ze mnie wyborną krotochwilę, bo tekst, jakby podejść z dystansem do założonej formy skierowania bezpośredniego – jest całkiem klarownie i inteligentnie napisany... i właśnie tu zaczynają się schodki. Nie wiem dokładnie, co sprawiło, iż pan Hewitt wpadł na tak – ośmielę się na sformułowanie – „niedorzeczną" próbę przyciągnięcia oryginalną formą, ale właśnie ona zepsuła całą przyjemność i sprawiła, iż jako całość pozycja wypada średnio. Choć wylałem na dzieło co nieco z wiadra pomyj, to jednak prócz tego, książka ma także te jaśniejsze strony. Choćby niektóre ćwiczenia – przedstawione we wcale interesujący sposób, wydały mi się pożyteczne. Dla ducha. Dla ciała. Dla umysłu. Ale zdaje mi się jednak, że to raczej nie o tym i nie o to chodziło autorowi, patrząc względnie na tytuł. Co prawda, pisarz próbuje niejako połączyć owe dziedziny, zapewne pragnąc nadać tej bardziej iluzorycznej części – odcienie rzeczywistości. Bynajmniej jak dla mnie, niekorzystnie.
Owa recenzja może wydawać się w dużej mierze tekstem krytycznym, ale w zupełności, odnosi się do formatu i sposobu podania tekstu, bo sam tekst – gdyby nie usilna próba okraszenia go skierowaniem bezpośrednim – wypadłby całkiem pomyślnie, a gdyby na dodatek wyzbyć się prób sprecyzowania rzeczywistych realiów owej dziedziny, wszystko byłoby „cacy". Niestety, jest jak jest. Ale, póki co, do samego dna, pozostało książce jeszcze parę szczebli. I jeżeli komuś zależy poznać czym w ogóle jest parapsychologia, z czystym sercem mogę polecić, o ile nie weźmie niektórych jej aspektów na poważnie.