Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Obcowanie. Manifesty I Eseje

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Obcowanie. Manifesty I Eseje | Autor: Przemysław Dakowicz

Wybierz opinię:

Erufaile

Dakowicz: maluję piórem

Obcowanie. Manifesty i eseje, podzielone na dwie [niezbyt równe] części o tytułach Sklejanie pamięci i Nowoczesność schizofreniczna, dopełnione jest towarzystwem dzieła Vincenta van Gogha Jedzący kartofle, wykorzystanym na okładce. Obraz sugestywny, gdyż jego centrum stanowi lampa, rzucająca światło na twarze prostych ludzi zgromadzonych przy stole. Za jej sprawą są oni widoczni.
W podobny sposób Przemysław Dakowicz oświetla treści swoich teksów, wykorzystując do tego dwa [predestynujące do poetyckich] obrazy wyraziste [a nawet symboliczne]. W przypadku Sklejania pamięci jest to Łączka, na której trwają prace identyfikujące pochowanych [za dużo powiedziane] tam osób. Pędzel jest lekki, a pociągnięcia ręką ostre:
„Panuje tu półmrok. Pod jedną ze ścian rząd skrzynek z sosnowego drewna. Klękam. Zostaję sam. Jest ich osiemdziesiąt dwie. Osiemdziesiąt dwie trumienki – 40 na 60 centymetrów, jak dla niemowląt. To się zgadza, przecież urodzili się na nowo. Wyjęto ich z łona ziemi, ale nie krzyczą, są niemi.
Dotykam dłonią gładkiej powierzchni drewna.
Ja, żywy."
Ta scena towarzyszy pierwszej części książki nieustannie [nie możliwe, by można było o niej zapomnieć], jest więc przyczynkiem oraz elementem istotnym w prowadzonej refleksji literacko [kulturowo] - historycznej.
Drugi obraz dotyczy van Gogha:
„Kawałek ucha van Gogha (płatek i dolna część małżowiny) spoczywa w słoju ze spirytusem. Słój stoi w gabinecie doktora Reya [...].
I jest równie ważny, jak pierwszy. Oba świadczą o wrażliwości oraz zaangażowaniu Dakowicza i jego emocjonalnym podejściu do tematu, a także urozmaicają tę książkę elementami wyobrażeniowymi autora.
Wyobraźnia czasem płata figla i dekoruje [jak to kwestia gustu, posmakuj Czytelniku sam] kartki Obcowania: „Wyobrażam sobie, widzę – patrzcie! patrzcie! – jak owa ambona wyjeżdża ze świątyni. Ciągnie ją biały rumak, rumak o imieniu Pamięć" i „Widzę Pana, Panie Profesorze Rymkiewicz, w tym rydwanie, na tej ambonie, między tymi zakonnikami [...]".
Dodatkowo na uwagę zasługuje fakt, że metafora lustra [prawie zwierciadła] towarzyszy Dakowiczowi w początkowych partiach książki i być może koresponduje z lampą z obrazu van Gogha, co razem nawiązuje do stylu języka krytyki literatury XIX wieku.

 

Dakowicz: „ja" na barykadzie

Autorskie, wyraziste i nieustępliwe „ja" stanęło na barykadzie treści, przyglądając się kondycji i kształtowi kultury na przełomie XX i XXI wieku. Nic w tym dziwnego, wszak książka to zbiór manifestów i esejów. Stąd też „ja": „myślę", „mówię", „sądzę", „uważam", „wierzę", „zastrzegam", „oczekuję". Dakowicz nie chowa się za bezokolicznikami. Jest obecny, wypowiada swoje sądy bezpośrednio, świadomy, iż mówi w swoim imieniu. Pewny swej wiedzy [zazwyczaj] i niezłomny w poglądach, przyjmuje postawę wyprostowaną i bezkompromisową. Deklaruje [dosłownie odrobinę późno, bo za połową książki, chociaż odbiorca odczuwa to wcześniej], że jest: „czytelnikiem o poglądach tradycjonalistycznych". W związku z tym taki, a nie inny dobór tekstów. Bowiem w Obcowaniu punktami odniesienia do rozmyślań są twórcy tacy jak: Maurycy Mochnacki, Stanisław Brzozowski, Jarosław Marek Rymkiewicz, Jan Polkowski, Vincent van Gogh, Thomas Merton, Joseph Marie Verlinde oraz Czesław Miłosz. Zaś sam wybór to konsekwencja postawionych wymagań, bo Dakowicz to czytelnik, który domaga się „w procesie lektury elementarnego aktu interpersonalnej komunikacji, porozumienia, wspólnictwa odrębnych bytów (autorskiego i czytelniczego)" [oraz kilku innych kwestii].
Stając na barykadzie w doborowym otoczeniu Dakowicz manifestuje swoje „ja" oraz diagnozuje [ze swojej perspektywy] stan i kształt kultury współczesnej. Dostrzega kryzys, poszukuje jego źródeł i wskazuje odpowiednią receptę, by odbudować wyższe cele artystyczne sztuki, wykrzesać w niej epistemologię i aksjologię wyrosłą z tradycji chrześcijańskich. Metaforyka zaczerpnięta z pojęć medycyny nie jest mu obca [ale o tym słów kilka później].
Zazwyczaj pewny swej wiedzy, momentami zastrzega, że „być może", że „domyśla się", iż jego rozmyślania na dany temat są intuicyjne, stają się „hipotezą roboczą, zbiorem mniemań, wymagać będą weryfikacji". Fragmenty tego typu w całym Obcowaniu należą jednak do rzadkości. Choć wydają się perełkami w książce – manifeście.
Apogeum obecności Dakowiczowskiego „ja" to dwa, wkomponowane w całość wywiady. Autor [wyobrażając sobie to całkiem abstrakcyjnie] siedzi w swojej książce i odpowiada na pytania [prawie tu i teraz].
Za poglądami Dakowicza stoi wiedza, której odmówić mu nie można. Jako historyk literatury zajmujący się epoką romantyzmu, czerpie z niej inspirację i jak zauważa rozmawiający z nim Maciej Robert jego myśl „osadzona jest mocno w paradygmacie historyczno – narodowym". Twórca Obcowania to wiedza, którą czytelnik [z odrobiną cierpliwości] delektować się może, szczególnie w tych fragmentach poświęconych twórczości Rymkiewicza. Rozważaniom towarzyszy kontekst dzieł romantycznych, przede wszystkim Juliusza Słowackiego, a także przekonanie, iż „zmierzch paradygmatu" ogłoszony przez Marię Janion nie musi być i nie jest słuszny.

 

Dakowicz: uderzam w wyższe tony

Obcowanie, jako zbiór wypowiedzi programowych jest książką poważną, w której nie ma miejsca na odrobinę humorystyki [och, znajdziemy jednak małą okruszynę], czy autoironii. Autor „uderza w wyższe tony", niejednokrotnie ubierając swoje myśli w zdania wielokrotnie złożone, gdzie wyliczenie i kontrastowość danych zjawisk mają swoje stałe miejsce, tak jak w stwierdzeniu o Głosach Polkowskiego: „poezja wciąż może i powinna być antidotum na dziejowe kłamstwa i przemilczenia, że zdolna jest odsłaniać manipulacje motywowane interesem politycznym, oddzielać jasność od ciemności, cierpienie od zbrodni, szlachetność od podłości..." [itd.]. Krótsze zdania również towarzyszą czytelnikowi [czy mają go poderwać?], i często napiętnowane są ładunkiem emocjonalnym autora: „Bo Łączka to Polska. / Bo Polska to Łączka".
Poważnie i podniośle zapisane są kartki Obcowania. Ostrze ironii nie pozbawione smaku i humoru ujawnia się raz [a może i dwa], gdy odnosi się do innego krytyka, „prosząc, by mi wybaczył, jeśli odpowiedź taka go uraża". A czytelnik może zechciałby więcej, z tym że autor mówi: „No, ale żarty na bok".
Oprócz tego, że Dakowicz manifestuje to i przemawia, wręcz apeluje, czasem spokojnie, ale dobitnie: „zadanie do wykonania – zrozumieć paradoks pamięci", czasem z egzaltacją: „ten fundament musimy wydobyć na światło dzienne, musimy zdać sobie sprawę, skąd idziemy i jaki jest nasz początek. Tylko wtedy odzyskamy zdolność rozumienia naszej teraźniejszości...". [Czytelniku, czy ulegniesz?]

 

Dakowicz: leczę przed lustrem

Nie chce być prokuratorem, staje się lekarzem. Najpierw stawia diagnozę: jest źle. Podaje przyczynę: zerwaliśmy łączność z własną historią. Wystawia receptę: trzeba na nowo nawiązać łączność. Grzmi: ci, co zgubili nić pamięci idą ku obłąkaniu! I jak widać, metaforyka zaczerpnięta z medycyny nie jest mu obca, wszak wszystko, co odmienne od światopoglądu Dakowicza to jednostki chorobowe. Aż do bólu.

„1. ponowoczesność jako choroba; 2. sprzeciw wobec rozsiewania zarodków chorobotwórczych; 3. próba znalezienia środków zaradczych."
Krzyczy: identyfikacja [bez wykrzyknika], bo to słowo klucz, z którym wielu odbiorców Obcowania może się utożsamić [ja też], dostrzec tę podkreślaną przez autora „wielką konieczność opowiadania" [też ją widzę] i ulec początkowemu hasłu: „powinniśmy działać z gorącym sercem, chłodnym umysłem i chirurgiczną precyzją" [powiedzmy, że ulegam], by potem zabrnąć w jednostronny wywód. Autor, by posłużyć się jego własną metaforyką, „stawia lustro samemu sobie" i tworzy „fatamorganę". Brnie w długą refleksję historyczno - literacką o twórczości Rymkiewicza [przede wszystkim] i Polkowskiego, by nie dopuścić do „amputacji pamięci". I jeśli jest to projekt nowego języka, który podołałby mówieniu o współczesności bez zerwania z korzeniami tradycji, to czy echa słów Dakowiczowskich nie przelatują zbyt górnolotnie? Tak wysoko, aż nieosiągalnie.

 

Dakowicz: przecież obcuję

Autor wyjaśnia tytuł swej książki, sięgając po słowniki etymologiczne. Uważa, że literatura powinna być przestrzenią umożliwiającą spotkanie czytelnika i autora, a także współczesności z przeszłością. Ma ambitny plan, by „spoić to, co rozdzielone", chociaż jednocześnie gotów jest poprzeć zdanie Rymkiewicza: „To co nas podzieliło – to się już nie sklei". Niestety w jedną i drugą na raz pójść się nie da. Stąd wybór i postawienie siebie „na barykadzie" [obcując i wyobcowując się na prawą stronę].

 

W rozmowie z Robertem deklaruje, że zależy mu na dotarciu do każdego czytelnika, nikogo nie wyklucza. Całkiem słusznie, bo po książkę sięgnąć może każdy, kto tylko zechce. Inną kwestią jest fakt, iż Dakowicz dokonuje innego cięcia, precyzyjnego i chirurgicznego o podłożu estetycznym. Pisze: „nie będę wypowiadał się o książkach, które uważam za bezwartościowe lub szkodliwe". Jasno określa tym samym swój światopogląd i jednocześnie zamyka się na możliwość „myślenia inaczej", co jest słabością jego książki i zawartych w niej rozważań. Owszem, niejako tłumaczy go formuła manifestu, ale starając się „spoić to, co rozdzielne" nie podejmuje żadnego kroku, by wyjść naprzeciwko i przyjrzeć się innym postawom. Deklarując „otwarcie na dialog, który jednak nie oznacza rezygnacji z własnej tożsamości", nie podejmuje go z owym Innym [chorym].

 

Chcąc obcować okopuje się na swojej pozycji, chcąc być krytykiem „turystą, podróżnikiem i emigrantem" ma jeden cel, dokładnie zaplanowaną po kulturze podróż, która staje się konstrukcją Obcowania. Nie ma w niej nic, co mogłoby świadczyć o entuzjastycznym, ostrożnym odkrywaniu innych krain [może nie specjalnie dla niego pięknych], choć Dakowicz nie jest pozbawiony pasji i zaangażowania. Apeluje o oblicza janusowe. Niby przybliża, a nie przybliża.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial