Lolek90
-
Mało znam osób, w których rodzinie bądź wśród znajomych nie pojawiły się osoby cierpiące na demencję starczą, bądź chorobę Alzheimera. A nawet jeżeli tak nie jest, to z całą pewnością słyszały o nich, chociażby poprzez oglądanie serialu „Klan", w której nestor rodu, Władysław Lubicz, zmagał się z Alzheimerem. Obydwie jednostki chorobowe charakteryzują się znacznymi zmianami osobliwości osób nich dotkniętych, a także stopniowo prowadzą do zanikania pamięci najpierw krótkotrwałej, a następnie długotrwałej. Chociaż z tym zanikiem pamięci długotrwałej różnie bywa, bowiem słyszy się o przypadkach, w których chorzy dotknięci potocznie zwaną sklerozą do ostatnich chwil świadomości wspominali wczesne dzieciństwo. Niemniej jednak każdy chory niedołężnieje, stając się tym samym nieporadnym jak dziecko. Tym samym na rodzinę spada obowiązek zapewnienia jej należytą opiekę, która z czasem przybiera postać opieki nad niemowlakiem.
Ken Abraham jest jednym z pisarzy amerykańskich, a jego trzynaście książek znalazło się na liście bestsellerów „New York Timesa". Kiedy jego mama zaczęła się dziwnie zachowywać, np. widzieć ludzi, których tak naprawdę nie było, uznał to jedynie za atrybut jej podeszłego wieku. Z czasem jednak problem zaczął narastać na sile. W końcu u kobiety stwierdzono demencję, czyli spowolnione uszkodzenie mózgu obniżające sprawność umysłową osoby jej dotkniętej. Dla Kena powoli zaczyna docierać, że role społeczne w jego rodzinie powoli będą się odwracać i to on mimowolnie będzie stawał się rodzicem, czy też bardziej opiekunem, dla swojej matki. Co zresztą jest typowe dla rodzin ludzi dotkniętych demencją, czy też chorobą Alzheimera.
Książka „Kiedy twój rodzic staje się twoim dzieckiem" przedstawia stopniowy, chronologiczny etap przemiany matki w dziecko. Po początkowych dziwnych objawach rodzina zabiera kobietę do lekarza, który stawia diagnozę – demencja. Na początku nie jest źle. Minnie, bo tak miała na imię, mieszka samodzielnie w domu, który dzieliła z wiele lat ze swoim nieżyjącym też mężem, robi zakupy i gdyby nie ciągłe telefony do swoich synów (z powodu uszkodzenia pamięci krótkotrwałej kobieta nie pamiętała, że przed chwilą wykonywała tą samą czynność), wszystko byłoby w jak największym porządku. Jednak z czasem choroba coraz bardziej daje o sobie znać – Minnie coraz częściej zapomina co przed chwilą robiła, staje się agresywna, przestaje kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne i łaknienie oraz znacznie pogarsza się jej sprawność fizyczna. W końcu, dla jej własnego bezpieczeństwa, rodzina umieszcza ją w domu opieki starców. I chociaż i tam zdarzają się jej wypadki, to jednak jest to dużo bezpieczniejsze miejsce, niż jej własny dom. Co więcej, w ostatnich tygodniach swojego życia została otoczona opieką, jakiej raczej nie zapewniłaby jej rodzina.
W pozycji widzimy kolejne stopnie przemiany Minnie, ale jest jedna rzecz, która oparła się działaniu czasu – to miłość kobiety do muzyki oraz pełne oddanie Bogu. Nie wiedzieć dlaczego, nawet kiedy nie rozpoznawała już swoich bliskich, potrafiła bezbłędnie zagrać wybrany utwór muzyczny, najczęściej ze słuchu. Jak wiemy z biografii Minnie, w przeszłości była bardzo zaangażowana w sprawy grupy religijnej, do której należała, niejednokrotnie grywała na organach podczas nabożeństw kościelnych. Być może Bóg sprawił, że w tej kwestii jej umysł został jak najdłużej sprawny.
Ken w swojej książce pokazał codzienne życie osoby dotkniętej demencją. Starał się je jednak przedstawić tak, aby nie przerazić czytelnika. Sytuacje napisane są z humorem, aczkolwiek nie wyśmiewają niedomagań staruszki. Przedstawione jest też życie w Domu Spokojnej Starości, nie jako typową umieralnię, ale miejsce, w którym też jest życie.
Książka może być doskonałym poradnikiem dla bliskich i znajomych osób dotkniętych demencją czy też chorobą Alzheimera. Zawiera szereg porad i wskazówek jak z nimi postępować w danej sytuacji. Co więcej, zawiera informacje na co zwrócić uwagę podczas obserwowania seniorów, bo najczęściej sami możemy z ich zachowania wyłapać, że coś jest nie tak. Nie oznacza to jednak, że unikniemy wizyty u lekarza, bo żaden poradnik nim przecież nie jest.