Katarzyna Meres
-
Na początku nie mogłam zrozumieć o co chodzi w tej książce. Początek był dla mnie niejasny, nie wiedziałam o co chodzi. Po kilkunastu stronach wczułam się w akcję, lecz w trakcie czytania poprzez wycieczki czasowe po przeszłości troszkę także się gubiłam. Jednak ten fakt nie wpłynął na moją ocenę i odbiór tej historii. Chcecie wiedzieć, czym była dla mnie ta książka? Emocjonalną przejażdżką w nieznane.
Opowieść poznajemy z punktu widzenia dwóch bohaterek - Steph oraz Novy. To dwie postaci, które kontrastują ze sobą. Dzięki temu narratorzy nie zlewają się w całość. W "Dobranoc kochanie" widzimy charakterystyczne, przeciwstawne sobie kobiety, która mają różny punkt widzenia na świat, które wyglądają inaczej, które starają się polubić. Co ich łączy? Mal oraz Leo.
Ta książka to lawina emocji wszelkiej maści, od wzruszenia po złość, niedowierzanie i niezrozumienie. Życie bywa okrutne, życie potrafi nieźle dać w kość. Mam tak wiele myśli w głowie po lekturze tej książki, że nie potrafię o niej pisać. Fabuła tej książki oscyluje wokół tematu miłości do mężczyzny, sensu małżeństwa, pokazaniu, że słowo "tak" oznacza bycie ze sobą ze względu na wszystko i wszystkich. Poruszany jest tutaj także temat ciężkiej choroby, poświęceniu się rodzinie, poddaniu słabościom, to książka również o surogatce, o matce która miała urodzić dziecko i je oddać dobrowolnie.
Wielość wątków nie przytłacza, akcja jest zbudowana tak, że stopniowo dochodzimy do tego kluczowego momentu, w którym wszystko się rozwiązuje. Stąpamy po niepewnych kamieniach, aby wpaść do wody, zatonąć, zapomnieć... Taka forma prowadzenia narracji przypadła mi do gustu i uważam, że jest trafiona. Autorka zdawała sobie sprawę z tego, że stopniuje napięcie. Jej bohaterów nie da się nie lubić, choć często nie potrafimy zrozumieć ich zachowania. W trakcie czytania odkładałam tę książkę na chwilę, aby porozmyślać nad ludzkimi wyborami, nad tym, jak przeszłość i niewypowiedziane nigdy słowa mogą namieszać w życiu niejednego człowieka. Żałuję, że nie mogę Wam zdradzić więcej, ale wtedy na pewno zepsułabym Wam wrażenia i momenty zaskoczenia, które się pojawiają. Książka absolutnie nie jest przewidywalna; nie mogłam się od niej oderwać.
Współczułam Steph, kibicowałam Leo, miałam nadzieję wraz z Novą i walczyłam z myślami, jak Mal. Wczułam się w każdego bohatera, utożsamiłam się z nimi. Nie potrafiłam osądzić Novy czy Steph. Nie potrafiłam zganić Mala. Popełnili masę błędów, lecz czy nie to samo robimy my sami? Popełniamy błędy, na których się uczymy, jak dalej żyć. Czasami niewiedza o pewnych uczuciach, myślach i zdarzeniach jest wskazana, pewne myśli nie powinny ujrzeć światła dziennego, ponieważ mają one działanie destrukcyjne, a nawet i autodestrukcyjne. Niszczą nas samych, w duszy pali się żal, który boli.
Ból, strach, niepewność, wyrzuty sumienia, żałość... To wszystko czułam. Czułam razem z nimi. I trochę chaotyczna akcja nie przeszkodziła mi w tym. Słowa "dobranoc kochanie" po lekturze nabierają kilku znaczeń. Po przeczytaniu powieści czujemy niedowierzanie. Steph, Nova i Mal zostali uwięzieni we własnych, czasami głupich decyzjach, nieszczerości oraz tajemnicach. "Dobranoc kochanie" to trudna, pełna emocji książka o przewrotności losu. Pozostawia nas z refleksją nad życiem...