Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Żona Enkawudzisty Spowiedź Agnessy Mironowej

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Żona Enkawudzisty Spowiedź Agnessy Mironowej | Autor: Mira Jakowienko

Wybierz opinię:

LadyBoleyn

Być żoną mordercy. Sam fakt nazwania w ten sposób osoby, którą kocha się bezgranicznie, wydaje się być bardzo bolesny. Niejednokrotnie ukazywane są historie kobiet, które nie wierzą w to, że ich ukochany mógłby kogokolwiek skrzywdzić. Wydawać by się mogło, że przecież przykładny mąż i ojciec nie odważyłby się targnąć na czyjegokolwiek życie, a nawet jeśli – nie umiałby tego ukrywać przed własną żoną...

 

„Żona Enkawudzisty" to spisana przez Mirę Jakowienko historia życia Agnessy Mironowej, żony Siergieja Mironowa, radzieckiego dyplomatę i oficera NKWD, który sam siebie nazywał „psem Stalina". Kobiety, która w czasie największego terroru i głodu żyła niczym królowa, mając wszystko to, czego tylko zabraknęła. Jej mąż miał wpływy wszędzie, a swoją miłość okazywał na wiele sposobów, dzięki czemu Agnessa mogła pozwolić sobie na najmodniejsze kreacje czy dalekie wyprawy.

 

Siergiej Mironow był drugim mężem Agnessy. Zanim oficjalnie stała się jego żoną, przez sześć lat ukrywali związek przed swoimi partnerami, a następnie sześć lat żyli bez ślubu. Jej pierwszym małżonkiem był Iwan Aleksandrowicz Zarnicki, również enkawudzista, dzięki któremu zyskała wygodne życie – nie pracowała, nie uczyła się, nie mieli dzieci. Początki jej znajomości z Mironowem wydają się być rodem z bajki, bowiem ich romans rozpoczął się dzięki przymusowym zajęciom politycznym dla żon czerwonych dowódców. Stopniowa fascynacja przerodziła się w miłość tak potężną, że Agnessa nie wahała się jechać razem z kochankiem aż do Kazachstanu, nie informując o tym ówczesnego męża. Pomimo tego, iż po zesłaniu Siergieja, co równoznaczne było ze śmiercią, związała się z jego kuzynem, Michaiłem Korolem, to właśnie Mironowa uważała za swoją pokrewną duszę. To z nim spędziła najlepsze lata swej egzystencji, bawiąc się na luksusowych balach wśród rosyjskich dyplomatów. O fakcie, iż Mironow był mordercą dowiedziała się po jego odejściu. Wcześniej jak sama mówiła, żyła w tamtych latach tak „jakby miała ciągle przymrużone oczy", nie zwracając uwagi na dramatyczną sytuację ludu rosyjskiego ani też na działania najbliższej sobie osoby. Zakosztowała raju dostępnego dla czerwonych elit, lecz w późniejszych lata przeżyła piekło gułagu, gdzie spędziła pięć lat.

 

Gdy czytałam tę pozycję, miałam do niej mieszane uczucia. Jednak teraz, kilka dni po skończeniu „Żony enkawudzisty", zaczynam rozumieć przesłanie tej książki oraz samą główną bohaterkę. Mira Jakowienko nakreśliła przed nami obraz kobiety z wyższych sfer, która całe życie otrzymywała to, co chciała. Pomimo tego, iż Agnessa Mironowa swoją historię zaczęła opowiadać, gdy była już po pięćdziesiątce – w dalszym ciągu pozostała w niej kobieta, która doskonale znała własną wartość, nie myśląc nad sprawami, którymi nie powinna się interesować. Nie miała żadnego pojęcia o zbrodniach własnego męża, Siergieja Mironowa, bowiem, jak sama przyznała, nigdy nie zwracała uwagi na sprawy polityczne, a Mironowi jak najbardziej odpowiadała żona, która poświęcała czas tworzeniu kolejnych kreacji.

 

Spowiedź Agnessy Mironowej to doskonałe zobrazowanie życia radzieckiej elity, która poświęcona była jedynie zaspokojeniu własnych potrzeb. Pomimo tego, iż bohaterka obracała się jedynie w tych kręgach, z pewnym strachem pisze o losie ludzi, którzy umierali z głodu, niekiedy posuwając się wręcz do kanibalizmu... Jej własna siostra ledwo przetrwała straszny czas, dzięki właśnie wsparciu Agnessy, która nie zapominała o najbliższych. To opowieść rodem z filmu o burzliwych czasach, w których w jednej chwili można było stracić wszystko. Drugi mąż Agnessy doskonale wiedział, że musi być uważny z każdej strony, bowiem łaska Stalina rzadko trwała wiecznie. Jednak jak sama przyznała jego żona – to właśnie perspektywa, że jej mogłoby się coś stać, zatrważała go najbardziej.

 

W książce panuje lekki chaos, bowiem Agnessa często w swojej opowieści mówi o losach późniejszych bądź wcześniejszych. Muszę jednak przyznać, że rekomendacja Łukasza Modelskiego, który przyznał, iż jest to: „Przerażające świadectwo człowieka sowieckiego, głos z nieludzkiej ziemi" najlepiej oddaje ducha tej pozycji. Agnessa zaskakuje, prowokuje, zmusza do myślenia. Najbardziej szokuje jej styl wypowiedzi, brak żadnej skruchy, pogodzenie się z tym, że żyła u boku mężczyzny, który bez skrupułu skazał na śmierc setki ludzi. Była wielką damą, a jej opowieść powinna być ku przestrodze dla tych, którzy zamykają oczy na sprawy istotne. Wspaniały dokument.

 

Pragnę zwrócić jeszcze uwagę na wspaniałe zdjęcia Agnessy Mironowej, członków jej rodziny i przyjaciół. To również pokazuje, że tam, gdzie istniał czas Wielkiego Głodu, elita jeździła na nartach i bawiła się tak, jak zwykle. Cudownie jest również spojrzeć na fotografie pięknych kobiet, które chociaż miały trochę ciała i tak swoim seksapilem oczarowywały niejednego.

A psik

- A gdybym rzeczywiście okazała się białogwardyjką, szpiegiem? Gdybyś dostał rozkaz mnie rozstrzelać, rozstrzelałbyś mnie?
Chciałam usłyszeć, że on by oddał za mnie wszystko na świecie (...). Ale on odpowiedział na to twardo, bez wahania, od razu, cały jakby sztywniejąc:
- Rozstrzelałbym.
Nie uwierzyłam własnym uszom.
- Mnie? Mnie byś rozstrzelał? (...)
- Rozstrzelałbym. (...) Rozstrzelałbym, a potem sam bym się zastrzelił... (s.73)

 

"Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej" to książka, po której mam ambiwalentne odczucia. Oto bowiem poznajemy "od kuchni" życie kobiety, która przez pewien czas była żoną człowieka odpowiedzialnego za śmierć tysięcy ludzi.

 

Publikacji tej nie można zamknąć w sztywnych ramach gatunkowych - jest to bowiem konglomerat zarówno pamiętnika, jak i powieści. "Żona enkawudzisty" wpisuje się w nurt literatury wspomnieniowej, a bohaterka - Agnessa Mironowa - ma gawędziarski dar, co czyni lekturę interesującą i wciągającą. Ile jednak w jej opowieściach prawdy, a ile półprawd i przemilczeń? Każdy czytelnik musi sam zmierzyć się z tym pytaniem.

 

Mira Jakowienko (1917-2005), nie była profesjonalnym pisarzem (z wykształcenia była fizykiem), jednak pasjonowała się historiami ludzi, którzy przeżyli piekło Gułagu. Ich wspomnienia zaczęła zbierać i zapisywać już w drugiej połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jedną z osób, z którymi miała do czynienia, była Agnessa, żona czekisty. Warto tu odnotować, że Jakowienko podczas wysłuchiwania wspomnień owych ludzi nie miała przy sobie sprzętu nagrywającego, a notatki mogła robić dopiero po spotkaniach, stąd też jej książek nie traktuje się jako dokumentów, bardziej jako literacki zapis wydarzeń.

 

Mamy niespotykaną okazję poznać rzeczywistość stalinowskiej Rosji. Jest to perspektywa mocno subiektywna, ale może właśnie dzięki temu - warta uwagi? Agnessa, żona oficera NKWD snuje opowieść o swoim życiu w sposób prosty, nieskomplikowany. Jej szczerość i podejście do życia niejednokrotnie przyprawiały mnie o dreszcze. Kiedy wyszła za mąż (po raz pierwszy), mogła poświęcić się temu, co ją najbardziej pociągało: wyglądowi, strojom i przyjęciom. To była jej bajka. Która po jakimś czasie musiała się jednak skończyć. W międzyczasie nawiązała romans z pewnym przystojnym wykładowcą. Ich związek po sześciu latach zakończył się ślubem. Mirosza był miłością jej życia. W trakcie trwania ich związku awansował od szefa lokalnej komórki Czeka w Kazachstanie do szefa NKWD całej Syberii Zachodniej.

 

Agnessa zauważa, że żyła na tzw. "huśtawce Stalina" - żony enkawudzistów razem z nimi najpierw cieszyły się estymą, a gdy zaczynali znikać sąsiedzi, bały się pukania do drzwi. Wiedziały, że po ich otwarciu życie nie będzie już takie samo...

 

Ach, jaka to była straszliwa huśtawka! Dopiero co człowiek był opętany strachem, a tu nagle został wyniesiony w górę i może oddychać, żyć, myśleć o głupstwach (...), a o tym, że za chwilę znowu znajdzie się na dole, już nie myśli. Podobno Stalinowi się to podobało, lubił bujać innych na tej huśtawce. (s.203)

 

Agnessa Mironowa, silna, niezależna kobieta ciesząca się powodzeniem u płci przeciwnej, stała się świadkiem epoki stalinowskiego terroru. Z jednej strony świat ten to bale, wydumane stroje i toalety na przyjęciach władzy, z drugiej - głód, łagry i oskarżenia wyssane z palca. Bohaterka widziała oba te światy od środka, jednak zawsze bliżej jej było do tego pierwszego. Nie umiem powstrzymać się przed oceną bohaterki: wydaje mi się niezwykle próżna, egoistyczna. Rozumiem, może po prostu taka była... ale przeraża mnie rozdźwięk między tym, że tak doskonale zapamiętała wszystkie swoje toalety i stroje, a tak płytko opisała swój pobyt na zesłaniu (trafiła na nie w wyniku donosu: oskarżenie, że narzekała na radziecką władzę) - jakoś tak "po łebkach", jakby to nie do końca dotyczyło jej osoby. Poraża mnie również to, że kiedy ona sobie żyła jak pączek w maśle, jej mąż wysyłał na śmierć tysiące ludzi. Sama Agnessa twierdzi, że nie wiedziała czym zajmował się jej mąż, musimy wziąć jednak na jej słowa pewną poprawkę. Zdawała sobie z pewnością sprawę z powagi sytuacji, jednak nie wpływało to na jej stosunek względem męża.

 

Niejednokrotnie opowieść jest chaotyczna, Agnessa przeskakuje od jednych wydarzeń do drugich, czasem tylko napomyka, że coś działo się "wcześniej", a coś już "po" czymś tam. Prowadziła pustą egzystencję - wprost przyznaje, że w trakcie życia z Miroszą nie poradziłaby sobie (!) bez służących. Pragnęła błyszczeć w towarzystwie, tak jak mąż. Nie chciała żyć w jego cieniu. To nie w jej stylu. Robiła też wszystko, by mąż nie oglądał się za "innymi". To ona miała być dla niego wyznacznikiem kobiecości, wyznacznikiem klasy. Nie można jednak odmówić bohaterce woli życia - będąc na zesłaniu nie poddawała się, chciała przeżyć mimo wszystko.

 

Mam pewien techniczny zarzut dotyczący tej książki: przypisy na końcu publikacji są naprawdę kiepskim pomysłem. Nie piszę tego złośliwie, tylko próbuję uzmysłowić, że trzymanie lewą ręką stron z właściwą lekturą, a prawą - trzymanie dłoni niczym zakładki przy przypisach - jest nieporęczne i w którymś momencie zaczyna powodować narastającą irytację. Przypis zaraz pod tekstem byłby strzałem w dziesiątkę.

 

"Żona enkawudzisty" to opowieść o tym, jak bardzo boli upadek z wysokości... Ta książka prawdopodobnie najbardziej zainteresuje miłośników historii ZSRR.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial