Asertyslem
-
Powieści historyczne to zdecydowanie mój konik, powieści wojenne, militarne już nie – aczkolwiek ostatnio zaczęły mnie, wprawionego fantastę, miłośnika historii i kryminału, naprawdę intrygować. Nawiasem mówiąc, stało się tak za sprawą pewnej książki z tego samego wydawnictwa, któremu puszczam oko za dogodny dobór czcionki, solidną oprawę wizualną i papier na okładkę oraz wybór opowieści, bowiem Mamy duszę muszkieterów to powieść w doskonały sposób łącząca zarówno historię, współczesne konflikty zbrojne oraz strukturę jednej z najważniejszych jednostek bojowych świata.
Powieść opowiada historię pewnego Polaka, który aby w swym życiu przeżywać niezapomniane przygody oraz robić to o czym marzył od dawna, wstąpił w szeregi elitarnej Ligi Cudzoziemskiej, stając się tym samym człowiekiem narażonym na wielkie niebezpieczeństwo, zgadzającym się z wojskowym reżimem, panującym w tej specyficznej jednostce, dzięki czemu nie tylko wyruszył w szeroki świat, ale stanął ramię w ramię z obcokrajowcami różnych narodowości naprzeciw nieoczekiwanym antagonistom. Oto opowieść prawdziwa, a przynajmniej sprawiająca wrażenie mocnej autentyczności, przez co fikcja miesza się z rzeczywistością, tworząc wcale zjadliwy miszmasz literacki. Główny bohater to nie cny żołnierz, ślepo wierzący w „Sprawę" czy rozkazy przełożonego, to człowiek z krwi i kości, przeżywający wszystko to co zwyczajny, statystyczny „Nowak", ale różniący się odeń tym, że jest nietuzinkowy, jego przygody nie kończą się na karabinie opartym na ramieniu, strzale, posiłku i nocy na pryczy. W Mamy duszę muszkieterów nie brakuje zaciętych sprzeczek, Dumasowych pojedynków nie tylko o honor czy rześkich spotkań przy piwie. To historia przepełniona specyficznym humorem, który nie raz zwodzi czytelnika z właściwego tropu. W barwnym tle Afryki, dzieją się wydarzenia, które przechodzą dreszczami, zatrzymują akcję serca i wymyślają w kierunku autora przesadną makabryczność, ale prawda jest taka, że niektóre wątki to czysta, lekko zmieniona ku książce prawda, a fakty nie tyle zaskakują co przerażają. Brutalność to coś, czego akurat nie brakowało w tym czasie w lokacjach przemierzanych przez strony powieści.
Autor w znakomity sposób przykrywa opowieść całkiem dobrze wywarzonym humorem, przez co brutalna strona historii jest subtelnie złagodzona, a sama książka wydaje się bardziej czytelna, a właściwie przyswajalna. Nie omieszkam, również wspomnieć o realiach rzeczywistych, które według mnie zostały doskonale przeniknione z fabułą i wszystko co działo się w książce, równie dobrze mogłoby dziać się naprawdę, ukryte pod kartami nieprzemierzonej historii. Poza tym, pan Zbigniew unika rutyny w swojej powieści, choć w niektórych czynnościach nie można było jej uniknąć, jednak pisarz postarał się aby nie wypadły one blado i stanowiły może nie wciągającą, ale czytelną część całokształtu dzieła.
Summa summarum, książka to nie tylko seria świetnej zabawy dla czytelnika, część historycznych faktów, realiów wojskowych, militarnych i politycznych, to także coś czego nie było, połączenie powieści z książką, odkrywającą przed czytelnikiem sedno tematu, wybranego przez autora zagadnienia, i choć nie obyło się bez wad, dzieło pana Zbigniewa Truszczyńskiego warte jest przeczytania. Zwłaszcza dla hobbystów literatury wojskowej.