Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Nie Tylko O Łajdakach

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Magdalena Kulus
  • Tytuł Oryginału: Nie Tylko O Łajdakach
  • Gatunek: ObyczajowePowieści i Opowiadania
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 320
  • Rok Wydania: 2014
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140 x 200 mm
  • ISBN: 9788362405312
  • Wydawca: Sol
  • Oprawa: Miękka
  • Miejsce Wydania: Duży Dół
  • Ocena:

    5/6

    5/6

    5/6

    5/6

    2,5/6

    -

    5/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Nie Tylko O Łajdakach | Autor: Magdalena Kulus

Wybierz opinię:

Lolek90

Kiedy kilka tygodni temu pierwszy raz spotkałam się z twórczością młodej tyszanki cierpiącej na rdzeniowy zanik mięśni, byłam oczarowana. O blogu Magdy Kulus opisującym jej codzienne życie słyszałam już dawno temu, jednak nigdy nie miałam okazji aby go zobaczyć. Dlatego niezmiernie ucieszyła mnie wiadomość, że część z tych zapisków została wydana w formie książki „Blondyn i blondyna". Nie będę ukrywać, iż jej lektura zajęła mi zaledwie jedno majowe, niedzielne popołudnie, a podczas pochłaniania kolejnych stron brzuch dosłownie bolał mnie ze śmiechu. I naprawdę było mi niezwykle smutno, kiedy dobrnęłam do jej końca. Dlatego, kiedy zobaczyłam kolejną książkę napisaną przez tą pełną życia, mimo ciężkiej choroby, kobietę, postanowiłam za wszelką cenę ją przeczytać.

 

Spodziewałam się kontynuacji poprzedniej książki. Jeśli nie w postaci kolejnych blogowych wpisów, to może chociaż zwykłych, luźnych zapisków. Tymczasem dostałam do rąk pozycje będącą zupełnym tego przeciwieństwem. No, może nie do końca, ale nie tego się spodziewałam. Z drugiej jednak strony zmobilizowałam się i mimo wszystko wzięłam do czytanie. Nie będę ukrywać, że ponownie przeczytanie całości zajęło mi jeden wieczór. Bo po pierwszym rozczarowaniu jej treścią nastąpiło niesamowite zadowolenie.

 

Anastazja, zwana przez wszystkich Nastką, mieszka na co dzień w Tychach. Jest rozpieszczoną jedynaczką, która posiada nadopiekuńczych rodziców, dwa szalone psy oraz nieco roztargnionego chłopaka, Olka. Rodzice nie zawsze akceptują pomysły swojej córki, toteż wydaje im się szaleństwem jej wyjazd do ich domku na wsi położonej nieopodal Częstochowy kilka miesięcy przed obroną pracy magisterskiej. Mimo wszystko zgadzają się na ten krok, chociaż co chwilę kontrolują to co robi. Wbrew pozorom Nastka szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości. W końcu w tej miejscowości mieszka też rodzina, która ma dziewczynę pod kontrolą oraz informuje jej rodziców co robi ich ukochana córeczka. Z czasem Nastka poznaje kolejnych mieszkańców wsi – księdza Grzegorza, który namawia ją, aby mu pomogła przygotować dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, Dawida, który ma ciężko chorego brata Tomka, ojca alkoholika oraz matkę Martę radzącą sobie ze wszystkimi kłopotami, koleżanki Marty, Mery i Agatę, Michała i jego narzeczoną Baśkę, którzy chcą otworzyć gospodarstwo agroturystyczne, czy też skrzypka Juliana, któremu zmarła żona i synek. Z każdą z tych osób wchodzi w jakieś międzyludzkie korelacje, które uświadamiają jej, że życie na wsi nie jest takie złe. W końcu kobieta z przerażeniem dostrzega, że to życie bardziej jej odpowiada od tego, które wiodła dotychczas w mieście.

 

Chociaż książka „Nie tylko o łajdakach" nie jest typową biografią jej autorki, to jednak można w niej dostrzec elementy autobiograficzne. Z „Blondyna i blondyny" czy też bloga autorki mogliśmy się dowiedzieć, że Magda faktycznie ma działkę na wsi, do której lubi przyjeżdżać z rodzicami. Poza tym to prawdziwa miłośniczka książek oraz gry w scrabble, nie mówiąc już o tym, że posiada dwa psy. Ukończyła też studia na Uniwersytecie Śląskim. Nawiązanie do tych szczegółów znajdziemy w większym lub mniejszym stopniu podczas lektury.

 

Ciekawe może być wprowadzenie do książki chłopca zmagającego się z rdzeniowym zanikiem mięśni. Co prawda autorka sama cierpi na tą chorobę, to jednak dopchnęła ją lżejsza jej odmiana. Jak sama Magda przyznała, postać siedmioletniego Tomka wzorowana była na dwóch jej blogowych znajomych – Antku oraz Igorze. Nieodzowna okazała się tutaj konsultacja z ich rodzicami, którzy przybliżyli dziewczynie troski posiadania dzieci, które oddychają za pomocą respiratora i są odżywiane za pomocą sondy.

 

„Nie tylko o łajdakach" doskonale odzwierciedla mentalność ludzi mieszkających na wsi. Plotki rozchodzą się błyskawicznie, jeden drugiemu skacze do oczu. Niektóre sytuacje śmieszą do łez, inne budzą grozę. Chwilami miałam wrażenie, że czytam współczesną wersję reymontowskich „Chłopów". Coś w tym jest, bo niektóre sprawy chyba nigdy się nie zmienią.

Obsesja Kasiulka

W życiu najtrudniej jest o miłość. Warto jej szukać, ale nie warto w tym szukaniu zgubić siebie. (str. 106)

 

Nie przywiązuję uwagi do tego, aby w konkretnej porze roku czytać adekwatne do niej lektury. Nie mam problemu z czytaniem książek około letnich w okresie zimowym, czy poruszających temat Bożego Narodzenia, w pełni lata. Przyglądając się swojemu stosikowi książek – co by tu przeczytać – chciałam coś lekkiego i przyjemnego, i tym sposobem sięgnęłam po najnowszą powieść Magdaleny Kulus, filolożki z wykształcenia, blogerki, recenzentki literatury dla najmłodszych, która zadebiutowała w 2011 roku książką Blondyn i Blondyna. Książką, która przykuła moją uwagę jest powieść Nie tylko o łajdakach. Czy wspomniana powieść to lekkie czytadło, po które można sięgnąć leżąc na hamaku i delektując się ciepłem lipcowego słońca? Przekonajcie się.

 

Anastazja, dwudziestokilkulatka, tuż przed obroną pracy magisterskiej postanawia wyjechać do Maszkarki, rodzinnego domu na wsi niedaleko Wielunia. Ma trochę dość wtrącani się rodziców w jej życie i układania go na ich modłę. Ciągłych kłótni i niedopowiedzeń. Pragnie wyjechać na wieś i ukończyć pisanie swojej pracy magisterskiej. Po jakimś czasie przyjeżdża do niej jej chłopak Olek, artysta, student katowickiej ASP, nietolerowany przez jej rodziców. Ten związek jest dość dziwny, gdyż jak się okazuje jednostronny. To Nastka obdarza go uczuciem, jest na każde zawołanie, a Olkowi jest po prostu wygodnie. Pewnego dnia wystawia go za drzwi. Jak się okazuje życie na wsi jest specyficzne i całkowicie inne od tego w mieście, o czym w niedługim czasie dziewczyna się przekona. Wszyscy wszystko o tobie wiedzą, a często nawet więcej niż ty sam, nic nie da się ukryć.
Do wsi powrócił z Irlandii Michał, syn wujostwa wraz ze swoją dziewczyną Baśką, gdyż rozpoczynają przygotowania do ślubu. Oprócz tego Michał pragnie otworzyć gospodarstwo agroturystyczne, co niestety nie do końca odpowiada jego przyszłej żonie. Z prośbą do Nastki, jako przyszłej pani od polskiego zwraca się młody ksiądz Grzegorz, prosząc ją o opiekę na kilkorgiem dzieci przygotowujących się do komunii świętej.
Czy pobyt Anastazji w Maszkarce będzie tak naprawdę odpoczynkiem, czy ciężką pracą? Jak jej życie zmieni Julian i mały Tomek?

 

Pokazał mi tę bardziej miękką wersję świata. Pluszowo-zamszowy krajobraz, w którym wszystko ma swoje miejsce i czas. (str. 221)

 

Nie tylko o łajdakach, to historia o wewnętrznym dojrzewaniu, próbie odnalezienia własnej drogi. Sposób na odseparowanie się od rodziny próbującej ułożyć nam życie, chęci życia na własną rękę i zmierzenia się z rzeczywistością. To również historia o całkowitym oddaniu się drugiej osobie, która niestety nie zauważa naszego zaangażowania. To historia o przyjaźni, która jak się okaże jest bardzo cienką nitką. Gdyż przyjaźń to zaangażowanie obu stron, pomoc w każdej chwili, a tu niestety nie przetrwała. Za to pojawiła się w najmniej oczekiwanym momencie ze strony innej osoby.

 

W pędzącym w obecnych czasach życiu z dnia na dzień, nie oglądamy się za siebie, nie potrafimy się zatrzymać. A życie we wsi, w której znajduje się Maszkarka nie pędzi na łeb na szyję. Ludzie żyją tam z dnia na dzień. Delektują się każdym wschodem i zachodem słońca. Potrafią się zatrzymać i porozmawiać, „gdyż minuta ich nie zbawi".

 

Nie tylko o łajdakach to kalejdoskop przeróżnych bohaterów. Jest ich tu naprawdę mnóstwo i każdy ma swoje zadanie do wykonania. Oprócz Nastki, jej rodziców i Olka jest babcia Ksenia – wieczna optymistka, wojownicza ciotka Jadzia, Marta młoda mama dwójki chłopaków gdzie jeden jest niepełnosprawny – jednak dziewczyna nie daje po sobie poznać, że jest jej ciężko, cieszy się z każdego dnia spędzonego z dziećmi, niesamowita optymistka pomimo męża, który nie potrafił się pogodzić z chorobą syna i w alkoholu odnalazł przyjaciela, Julian – mężczyzna po przejściach, który stracił w niedługim czasie po narodzinach swego synka, a w wypadku ukochaną żonę.

To nie wszyscy bohaterzy, którzy przewijają się przez Maszkarkę, ale nie będę psuła Wam przyjemności z czytania i nie zdradzę nic więcej.

 

Nie tylko o łajdakach to przepiękna historia pisana bardzo malowniczym i interesującym językiem. Książkę czyta się w zawrotnym tempie, ta lektura to przyjemność. Nie raz się uśmiałam, nie raz uroniłam łzę, ale to lubię w książkach. Te niesamowite emocje i umiejętność dawkowania ich przez autora, powodują, że w historii się zatracam, a wszystko wokół mnie nie ma dla mnie wtedy znaczenia.

 

Doświadczyłam namacalnie bliskości śmierci i jej nieuchronności, pojęłam też, że w obliczu odchodzenia wiele drobnostek nie ma znaczenia. Ja z tych drobnostek dotychczas potrafiła sobie i innym robić piekło. (str. 239)

A psik

Zabierałam się za tę książkę już od jakiegoś czasu, ale ciągle było mi nie po drodze. Kiedy jednak zaczęły pojawiać się w sieci pierwsze entuzjastyczne opinie, stwierdziłam, że nie ma na co czekać. I tym sposobem zabrałam się za powieść Magdaleny Kulus, filolożki z wykształcenia (jak ja :)), gawędziarki, recenzentki i blogerki, która debiut ma już za sobą (2011 r. -"Blondyn i Blondyna" - niestety nie miałam okazji poznać, może wkrótce uda się nadrobić braki).

 

Czy... (to pytanie do mieszczuchów) nie mieliście kiedyś ochoty rzucić wszystkiego i przeprowadzić się na wieś [spokojną i wesołą - pamiętacie chyba "Pieśń świętojańską o sobótce" Jana Kochanowskiego] ?

 

Uciec przed gwarem miasta? Wyścigiem szczurów? I tak dalej... Część z Was pewnie chciała. Tak samo, jak bohaterka niniejszej powieści - Nastka, a właściwie Anastazja, dwudziestokilkulatka, która pakuje rzeczy i wybywa na wieś. Zamieszkuje w domku, należącym do rodziny, w Maszkarce - miejscowości nieopodal Częstochowy. Ma proste, nieskomplikowane plany: chce odpocząć od wiecznie kłócących się rodziców, ich wściubiania nosa w jej sprawy i pragnie na spokojnie dokończyć pisanie swojej pracy magisterskiej.

 

W Maszkarce Nastkę odwiedza Olek, student ASP, który nie jest tolerowany przez potencjalnych teściów. Poznali się na nim szybciej, niż zakochana w nim dziewczyna. W ich "związku" role się odwróciły i to Anastazja wciąż o niego zabiega, jest na każde jego skinienie. Nie zauważa, że chłopak wcale nie jest jakoś specjalnie zaangażowany i po prostu z własnej wygody lubi mieć przy sobie Nastkę. W końcu jednak pewnego dnia różowe okulary spadają z nosa bohaterki...

 

Nastka, dziewczyna z miasta, przekonuje się na własnej skórze, jak bardzo życie na wsi różni się od tego w mieście. Nie są tam potrzebne żadne portale plotkarskie, wystarczy, że się jedna sąsiadka spotka z drugą i już cała wieś huczy od plotek. Wszyscy się znają, wiedzą o sobie sporo, więc mało co można utrzymać tam w sekrecie.

 

Bohaterka poznaje wielu sympatycznych ludzi, spotyka się ze swoją bliższą i dalszą rodziną, więc nie odczuwa samotności zbyt mocno. Spotkania z pewnym chorym chłopcem otworzą jej oczy na wiele spraw. Bardzo przypadł mi do gustu sposób wprowadzania poszczególnych bohaterów "na scenę" - większa czcionka, przerwa w tekście, by zaznaczyć, że oto pojawia się ktoś nowy na łamach powieści. Genialne.

 

To wspaniała, ciepła opowieść, dobra na każdą porę roku. Emanuje optymizmem i wiarą w ludzi. "Nie tylko o łajdakach" jest również powieścią o dojrzewaniu, o próbie odcięcia pępowiny. O toksycznym związku, zaangażowaniu, sile przyjaźni. Razem z Nastką dowiadujemy się, że świat - mimo iż często zaludniony przez łajdaków - wart jest miłości.

 

W dobie zalewu polskiego rynku wydawniczego powieściami dotyczącymi ucieczki na sielankową wieś książka Magdaleny Kulus wybija się. Autorka pisze prosto, ale z polotem, nie idealizuje wsi, pokazuje jej minusy, ale czyni to wszystko z dystansem i humorem. Nie jest to literatura, która wejdzie do kanonu, ale optymistyczny wydźwięk, który po sobie zostawiła w moim umyśle, sprawia, że będę ją polecała bliskim mi kobietkom.

 

Przy powieści pani Magdaleny Kulus można się i pośmiać, i zapłakać, ale jedno jest pewne - czyta się ją w zawrotnym tempie, a po odłożeniu na półkę nie ma się poczucia marnotrawienia czasu.

 

Jeżeli chcecie choć chwilę poprzebywać w gronie sympatycznych, wartościowych ludzi (i zwierząt!) i pragniecie otulić się prostymi kuchennymi zapachami, a oczy nacieszyć bujną zielenią polskiej wsi, zapraszam do lektury "Nie tylko o łajdakach".

 

PS. Ciekawe było również to, że akcja powieści rozgrywa się na terenach, które co nieco znam z własnych wyjazdów rodzinnych :)

 

Korcia

Dosyć modne w literaturze stały się ostatnio ucieczki z wielkich miast na wieś w poszukiwaniu spokoju, wylizania ran po kolejnym zawodzie miłosnym, odnalezienia nowej drogi życiowej. Czytałam niedawno opinię jednaj z czytelniczek, że ten schemat się już jej przejadł. Mi na szczęście jeszcze nie. Poza tym każda z tych książek mimo podobieństw, jest na swój sposób oryginalna, opowiada inną historię, ma innych bohaterów, niepowtarzalny klimat.

 

Magdalena Kulus jest filologiem, blogerką, recenzentką literatury dziecięcej, urzędniczką i pisarką. Zadebiutowała książką "Blondyn i blondyna". Identycznie nazywa się blog prowadzony przez Magdę, na który serdecznie Was zapraszam, a sama w końcu przejdę do rzeczy...

 

Anastazja, nazywana przez wszystkich Nastką przeżyła zawód miłosny. Zakochała się w artyście, któremu pozowała do aktów, z którym nie raz wylądowała w łóżku, a który od początku mówił jej, że nie traktuje tego związku poważnie. Jednak Nastce było z nim dobrze, zdążyli się poznać jak dwa łyse konie, spędzali ze sobą sporo czasu, rozumieli się niemal bez słów, ale nigdy nie byli parą. Dziewczyna usilnie próbowała przekształcić tę znajomość w coś więcej, ale Olek, obiekt jej westchnień, skutecznie się temu opierał.

 

Anastazja święta wielkanocne spędziła z rodzicami na wsi za Częstochową, niedaleko Wielunia. Mieli tam niewielki domek, nazywany przez wszystkich Maszkarką, w którym latem spędzali sporo czasu. Nastka postanowiła po świętach zostać tam, skupić się na pisaniu pracy magisterskiej, a przede wszystkim uciec od Olka. Chłopak akurat i tak wyjechał w plener do Zakopanego...

 

Oczywiście dziewczyna bardzo tęskni za Olkiem. Ucieczka na wieś niby ma ją wyleczyć z tego dziwnego związku bez zobowiązań, ale po cichu ma nadzieję, że chłopak za nią zatęskni i może w końcu odwzajemni jej uczucia...

 

"Nie tylko o łajdakach" to powieść obyczajowa, która zabiera nas na wieś, gdzie każdy o każdym wie wszystko, gdzie od plotek aż huczy, gdzie nie brakuje ciężkiej fizycznej pracy, ale też słodkich jej owoców. Nastce, w jej pustelni, będą towarzyszyć dwa psy – golden Bruno i kundelek Fuksio, ale również sporo prawdziwych i przyszywanych członków rodziny. Niedaleko mieszka babcia Anastazji, która przyjeżdża na wieś tylko latem, podczas gdy zimy spędza u córki w mieście.

 

O czym jest ta książka? O życiowych wyborach, o wsi, o ludziach, prawdziwej przyjaźni, o poszukiwaniu szczęścia i oczywiście o miłości, ale w żadnym wypadku nie jest to kolejny ckliwy romans. Nastka kończy niedługo studia, musi podjąć decyzję, co dalej robić, gdzie zamieszkać. Zastanawia się, czy wybór polonistyki był faktycznie trafny. Życie na wsi to nie tylko sielanka, nie brakuje tu pijaków, ludzi wrednych, bardzo zażartych, ale też osób dotkniętych przez los. Można tu znaleźć również wielu wspaniałych ludzi, wesołych i walecznych, którzy potrafią cieszyć się życiem, drobnostkami, które się na nie składają. Czy to właśnie tu Nastka znajdzie swoje miejsce na ziemi?

 

Mamy tu jak na dłoni mentalność ludzi z takich niewielkich społeczności, dla których zaszczytem jest dawanie kwiatów na ołtarz do kościoła, którzy biegają co tydzień do kościoła i myślą, że są wzorowymi katolikami, ale niestety mało kto potrafi głębiej się zastanowić nad własnym życiem. Łatwiej jest oceniać innych niż siebie. Nastka, mimo młodego wieku, podchodzi do tematu bardziej poważnie. To co było między nią a Olkiem oddaliło ją od kościoła. Wiedziała, że zgodnie z zasadami wiary robiła źle, ale nie potrafiła tego przerwać, nie potrafiła też tego żałować, więc spowiadanie się z tego byłoby bez sensu...

 

"Nie tylko o łajdakach" to piękna powieść, w którą z przyjemnością się zanurzyłam, chłonęłam kolejne strony. Magdalena Kulus ma bardzo lekkie pióro, czuć, że pisanie idzie jej równie łatwo jak oddychanie. Wplata w opowieść wiele wierszy, tekstów piosenek, które idealnie komponują się z treścią. Bardzo podoba mi się styl autorki, ale też jej spojrzenie na świat.

 

Polubiłam bardzo Nastkę. Jej historia przywołała wiele moich wspomnień, życiowych pomyłek, ale też i radości. Ta książka to nie tylko opowieść o Anastazji, mamy tu dużo innych ciekawych historii, często bardzo bolesnych i trudnych. Zapraszam Was, byście poznali Martę, Juliana, Michała, ciocię Alę...

 

Gorąco polecam tę mądrą i piękną opowieść!

 

Agnes Recenzentka

Każdy w swoim życiu dochodzi do tego momentu, kiedy zaczyna dostrzegać jak ciasny staje się dom, w którym mieszka. Codzienność u boku najbliższych zaczyna w końcu doskwierać i ciężko się skupić na... cóż, choćby pisaniu pracy magisterskiej. Jedynym sposobem rozwiązania tego problemu jest przeprowadzka – tymczasowa lub nie. Podobna decyzja zostaje podjęta przez główną bohaterkę książki.

 

Anastazja, nazywana przez wszystkich Nastką, ucieka z rodzinnych Tychów na wieś, gdzie czeka na nią Maszkarka. Mały domek należący do jej rodziny. Ponieważ od dłuższego czasu stał sam, Nastka postanowiła zamieszkać w nim do czasu zakończenia pisania pracy magisterskiej i obronienia się. Na wsi czuje się znacznie lepiej, choć początkowo ciężko jej się przyzwyczaić do sąsiadów, którzy wszystko widzą i wszystko wiedzą. Oczywiście w zaadaptowaniu się pomagają jej znajomi i przyjaciele nie tylko z rodziny. Dodatkowo okoliczny ksiądz – Grzegorz – namawia Nastkę, by zajęła się dziećmi komunijnymi. Ponieważ siostra przygotowująca młodych do Pierwszej Komunii Świętej zachorowała, Nastka zgadza się na objęcie jej stanowiska. Ta decyzja również ciągnie za sobą konsekwencje, których kobieta nie wzięła początkowo pod uwagę.

 

Chociaż życie w Maszkarce, z daleka od rodzinnego domu, zgiełku miasta i hałasu wydaje się być idylliczne, Anastazja dość często boryka się z problemami i musi dokonywać ważnych życiowych decyzji. Od samego początku towarzyszą jej problemy miłosne – Olek, znajomy ze studiów malarz, wiele obiecuje, jednak nie dotrzymuje słowa. Traktuje główną bohaterkę bardzo przedmiotowo i zdaje się nie mieć z tym problemów, podczas gdy Nastka pogrąża się w coraz większej rozpaczy. Przeszkadza jej fakt, że często widuje dawne, nieodwzajemnione miłości i nawet obecność dwóch psów nie pomaga jej w polepszeniu nastroju. Do rozterek miłosnych dołączają przeciwności losu, przez które Nastka ma problemy we wszystkich sferach swojego życia. Tak było choćby w przypadku złośliwego progu, który przyczynił się do utracenia większości pracy magisterskiej. A to był jedynie początek jej kłopotów...

 

Szczerze mówiąc czytanie tej książki nie należało do najprzyjemniejszych letnich zajęć. Opisywana historia była bardzo spokojna – aż zbyt spokojna. Ponieważ zapisano prawdziwe życie, było ono pozbawione wszelkiej akcji, natomiast przedstawione emocje wydawały się sztuczne i jednakowe od początku do samego końca. Na kilku ostatnich stronach wyjaśniono tytuł, choć nie trudno było się domyślić jego znaczenia. W końcu Nastka prawie wszystkich mężczyzn nazywała łajdakami.

 

Do zalet „Nie tylko o łajdakach" należy duża czcionka, którą czytało się szybko i wygodnie. Niestety treść, jak już wspomniałam, należałoby zaliczyć do wad. Książka na pewno dużo bardziej spodoba się tym, którzy lubią spędzać długie wieczory nad literaturą obyczajową o średnich lotach. Nie należy również oczekiwać zbyt wiele od tej opowieści, bo nie posiada ona żadnych cech charakterystycznych trzymających w napięciu bestsellerów. Chociaż całość objętościowo nie jest gruba, trudno jest przeczytać tę książkę w jeden dzień. Historia zwyczajnie męczy i nudzi – nadaje się bardziej na coś, co ma skupiać uwagę na czytaniu, zamiast myśleniu o czymś innym. Jednak nic poza tym.

 

Ciężko pisze się recenzję czegoś, co ani trochę nie przypadło czytelnikowi do gustu. Trudno jest też wyodrębnić poszczególne fragmenty, które nie zasługują na czytanie, kiedy całość wydaje się po prostu kiepska. A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że są osoby lubujące się w książkach tego typu i im ta opowieść może się spodobać. Dlatego też podaję zalety – historia jest realna, dobrze opisana, a Maszkarka stoi na tle malowniczych, wiejskich terenów. Autorka postarała się, by czytelnik zastanawiał się, czy historia jest prawdziwa. Jeśli ktoś przepada za takimi zabiegami literackimi, jest szansa, że ta książka mu się spodoba. Ci, którzy nie przepadają za nudną codziennością, niech lepiej nie biorą się za tę książkę.

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu SOL oraz grupie Sztukater.

Natalia

Nie tylko o łajdakach, czyli historia młodej odrzuconej dziewczyny., która postanowiła wziąć się w garść i zmienić coś w swoim życiu. Opowiadanie posiada cechy typowego romansu, jednak nie jest to do cna słodka historia. Można powiedzieć, że ma w sobie niesamowitą mądrość życiową. Tą, która rodzi się w czasie zwykłych czynności i pomaga nam w podejmowaniu decyzji.

 

Nastka jedynaczka wychowywana przez apodyktycznych rodziców, postanawia przenieść się do domu na wsi. Ucieka od problemów, rozterek miłosnych i wiecznych narzekań rodziców. Zatrzymuje się w małej wiosce razem ze swymi psiakami, które są wspaniałymi towarzyszami dla udręczonej dziewczyny. Młoda kobieta wikła się w wiele ciekawych i zabawnych wydarzeń. Wielokrotnie staje się pośmiewiskiem całej wiejskiej społeczności. Kilka razy zostaje posądzona o złe prowadzenie się i co karygodne przez nią kościół traci obraz św. Maksymiliana Kolbe. W tych całych zawirowaniach nie jest sama. Spotyka życzliwych sobie ludzi, którzy potrafią podać rękę w niedoli. Te zwykłe wydawać, by się mogło osoby, uczą ją, że nie tylko łajdacy są na tym świecie. A każdy dzień może być radością. Dziewczyna szybko dostrzega co jest dla niej ważne, a co ważne przestało być.

 

Piękna książka, prawda? Atmosferę wsi, życie tamtejszych mieszkańców można odbierać wszystkimi zmysłami. Czujemy zapach konfitur, skoszonej trawy i łąki. Początkowo pozycja może wydawać się nieco trywialna i durna... później opowieść robi się milsza, ciepła. Autorka nie porusza górnolotnych tematów, pisze prosto o potrzebie wolności i poszukiwaniu swojego miejsca na świecie.

 

Książka porusza całe spectrum ludzkich emocji i więzi. Autorka oddała cały czar przyjaźni, miłości. Nie zapomniała opisać także nieszczęśliwego zakochania. Uczucia te wypełniają życie bohaterów. Wielu z nich znajduje się na zakręcie swego życia. Nie wiedzą jak mają dalej podążać, gdzie powinni szukać drogowskazów. Odpowiedzi na te pytania bardzo często pojawiają się niespodziewanie.

 

Z pisarką miałam okazję spotkać się po raz pierwszy i muszę przyznać, że reprezentuje wspaniały styl pisarski. Pozycje czyta się lekko, dzięki przystępnemu językowi.Ujęły mnie liczne cytaty i fragmenty piosenek. Nie przeszkadzały podczas czytania, a dodawały tylko uroku. Oddawały atmosferę danego momentu ani burzyły fabuły. Lektura jest niezwykle emocjonująca, a po przeczytaniu jej, pojawia się pytanie...dlaczego tak mało? Potrafi wywołać u Czytelnika wiele uczuć od zdumienia poprzez rozbawienie aż po wzruszenie. Fabuła pokazuje jak pewni ludzie potrafią doświadczyć innych i zburzyć ich system wartości. Na pochwałę zasługuje kreacja bohaterów. Nie sposób ich nie lubić. Trudno się oderwać od ich losów. Chce się więcej i więcej. Roztargniona bohaterka, która cały czas pakuje się w kłopoty sprawia, że pozycja jest niezwykle interesująca.

 

Pisarka poruszyła również wątek choroby. Mianowicie w opowiadaniu pojawia się postać ciężko chorego chłopca, którym opiekuje się matka, bo ojciec cały wolny czas spędza na „piwku" pod sklepem. Oczywiście, kobietę całkowicie oddaną swym pociechom wspierają bliscy i znajomi. Autorka bazowała na relacjach rodziców, którzy mają chore dzieci. Wszystko, to dodaje pewnej autentyczności całej historii. Otwiera oczy na cierpnie innych i uczy pokory.

 

Na koniec warto pokreślić jedno z czystym sumieniem mogę polecić książkę. Podczas czytania nie ma mowy o nudzie czy zniechęceniu. Historia pozytywnie zaskakuje i ujmuje. Mnie przekonała i bardzo chętnie sięgnęłabym po kolejne pozycje autorki. Zachwyciłam się

 

Ag.

Magdalena Kulus to filolożka, blogerka i recenzentka książek dla dzieci. Debiut literacki miała w 2011 roku. Jej najnowsza książka nosi tytuł „Nie tylko o łajdakach" i została wydana w 2014 roku przez wydawnictwo SOL.

 

Nastka postanawia zrobić sobie przerwę od życia w mieście – udaje się na małą wieś, gdzie mieszka większość jej rodziny. Zamierza pisać magisterkę, spędzić trochę czasu sama. Ciągle jednak myśli o Olku, z którym oficjalnie nie jest związana, ale sypiają ze sobą i spędzają miło czas. chłopak jest artystą, który wiecznie jest głodny. Wpada do Nastki, ale po miło spędzonych chwilach oświadcza, że w jego życiu pojawiła się inna, z którą zaiskrzyło. Dziewczyna wywala go z domu. Cała wioska huczy od plotek, a Nastka ma doła. Na dodatek się przeziębia. Postanawia jednak wrócić do żywych – poznaje Julka, starszego od niej mężczyznę, skrzypka, z którym się zaprzyjaźnia. Dla małej społeczności to kolejna sensacja. Poza tym Nastka zaczyna przygotowywać dzieci do pierwszej komunii – prosi ją o to młody ksiądz. Rodzice są niezadowoleni, że ich pociechami zajmuje się kobieta, u której nocował mężczyzna. By stać się niezależną finansowo od rodziców Nastka postanawia zająć się korektą książek, daje również korepetycje młodemu chłopakowi. Przy okazji odwiedza jedno z komunijnych dzieci, którego brat jest ciężko chory. Zaprzyjaźnia się z ich mamą i rodziną. Powoli zaczyna zastanawiać się, czy chce wracać do miasta – kusi ją życie na wsi.

 

Narracja pierwszoosobowa prowadzona przez główną bohaterkę, Nastkę, sprawia, że możemy ją lepiej poznać. Widzimy, co czuje, co myśli – a myśli naprawdę dużo! To sympatyczna postać, która umie opowiadać o tym, co ją otacza.

 

Język jest przyjemny, a budowa książki interesująca – nie tylko narracja i dialogi w niej występują. Pojawiają się też SMS, wiersze, fragmenty piosenek. Najciekawsze były jednak wprowadzenia dotyczące osób i miejsc, które znaleźć można było przy pojawieniu się danego bohatera czy budynku. Dzięki temu czytelnik dostawał informacje w pigułce, podane w ciekawej formie. Jak dla mnie – strzał w dziesiątkę.

 

Wątków jest kilka – głównie oczywiście relacje damsko-męskie. Podobało mi się to, jak Nastka opowiadała o mężczyznach, których spotkała na swojej drodze, nawet tych najmłodszych. Poza tym mamy tu małą społeczność, w której nic się nie ukryje. Jest to typowe przedstawienie wsi, którą znam i ja z własnego doświadczenia. Ciekawy jest też wątek rodzinny – Nastka ma mnóstwo ciotek, krewnych, kuzynek. Czasem ciężko się w tym połapać, ale ciekawie czyta się ich opisy. Podoba mi się także to, że w powieści znajdziemy małego bohatera, który jest chory, a jego wątłe ciałko i niewyraźna wymowa wcale nie są przeszkodą, by był dobrym przyjacielem. Jego mama była dla mnie prawdziwą bohaterką – poświęcał mu wiele uwagi i kochała całym sercem, była szczęśliwa, że jest. Na dokładkę jest jeszcze sama Nastka, która chce odciąć się od rodziców, zaczyna podejmować wiele ważnych decyzji i wkraczać w dorosłe życie. Jej perypetie z jedzeniem nieźle mnie ubawiły, a problemy finansowe zdecydowanie wywołały u mnie poczucie solidarności.

 

Książka napisana jest w lekkim tonie, czasem jest zabawna, czasem nieco gorzka i smutna, ale bardzo ciekawa. Czyta się szybko, Nastka świetnie opowiada, a jej przygody z mężczyznami, rodzinom, psami i znajomymi są bardzo życiowe i uniwersalne. Podobała mi się ta powieść, chociaż nie spodziewałam się, że będzie taka ciepła i klimatyczna.

 

Polecam tym, którzy szukają czegoś ciekawego i niebanalnego na wieczór. To powieść, którą czyta się z przyjemnością. Spodoba wam się jej klimat. Poza tym porusza uniwersalne tematy jak miłość, przyjaźń czy choroba, ale jest przy tym niewymuszona, bardzo prawdziwa i życiowa. Gorąco zachęcam.

Scoto

Sięgając po powieść Nie tylko o łajdakach myślałam, że dostanę dobrą obyczajową historię - nie zawiodłam się. Magdalena Kulus sprawnie nakreśliła obraz młodej dziewczyny szukającej swojej drogi, jej czasami nadopiekuńczych rodziców oraz wiejskiej społeczności. Spędziłam kilka godzin świetnie się bawiąc choć nie zawsze przedstawione sceny śmieszyły, czasem wprawiały w przygnębienie - ale przecież i w prawdziwym życiu tak jest, raz się śmiejemy, raz płaczemy.

 

Powieść opowiada o Anastazja, prawie absolwentki polonistyki, która postanawia uciec z miasta na wieś. Nie wiem czy w literaturze to częsty temat - ja przynajmniej mało co o tym czytałam - ale za to obserwuję to na co dzień w swoim otoczenia. Ba! Sama uciekłam z Warszawy i zamieszkałam w mniejszej miejscowości. Wprawdzie to nie wieś więc i środowisko inne, jednak i tu spotkałam się ze "śledzeniem" i uwagami w stylu "często cię widzę, jak..". Jednak mentalność mimo wszystko jest bardziej miejska, Nastka posmakowała prawdziwiej swojskiej plotki i nieukrywanego zainteresowania.

 

Anastazja to dwudziestokilkulatka, która dotarła do kolejnego ważnego momentu w życiu - zakończenia studiów. Wprawdzie miała jeszcze do napisania pracę magisterską i jej obronę, ale już powoli zaczynała myśleć co dalej zrobić ze swoim życiem, gdzie zamieszkać i jakiej pracy szukać. Dopiero co zakończona polonistyka wydawała się jej straconym czasem, nie była pewna czy pięć lat nauki coś jej dały poza papierkiem. Na co dzień mieszkała w Tychach, ale postanowiła przenieść się do małego rodzinnego domku, Maszkarki, na wsi pod Częstochową. Miała nadzieję, że w ten sposób trochę się usamodzielni a czas spędzony z dala od rodziców wpłynie na nią korzystnie. Po cichu też liczyła na rozwiązanie sytuacji z Olkiem - chłopakiem, z którym spotykała się od kilku miesięcy na zasadzie seks-przyjaciela. Anastazja liczyła na coś więcej, kochała go, choć Olek wyraźnie nie chciał niczego więcej od ich znajomości.

 

Każdy kto znał bliżej Nastkę wiedział, że wyprowadzka na wieś jest ucieczką. Dziewczyna miała już dość swojego życia, chciała przemyśleć pewne rzeczy i ukierunkować swoje dalsze działania. Oczywiście liczyła na ciszę, spokój i samotność - dwie pierwsze rzeczy dostała, z trzecią było znacznie gorzej. Osobiście uważam, że samotnym można być w większym mieści, gdzie niejednokrotnie nie zna się sąsiada z tego samego piętra. Na wsi jednak jest inna mentalność, plotka to chleb powszedni, a już mieścina, gdzie ma się jeszcze swoją rodzinę... Cóż, Nastka naiwnie oczekiwała, że spędzi kilka tygodni sama jak palec. Zamiast tego spędzała aktywnie dni, na szczęście nowe znajomości i dorywcza praca nie przeszkadzały jej w pisaniu pracy magisterskiej.

 

Powieść Magdaleny Kulus pokazuje przemianę Anastazji z roztrzepanej dziewczyny w odpowiedzialną młodą kobietę. Po raz kolejny przekonuję się, że najprościej nauczyć się samodzielności mieszkając bez rodziców. Nastka nawet zaczęła gotować, od czego wcześniej stroniła, podjęła pracę, zajmowała się swoimi psami, opiekowała się chorym chłopcem... To już nie była ta sama dziewczyna, która przyjechała przed Wielkanocą do Maszkarki. Autorka ukazuje również inne zagadnienia w swojej książce - polską wieś, skutki dokonywanych wyborów, losy poszczególnych ludzi, życie z chorobą rdzenia kręgowego. To ostatnie ma szczególne znaczenie, gdyż autorka sama zmaga się z tą chorobą, choć w łagodniejszej wersji od tej opisanej.

 

Nie tylko o łajdakach opisuje kilka tygodni z życia dziewczyny, w tym czasie zdążyła nie tylko poukładać większość prywatnych spraw, ale również poznać kogoś, kto skutecznie i ostatecznie wyleczył ją ze starej miłości. Wbrew myślom, że Anastazja spotykała na swojej drodze samych łajdaków, jest inaczej. Myślę, że miała dużo szczęścia w życiu a napotykani ludzie przeważnie okazywali się świetnym materiałem na przyjaciół. Oczywiście nie każdy się ze mną zgodzi, że nowa miłość Nastki jest dla niej odpowiednia. Sama nie jestem za takimi związkami, jednak wiem, że uczucia żądzą się własnymi prawami.

 

Magdalena Kulus stworzyła barwny obraz współczesnej polskiej wsi. Nie tylko o łajdakach to powieść poruszająca ważne tematy, ale w sposób lekki. Historia zapada w pamięć, daje do myślenia, jednak dostarcza też sporo dobrej rozrywki. Jest to z pewnością jedna z tych książek po które warto sięgnąć, może nie należy do najbardziej wartościowej literatury, ale przecież nie zawsze o to chodzi. Jeśli macie ochotę poczytać o perypetiach Nastki i jej znajomych - sięgnijcie po książkę Magdaleny Kulus. Polecam!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial