Skrawki Myśli
-
Niby wszystko jest w porządku a jednak... Pierwszy, kalendarzowy dzień wiosny mamy już dawno za sobą. Marzanna została z całą starannością wykonana, zaniesiona do najbliższego cieku wodnego, pożegnana i złożona naturze w ofierze. Mówiąc krótko - żegnaj Marzanno, mamy dość zimy, twój czas definitywnie się skończył, wiosno zapraszamy. W dodatku wielkimi krokami, w zatrważającym wręcz tempie zbliża się Wielkanoc. A jednak! Jak wiosny nie było, tak nie widać jej w dalszym ciągu.
W Łomiankach, na Kociej 5 jest zimno, mroźno wręcz, wietrznie i śnieżno-deszczowo. W żadnej mierze nie wiosennie. Kiedy zatem Zosia wraz z młodszą siostrą Manią pod nieobecność rodziców, którzy w tym czasie świętują kolejną już rocznicę zawarcia związku małżeńskiego, przechodzą pod opiekę ciotki Maliny, artystki w pełnym znaczeniu tego słowa, rodzi się niemal szalony pomysł. Gdyby na łomiankowych ulicach zapanowała już wiosna, co zazwyczaj o tej porze się zdarzało, wówczas dziewczynki pod opieką ciotki zorganizowałyby w ogrodzie, pod wiosennym, bezchmurnym a za to niezwykle słonecznym i ciepłym niebem, piknik. Niestety, aura zdecydowanie nie sprzyja piknikowaniu na świeżym powietrzu. W głowach Zosi, Mani, Maliny i jej dwóch synów: niezwykle marudnego i w dodatku bardzo przemądrzałego Misia oraz młodszego i znacznie bardziej sympatycznego Krzysia, rodzi się pomysł jak ostatecznie rozprawić się z zimą i przegnać ją tam, gdzie raki zimują. A gdyby tak po raz kolejny pożegnać zimę ... przygotować Marzannę, zwaną przez Manię Marzeną, i z wszystkimi honorami ponownie wysłać w niepamięć. Może tym razem się jednak uda? W końcu przecież coś musi sprowadzić do Łomianek wiosnę. A wiosna niezbędna jest nie tylko po to, by mógł odbyć się wiosenny piknik. To wiosna jest też przecież motywem przewodnim konkursu fotograficznego organizowanego przez bibliotekę a bez niej nie da się go przecież wygrać. Powstaje zatem kolejna Marzanna ... lecz pogoda zdaje się wręcz nieprzebłagana. Coś jednak musi przynieść pożądany rezultat i kto jak kto, ale Zosia w końcu odkryje jak sprowadzić do Łomianek wiosnę. Nie da się przecież szukać wielkanocnych czekoladowych jajek w śniegu. A może jednak? Ostatecznie można wysłać Marzannę na Bajorkę, lecz co jeśli ta zemści się i sprowadzi na Łomianki powódź?
Zosia i jej zakleństwa, Mania i jej pluszowy Fryderyk Szopen Pracz, stado kuweciarzy z Muffinem na czele, Penelopki, Malina artystka i jej synowie: marudny Misio i sympatyczny Krzysio - to ich wszystkich spotkać można w mądrej i niezwykle zabawnej powieści Agnieszki Tyszki "Zosia z ulicy Kociej. Na wiosnę". Radości, śmiechu i niebanalnych tekstów tu co nie miara. Zewsząd też otacza czytelnika wspaniała dziecięca fantazja i podyktowane nią przygody. A wszystko to opowiedziane z perspektywy nietuzinkowej bohaterki, która potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji i nigdy nie traci rezonu.
Książka Agnieszki Tyszki zdecydowanie przypadnie do gustu młodym czytelnikom, zwłaszcza dziewczęcej ich części. "Zosię z ulicy Kociej. Na wiosnę" czyta się bardzo szybko i z rosnącym ze strony na stronę zaciekawieniem. Co tym razem wymyśli Zosia? I co z tego wyniknie? A do tego z pewnością połowę przeinaczy, przekręci Mania i będzie przy tym mnóstwo śmiechu.
Przygody Zosi są takie, jak przygody każdej dziewczynki w jej wieku - niebanalne, jedyne w swoim rodzaju i zdecydowanie warte zapamiętania. Każda mała czytelniczka będzie chciała się zaprzyjaźnić z nietuzinkową Zosią i wraz z nią przeżyć ciekawe przygody.