JoannaKa
-
Moja pierwsza myśl związana z książką krążyła wokół przymiotnika „intrygująca". Zaciekawiła mnie sama historia, ale – przyznaję bez zająknięcia – także Sycylia jako miejsce osadzenia części akcji. Patrząc na całość – nie warto się tym zbyt mocno sugerować. Bowiem nie znajdziemy tutaj przydługich opisów. „Czworaczki" należałoby raczej usytuować obok rodzinnych opowieści dla zabicia czasu. Przywodzi ona skojarzenie z wypowiedzią na forum publicznym. Jest to takie swoiste sprawozdanie z wydarzeń, które miały się przydarzyć głównej bohaterce.
„Mam na imię Julianna, dla przyjaciół Julka. Jestem studentką drugiego roku, tak zresztą jak moje współlokatorki: Lena i Dominika. I choć jesteśmy całkiem różne, to kierujemy się w życiu tym samym mottem: »Zawsze należy realizować swoje marzenia«". [s. 7] Dokładnie w ten sposób zaczyna się cała opowieść. Opowieść, której największą zaletą jest fakt, że czyta się ją migiem. Gdyby nie jej objętość i dość wartka akcja, zapewne znudziłaby mnie dość szybko.
Historia czworaczków nie zawładnęła mną. Ale to nie oznacza, że nie znajdzie się nikt, komu książka może się spodobać. Jej styl sugeruje, że byłaby ona świetną propozycją dla młodzieży licealnej – dla chwilowego oderwania od nauki czy innych zajęć. Czasami miałam wrażenie infantylności, chaosu i niedoprecyzowania. Czasami historia za szybko przeskakiwała na dalsze tory, innym razem – nawet jak na fantastykę – wydawało się, że autorka zbyt wysoko poszybowała. Chociaż jak na pierwsze kroki, efekt jest dość udany. Książkę bowiem czyta się z nieustającym zainteresowaniem.
Chociaż w tej krótkiej opowieści zostanie rozwikłana tajemnica przyjścia na świat identycznych mężczyzn, z którymi zbiegły się drogi dziewczyn, zakończenie sugeruje, że to nie koniec. Nie wiem, czy ewentualna dalsza część to propozycja dla mnie, ale wierzę, że przy odrobinie dopracowania, mogłaby znaleźć szersze grono odbiorców, nie tylko nastolatków. Jeżeli najdzie Was ochota na szybką lekturę, nie macie za dużo wolnego czasu i chcecie sięgnąć po coś niezobowiązującego, lekkiego i... letniego, zachęcam do sięgnięcia po „Czworaczki". Nie jest to może fantastyka najwyższych lotów. Ale jednak nie ma się poczucia zmarnowanego czasu. Choć ciekawie opowiedziana, jest to historia trochę dziwna. Ale mam nadzieję, że dokładnie o to chodziło