Kyou
-
Nie bardzo przepadam za debiutami, a ta książka sprawiła, że nawet przed przeczytaniem miałam co do niej pewne wątpliwości. Akcja rozgrywa się w Kaliszu. Głównym bohaterem jest handlarz antykami i kolekcjoner - Witek. Obecnie poszukuje on weksla, który jest uzupełnieniem testamentu pewnego doktora, Walentego Stanczukowskiego. W owym testamencie zapisane zostało, iż cały majątek został zdeponowany w Wielkim Banku Carskim, na przeszło 120 lat. Nasz główny bohater jest w posiadaniu dokumentu, teraz tylko musi odnaleźć weksla.
Czytałam inne recenzje tej książki. Ich autorzy twierdzili, iż jedną z największych zalet tej książki jest to, że autor opisuje miejsca, w których przeciętni Kaliszanie bywają na co dzień. Nigdy w życiu w tym mieście nie byłam, więc wszystko było dla mnie całkiem obce. Nie zrobiłoby mi różnicy, gdyby nawet było wymyślone. Miło jednak było wędrować z bohaterami przez znane im uliczki poznając przy tym miasto. Autor sam stwierdził, iż wszystkie podobieństwa są przypadkowe i... całkiem zamierzone. Ciekawe, prawda? Nie znam nikogo z tamtych okolic, więc żadna z postaci nic mi nie mówiła. A szkoda. Myślę, że dobrze bawiłabym się przy rozpoznawaniu postaci, gdyby dotyczyło to mojego miasta.
Książkę czyta się dość dobrze, nie przeczę. Jednak wydaje mi się, że należy ona do takich przeciętnych. Do takich, które zaliczam do grupy: przeczytać i zapomnieć. Może nie koniecznie mamy tutaj przeciętną fabułę, jednak do mnie to całkiem nie dotarło, jeśli chodzi o przekaz. A może nie było tam przekazu? Naprawdę nie mam pojęcia. Zastanawiam się, komu mogę podrzucić tą książkę, by przeczytał ją i znalazł to, co mi umknęło. Bo coś takiego na pewno tam było.
Wydaje mi się, że podczas czytania nie byłam zachwycona tak, jak powinnam, podczas czytania dobrej książki. Zastanawiam się nad oddaniem jej tacie, jednak on raczej nie przepada za pozycjami tego typu, więc zapewne Układanka będzie marnować się na mojej półce. Bo ja jak na razie nie planuje do niej wracać - może kiedyś, po tym jak odwiedzę Kalisz. Albo bardziej dorosnę do tej książki. Chociaż obawiam się, że to nigdy nie nastąpi...
Muszę się przyznać, że podczas czytania nie raz, nie dwa uciekałam myślami do innych światów lub na półkę, z książkami do przeczytania. Czekało i czeka ich bardzo dużo i na pewno będę się przy nich bawić, niż przy tej - niestety. Nie czuję, bym zmarnowała czas, który jej poświęciłam, jednak mogłabym spożytkować go lepiej. Choćby pisząc recenzje już przeczytanych książek. Zastanawiam się, co w tej książce było takiego pozytywnego. Nietuzinkowe postacie oraz ciekawy styl to jedyne, co wynalazłam. Fabuła troszeczkę mnie nudziła, nie ukrywam. Wydaje mi się, że przeczytałabym inną książkę autora - byleby różniła się tematyką od tej - i to znacznie.
Całość nie jest najgorsza, acz mogło być lepiej. Nie mogę za bardzo krytykować pisarza, gdyż doceniam fakt, że w ogóle jakąkolwiek książkę napisał. A to nie jest łatwe i do tej pory mi się nie udało. I przestałam próbować. Chociaż jest to jednym z moich marzeń. Tak czy inaczej, jak na debiut, książka jest całkiem, całkiem. Mogło być lepiej, jednak nie wypada narzekać, acz pomnożyć ocenę przez współczynnik miłosierdzia, cytując moją panią od matematyki. Bo czymże jest recenzja bez matematycznej wstawki? Humanistka z mat-fiza pozdrawia.