Skrawki Myśli
-
Izabelle i Dorrie to całkowicie dwa różne światy, całkowicie różne kobiety. Pierwsza to niemal dziewięćdziesięcioletnia biała staruszka, która po śmierci syna i męża mieszka samotnie w Teksasie. To stateczna starsza pani, wiodąca spokojny tryb życia. Dorrie jest Afroamerykanką, fryzjerką, która od kilku lat dba o włosy panny Isabelle. Ma dwoje dzieci, irytującą matkę i niekończący się problem z nieodpowiedzialnymi mężczyznami.
Znajomość Isabelle i Dorrie, z czasem przybierająca coraz bardziej przyjacielski wymiar, oparta jest jednak przede wszystkim na relacji zawodowej. Tym bardziej zaskoczona jest Dorrie, gdy pewnego dnia staruszka prosi ją o wyświadczenie jej niezwykłej przysługi. Prosi bowiem, by wraz z nią, w roli kierowcy i kompana podróży, pojechała do Cincinnati. Tam ma odbyć się pogrzeb kogoś, kogo łączyła z panną Isabelle wspólna przyszłość.
Zaskoczona Dorrie, po krótkim zastanowieniu i z nie małymi wątpliwościami, zgadza się w końcu spełnić prośbę seniorki. Mimo zawirowań domowych i rozterek związanych z dopiero co rozwijającym się związkiem z mężczyzną, który niedawno pojawił się w jej życiu, zamyka zakład fryzjerski i rusza w podróż, która okazać się ma podróżą życia zarówno dla panny Isabelle, jak i dla Dorrie.
W drodze do Cincinnati, miasta młodości panny Isabelle, pomiędzy wypełnianiem rubryk kolejnych krzyżówek, staruszka rozpoczyna opowieść o swej przeszłości. Jest rok 1939 a młoda Isabelle niedługo skończy siedemnaście lat. Buntowniczka i marzycielka nie potrafi pogodzić się z otaczającą rzeczywistością, w której dyskryminacja i rasizm są na porządku dziennym a Afroamerykanie nie mogą przebywać w miasteczku białych po zmroku. W tym świecie biała dziewczyna ma być posłuszna rodzinie i szybko wyjść za mąż za porządnego białego chłopca, a potem z uśmiechem na ustach dbać o dom, rodzinę i nienaganną reputację a także pozycję w towarzystwie. Związek z chłopcem innej rasy to potwarz dla rodziny, utrata honoru i wyrok śmierci dla śmiałka. Czy młoda Isabelle podporządkuje się rodzinie? A może posłucha głosu serca?
„Nasze szczęśliwe dni" Julie Kibler to wzruszająca opowieść o wspaniałej, prawdziwej miłości, która rodząc się w najmniej odpowiednim miejscu i czasie, walczyć musi z uprzedzeniami, rasizmem, dyskryminacją i najgorszymi cechami jakie można odnaleźć w ludzkim gatunku. To miłość potężna, lecz bez przyszłości. Miłość tragiczna w skutkach.
Julie Kibler nieśpiesznie snuje opowieść przeplatając ze sobą przeszłość i teraźniejszość, co jest jednocześnie zabiegiem celowym, gdyż dzięki temu jak na dłoni widzimy, że problemy istniejące przed wielu laty w Stanach Zjednoczonych tylko pośrednio zostały rozwiązane a w społeczeństwie napięcia na tle rasowym wcale do końca nie zniknęły. Znakomicie opowiada o ówczesnej i współczesnej obyczajowości. Zmieniły się czasy, zaś obyczaje zmianie uległy tylko do pewnego stopnia. „Nasze szczęśliwe dni' to zarówno opowieść o tym co w człowieku najpiękniejsze jak i najbardziej mroczne.
Julie Kibler pięknie snuje historię przywołując świat sprzed lat. W pełni oddaje klimat tamtych czasów. Bez trudu przenosi czytelnika w świat Ameryki sprzed II wojny światowej, gdy Amerykanie wstrzymują oddech w oczekiwaniu czy wojna wybuchnie i czy Stany się do niej przyłączą.
„Nasze szczęśliwe dni" to powieść z jednej strony wzruszająca, z drugiej zaś bardzo zaskakująca. Poznajemy historię życia Isabelle i Dorrie. Od początku do prawie samego końca nie wiemy jednak, na czyj pogrzeb zmierzają przez Amerykę tak rożne od siebie kobiety. Odkrywając kolejny puzzle przeszłości Isabelle możemy jedynie snuć domysły, a i tak finał bardzo nas zaskoczy. Polecam.