Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dziewczynka Z Balonikami

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Dziewczynka Z Balonikami | Autor: Agnieszka Turzyniecka

Wybierz opinię:

A_psik

Szpital psychiatryczny mało komu kojarzy się pozytywnie. Nie inaczej jest z bohaterką powieści Agnieszki Turzynieckiej pt. "Dziewczynka z balonikami". Ona również spogląda w stronę budynku szpitala z wielką nieufnością...

 

Marlena, jest młodą Polką mieszkającą od dłuższego czasu w Niemczech. Jest kobietą inteligentną i wykształconą, lecz od wielu lat cierpi na depresję. Leki, które przepisywali jej lekarze, nie działały tak jak trzeba, więc postanowiła sama, z własnej woli udać się na leczenie do szpitala. Marlena wierzy, że uda się jej tam dojść do siebie. Konkretna nazwa choroby uprzykrzającej życie młodej kobiecie to zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli coś, co większość zna pod nazwą psychozy maniakalno-depresyjnej. Marlenie wydaje się, że nikt (ma tu na myśli lekarzy i pielęgniarki) nie chce jej pomóc, nie widzi poprawy ani sensu dalszego życia, więc... próbuje je sobie odebrać. Zresztą – nie pierwszy raz. To jej sposób radzenia sobie z własnymi myślami, które nie pozwalają jej normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem. Choroba uaktywnia się w przypadku Marleny zawsze w jakimś szczególnie trudnym momencie życia.

 

Bohaterka stopniowo, podczas indywidualnej terapii z lekarzami zaczyna dostrzegać pochodzenie swojej depresji, i – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – niebagatelne znaczenie ma dzieciństwo. Trudne relacje w rodzinie, szczególnie na linii matka-córka są przyczyną problemów Marleny. Brak miłości, czułości, zrozumienia, brak pochwał i znikoma ilość czasu spędzanego razem – tak wyglądała dziecięca rzeczywistość bohaterki. Jest ona tak głęboko uwikłana, że lekarz w pewnym momencie orzeka, iż psychicznie jest ona nadal małą dziewczynką. A przecież czas „dojrzeć" i stać się kobietą... Brat przyjeżdżający odwiedzić Marlenę jeszcze bardziej pogarsza sytuację – stwierdza, że powinna przestać „cudować" i wracać do pracy, bo mieszkanie samo się nie opłaci... zero zrozumienia!

 

Można odnieść wrażenie, że otoczenie, w jakim przychodzi Marlenie dochodzić do zdrowia, nie służy jej w ogóle. Klimat szpitala, współmieszkańcy, pacjenci tak dalece odbiegają od rzeczywistości, że Marlena czuje się początkowo, jakby trafiła na Księżyc. Dopiero po pewnym czasie dostrzega, że są to „normalni" ludzie – tyle że borykają się z problemami natury psychicznej.

 

Marlena jest podręcznikowym dowodem na to, że przemoc psychiczna (wyzwiska) mogą zniszczyć człowieka. Brak akceptacji ze strony rodziców – w tym przypadku matki – doprowadza do nieszczęścia. A gdy doda się do tego wiele nieszczęśliwych okoliczności, wszystko się kumuluje i młoda dziewczyna trafia do szpitala psychiatrycznego.

 

Narracja jest pierwszoosobowa – całą historię poznajemy z perspektywy Marleny. To pozwala nam wczuć się w jej sytuację. Kobieta bowiem dokładnie, ale prostym językiem opisuje to, jak się czuje i jakie zmiany zauważa po kuracji lekami. O ile dobrze pamiętam, to moje pierwsze zetknięcie się z tematyką chorób psychicznych i szpitala psychiatrycznego - od wewnątrz.
Nie można obojętnie przejść obok bohaterki i jej historii. Ja przynajmniej nie umiem – książka poruszyła mnie do głębi. Podziwiam Marlenę za to, jak wciąż na nowo próbowała walczyć ze swoimi demonami - ona najzwyczajniej w życiu walczyła o swoją "normalność". Depresja jest niestety chorobą naszych czasów, więc brawa dla autorki za odwagę i chęć poruszenia tego trudnego tematu.

 

Wyraziście nakreślona została również postać matki oraz – w mniejszym stopniu – brata. Oboje wzbudzali we mnie niepohamowaną złość. Jak można tak uogólniać i spłaszczać problemy bliskich? Miałam ochotę potrząsnąć nimi. Kreacje bohaterów, ukazanie odczuć bohaterki oraz rzeczywistość świata przedstawionego zostały odtworzone tak realnie, że miałam wrażenie, jakbym słuchała opowieści, która wydarzyła się naprawdę na przykład mojej sąsiadce czy koleżance z pracy... Za ten realizm - wielki szacunek dla autorki.

 

To, co podniosło mnie na duchu to... zakończenie. Jego pozytywny, ale nie lukrowy wydźwięk pozwala mieć nadzieję, że „najlepsze wciąż przed nami":

Wierzę, że wszystko w życiu ma jakiś cel. Wierzę, że we wszechświecie jest równowaga. Jeśli coś się wznosi, to musi też opaść. Jeśli coś opada, to musi powstać. Najlepsze wciąż przed nami. (s. 174)

 

Polecam serdecznie - "Dziewczynka z balonikami" to lektura poruszająca najczulsze struny, uczulająca na drugiego człowieka i jego potrzeby. Otwierająca oczy na wiele spraw...

 

Awiola

"Mówi się, że kiedy zamykają się jedne drzwi, to otwierają się drugie".

Bardzo często, w różnego rodzaju rozmowach, na słowo "depresja" ludzie reagują co najmniej z pobłażaniem, drwiną lub zupełną ignorancją. Ja sama używam czasami tego określenia z nieco prześmiewczym wydźwiękiem, w swoich gorszych mentalnie dniach. Teraz jednak wiem, że po przeczytaniu ostatniego zdania najnowszej książki Agnieszki Turzynieckiej, już nigdy nie użyję bezpodstawnie tego słowa. Słowa, które dla mnie diametralnie zmieniło swoją wymowę.

 

Agnieszka Turzyniecka to pasjonatka podróży, języków obcych, dobrego kryminału oraz miłośniczka psów. Studiowała germanistykę i romanistykę na niemieckim uniwersytecie, jednak w dziesiątym semestrze przerwała naukę. Autorka pracowała jako dziennikarka dla lokalnej prasy, obecnie zaś pracuje w ogólnopolskich gazetach. Od 2009 mieszka w Polsce, w sieci znajdziecie jej blog - "Gryzipiórek".

 

Marlena to dwudziestosiedmioletnia Polka, mieszkająca w Niemczech. Bohaterka od dziecka boryka się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, powodującymi myśli samobójcze. Kolejny nawrót choroby, skłania ją do dobrowolnego zgłoszenia się do szpitala psychiatrycznego, w celu uzyskania niezbędnej pomocy. Marlena z najbardziej lekkiego oddziału, trafia na ten najgorszy - zamknięty, gdzie poznaje różnych pacjentów. Pacjentów, za którymi zawsze stoi ludzka tragedia.

 

"Dziewczynka z balonikami" to trudna i niezwykle wyczerpująca powieść psychologiczno-obyczajowa, której lektura odciska niezapomniane piętno. Losy Marleny – osoby zmagającej się z chorobą, która często traktowana jest przez ludzi pobłażliwie - to trafiające w duszę studium psychologiczne człowieka, którego przeszłość determinuje teraźniejszość. Agnieszce Turzynieckiej poprzez kreację głównej bohaterki, udało się w sugestywny sposób ukazać problem wielu ludzi, którym ta choroba nie pozwala prowadzić normalnego życia. Muszę przyznać, że dotąd również i mojej osobie towarzyszyło stereotypowe podejście do pojęcia depresji, którą utożsamiałam bardziej z czasowym niedysponowaniem, bądź zwykłym lenistwem i brakiem chęci do jakichkolwiek zmian. Tymczasem, przypadek Marleny uświadamia, czym tak naprawdę jest ta poważna choroba i jakie są jej symptomy. Autorka musiała dość szczegółowo zgłębiać ten temat, dużo czytać i być może poznać kogoś, kto zmagał się z depresją, gdyż widać to w całej konstrukcji fabularnej, precyzji i oddaniu szczegółów życia na oddziale. Co ważne, klimat leczenia Marleny w szpitalu nie jest tak przytłaczający, jak ludzie, których autorka stawia na drodze głównej bohaterki. Dla jednych bowiem nie ma już ratunku, a dla innych los szykuje drugą szansę.

 

Oprócz realistycznego przedstawienia wymiaru depresji, czytelnika zatrważać może również ukazanie stosunków jakie panują pomiędzy matką i córką, oraz co gorsze, wpływu przeszłości na kondycję psychiczną dorosłego człowieka. Brak miłości ze strony matki, ciągła oziębłość i stałe wyzywanie od grubasów i nieudaczników, okaleczyły na całe życie główną bohaterkę. To zatrważające, jak można poniżać własne dziecko, jednocześnie je kochając. Agnieszka Turzyniecka pokazała w ten sposób obraz skomplikowanych stosunków rodzinnych, których z pewnością w naszym świecie nie brakuje. To wielce smutny obraz, dający wiele do myślenia, mocno przygnębiający.

 

Od samego początku moją uwagę zwróciła tajemnicza okładka, doskonale odzwierciedlająca tytuł powieści i również jej fabułę. Tytuł bowiem, nawiązujący do małej dziewczynki z balonikami nie został użyty przypadkowo, o czym zapewne przekonają się czytelnicy podczas czytania powieści. Warto również wspomnieć o tym, że pomimo przygnębiającego wydźwięku całej historii Marleny, na końcu pojawia się iskierka nadziei. I za to dziękuję Agnieszce Turzynieckiej - za ten okruch dobrej myśli.

 

Nie powiem Wam, że "Dziewczynka z balonikami" to lektura, która sprawia przyjemność. To książka ciężka, trudna i często wymagająca odłożenia jej na chwilę, by przemyśleć pewne kwestie. Jednak wiem, że warto było poznać historię Marleny i jej zmagań z depresją, bowiem odtąd to słowo nabrało dla mnie całkowicie innego znaczenia. Zachęcam do zajrzenia we wnikliwe studium osoby, która chce normalnie żyć - mimo wszystko.

 

Korcia

Bohaterką książki "Dziewczynka z balonikami" jest Marlena Serafin. Dziewczyna była o krok od kolejnej próby samobójczej, depresja nie pozwalała jej normalnie żyć, całe dni spędzała leżąc w łóżku. Przed ostatecznym krokiem powstrzymało ją wspomnienie ciotecznego brata, który popełnił samobójstwo. Nie chciał się leczyć, wolał się poddać. Marlena chce jeszcze raz spróbować zawalczyć o normalne życie. 14 stycznia 2010 roku zjawia się na oddziale psychiatrycznym szpitala Świętej Matki w Karlsruhe. Czy uzyska tu pomoc, jakiej jej spodziewa?

 

Marlena żyje samotnie w Niemczech, nie ma rodziny, chłopaka ani przyjaciół. Jest osobą inteligentną, ale choroba nie pozwoliła jej ukończyć studiów. Teraz pracuje w sklepie. Rodzina, którą zostawiła w Polsce jej nie rozumie. Jej problemy zaczęły się, gdy miała trzynaście lat i mama zaprowadziła ją do lekarza, bo uważała, że dziewczyna jest za gruba. Ten przepisał jej końską dawkę mazindolu, który owszem pozwolił jej w szybkim tempie zgubić zbędne kilogramy, ale przy okazji wpędził w depresję. Jej życie to kolejne depresyjne momenty przeplatane chwilami euforii. Barbian, lekarz ze szpitala Świętej Matki, uznaje, że dziewczyna ma chorobę afektywną dwubiegunową, lepiej znaną pod nazwą zaburzeń maniakalno-depresyjnych.

 

Rodzina dziewczyny zamiast jej pomóc, cały czas lekceważy problem, każe jej zabrać się za pracę, a nie stwarzać sztucznych problemów. Radzą jej się wziąć w garść, a nie użalać się nad sobą. Nikt nie traktuje jej choroby poważnie. Matka Marleny to osoba zimna, która nie potrafi okazywać uczuć, przyznać się do własnych błędów. Jest przedszkolanką, która w pracy jest bardzo serdeczna dla obcych dzieci, jednak własnym nie potrafiła nigdy okazać ciepła. Z rodzeństwem Marlena też nie ma zbyt dobrych relacji.

 

Możemy piętnować rodzinę Marleny, jednak czy wielu z nas nie zachowałoby się podobnie? Co my wiemy o chorobach psychicznych? Czy wiemy jak się zachować w obecności chorych? Jak im pomóc? Albo chociaż nie utrudniać i tak trudnego życia? Nie wszyscy mają na tyle siły, by jak Marlena zgłosić się samemu do szpitala. Standard tej placówki jest wysoki, w końcu to Niemcy. Jestem bardzo ciekawa, jak wygląda to u nas w kraju. Pacjenci szpitala Świętej Matki w Karlsruhe mają cały szereg różnych zajęć terapeutycznych, które mają im pomóc zwalczyć chorobę. Budynek jest nowy, został przytulnie, a jednocześnie funkcjonalnie urządzony. Pokoje są dwuosobowe. Pacjenci, których stan jest dobry mogą wychodzić w ciągu dnia na miasto, a na weekend jechać do domu, oczywiście wszystko do czasu, aż nie nadużyją zaufania...

 

Agnieszka Turzyniecka opowiada nam o tym jak wygląda taki oddział, jak przebiega terapia, ale przede wszystkim przybliża nam chorobę afektywną dwubiegunową, to co się dzieje w głowie osoby chorej. Wchodzi w psychikę Marleny, opisuje jej lęki, spojrzenie na świat, w tym oczywiście też lekarzy i innych pacjentów oddziału. Dokładnie też przybliża jej relacje rodzinne. Wszystko to przedstawione jest tak realnie, że aż nie chce się wierzyć, że to fikcja literacka.

 

Książka wciąga. Trudno pozostać obojętnym wobec losów Marleny, tak bardzo chciałoby się jej jakoś pomóc, a jej rodzinę najlepiej "wystrzelić na księżyc". Targały mną w trakcie tej lektury przeróżne emocje, wiele myśli krążyło mi po głowie. "Dziewczynka z balonikami" to bardzo wartościowa książka, chociaż oczywiście niełatwa ze względu na tematykę. Myślę, że powinno ją przeczytać jak najwięcej osób. Być może pozwoli ona zrozumieć sytuację osób chorych, zmniejszy ludzką znieczulicę i może przy okazji pomoże uratować jakieś życie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial