Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Droga Królów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Droga Królów | Autor: Brandon Sanderson

Wybierz opinię:

Asertyslem

Brandon Sanderson to autor, który niewątpliwie wie co robi. A zapowiadając nowy dziesięciotomowy cykl, którego pierwsza część liczy sobie niespełna tysiąc stron, na pewno zaintrygował wielu czytelników, zważywszy na dość ciekawy opis i miłą oku okładkę oraz niepomny uznanej serii Z mgły zrodzony. Jednak najciekawsze miało dopiero nadejść, otóż sama książka to nie tylko zacna ilość stron, ale również okazały format, przyzwoita czcionka, wspaniałe dodatki – mapy itp. –oraz cały skład książki, za co należy bezzwłocznie pochwalić wydawcę. Okładka wygląda pięknie, acz według mnie – przy takiej objętości – mile widziane byłyby „skrzydełka".

 

Wracając do sprawy... Brandon Sanderson to amerykański pisarz, prowadzący też wykłady pisarskie. Dwukrotny laureat prestiżowej nagrody Hugo, autor – prócz wyśmienitego cyklu Z mgły zrodzony oraz pochodnych - Siewcy wojny, Elantris, kontynuator serii Koło Czasu, Roberta Jordana; i paru innych równie znakomitych powieści.

 

Droga Królów to cztery „powieści" w jednej książce, bowiem narracja została przydzielona czterem głównym, odmiennym od siebie, wcale barwnym i targanym emocjami, bohaterom. Wielowątkowa powieść otwierająca gigantyczny cykl, zachwyca nie tylko wyobraźnię, ale także umysł w sposób wymyślny i dopracowany, poruszając problemy targające społeczeństwa, nie sądziłem, że w tak gładki sposób można zaserwować czytelnikowi aluzje i metafory, przemyślnie skryte pod płachtą słów i kart, które pochłania się w zastraszającym – zwarzywszy na objętość – tempie. Co ciekawe cały otaczający naszych bohaterów świat, nie tylko porusza, ale przyprawia o dreszcze, radość, realizm wykonany do ostatniego, najmniejszego detalu, przy wtórze – niemożliwych wręcz - krajobrazów, płynnych i rześkich opisów, postaci tła w istocie nie będącymi postaciami tła a równie malowniczymi co cała reszta, pełnoprawnymi elementami świata. Świata, który został wykreowany od zera na wielowarstwowy, rzeczywisty, potężny i niemalże namacalny, a przede wszystkim wciągający bez reszty. Bohaterowie zaś, począwszy od profesjonalnie stworzonych, wyrazistych, mocnych charakterów z równie bujnymi przywarami, cnotami i tajemnicami, przez drugoplanowych zacnych, przebiegłych, przejmujących i roztropnych, do szuj, kanalii, zdrajców, morderców i całej promenady wszystkich, zdolnych do wydumania temperamentów i uosobień. Nie zabrakło również szczypty magii, rządzonej się tym razem – co jest wcale rzadkie – własnym prawem, techniką, stylem i systemem, nie pomijając w rzeczy samej oryginalności oraz całej otoczki.

 

Napisanie, czy też powiedzenie, że Droga Królów jest miejscami nudna, to tak jak stwierdzenie, iż woda od czasu do czasu nie gasi pragnienia.

 

Autor postarał się, aby czytelnik nie zgubił się weń, robiąc pauzy – bynajmniej nie w najciekawszych momentach – nie dłużąc i nie przeciągając, co ostatnio zaczęło być wcale modne, przez co w odpowiedniej chwili można przerwać, odetchnąć i nie stracić przy tym wątku. Ale oderwać się od Drogi Królów to raczej męczarnia, niż vice versa. Książka w tak nieoczekiwany, ośmielę się napisać paradoksalny sposób wciąga, odwracając realny świat na drugi plan. Ale nie ma się co dziwić, Brandona czyta się podobnie jak naszego rodzimego Sapkowskiego, co myślę, jest mocnym plusem dla całej książki. Nie pomijając aspektów niższych, bo pisarz nie pominął w książce niczego, i podał to z niezwykle przyzwoitym i smacznym stylem, zaś lekkość z jaką tego dokonał, przysuwa mi domysł konszachtów autora z samym Lucyferem. Oto bowiem, na arenę książek fantasy wkracza godny rywal ponadczasowego Śródziemia, Ziemiomorza, Cyklu Wiedźmińskiego czy Pana Lodowego Ogrodu, w niektórych rundach miażdżąc swych przeciwników zarówno objętością, jak i świetną fabułą, błyskotliwym językiem i zwarą akcją, oraz całą masą przeróżnych rzeczy na wymienienie, których nie starczyłoby mi chyba miejsca na dysku – a to dopiero pierwszy tom!

 

Polecam fanom wszelakiej literatury z zakresu fantastyki, i nie tylko! To powieść która wciągnie jak narkotyk, z dużo lepszym skutkiem, bez jakichkolwiek konsekwencji. No, może prócz jednej, że nie będziecie się mogli doczekać kontynuacji!

 

Vyar

Niektóre książki są jak podstępne drapieżniki. Kryją się pod pozorem przydługiej, nudnawej powieści, którą czyta się niby mimochodem, by nagle zdać sobie sprawę, że zostało się wciągniętym w pułapkę. Czujność została uśpiona i pazury, nagle zaciśnięte na szyi, nie chcą puścić aż do końca. A potem zostaje już tylko ból.

 

„Drogę Królów" Sandersona zakupiłam bez zastanowienia, jeszcze przed premierą, i niecierpliwie czekałam, aż dotrze do moich rąk, a powodem tegoż zjawiska jest fakt, że niewielu autorów potrafi mnie tak uwieść stylem i kreacją świata jak właśnie pan Brandon, którego „Elantris" oraz trylogia o Zrodzonym z Mgły i upadku Ostatniego Imperium wciąż i wciąż wracają w moje ręce. Nowa powieść zaskoczyła mnie na wstępie – i to bardzo, choć pozytywnie. Jest to przede wszystkim potężne tomisko, jego objętość, jak i rozmiary wielokrotnie przekraczają dotychczasowe wydane dzieła. Drugą zaletą wpadającą w oko od razu są dołączone kolorowe karty z mapami i rozpiskami znaków i symboli, zrobione bardzo estetycznie i cieszące oko intensywnością barw i skomplikowaną strukturą.

 

Co w środku? Ano, powieść pisana jest w specyficzny sposób, znany już z „Elantris", czyli przedstawia obraz sytuacji skupiając się w każdej części na tylko jednym z bohaterów, a te spojrzenia i wydarzenia podawane są naprzemian w wywołujący niedosyt sposób.

 

Na początku poznajemy Shallan, będącą w podróży, której celem jest dogonienie JasnahKholin – heretyczki, badaczki, chcąc zostać jej podopieczną i uczennicą, ale ma w tym tez dodatkowy cel, który nie do końca zgadza się z jej zasadami, ale jej sytuacja nie pozostawia innego wyboru. Sama Jasnah jest specyficzną postacią, bo poza odstępstwem od powszechnie uznanej wiary prowadzi tez badania, celu których nie wyjawia nikomu.

 

Drugim z głównych bohaterów jest Kaladin, nisko urodzony chłopak, a właściwie już mężczyzna, który z syna chirurga i nadziei rodziców na kontynuację nauki i rozwijanie odziedziczonego po ojcu talentu stał się najpierw żołnierzem, a następnie niewolnikiem po własnej stronie, zdradzonym i ciężko doświadczonym przez los i wojny. Jego życie odmienia się w bardzo nieoczekiwany sposób – dostaje towarzysza, a właściwie towarzyszkę, wiatrowego sprena, którego aparycja przypomina disneyowską wróżkę. Jednak prawdę o sobie samym i losie, jaki czeka jego i kompanów, dopiero pozna, i nie będzie to prawda łatwa.

 

Wreszcie Dalinar Czarny Cierń, arystokrata, arcyksiążę, głowa rodu. Legendarny dowódca z Pancerzem i Ostrzem Odprysku, zdobytymi w walce. Ten człowiek, twardo stąpający po ziemi i trzymający się starożytnego kodeksu nie tylko na pokaz, zaczyna doświadczać wizji. Podczas każdej arcyburzy widuje ludzi z przeszłości, cierpiących i umierających, i słyszy głos każący mu zjednoczyć wszystkich arcyksiążąt pod sztandarem młodego króla. Musi się z tym spieszyć, bo nadchodzi niebezpieczeństwo, którego mówiący do niego z zaświatów nie potrafił lub nie chciał nazwać. Jednak książęta żyją w pozornej zgodzie, a i to od niedawna, szukając tylko zaczepek i powodu do wojny domowej, a król to młokos ogarnięty paranoicznymi myślami, że ktoś próbuje go zabić. A czy same wizje nie są czasem tylko urojeniami zsyłanymi na starzejący się umysł, jak zdają się myśleć jego bliscy?

 

Ostatnim, choć o nim najmniej, ale przecież wcale nie traci przez to, jest Szeth, zwany Kłamcą. Kim jest? Jest Shinem, a poza tym zabójcą, bezgranicznie posłusznym każdemu, kto posiada jego Kamień Przysięgi. Taka osoba może zrobić z nim wszystko. Nie może jedynie wydać mu rozkazu, aby sam się zabił. Kłamca przechodzi z rąk do rąk, głownie pomniejszych przestępców, którzy za jego sprawą próbują dorobić się pozycji w swoim otoczeniu, nie wychodząc na tym najlepiej, aż w końcu trafia na pana, który pragnie wykorzystać jego wyjątkowe umiejętności do większego celu... Do czegoś, co Szeth już kiedyś robił, a co nadal wspomina z przerażeniem.

 

Do książki zabierałam się długo, a gdy w końcu mi się to udało, wpadłam po uszy. Ale nie od razu. Początkowo wydaje się nieco przydługa, opisy zdarzeń zbyt rozciągnięte, a same wydarzenia błahe lub nudnawe. Najgorzej w tym przypadku wygląda Dalinar i jego próby negocjacji z arcyksiążętami, u których stopniowo traci szacunek. Jednak za każdym razem trafia się na moment zaskoczenia i zwrotu akcji, który każe czytać dalej, a potem jest już tylko coraz szybciej i ciekawiej. Nie sposób nie docenić pod koniec faktu, że w powieści brak niedopowiedzeń, a ciąg przyczynowo skutkowy jest wyjątkowo jasny i kompletny, więc sposób przedstawienia wydarzeń pociąga tym bardziej.

 

Magia w powieści jest typowo sandersonowsko wyjątkowa: mamy Duszniki, będące tworami pół magicznymi, pół technicznymi, które zakłada się na dłoń, aby zmienić jedną rzecz w inną; spreny, będące... czym właściwie? Badacze nadal próbują odpowiedzieć na to pytanie, jak i na to, ile rodzajów sprenów istnieje i jakie są ich możliwości, a także, czy to zjawiska przyciągają te małe duszki, czy też one je wywołują. Występują przy niemal wszystkich zjawiskach i emocjach, małe żywe stworzonka, różniące się kolorem i zachowaniem. Są też wręczcie Odpryski i zaginieni Świetliści, którzy posiadali bajeczne wręcz moce, ale odeszli, i nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego.

 

Sam tom, jak już wspomniałam, jest ogromny. Moim głównym bólem jest to, że nie został wydany w twardej oprawie, i trzeba naprawdę wielkiej ostrożności, aby nie zniszczył się podczas czytania. Klejony grzbiet jest wyjątkowo wrażliwy na urazy przy takiej objętości, bałam się nawet, że może się rozłamać, a chociaż zdaję sobie sprawę, że z grubszą okładką byłoby to tomiszcze jeszcze cięższe, to jednak uważam, że ostatecznie jest to korzystniejsza opcja. Ponadto, dołączone na końcu kolorowe strony z lakierowanego papieru po prostu wypadają – klej nie trzyma ich wystarczająco mocno, nie zdążyłam ich jeszcze obejrzeć, a już latały luzem.

 

Drugą kwestię stanowi sama okładka – nie wiem, co kierowało wydawcą, ale nijak nie przystaje do klimatu opowieści, w której mamy pięknych, epickich Odpryskowych, których moc bierze się z burzowego światła i zawarta jest w pancerzu, a ostrze to nic innego jak samo przyzywane i zestalone światło... tymczasem polska okładka prezentuje nam tradycyjny zakuty łeb, człowieka w topornej blaszanej puszce. Drugi tom również rozczarowuje pod tym względem, po zapowiedziach widać, iż postać na okładce zmienia tylko pozę i kolorystykę tła. Tymczasem wydania zagraniczne są tak pięknie zilustrowane!

 

„Droga Królów" to powieść, która wywołała u mnie kaca na kilka dni, a tęsknotę za dalszą częścią na kolejne miesiące. Jest tam wszystko: magia, nauka, intrygi dworskie, polowania, wojna... mieszanka wybuchowa. Na szczęście, drugi tom pojawić ma się w polskim wydaniu już 3 grudnia, więc nie przyjdzie mi tęsknic tak długo, jak się tego obawiałam.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial