Agnes Recenzentka
-
Wiersze to rzecz subiektywna z każdej strony. Subiektywnie piszą poeci, subiektywnie wybierają tomiki zainteresowani i subiektywnie je też oceniają krytycy. Każda ocena jest inna, bo każda jest subiektywna. A jednak... I w wierszach pojawia się obiektywizm.
„Ogród miejski" to zbiór wybranych wierszy autorstwa Roberta Iwaniuka Sawickiego. Tomik podzielono na sześć części. Całość została dość dobrze przemyślana, ponieważ kolejne wiersze w pewien sposób łączą się ze sobą, a wszystkie razem w podanych przedziałach tworzą spójną całość zarówno tematyczną, jak i interpretacyjną. To zdecydowanie jeden z przyjemniejszych tomików, jakie miałam okazję czytać. Z przyjemnością zgłębiałam sekrety poetyckiego umysłu. Potrafiłam doszukać się w niektórych wierszach siebie samej, swojego życia, może nawet przyszłości. I jak zwykle wybrałam swój ulubiony poemat.
Wszystkie wiersze zostały napisane przystępnym językiem, ze zrozumiałymi słowami. Z pierwszego punktu widzenia wydawało się, że ową poezję charakteryzuje prostota. Jednak po głębszym zastanowieniu, jak to zwykle bywa, ukazywało się drugie dno i ten ukryty sens, nad którym można się było zastanowić. Tak więc pierwsza część, zatytułowana „Prawo natury o zmiennej treści" zawiera głównie teksty dotyczące upływu czasu. W tej części znajdują się takie wiersze jak „Wiek", „Zegar" i „Odwieczność". Część zakończono ilustracją pękniętej tarczy zegara. Nad obrazkiem można było zawiesić wzrok i przez jeszcze jedną krótką chwilę dumać nad przeczytanymi wierszami, ich symboliką i znaczeniami, które różniły się zależnie od nastroju i dnia. Drugą część zatytułowano „Przygody X Doświadczyńskiego". I tym razem umysł interpretacyjny nie zawiódł – w tej części znalazły się wiersze dotyczące tego specyficznego doświadczenia, jakie nabywa się podczas wędrówki przez życie. Opisano tu marzenia, problemy, wieczne poszukiwania, a całość zakończono ilustracją człowieka w tunelu z oknami. Część trzecia – „Kiedy dzień się nałoży na noc", to doskonale uwieczniona gra światła i cienia z różnych punktów widzenia, nie tylko ludzkiego. Tę część zwieńczono po prostu latarnią wśród ciemności. „Tej Małej Tabu", czyli część czwarta tegoż wspaniałego tomiku, to spektrum ludzkich przyjemności, tych skrytych i otwarcie omawianych. Nie ważne, czy chodziło o małe przyjemności, czy też o wielkie radości. Mogła to być słodka czekolada, albo też taniec namiętności. Wspaniałe tango dwojga kochanków. Nie zabrakło tematyki tabu w kontekście smutku, zdrady i zranionego serca. Tę część zakończono dość ciekawą ilustracją, nad którą rozmyślałam przez długie godziny. Nie zamierzam więc zdradzać jej wyglądu, a tym samym zachęcam do samodzielnego sprawdzenia co też się skryło pod tą zasłoną tabu. „Świtaj, chwilo!" to część piąta i jednocześnie doskonały obraz ulotności chwili, którą zakończono człowiekiem wychodzącym z klatki. Ta część szczególnie przypadła mi do gustu, ponieważ bardzo wiele mi uświadomiła. Nasze życie jest ulotne, a nasza wolność to dar i jednocześnie przekleństwo. Nie zamykajmy się we własnych pułapkach strachu i klatkach, w których na wszystko brakuje czasu. Tego czasu wystarczy, jeśli tylko robi się te rzeczy, które się kocha. Część ostatnia, „Wy toże zdz'es' Zagniazdowniki" to krótka historia o tym, jak powstają wiersze.
iryka przedstawiona w tym tomiku została dobrana w sposób przemyślany i w pełni spełniła moje oczekiwania. Czerpałam ogromne pokłady przyjemności, gdy zagłębiałam się w nowo poznanej poezji i bardzo chętnie poszukam kolejnych wierszy autora. Do sięgnięcia po ten zbiór zachęcam wszystkich tych, którzy uważają, że wiersze nie są dla nich. Opisano tu tematy trudne, nie pozbawiając ich lekkości i szczypty humoru. Delikatność bijąca z egzystencjalnych rozważań zaskakuje i jednocześnie przyciąga.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej oraz grupie Sztukater!