Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Światło Cieni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Światło Cieni | Autor: Rafał Dębski

Wybierz opinię:

Scoto

Literatura dostarcza nam niezliczoną ilość powieści o podróżowaniu w kosmosie, zasiedlaniu nowych planet i spotykaniu obcych. Rafał Dębski nie pisze o niczym nowym, ale sposób w jaki to robi przykuwa do stron. Przyznaję, jestem fanką serii Obcy, Grawitacja zrobiła na mnie wrażenie, inne filmy o podobnej tematyce również przyciągają moją uwagę, ale od książek do tej pory stroniłam. Nie było ku temu konkretnego powodu, ot, jakoś nie wydawało mi się, by lektura kosmicznych przygód mogła przyciągnąć moją uwagę. Nie jestem ekspertem jeżeli chodzi o techniczne szczegóły, nie wiem na ile przedstawiona terminologia pokrywa się z rzeczywistością, dlatego moja ocena będzie zwykłą opinią pana Kowalskiego.

 

Komandor Rouben nadzoruje wyprawą naukową na odległą planetę. Ich celem jest przede wszystkim sprawdzenie czy warunki pozwalają na jej zaludnienie. Jak do tej pory nigdy wcześniej ludzie nie spotkali obcej cywilizacji, również i ta planeta wydaje się niezamieszkana choć żołnierze zapuszczający się w teren po próbki widują dziwną mgłę. Niestety żadne urządzenia nie wykrywają nienaturalnych zjawisk, zarówno naukowcom, jak i samemu komandorowi trudno uwierzyć słowom żołnierzy. Mgle towarzyszy wzrost agresji wśród członków wyprawy, dowódca naukowców popełnia samobójstwa, dochodzi do bójek i kłótni, z każdym mijającym dniem jest coraz gorzej. Wreszcie komandor podejmuje decyzje i siłą zmusza wszystkich do odlotu z planety. Tu należy się wyjaśnienie, że przerwanie akcji wiązało się utratą premii, na która większość załogi liczyła.

 

Po jakimś czasie, w czasie powrotnego lotu, komandor Rouben zostaje wybudzony. Okazuje się, że komputer wcześniej dokonał podobnej operacji na innym członku załogi. Wbrew logice człowiek ten całkowicie cofnął się w rozwoju, ledwo chodził, nie mówił, lekarze później porównali stan jego umysłu do kilkumiesięcznego dziecka. Mimo badań, nie wiadomo było co się z nim stało. W tym samym czasie Reuben zaczął mieć przywidzenia i przesłyszenia, jak się okazało, coś - czego wcześniej ludzkość nie znała - dostał się na statek i planuje "uświadomić" całą ludzkość i włączyć ją w zbiorowy byt, do jakiego sam należy.

 

Przez całą powieść autor skupia się na komandorze, tak naprawdę chyba tylko jego postać jest dobrze opisana, wszyscy inni są tak delikatnie zarysowani, że wyobraźnia czytelnika ma naprawdę pole do popisu. Przyznaję, że nie przeszkadzało mi to, wręcz miało to swój urok. Rouben był człowiekiem bez swojego miejsca we wszechświecie. Cała jego rodzina zginęła, planeta, na której się wychował, została zniszczona, znajomi z dzieciństwa albo nie żyli, albo się od niego odwrócili. Komandor chciał czegoś więcej niż jego otoczenie, nie chciał osiąść na jednej planecie i w pocie czoła próbować ją ułaskawić, wbrew wszystkim i wszystkiemu dopiął swego i dostał się do floty. Tym, na co zwróciłam uwagę, była samotność. Rouben nie miał żony, dzieci, nawet gdyby chciał to mało która kobieta wytrzymałaby tak długie rozłąki. Ja bym się chyba nigdy nie zdecydowała na tego typu pracę, to zbyt duże poświęcenie, jednak latanie po kosmosie nigdy nie było moim marzeniem, może, gdybym naprawdę tego pragnęła, byłabym w stanie poświęcić wszystko inne?

 

Nie wiem jak bym się zachowała wiedząc, że mam na pokładzie obcego chcącego zaszkodzić ludzkości. Gdyby nikt z załogi mi nie wierzył i nawet nie chciał dopuścić do siebie myśli, że mówię prawdę. Rouben wiedział, że jakiekolwiek podejrzenie władz w stosunku do statku i załogi może oznaczać - w najlepszym razie - kilkumiesiączną bądź kilkuletnią kwarantannę, w najgorszym - śmierć. Trudno się zatem dziwić, że załoga nie chciała przyznać, że coś może być nie tak. W końcu niczego złego nie widzieli poza dziwnym zachowaniem komandora, ale to tłumaczyli sobie chorobą psychiczną i z tym chcieli walczyć. Pytanie kto wygrał? I czy Rouben zdołał zniszczyć statek zanim go obezwładnili i uśpili? Jesteście ciekawi?

 

W trakcie lektury, zwłaszcza na początku, możecie mieć wrażenie ciągnięcia się fabuły. Chyba dopiero w czasie lotu akcja zaczyna się na dobre rozkręcać, jednak musicie brać poprawkę, że cała książka jest utrzymana w podobnym klimacie. Nie każdemu może to odpowiadać, mnie to nie przeszkadzało. Nie wiem czy wszystkie tego typu powieści mają podobne przynudzające tendencje, może to kwestia przyzwyczajenia się? Muszę przecież brać poprawkę, że normalnie nie czytam książek o tej tematyce. Zasadniczo Wy też musicie zwrócić na to uwagę, moja opinia jest naprawdę opinią laika. "Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem. A w ogóle to wolna sobota jest"...

 

Powieść Rafała Dębskiego to całkiem niezły kawałek kosmicznej rozrywki. Nie spodziewałam się po niej niczego specjalnego, ale czytałam ją z przyjemnością do ostatniej strony. Polecam!

Uleczkaa38

Literacka wyprawa w kosmos miała już niejedno imię..Czasami towarzyszyliśmy wielkiej eskapadzie zbrojnej przeciwko obcym cywilizacjom lub też na pokładach tychże cywilizacji przeciwko ludzkości. Innym razem byliśmy świadkami dalekich wypraw gwiezdnych osamotnionego okrętu z Ziemi, zmierzającej ku najodleglejszym zakątkom wszechświata ku poznaniu jego największych tajemnic. Niejednokrotnie też gościliśmy we wszechświecie skolonizowanym przez ludzkość, odwiedzając zamieszkiwane przez Nią niezwykłe planety, gwiazdy, stacje kosmiczne..Niezależnie od charakteru ów gwiezdnej podróży, za każdym razem budzi Ona w Nas niezwykłą ekscytację, fascynację jak i również swoisty strach. Strach przed tym, jak obcy, zimny, mroczny i nie ludzki potrafi być kosmos..Ale to właśnie ów poczucie przerażenia motywuje wciąż i wciąż tysiące pisarzy do tworzenia kolejnych powieście science- fiction o kosmicznej wyprawie, które to zachwycają, w mniejszym lub w większym stopniu, miliony czytelników na całym świecie. Jednym z takich pisarzy jest Rafał Dębski, który zyskał już pokaźne uznanie w oczach polskich fanów tego gatunku literackiego, a którego to najnowsza powieść, zatytułowana "Światło cieni", właśnie ukazała się na półkach polskich księgarni.

 

Fabuła książki opowiada o losach ekspedycji naukowo - badawczej, przybyłej na odległą planetę o nazwie "Cronna". Niestety od początku misji wszystko przebiega nie tak, jak powinno, a bynajmniej jak życzyli by tego sobie członkowie misji. Otóż pomiędzy wojskowymi członkami ekspedycji, a grupą naukowców, dochodzi do coraz częstszych i groźniejszych konfliktów oraz przejawów agresji, których nikt racjonalnie nie potrafi wytłumaczyć. Całość komplikuje fakt, iż kadra wojskowa, która jako jedyna ma możliwość opuszczania bazy i udawania się w celu eksploracji planety i pobierania próbek do analizy, donosi o tajemniczych cieniach, których nie są w stanie zarejestrować żadne czujniki..Z tym wszystkim musi poradzić sobie głównodowodzący wprawą - komandor Reuben. To wszystko okazuje się jednak dopiero wstępem do tragicznych i przerażających wydarzeń, przed jakimi stanie Reuben i jego załoga w najbliższym czasie..

 

Powieść Rafała Dębskiego zaczyna się naprawdę bardzo interesująco, intrygująco i obiecująco. Sam motyw ziemskiej ekspedycji na odległej planecie nie jest niczym nowym, lecz raz jeszcze daje znać o sobie prawda, że sprawdzone pomysły są najlepsze. Oto bowiem od pierwszej strony zostajemy niejako wrzuceni w sam środek dramatycznych wydarzeń na tym obcym świecie, o którym wiemy tak naprawdę tyle samo co bohaterowie, czyli bardzo niewiele. Od początku tez udziela się Nam ta duszna atmosfera bazy zamieszkałej przez blisko 10-osobową grupę ludzi, przepełnionych tak agresywnymi emocjami, iż po prostu czujemy na własnej skórze, iż wystarczy jedynie niewielka iskra, by ów emocje stały się zapalnikiem piorunującej mieszanki wybuchowej. Ponadto towarzyszy Nam to nieustanne przekonanie, że tuż za polem ochronnym bazy czai się coś bardzo niebezpiecznego, nienazwanego i niepojętego. Rzeczona iskra pojawia się, następuje eksplozja i.., i niestety od tej chwili fabuła opowieści bardzo traci na swojej atrakcyjności. Następują bowiem długie rozdziały poświęcone pewnemu śledztwu, filozoficznej debacie nad miejscem człowieczeństwa w kosmicznej hierarchii jak i również tym, czym może być szaleństwo. I choć książka nadal jest interesująca, to jednak już nie ma tutaj tego czegoś, co czyniło pierwsze rozdziały tak bardzo intrygującymi, niedopowiedzianymi, otwierającymi tak wiele furtek ku dalszemu rozwojowi fabuły..

 

Nie chcąc zdradzać zbyt wiele z fabuły książki, a tym samym pozbawiać innych czytelników radości z jej lektury, mogę powiedzieć jedynie, że książka składa się niejako z dwóch części. Pierwszej - krótszej, tej dziejącej się na powierzchni tajemniczej planety, oraz drugiej, której akcja rozgrywa się w bezkresnej przestrzeni kosmicznej. Obie części maja duży potencjał, niestety nie równomiernie wykorzystany. Podczas gdy pierwsza, planetarna cześć opowieści daje z siebie niemalże wszystko, co dać może by nie sugerować zbyt wcześnie rozwikłania głównej tajemnicy, o tyle druga nie wykorzystuje tkwiącego w niej potencjału, związanego z pierwszymi stronami tej części, który to na pewno zaskakuje czytelnika. Niestety potem jest już tylko gorzej, zaś każda kolejna strona wydaje się być tylko wtórnością kilku tych samych pomysłów, ubieranych jedynie w "nowe szaty". Historia skupia się na przeżyciach głównego bohatera, który wydaje się być nie do końca logiczny w swym postępowaniu, czasami wręcz naiwny, a już na pewno nie postępujący w zgodzie z piastowanym stanowiskiem. Problemem jest również to, iż tak naprawdę już w 3/4 książki wiemy, z czym mamy do czynienia, jakie jest rozwiązanie tajemnicy i jakie będzie zakończenie. Kwestia sporną pozostaje jedynie to, w jaki sposób do niego dojdzie. I nawet pewne małe niedopowiedzenie w finale, nie rekompensuje ów przewidywalności.

 

Moim skromnym zdaniem problem tej powieści polega na tym, iż Rafał Dębski chciał przedstawić coś więcej, aniżeli tylko interesującą kosmiczną przygodę, która zachwyci fanów gatunku. Chciał zagłębić się w coś, co mogłabym nazwać filozofią kosmosu i ludzkiej roli w jego zdobywaniu, czego chyba najlepszą definicją jest znakomita powieść "Ślepowidzenie" Petera Wattsa. Niestety to, co udało się temu kanadyjskiemu pisarzowi, nie udało się jego polskiemu koledze. Pierwszy kontakt z obcą cywilizacją w niniejszej książce, jest mało zaskakujący, porywający i spektakularny. Niestety wg. Mojej opinii jest po prostu nudny, przefilozofowany niejako na siłę, wskutek czego nie ma tego niezbędnego w takich przypadkach "wow", jakie to miało miejsce choćby w wymienionym powyżej zagranicznym tytule. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że odwołuję się do genialnego dzieła, a ponadto nie muszę mieć przecież racji co do intencji Pana Dębskiego, jednak tak to odbieram po lekturze książki i takie mam swoje, nieco zawiedzione, przemyślenia.

 

Problemów z książką mam jeszcze więcej, jednak największym, oprócz zasygnalizowanych powyżej, są postacie. Poznajemy ich nie mało, lecz tak naprawdę niemalże natychmiast, poza samym Reubenem, o Nich zapominamy. Są nijacy, mało wyraziści, jakby nie do końca wiarygodni i realni. Najgorsze jest jednak ich postępowanie, przypominające bardziej rozkapryszone i obrażalskie dzieci, niż wykwalifikowanych uczestników kosmicznej ekspedycji. No bo jak można wytłumaczyć fakt, iż naukowcy, pomijam już grupę żołnierzy, nie potrafią uwierzyć chyba w jedno z najbardziej podstawowych kwestii rozstrzygania nauki o kosmosie, jaką jest istnienie obcej, inteligentnej cywilizacji. Podobnie ma się sytuacja z głównym bohaterem, który stara się rozwiązywać wszelkie problemu na własną rękę, w samotności, nie dzieląc się z nikim własnymi przemyśleniami, wnioskami, tajemnicami. To trochę nazbyt dziecinne, cywilne i naiwne, jak na oficera kosmicznej floty. Dlatego też trudno mi wierzyć takim bohaterom, identyfikować się z Nimi, traktować ich poważnie.

 

Ważnym tematem, przewijającym się w książce, jest kwestia poziomu rozwoju technologicznego kosztem ludzkości. Padają tutaj ważne pytanie o to, jak daleko może posunąć się człowiek w odkrywaniu coraz to nowych technologii, by nie przekroczyć granicy, w której to sami przestaniemy być ludzcy. O tyle jednak, o ile pytania te są ciekawie postawione i bardzo logiczne, to uzyskane na nie odpowiedzi są bardzo naiwne, a już na pewno zdecydowanie zbyt proste. Za dużo niedopowiedzeń i za mało rzeczy nazwanych wprost, ukrytych za pewną aurą tajemnicy. Wydaje mi się bowiem, że ujęcie tej kwestii w taki sposób, jaki widzimy na stronach tej powieści, jest zbyt czarno - białe, zbyt uogólniony. Prawdą jest bowiem to, że rozwój technologiczny niesie sobą zagrożenia, jednak tak naprawdę ludzkość ja nie niego skazana, gdyż w przeciwnym wypadku nigdy nie rozwinęłaby się do tego stopnia, jaki osiągnęła dziś i jaki osiągnie za kilkaset lat, umożliwiając tym samym podbój kosmosu. W książce Rafała Dębskiego tego mi zabrakło, lub być może nie było to przedstawione w na tyle prosty sposób, bym mogła to odczytać.

 

Czy zatem "Światła cieni" jest złą książką..? Nie, nie mogę tego stwierdzić z czystym sumieniem, gdyż lektura tej pozycji niesie sobą sporą dawkę dobrej zabawy. Na uwagę zasługuje na pewno sam pomysł i początek fabuły jak i również umiejętne budowanie atmosfery osamotnienia, szaleństwa i niepewności co do własnych doświadczeń. Interesujący jest również ukazany tu system rządowo - społeczny, obowiązujący w przyszłości, który choć bardzo rozwinięty technologicznie, znów nie aż tak bardzo różny od tego Nam współczesnego. Wystarczy wspomnieć tu chociażby wciąż obowiązującą zasadę osiągania jak największych sukcesów w eksploracji kosmosu, jak najniższym kosztem finansowym, czasami nawet z narażaniem życia i zdrowia ludzi. Równie ciekawy jest zarysowany sam sposób podróżowania w kosmosie, oparty na sieci wrót międzygwiezdnych ulokowanych wokół największych i najważniejszych ośrodków skolonizowanych przez ludzkość. Plus trzeba przyznać także za fachową wiedzę autora w zakresie fizyki i astronautyki, której szczegółowość zawarta na kartach powieści, robi z pewnością wielkie wrażenie. Dlatego też książki tej nie mogę nazwać złą, gdyż ma ona swoje dobre strony i na pewno stanowi ciekawą porcje literackiej rozrywki. Najlepiej chyba będzie określić tę powieść mianem - solidnej.

 

Najnowsze dzieło Rafała Dębskiego to propozycja ciekawa, ale na pewno nie wyjątkowa, która znajdzie uznanie głownie w oczach miłośników gatunków. Problem mogą mieć z nią na pewno Ci czytelniczy, którzy po literaturę science - fiction sięgają tylko okazjonalnie. Niemniej dobrze, że owa książka trafiła na półki Naszych księgarni, gdyż "kosmiczna literatura" autorstwa polskiego pisarza, to wciąż coś bardzo rzadkiego i niecodziennego, nad czym bardzo ubolewam. Chwała autorowi za to, że kocha ten gatunek i chce się dzielić ów miłością ze swoimi czytelnikami. Mimo moich kilku krytycznych uwag, polecam ową książkę z czystym sumieniem, tym bardziej że nie od dziś wiemy, iż własna opinie i własne zdanie, jest zawsze najlepsze:)

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial