Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zorkownia

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Zorkownia | Autor: Agnieszka Kaluga

Wybierz opinię:

Jezyna22

Agnieszka Kaluga - nauczycielka języka polskiego, studiująca w tej chwili psychologię, współzałożycielka organizacji dla rodziców po stracie dziecka DLACZEGO. Wolontariuszka w hospicjum Palium, autorka bloga „Zorkownia" nagrodzonego trzema statuetkami w konkursie Blog Roku 2011. (Najlepszy Blog Literacki, Wyróżnienie Główne, Blog Blogerów).

 

Patrząc na okładkę „Zorkowni" myślimy o zielonym kolorze nadziei i słońcu, które tę nadzieję ogrzeje. Książka to forma drukowanego bloga prowadzonego przez autorkę w internecie. Głównie zapiski dotyczą pracy w hospicjum, jego mieszkańców , którzy z racji schorzeń zmieniają się jak w kalejdoskopie. Oprócz narratora mamy tu nietypowego głównego bohatera – przeważnie nieuleczalną chorobę. Z reguły uciekamy od różnorakich schorzeń, bronimy się przed nimi a gdy już nas dopadną staramy się jak najszybciej od nich uwolnić. Są jednak choroby z którymi musimy żyć, których choć nienawidzimy powinniśmy zaakceptować. Jak to można zrobić gdy ból jest tak silny, że oddychać się nie da. Znikają plany na przyszłość, ubywa przy nas przyjaciół a i w niektórych przypadkach i rodziny. Nie da się wtedy funkcjonować w domu, potrzeba pomocy, najlepiej w hospicjum.

 

Autorka ciężko wspomina swoje pierwsze chwile w tym miejscu . Pamięta dokładnie szkolenie, w czym może pomagać , w czym przed podpisaniem papierów nie. Wie, ze na pewno chce tu być, że się nie podda, lecz rzeczywistość przerasta nieraz nasze wszelkie wyobrażenia. Pierwszy pacjent którego darzyła ogromną sympatią , Kazimierz – umiera. Na szczęście otoczony rodziną, miłością.

 

Gorzej z tymi, którzy swoje ostatnie chwile spędzają samotnie. Obecność ciepłej ręki wolontariusza jest wtedy bezcenna. Jak ważna jest świadomość odchodzenia w spokoju, mając kogoś przy sobie. Pacjenci są różni, gadatliwi,milczący, lecz wszystkich cieszy widok wolontariuszy ich pomoc. Ciężka to ogromnie praca. Chylić trzeba czoła, że wykonywana za darmo, z potrzeby serca. Autorka ma świadomość dwóch światów : miejsca hospicjum i jakby rzeczywistego poza jego murami i domowego. Jakże różnią się od siebie. Ciężko nie przenosić bólu, współczucia troski za te mury. Jak nauczyć swoje myślenie, żeby dało odpocząć, żeby potrafiło na chwilkę nie działać.

 

Autorkę spotyka osobista tragedia. Umiera jej córeczka. Niemożliwe do pogodzenia ma się stać możliwym. Obiecuje umierającej córeczce, że sobie poradzi. Pomaga innym, uczestniczy w tych ogromnie bolesnych chwilach kiedy życie przecina śmierć. Kiedy rzeczy wydawało by się ważne przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Czy można szukać nadziei tam, gdzie wydaje się niemożliwa do znalezienia? Jak wielką trzeba mieć wewnętrzną miłość aby móc przelewać ją na innych w takich ilościach?

 

Książka jest pod wieloma względami niezwykła. Jej najprawdziwsi bohaterowie uśmiechają się, płaczą, klną ,wyzywają nas z praktycznie każdej strony, lecz wszyscy potrzebuja naszej obecności. Naszego towarzystwa do dalszej drogi.

 

Jakże różny jest też ukazany personel w hospicjum. Od ludzi pełnych serca po urzędników. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdy ma powołanie do takiej pracy, że niektórzy muszą się obwarować murem obojętności.

 

„Zorkownia" to dziennik pełen miłości do ludzi, do świata. Zapiski stanowią o ogromnym rozumieniu chwil, momentów, które stanowią ciąg życia. Przystańmy na moment i pozwólmy sobie na pewien dyskomfort przy przeczytania tej książki. Dajmy sobie szansę ujrzeć miejsce, w którym pojęcie czasu staje się względne. Z ciężkim sercem – lecz zdecydowanie polecam.

Aneczka

Wydanie książki wyróżnia się od pierwszego momentu brakiem numeracji stron, jak gdyby tak drobny szczegół był nieistotny w porównaniu z trudną tematyką książki. Bo cóż jest ważniejszego nad ludzkie życie? Jednak nie chodzi o samą jego jakość, bardziej o godne umieranie.

 

Bohaterka, a zarazem autorka dzielnie pomaga pacjentom hospicjum, aby w miarę spokojnie przeżyli swoje ostatnie dni. Teść Agnieszki zmarł na raka płuc i dzięki jego chorobie znalazła się w hospicjum jako wolontariuszka. Nie bez wpływu pozostaje fakt, że straciła swą córeczkę zaledwie w dziesięć dni po urodzeniu i złożyła małej obietnicę, że się nie załamie. Było to zadanie prawie niewykonalne, ale pozwoliło utrzymać się jej na powierzchni, zmusić do wstawania każdego dnia z łóżka i zwalczenia własnych słabości oraz porażającej rozpaczy.

 

Narratorem jest Aga i relacjonuje wydarzenia w formie suchych informacji, nie analizuje, nie ocenia zachowania chorego, ani członków jego rodziny. Bez nazwania rzeczy po imieniu i tak książka jest niezwykle empatyczna, łatwo się wczuć w ludzkie nastroje. Przedstawia czytelnikowi swoich podopiecznych, jak Pan Kazimierz, umierający na raka kości; Pani Genia - na raka szyjki macicy; Pan Jacek - rak jelita grubego; Pan Marek -rak płuc i wielu innych. Każdy ma własną historię życia, choroby oraz sposób umierania. Najmocniej zapamiętałam Przemka, który po wypadku samochodowym może poruszać jedynie głową. Jest pierwszym człowiekiem w Polsce, który napisał do prezydenta petycję z prośbą o eutanazję. W mediach swego czasu było o nim głośno. Teraz jest dowodem na to, że warto zwalczać swoje ograniczenia.

 

„Zorkownia" to autobiografia napisana w oparciu o osobiste doświadczenia Pani Agnieszki, od pierwszego dyżuru w hospicjum w lutym 2010 roku. Z każdym rozdziałem dowiadujemy się więcej o pacjentach, obdarzamy sympatią, współczuciem, poznajemy ich nieraz intymne historie. Najtrudniej znieść autorce zapach wydzielany przez osoby chore, choć podchodzi do tej sytuacji w sposób całkowicie naturalny. Narracja przeplata fragmenty z życia Agi oraz przypadki umierających, co daje pełny obraz całości. Na blogu opisuje codzienność w hospicjum, aby zrzucić z ramion ciężar odpowiedzialności. Wolontariat to niełatwe zadanie, ale dzięki tym wszystkim, którzy wykonują kawał arcytrudnej pracy, wykazują się empatią, umieranie już tak bardzo nie przeraża. Każdego dnia muszą być psychicznie gotowi na zgon pacjenta, a do tego raczej nie można się odpowiednio przygotować. Panuje wszechobecna bezradność wobec losu, który niefortunnie rozdaje karty. Powieść jest ciekawie wydana, zdecydowanie się wyróżnia. Prosta, ale ładna okładka.Zastosowano fragmenty poezji Wisławy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta, co niewątpliwie stanowi atut książki. Lekturę zaliczam do obowiązkowych!

A_psik

Jakoś tak się złożyło, że dzień po dniu przeczytałam dwie niezwykle trudne, wartościowe książki. Tego typu lektury pozwalają mi otrząsnąć się z marazmu negatywnego myślenia czy użalania się nad sobą. "Zorkownia" na nowo pomogła mi ustawić hierarchię rzeczy ważnych i ważniejszych. "Zorkownia" to nie tylko tytuł książki, to również nazwa bloga, którego prowadzi Agnieszka Kaluga. Po niezwykle trudnych doświadczeniach we własnym życiu, autorka postanowiła użyć swoich sił w wolontariacie - wybrała jego najcięższy kaliber: wolontariat w hospicjum palium.

 

To przejmująca opowieść o cierpieniu, bólu, stracie, nad którymi nie da się przejść do „porządku dziennego". Autorka jest - jak wspomniałam - wolontariuszką w hospicjum. Na co dzień spotyka się z chorymi, w większości przykutymi do łóżek. Pomaga im być w tych dniach, które dla większości z nich są ostatnimi dniami życia. Jakie pokłady ciepła, serdeczności, wewnętrznej siły trzeba mieć w sobie, by być dla tych ludzi wsparciem? Czasem potrzebny jest dotyk, pogłaskanie, podanie szklanki wody, innym razem - wystarczy samo przebywanie, bycie obok - chociaż może nie tyle obok, ile z tymi ludźmi. Autorka uczy się tam, jak z nimi pomilczeć, jak im pomóc (by ulżyć w cierpieniu).

 

Uczę się dopiero rozmawiać, denerwujące napięcie,

że muszę mówić, zagadać cierpienie.
Nauka milczenia o niebo trudniejsza. (luty 2010)

 

To książka, której nie da się streścić. No bo jak w skrócie opisać ból, cierpienie i ostatnie godziny życia tak wielu ludzi.

 

- Nie można płakać po dziecku. Słyszałam, że potem
dźwiga na ramionach dzbany pełne łez i nie może
przez to odejść do nieba. Więc nie płakałam. (marzec 2010)

 

Widzę, że ból przeszedł. Odczuwanie bólu jest takie
względne. Sporo zależy od bariery, jaką mu postawimy
sami, od naszego przekonania, że jesteśmy nadal
nad nim, że nas nie topi. Domyślam się jednak, że
przychodzi moment, gdy ból połyka nas wielorybim
brzuchem i powyższe teorie nadają się do kosza. (marzec 2010)

 

Przed śmiercią nie uciekniemy - tego uczy nas autorka. Jeżeli mamy w sobie pokłady dobrej woli, możemy próbować pomóc tym, którzy powoli zaczynają przechodzić na drugą stronę...

 

Przed lekturą „Zorkowni" rozmawiałam z pewną panią, która już ją przeczytała. Stwierdziła, że żałuje, iż nie przeczytała tej książki przed śmiercią swojego taty, bo wtedy wiele rzeczy inaczej by zrobiła, spróbowałaby inaczej przeżyć te ostatnie chwile z tatą. Myślę, że te słowa mogłyby zastąpić moją marną recenzję.

 

Bycie wolontariuszem w hospicjum to naprawdę... wielka rzecz. Ale myślę też, że trzeba mieć wiele hartu ducha i mocne nerwy, by pomagać tym, którym pomóc już się nie da (przynajmniej w głównej kwestii - przedłużenia życia). Autorka sama zmagała się ze stratą córeczki...

 

Piękny, prosty, ale zarazem niezwykle poetycki język, z bogactwem metafor i krótkimi zdaniami przemawia do mnie, jak mało co. Pani Kaluga w prostych zdaniach potrafi zmieścić taki ładunek emocjonalny, że... wysiadam. To obowiązkowa lektura dla tych, którzy przed śmiercią uciekają i nie chcą pogodzić się z jej nieuchronnością.

 

To druga pozycja wydana przez ZNAK, o trudnej, bolesnej tematyce. Była "Chustka", teraz jest "Zorkownia", obydwie wydane w dosyć niecodzienny sposób, bez podania numerów stron. To uświadamia nam, jak błahe są niektóre sprawy w obliczu śmierci...

 

Na koniec muszę się do czegoś przyznać - początkowo oceniłam książkę po okładce i jakoś tak się złożyło, że nawet nie czytałam jej recenzji. Dopiero po jakimś czasie przypadkowo trafiłam na nią i... nie mogłam się oderwać. Tak więc w tym przypadku sądzę, że okładka jest nieco myląca, ale w zasadzie... taka dająca nadzieję?

 

Polecam wszystkim, bez wyjątku.

PaniKa

„Czuję, że należę do tego miejsca, że to dopiero początek."

 

Są takie książki które poruszają nas do głębi, które na zawsze pozostawiają ślad w naszych sercach i w naszej pamięci. Są takie książki które wyglądają niepozornie z zewnątrz, a w środku skrywają treść od której zapiera nam dech w piersiach, a gdy tylko zaczniemy czytać, już wiemy że właśnie na tą książkę czekaliśmy przez bardzo długi czas. „Zorkownia" to książka wyjątkowa, niezwykła i tak wstrząsająco prawdziwa, że aż brakuje słów by ją opisać.

 

Agnieszka Kaluga prowadzi bloga, w którym opisuje przede wszystkim swój wolontariat w hospicjum. Każdy opis, to krótkie migawki z jej życia, a także z życia pacjentów w hospicjum. Autorka sama nosi na plecach ogromny i przytłaczający bagaż doświadczeń. Odkąd straciła córeczkę, ciężko jej uporać się z bólem i cierpieniem, a wolontariat i pomoc innym w potrzebie, to również podróż w głąb samej siebie w poszukiwaniu lekarstwa dla udręczonej duszy.

 

„Odczuwanie bólu jest takie względne. Sporo zależy od bariery, jaką mu postawimy sami, od naszego przekonania, że jesteśmy dalej nad nim, że nas nie topi. Domyślam się jednak, że przychodzi moment, gdy ból połyka nas wielorybim brzuchem i powyższe teorie nadają się do kosza."

 

„Zorkownia" to książka trudna i niezwykła. To pozycja obok której nie można przejść obojętnie. Na pewno nie jest to lekka lektura do poduszki, trzeba dawkować ją w sposób umiarkowany i zrównoważony. Nie da się i wręcz nie powinno się jej czytać szybko, bo może nam umknąć to co najistotniejsze. Widzimy tutaj obraz ludzi którzy stoją w obliczu śmierci. Widzimy ich cierpienie, strach i bezradność. Pani Agnieszka towarzyszy im w ostatniej wędrówce, jest dla nich ostoją i oparciem, daje im poczucie bezpieczeństwa, a co najważniejsze – przede wszystkim swoją obecność. Każdy z nas boi się choroby i śmierci. Odczuwamy lęk na samą myśl o stracie najbliższych i nie dopuszczamy do siebie myśli że kiedyś może się to zdarzyć.

 

„Co innego wiedzieć, że w hospicjum ludzie umierają, a co innego zobaczyć i poczuć, że być może oto miejsce, gdzie umrę ja sam."

 

Autorka pokazała nam że nawet najmniejszy gest, słowo, dotyk, a nawet wspólne milczenie, może przynieść ulgę człowiekowi będącemu u progu śmierci. Tak naprawdę nie trzeba wiele, by pomóc. Wystarczy otworzyć swoje serce i nigdy go nie zamykać dla innych, nawet jeśli sami stoimy w obliczu tragedii.

 

Ta książka wywołała we mnie tak wielką burzę emocji, że do teraz mam problem z wyrażeniem swoich uczuć. To była dla mnie niesamowita i niezwykle poruszająca lektura. Czytałam i płakałam. Płakałam i nie mogłam przestać. Poruszyła we mnie każdą strunę, każdą najmniejszą komórkę, zakorzeniła się głęboko w moim wnętrzu i jestem pewna że zostanie tam na zawsze. Chylę czoła przed panią Agnieszką, bo wiem że nie każdy z nas zdobyłby się na coś takiego jak ona. To wspaniałe że są wśród nas ludzie, którzy z tak wielkim oddaniem i zaangażowaniem pomagają innym, a zwłaszcza tym którzy najbardziej tego potrzebują. To daje mi nadzieję i wiarę w ludzkie dobro.

 

„To, co przyjmiemy, wibruje w krwiobiegu, buduje tkanki. Ludzie, historie, obrazy, wsiąkają pod powieki."

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial