Katarzyna Meres
-
Agnieszka Osiecka to jedna z najbardziej charakterystycznych artystek w Polsce. Kiedy dowiedziałam się o tym, że „Dzienniki" wychodzą, nie mogłam się im oprzeć!
Choć jej wśród nas nie ma, pozostała właśnie dzięki „Dziennikom". Mamy szansę przyjrzeć się z bliska najskrytszym myślom Osieckiej. Możemy wejść w głąb jej głowy i duszy... Czytaliście kiedyś pamiętnik swojej bliskiej przyjaciółki, czy zwykłej koleżanki? A może potajemnie sami pisaliście taki pamiętnik? Pewnie każdy z Was zna ten dreszczyk emocji podczas czytania czegoś wyczekiwanego? Tak było ze mną w przypadku „Dzienników".
„Dzienniki 1945-1950" są początkiem wielotomowej serii, która regularnie będzie się ukazywała. Cała seria została już okrzyknięta kontrowersyjną. Zgadzam się z tym. – ukazują bowiem najskrytsze, ukryte myśli artystki znanej całej Polsce. Jej zwolennicy i przeciwnicy dostaną namiastkę prawdziwej Agnieszki Osieckiej. Zobaczą, jak zmieniała się przez wszystkie lata, jak dorastała, z kim przebywała, co sądziła o swoich przyjaciołach, rodzicach... Czyż to wszystko nie brzmi kontrowersyjnie? Na światło dziennie wychodzą najważniejsze, nieznane fakty z życia artystki. Ja nadal zadaję sobie pytanie: czy ona sama chciałaby, aby świat poznał ją od tej strony? Być może tak. Jak każdy artysta, nie chciała zostać zapomniana, dzięki „Dziennikom" i jej dorobkowi na pewno tak się nie stanie. Wielu ludzi plotkowało, przypuszczało niektóre fakty na temat artystki po jej śmierci; sama nie mogła przemówić – tak jak pisze Agata Passent, córka artystki na okładce: „Cieszymy się, że Mama wreszcie przemówi własnym językiem. Zamiast mówić o niej bez jej wiedzy, wreszcie posłuchamy, co sama ma do powiedzenia o sobie i innych". Z artykułów wyczytałam również, że sama artystka „przygotowywała się" do tego, że „Dzienniki" ujrzą światło dzienne, gdyż je czytała, redagowała, a także cenzurowała.
Pamiętnik zaczyna pisać dziewięcioletnia dziewczynka. Z przejęciem i niezwykłą dokładnością stara się przekazać najważniejsze fakty swojego życia. Najbardziej wzruszył mnie fragment: „Bardzo przepraszam, że nie pisałam tyle dni, ale nie miałam czasu".
Pierwszy wpis pojawił się 27 grudnia 1945 roku. Od tej daty Agnieszka nieprzerwanie pisze dzienniki, wyjawia w nich swoje myśli odnośnie ustroju państwa, kościoła, szkoły, swojej przyszłości, odkrywamy jej dziecięce miłości... Czytając stajemy się świadkami przemiany dziewczynki w kobietę, która jest uparta, skomplikowana, chaotyczna, dumna, niezwykle utalentowana, wrażliwa i silna; która nie boi się życia i tego, co ono przyniesie.
Na kartach możemy podziwiać jej osiągnięcia sportowe (kochała basen i siatkówkę), problemy sercowe, kłopoty z przyjaciółkami, rodzicami. Można się uśmiechnąć do siebie podczas lektury, poczuć te emocje, które artystka czuła podczas danej sytuacji. Osiecka zabrała mnie w podróż po swoim życiu, opowiedziała najważniejsze dla niej momenty, jako nastolatki i młodej kobiety, którą się stała. Przypomniała mi moje pierwsze miłości, nastoletnie problemy, perypetie z przyjaciółkami i samą sobą. Przypomniała mi, jak odnajdywałam siebie będąc w jej wieku. Pokazała atmosferę i obyczaje, jakie panowały w PRL-u. Całą sobą czułam odczucia Osieckiej – czasami nielogiczne, innym razem chwytające za serce, przywołujące dreszcze, wywołujące uśmiech, czy smutek.
Nie chcę za dużo o tym pisać, ponieważ chciałabym, abyście sami sięgnęli po tą pozycję – warto! Nie czyta się tego szybko, głównie poprzez język oraz obszerność, a także sposób narracji – niepoukładane myśli, chaotyczne, nieprzemyślane; jak to bywa w przypadku pamiętnika.
Bardzo podoba mi się oprawa graficzna; okładka jest piękna! A w książce znajdują się skany okładek poszczególnych tomów dzienników, zdjęcia artystki z tamtego okresu, wycinki z gazet wklejone przez nią samą oraz dopiski autoironiczne; które są zabawne. Dzięki każdemu elementowi możemy bardziej poznać artystkę. Napisała świetną autobiografię – ukrytą autobiografię – bo tak należy mówić o „Dziennikach". Myślę, że jest to niesamowita pamiątka dla nas wszystkich i ja osobiście niezmiernie cieszę się, iż bliscy zdecydowali się oddać dzienniki do publikacji. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów, już widzę, jak pięknie będą wyglądać wszystkie obok siebie na półce...