Maruseru
-
Tomik Grzegorza Zienteckiego zatytułowany Mile i Wersy to wojaż. Podróż w miejsca odległe, egzotyczne, takie, które zachwycają swoim kolorytem. Nie jest to jednak podróż długa, nie jest nam dane poznać całkowicie. Możemy jedynie za sprawą zmysłów przeżyć chwilowość danego miejsca. Nie trwamy w nim, a jedynie kosztujemy ostatki tego, co udało nam się spostrzec. Owa, chciałoby się rzecz, migawkowość ujęć decyduje o słowie. Lektura tych wierszy przypominać może nieco oglądanie zdjęć z niedawno odbytej podróży dookoła świata. Każda kolejna fotografia przywodzi na myśl wspomnienie ulotne, krótkotrwałe, ale w zupełności wystarczające aby opisać owe przeżycie związane z danym miejscem. W głównej mierze wynika to z formy wierszy. Każdy z nich jest tylko trzywersowy, ale owa oszczędność słowa nie wzbudza irytacji. Nie mamy bowiem do czynienia z niedopowiedzeniami, zagadkami, nieznośną grą poetycką. Każdy kolejny wiersz nakłania nas, abyśmy odbyli w to miejsce podróż. Ale nie tylko... Momentami utwory niemal obnażają owo piękno lokacji, spłycone ludzką ingerencją. Świetnie oddaje to wiersz ukazujący wyspę Rodos – Hełmy Achajów/ Turystów straszą/ Wysoką ceną1. Autor posługuje się ironią bardzo często i ma ona najczęściej za cel nadanie utworom swoistej wymowności, ale przede wszystkim jest to zabieg, który sprawia, że wiersze Zienteckiego są po prostu zabawne. Nie groteskowe, nie komiczne, lecz przesiąknięte lekkim humorem. Co więcej, poza fotograficznymi ujęciami znajdziemy także w tomiku Mile i Wersy wiersze przedstawiające sam akt podróży, kolejny zabawny przykład: Przed dziobem – pustka/ Za rufą – pustka, Nigdy nie żyłeś pełniej.2 Uważam, że tym tomikiem osiągniętą niemalże mistrzostwo. Owa delikatność, lekkość, frenetyczność, to wszystko świetnie wkomponowało się w autorską koncepcję. O dziwo, nie pojawiło się nic takiego co w jakiś sposób mogłoby mnie zrazić podczas lektury. Być może wynika to właśnie z owej prostej, lecz nie prostackiej formy. Po raz kolejny przekonałem się, że przerost formy nad treścią mógłby wszystko zepsuć. Na szczęście w tym przypadku tak się nie stało. Są to bez wątpienia wiersze klimatyczne, a temu wszystkiemu dopełniają bajkowe obrazy autorstwa Thomasa Cole'a.
1. G. Zientecki: Mile i Wersy. Wyd. Miniatura. Kraków 2013. s. 29.
2. Ibidem, s. 50
Comments