Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Nomen Omen

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Nomen Omen | Autor: Marta Kisiel

Wybierz opinię:

Asertyslem

Marta Kisiel zasłynęła na całą Polskę, no może nie taką całą, ale na pewno w fandomie fantastyki zyskała znaczącą popularność, niecodziennym zbiorem opowiadań o roztrzęsionym pisarzu, borykającym się z równie niesamowitymi, co niesfornymi lokatorami nowego gniazdka, Lichotki, którą dane mu było otrzymać w spadku, razem z całym asortymentem dziwactw i obfitych w nerwy perypetii. Natomiast tutaj zadamy sobie jedno proste, acz trapiące wielu pytanie – Czy autorka w swym nowym dziele powtórzyła sukces Dożywocia?

 

Niewątpliwie trudnym zadaniem jest porównanie obu tych książek, nie tylko ze względu na to, iż pierwsza jest zbiorem typowo komicznych opowiadań w konwencji lekkiej fantasy, a druga powieścią o charakterze komicznej z nawiązaniem do motywu mitologicznego, stanowiącego co prawda drugorzędną rolę, ale jednak mającego niezmiernie istotną rolę w całej fabule, nie zapominając o nie tyle domieszce horroru, co mizernego, a raczej humorystycznego dreszczyku. Jednak w przeciwieństwie do debiutanckiego tomiszcza pani Kisiel, występuje tu o wiele mniej zjawisk nadprzyrodzonych, większość to po prostu komedia obyczajowa, wymieszana z kryminałem, a dopiero potem lekko doprawiona fantastyczną nutką, zaś Dożywocie praktycznie rzecz biorąc to zbiór opowiadań o mocno fantastycznym fundamencie. Dlatego pod tym względem, niestety, Nomen Omen nie przebił swej poprzedniczki, choć nie twierdzę żeby pod tym aspektem był o wiele gorszy.

 

Porównywanie Nomena do Dożywocia nie ma zresztą zbytniego sensu, gdyż zbyt wiele je dzieli, nie są również zaszufladkowane w tej samej kategorii, wyłączając oczywiście szeroko pojęty gatunek fantastyki, który w ostatnich latach rozrósł się do nader obszernych podgatunków, stricte określonych w konwencjach i ramach swego działu.

 

Możemy zatem z czystym sercem powiedzieć, że nota bene Dożywocie przypadło nam bardziej do gustu, ale prędzej możemy porównać nową powieść Marty do Oceanu na końcu drogi, Neila Gaimana, która de facto wcale znaczniej pasowałaby obok siebie na półce, niż Nomen i Dożywocie. Przynajmniej według moich odczuć, bowiem czytając nową powieść pani Kisiel, miałem wrażenie, że sięgam po autora chociaż w minimalnym stopniu przypominającym styl Gaimana, aczkolwiek wiadomym jest, że zarówno twórca Amerykańskich bogów, jak i „matka" kichającego cherubina posiadają swój własny, oryginalny i przyzwoicie barwny język i panteon słownictwa.

 

Wracając do samego Omena. Powieść jest całkiem zacna, choć oś fabularna jest nam jakby znajoma. „Ofiara losu" borykająca się z przeciwnościami losu, bezustannie próbującymi podciąć próby normalności głównej bohaterki.

 

„Trudne dzieciństwo" zaszczycone serią bolesnych upokorzeń i nie mniej pechowych faktów własnej intymności odnalezionych na publicznych portalach i lokalnych plotkach.

 

„Czarny charakter" w postaci młodszego brata, wciąż udającego niewinną owieczkę i przy okazji udawadniającemu, że pojęcie studnia bez dna, nabiera wcale namacalnego dowodu rzeczywistości. Postać, która w pewnym sensie jest zła i nie jest, a to za sprawą pewnego, nieco gorzkiego zbiegu okoliczności, stanowiącego mroczny wątek książki.

 

„Mentor" w tym wypadku mentorki, których – jeśli się dobrze wczytać – w książce można odnaleźć trzy, i nie do końca, będące trojaczkami, acz znamienitą większość mentorskiej roli w Nomenie zajmują właściwie dwie „panie starsze".

 

Marta Kisiel postarała się podczas prac i dopracowywania tekstu, fabuły oraz postaci, na dodatek znakomicie odrabiając lekcje z historii Wrocławia okresu II Wojny Światowej. Rzeczywistości w powieści dodaje również istotny fakt wiarygodnego rozmieszczenie planu miasta, rozłożenia lokacji i wewnętrznej obyczajowości panującej nieodparcie – i poniekąd stanowiąc coś w rodzaju swoistej kultury – Wrocławia, tudzież Breslau. Jednak sporo do życzenia pozostawia mizerna suma wydarzeń, zjawisk i istot fantastycznych, które w Dożywociustanowiły nie tylko wisienkę na torcie, ale również genialne dopełnienie i rozwinięcie.

 

Przechodząc do konkretnych wniosków, Nomen Omen spodobał mi się nieznacznie mniej niż debiut pani Kisiel, lecz z pewnością położyłbym go na niemal równiej szali z Oceanem na końcu drogi, co samo w sobie powinno o czymś niezbicie świadczyć. Wachlarz słów jest idealnie dobrany, lekkie pióro, proste, acz inteligentne słownictwo, iście składne polonistycznie zdania oraz wszystko, co sprzyja miłemu odbiorowi lektury, począwszy od dozy – nie tyle czarnego – co codziennego humoru zostało zachowane. Niemniej jednak drobna szczypta fantastyczności z pewnością dodałaby większej świetności powieści, ale czepiać się w tym kontekście nie zamierzam.

 

Zacne połączenie komedii obyczajowej, niecodziennej przygody oraz całej palety wcale przyprawiających o zakrztuszenie się śmiechem trafów, wymieszanych w jednym kotle z lekkim dreszczowcem z czasów oblężonego Wrocławia, z dość skrupulatnym nawiązaniem do trzech postaci spotykanych w – niejednej – mitologii, to kwintesencja nowej powieści Marty Kisiel, Nomen Omen.

 

Ag.

Marta Kisiel jest redaktorką i autorką. Debiutowała w 2006 roku. Pierwszą powieść wydała w 2010 roku. W 2014 ukazała się kolejna książka jej autorstwa – „Nomen Omen". Wydało ją wydawnictwo Uroboros.

 

Salomea Przygoda, zwana Salką, ma dość życia z rodzicami. Matka chce, by Salka uwolniła swój rozbuchany erotyzm, ojciec jest wyjęty z XIX wieku, a brat to niezłe ziółko. Udaje jej się dostać pokój we Wrocławiu i pracę, z której zrezygnowała koleżanka. Bez zastanowienia rusza do miasta, gdzie liczy na to, że będzie mogła odetchnąć. Jednak już na początku doznaje szoku – właścicielka domu jest wysoką, żwawą starszą panią o dość mrocznym spojrzeniu. Salka nie daje się jednak wystraszyć. Nawet niski sufit i śpiąca z nią papuga nie zniechęcą dziewczyny. Nerwy puszczają jej dopiero wtedy, gdy w swoim łóżku zastaje brata. Niedaś został wyrzucony z akademika i teraz zamierza mieszkać z siostrą. Na dodatek okazuje się, że właścicielka pokojów nie jest jedna, a jest ich... trzy. Takie same z wyglądu, lecz różne z charakteru. Salka poznaje w pracy interesującego mężczyznę. Nie ma jednak czasu na romanse, bo okazuje się, że Niedaś nie wrócił na noc i nikt nie wie, gdzie jest. Salka widzi go przez okno i pędem rusza w pogoń. Zszokowana dziewczyna nie może uwierzyć, że brat próbuje ją utopić. Salka nie wie, co ma o tym myśleć. Jest zagubiona, gdy dowiaduje się, że Niedaś jest w więzieniu i nie miał prawa jej napaść, chociaż Salka jest przekonana, że to właśnie brat ją zaatakował.

 

Trzecioosobowa narracja śledzi głównie Salkę. To młoda dziewczyna o dość nietypowej urodzie. Jest też nieco chaotyczna i żyje w cieniu brata. Wraz z czytaniem zdajemy sobie sprawę, że jest ona typową starszą siostrą, która chce chronić Niedasia, nie bacząc na to, co sama musi przy tym przeżyć.

 

Język w powieści jest niesamowity. Ironiczny, pełen łacińskich zwrotów, niemieckich zdań i odniesień do literatury. Pojawia się też slang... młodzieżowy? Raczej związany z grami. Wielu z nich nie rozumiałam, bo nie jestem fanką tego typu rozrywki, ale ogólnie podobało mi się to, jak książka jest napisana. Zabawa językiem w tej powieści mnie oczarowała. Autorka doskonale zna się na rzeczy. Moim zdaniem język jest najmocniejszą stroną tej powieści.

 

Książka to mieszanina kryminału, odrobiny fantastyki i wycieczki w przeszłość. Mieszanka ta sprawia, że ciągle pojawiają się nowe wątki. Poznajemy historię rodzinną Salki, zdajemy sobie sprawę, że istnieją na świecie rzeczy, w które trudno obecnie uwierzyć. Poza tym historia miasta i ludzi, którzy w nim mieszkali jest naprawdę fascynująca.

 

Na początku książka wydawała mi się lekka i przyjemna, mimo tego jakie życie wiodła Salka. Potem się skomplikowało i zrobiło się ciężej, ale nie gorzej. Często denerwował mnie Niedaś i jakoś nie rozumiałam fascynacji innych czytelników Roy Keanem, ale ogólnie książka moim zdaniem warta jest uwagi.

 

Polecam szczególnie tym, którzy nie znają jeszcze autorki. Ma świetny styl, posługuje się genialnym językiem i wykorzystuje (przynajmniej w tej pozycji) swoje doświadczenia związane z polonistyką. Może wam się spodobać subtelne nawiązanie do mitologii, wątek fantastyczny, a przede wszystkim historia z Wrocławia za czasów niemieckiego Breslau.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial