Złośnica
-
"Tak, oczywiście, o ile jutro będzie ładnie - powiedziała pani Ramsay.- Ale będziesz musiał wstać skoro świt - dodała.
Te słowa sprawiły jej synowi taką radość, jakby wyprawa była nieodwołalnie postanowiona i cudowne przeżycie, którego z dawna wyglądał, było tuż-tuż; jakby minęła ciemność nocy i płynęli łodzią do latarni."Tak oto zaczyna się jedna z najsłynniejszych powieści Virginii Woolf "Do Latarni Morskiej". Do domu na szkockiej wyspie Skye zjeżdżają państwo Ramsey wraz z dziećmi oraz grupą znajomych, aby w pięknych plenerach leniwie spędzić wakacyjne miesiące. O tym w zasadzie jest powieść, nie ma tutaj specjalnie rozbudowanej fabuły; główną rolę gra tutaj tzw. strumień świadomości, czyli jak mówi Wikipedia:
„Jest to termin literacki, oznaczający rodzaj monologu wewnętrznego. Jest to w pierwszym znaczeniu zapis umysłowego przeżywania człowieka, nie tylko tego co aktualnie słyszy, widzi i czuje, lecz również myśli, skojarzeń, które mu się nasuwają. Wiąże się z tym zapis myśli i odczuć, narracja wyłącznie subiektywnymi odczuciami. W drugim znaczeniu strumień świadomości jest swoistym stylem, połączeniem umysłu rzeczywistej chwili i swoistą sumą odczuć jednej chwili. Dlatego czasowość dzieła jest zbudowana z wielu pozornie realnych światów. W strumieniu świadomości drugiego znaczenia zdarza się relacja narratora wszechwiedzącego, który nie tylko opowiada myślami głównego bohatera, ale i wieloma innymi tworząc przestrzeń świadomości."
Powieść podzielona jest na trzy części. W pierwszej poznajemy bohaterów podczas jednego z wakacyjnych dni na wyspie. Dowiadujemy się o stosunkach jakie między nimi panują, o ich marzeniach i planach, chociaż pozornie podczas tego konkretnego dnia nic się nie dzieje. Jedno wypowiedziane zdanie jest katalizatorem dla wielu myśli i odczuć bohaterów.
„- Dmie z zachodu - powiedział Tansley, "ten ateista", wystawiając na wiatr swoje kościste, rozstawione teraz w powietrzu palce. (Towarzyszył on panu Ramsayowi w jego wieczornej przechadzce po tarasie). Oznaczało to, iż wiatr był najbardziej niesprzyjający wyprawie do Latarni. Rzeczywiście, Tansley zawsze mówił nieprzyjemne rzeczy, przyznawała pani Ramsey; nieznośne było, że tak to podkreśla i jeszcze bardziej rozczarowuje Jamesa. Ale mimo wszystko nie pozwalała dzieciom, by się z niego wyśmiewały."
Najwięcej miejsca poświęcono pani Ramsey. Oto kobieta pięćdziesięcioletnia, matka ośmiorga dzieci, żona uczonego filozofa, obdarzona niezwykłą urodą. Jest nie tylko ostoją własnej rodziny, ale też i znajomych zgromadzonych pod dachem domu na wyspie.
Ponieważ była kobietą, dzieci przychodziły do niej cały dzień i stale czegoś chciały- to tego, a tamto owego; dorastały; często miała wrażenie, iż jest gąbką nasiąkniętą uczuciami innych ludzi.„Nie trudno się domyślić, że w takim stanie rzeczy pani Ramsey bywa zmęczona, chociaż dobrze się z tym kryła. Jej ulubionym momentem dnia był ten kiedy w końcu zostawała sama.
Teraz już nie musiała myśleć o nikim. Mogła być sobą i sama dla siebie. Tego właśnie często ostatnio pragnęła – móc myśleć, a może nawet nie tyle myśleć, co siedzieć samotnie w ciszy. Powłoczka istnienia – chłonna, hałaśliwa, lśniąca – odpadała i człowiek kurczył się do własnych rozmiarów; z nabożnym skupieniem zwracał się w głąb siebie, ku klinowatemu trzonowi ciemności, niewidocznemu dla innych."I tak mniej więcej kończy się pierwsza część, nadejściem nocy. Druga część "Czas płynie", najkrótsza, jest okresem przejściowym pomiędzy jednym pobytem rodziny Ramsey na wyspie a drugim. W tej części dowiadujemy się, że pani Ramsey umiera, niewiele jednak jest informacji o okolicznościach jej śmierci. Umiera także dwójka jej dzieci. Dziesięć lat minęło od ostatniego pobytu rodziny na wyspie Skye - w "Latarni", trzeciej części, Ramseyowie oraz ich znajomi poddają się emocjom związanym z żałobą, mijającym czasem i stosunkami jakie ich łączą. Odbywa się też symboliczna podróż do Latarni - miejsca, które jest symbolem pani Ramsey, kobiety wokół której zgromadzeni byli członkowie rodziny i znajomi, która wspierała wszystkich dookoła, niewiele dostając w zamian.
Wiedziałam, że nie będzie to najłatwiejsza lektura, ale o dziwo podołałam i nie dość, że za procesami myślowymi bohaterów nadążałam, to jeszcze potrafiłam znaleźć w czytaniu dużą przyjemność. Jest to tylko znak, że po książkę sięgnęłam w odpowiednim dla siebie czasie; podejrzewam, że dziesięć lat temu szybko by mnie znudziła i nie byłabym w stanie jej odpowiednio docenić. Jest to naprawdę niezwykłe dzieło, mimo swojej pozornej prostoty dość złożone, a zarazem pełne poetyckiego piękna.