Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Inferno

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 4 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Inferno | Autor: Dan Brown

Wybierz opinię:

A_psik

Ileż ja się naczekałam na tę książkę! Zapisałam się na nią w bibliotece tak dawno, że nawet nie pamiętam, która byłam "w kolejce". I oto w końcu udało się - "Inferno" Dana Browna trafiło w moje ręce. Czy warto było czekać i czy jest się czym zachwycać? O tym za chwilę.

 

Ten, kto miał już styczność z twórczością Dana Browna, pamięta z pewnością głównego bohatera jego książek - Roberta Langdona - światowego specjalistę zajmującego się symbolami. Nie mogło go zatem zabraknąć w powieści "Inferno". Robert budzi się pewnego dnia w szpitalnym łóżku, w nieznanym mu miejscu. Nie pamięta, jak do niego trafił ani co wydarzyło się w ostatnim czasie. We własnej marynarce znajduje wszytą kieszonkę (której wcześniej nie było, Langdon to akurat pamięta bardzo dobrze, gdyż zwraca baczną uwagę na ubrania, a już szczególnie na marynarki, które bardzo sobie ceni), a w niej tajemniczy przedmiot. Skąd on się u niego wziął i czemu ma służyć? Naukowiec nie ma jednak czasu na rozmyślania, bo tuż po rozbudzeniu ze śpiączki (?), musi uciekać. Okazuje się, że ktoś chce go zabić. Korzystając z pomocy młodej lekarki Sienny Brooks, ucieka ze szpitala. Klucząc uliczkami malowniczej Florencji próbuje przypomnieć sobie cokolwiek, co pomogłoby mu zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazł. Próbując odkryć powody pościgu, zaczyna podążać śladami poematu Dantego (mowa tu oczywiście o "Boskiej komedii", a konkretniej o jednej z trzech części tegoż poematu, zatytułowanej "Piekło" - inaczej "Inferno" - stąd tytuł powieści Browna). Korzystając ze swojej wiedzy i inteligencji musi rozszyfrować niecodzienną zagadkę, by ostatecznie... uratować świat przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.

 

W zasadzie dostałam tu wszystko, czego chciałam: sprawnie poprowadzoną narrację, z licznymi zaskakującymi zwrotami akcji, intrygujących bohaterów i sporą dawkę wiedzy o wytworach kultury. A propos: to, co od początku zachwycało mnie w książkach Dana Browna, to umiejętne wciągnięcie czytelnika w świat sztuki. Cuda kultury opisuje autor językiem prostym, czystym, klarownym, że chciałoby się wciąż więcej i więcej... Posiłkując się postacią Roberta Langdona - światowego specjalisty od ikonografii - zaszczepia w nas (mniej lub bardziej, ale jednak) ziarenko miłości do wytworów świata kultury. Uwielbiam, kiedy powieść zmusza mnie do sięgnięcia po inne książki, encyklopedie, słowniki. Bogactwo symboli, jakimi "atakuje" nas autor, zmusza do... myślenia. Książki, w których intertekstualność gra pierwsze skrzypce, zawsze wzbudza we mnie entuzjazm. No bo trzeba się zastanowić, dlaczego autor odwołuje się do tego lub innego dzieła; czemu ma to służyć i czy na pewno dobrze to interpretuję.

 

Jak określiłabym tę powieść? Jako zagadkową, intrygującą, wciągającą historię. Jednak nie mogę wspomnieć o pewnym minusie: książka jest na swój sposób schematyczna - niektóre elementy "konstrukcyjne" powieści przypominają mi poprzednie książki autora. Nie zmienia to jednak faktu, że z "Inferno" spędziłam dwa ciekawe dni, przerzucając kartkę za kartką, nie mogąc się doczekać zakończenia. Wniosek, który nasunął mi się już po kilkudziesięciu stronach: to gotowy materiał na "kinowy przebój" - i, o ile dobrze doczytałam w odmętach sieci www, obejrzeć takowy będziemy mogli chyba jakoś pod koniec przyszłego roku.

 

Polecam szczególnie miłośnikom twórczości Dana Browna.

 

Keengah

„Najmroczniejsze czeluście piekieł zarezerwowane są dla tych,
którzy zdecydowali się na neutralność w dobie kryzysu moralnego"

 

Najseksowniejszy wykładowca świata, rozchwytywany super-bohater z zegarkiem Myszki Mickey na ręku, Robert Langdon znów w akcji! I jak zwykle nie z własnej woli...

 

Po fenomenalnych "Aniołach i Demonach", pierwszej części przygód szanowanego historyka sztuki, premiera każdej kolejnej książki Dana Browna to duże wydarzenie. Powieści z tej serii przestały być (a w zasadzie nigdy nie były) wyłącznie trzymającymi w napięciu czytadłami na nudne wieczory. Powieści z Robertem Langdonem w roli głównej to istne zjawiska społeczne, którym towarzyszy najpierw wielkie oczekiwanie a później ogólnoświatowe poruszenie zwieńczone zazwyczaj szeregiem wycieczek turystycznych "szlakiem Roberta Langdona" oraz wykluczeniem Dana Browna z kościoła i wpisaniem go na listę potępionych.

 

Jakie jest brownowskie "Inferno"? Ano, ze względu na brak wątków watykańskich, zapewne nie pojawi się na kościelnej liście ksiąg zakazanych. Szkoda, wiem. Po cichutku liczyłam na kolejne religijne kontrowersje, w których za każdym razem szczerze i z pasją się rozsmakowuję. Tym razem autor postawił na kontrowersje natury czysto naukowej, skupiając się właściwie na naukach biologiczno-chemicznych. Najnowsza powieść Browna zwraca bowiem uwagę czytelnika na temat zagrażającego nam coraz bardziej przeludnienia planety. Sprytnie wkomponowane w powieść wykresy demograficzne mogą wzbudzić w czytelniku rzeczywisty niepokój i chwilę zadumy (o ile człowiek nie widział ich już wcześniej dziesiątki razy w szkolnych czy akademickich podręcznikach), zaś oburzające pomysły bohaterów na zapobiegnięcie globalnej katastrofie znów mogą wywołać niejedną dyskusję.

 

Z prośbą o pomoc, do Roberta Langdona zgłasza się wybitna postać świata medycznego, sama szefowa Światowej Organizacji Zdrowia, Elizabeth Sinskey. W obliczu światowego zagrożenia, to znów Robert okazuje się być jedynym człowiekiem zdolnym wybawić ludzkość z opresji. Niebywała znajomość historii sztuki ponownie okaże się najbardziej przydatną wiedzą. (Przestańcie więc pokpiwać sobie z humanistów, wy wstrętni inżynierowie, bo jak widać oni również mogą zbawić świat ode złego!) Wypracowany przez Browna schemat powieści nadal pozostał w użyciu, co ze względu na znakomitą sprzedaż wcale nie zaskakuje. Langdonowi w przygodzie znów towarzyszy piękna i inteligentna kobieta (dr Sienna Brooks), znów odwiedzi on dziesiątki zabytkowych miejsc i obejrzy dziesiątki dzieł sztuki i znów spróbuje zapobiec wielkiej katastrofie, znów stykając się przy tym z tajną organizacją. Można jednak (o dziwo!) poczuć powiew świeżości w nowej książce Browna...

 

Autor zdecydował się na uśmiercenie czarnego charakteru, sprawcy całego zamieszania, człowieka bez którego nie byłoby mnie tutaj dzisiaj, już na pierwszych stronach powieści. To bardzo zaskakujący i ciekawy zabieg autora. Langdona zaś zastajemy (tydzień później) we florenckim szpitalu, z raną głową i amnezją. Ostatnie, co nasz bohater pamięta, to spokojny spacer po harvardzkim kampusie. Jak więc znalazł się we Włoszech i czy ktoś próbował właśnie zamachu na jego życie? Co wydarzyło się w ostatnich dniach? Podróże z Langdonem, któremu doskwiera zanik pamięci to również interesująca nowość.

 

Większość rozgrywających się w powieści wydarzeń ma miejsce w przepięknych zakątkach włoskich miast, Florencji i Wenecji. To właśnie tamtejsze zabytkowe budowle, muzea i dzieła sztuki może czytelnik tym razem zobaczyć, wysłuchując ich historii od najlepszego przewodnika wszechczasów - Roberta Langdona. (Dobrze zabrać ze sobą na taką wycieczkę wujka Google, aby nie oglądać dzieł sztuki jedynie oczami wyobraźni - przyp. recenzentki). Czołowym artystą tej powieści, któremu jest ona właściwie niczym hołd, stał się Dante Alighieri. Pierwsza część jego "Boskiej Komedii" stała się inspiracją dla Browna i podstawą fabuły najnowszej książki, od niej Brown zapożyczył również sam tytuł. Czy wplątanie w sprawę tego włoskiego poety było dobrym pomysłem?

 

Nie ma się co oszukiwać, postać Dantego nie jest tak intrygująca jak osoba Leonarda da Vinci a i "Boska Komedia" nie wzbudza takiego zainteresowania co chociażby "Ostatnia wieczerza", toteż "Inferno" nie zaciekawiło mnie w takim stopniu co "Kod Leonarda da Vinci". Jestem skłonna powiedzieć nawet, iż była to najmniej interesująca podróż, jaką z Robertem Langdonem odbyłam. I najbardziej absurdalna. Zakończenie powieści rodem z literatury science-fiction byłabym jeszcze w stanie zaakceptować, gdyby nie niedorzeczność całej fabuły. Pomysł na stworzenie postaci maniakalnego naukowca, planującego globalny zamach i zostawiającego przy tym zagrażające mu, prowadzącego do niego wskazówki, był co najmniej nietrafiony, żeby nie powiedzieć beznadziejny. Zestawienie nauki ze sztuką wyszło sztucznie i trochę śmiesznie.

 

Elementy składowe powieści są dobre. Włoskie krajobrazy i zabytki - tak. Problemy natury biologiczno-medycznej - tak. Tajna, tajemnicza i faktycznie działająca organizacja - tak. Dante Alighieri - niech będzie. Postać szalonego naukowca z syndromem boga - TAK! Coś jednak po drodze nie wypaliło. Połączenie tych wszystkich elementów w całość nie do końca się powiodło.

 

Ubolewam, panie Brown. Przecież stać pana na dużo więcej.

 

Monika Sylwia B

Dan Brown to człowiek, którego chyba żadnemu wielbicielowi literatury przedstawiać nie trzeba. Autor światowych bestsellerów, na czele z legendarnym już „Kodem Leonarda da Vinci". Refleksje po lekturze „Inferno" trudno mi będzie zamknąć w ramach klasycznej recenzji książkowej. Bo, to co przeczytacie poniżej to słowny wylew mojego absolutnego zachwytu tą książką.

 

Historia przedstawiona przez Browna jest oczywiście niezwykła. Główny bohater Robert Langdon, specjalista od symboli i ikonografii, staje się uczestnikiem nieprawdopodobnych wydarzeń. Oto bowiem światowej sławy genetyk, Bertrand Zobrist, posiłkując się pomocą tajnej organizacji, planuje wcielić w życie plan, jaki jego zdaniem ocali ludzkość przed samozagładą. Jej przyczyn upatruje w niepohamowanym od wieków, przez żadne większe epidemie czy plagi, wzroście liczby ludności na naszej planecie. Złowieszczą perspektywę chciałby unicestwić na wzór tego, co stało się w średniowieczu, kiedy czarna śmierć zdziesiątkowała społeczeństwa, a niedługo po tym nastała jakże wspaniała i owocna w wielkie odkrycia epoka Renesansu. Jakkolwiek słuszne idee przyświecały Zobristowi, jego plan działania i metody jakimi zamierzał go zrealizować, zdają się być dosłownie z piekła rodem. Brown podjął niezwykle ciekawą tematykę, a mianowicie problem przeludnienia planety, kończących się zasobów naturalnych, z których ludzkość czerpie od lat czy zwiększającą się długość życia ludzi, która jest wynikiem między innymi postępu medycyny. Jeśli chodzi o przekaz moralny „Inferno" to mamy tu do czynienia z klasyczną walką dobra ze złem. Z tym, że Brown przewrotnie, ukazuje różne aspekty obu tych pojęć. Właśnie w ten sposób zinterpretowana sytuacja całej ludzkości we współczesnym świecie stanowi o uniwersalizmie „Inferno". Bowiem zagadnienie poruszone przez Browna jest od dziś i będzie w przyszłości głównym problemem społeczeństw świata – przyrost naturalny rosnący w postępie geometrycznym, który w kontekście ograniczonych zasobów naturalnych urasta do rangi realnego zagrożenia życia na Ziemi.

 

Za sprawą wartkiej akcji „Inferno" usatysfakcjonuje najbardziej wybrednych czytelników sensacji i kryminału. Natomiast moje serce i umysł Brown porwał przede wszystkim dzięki przesyceniu fabuły sztuką, której jestem miłośniczką. Już sam tytuł „Inferno", z włoskiego „piekło" zdaje się nawiązywać w sposób bezpośredni do tego, co kryją dalej te niezwykłe wersy, układające się w pokaźną objętościowo powieść. Jednakże „Inferno" to przede wszystkim odwołanie do „Boskiej Komedii" Dantego Alighieri, a dokładnie jej pierwszej księgi zatytułowanej właśnie „Piekło", która od wieków uznawana się za jedno z najwybitniejszych dzieł w historii literatury. Wystarczy wspomnieć, jak wielu genialnych artystów tworzyło za sprawą inspiracji Dantem, a byli to między innymi Botticelli, Balzac, Wagner, Puccini, a nawet sam wielki Michał Anioł. Czyniąc z Włoch, a konkretnie z Florencji główną oś przestrzenną opisywanych wydarzeń, Brown funduje czytelnikowi osobliwą wędrówkę przez pełne tajemnic, sztuki i piękna miasto. Przy tym włada niemałą wiedzą z zakresu historii sztuki i literatury, co w połączeniu z ogromnym talentem pisarskim czyni „Inferno" dziełem, gdzie przeszłość wraz ze swymi wielkimi kreatorami miesza się ze współczesnością, a nawet przyszłością świata i ludzkości.

 

To coś więcej niż niezły kryminał czy dobrze poskładana książka sensacyjna. Mimo, że autorowi zarzuca się epatowanie kontrowersją, zwłaszcza po ukazaniu się „Kodu Leonarda da Vinci", a nawet grafomaństwo, dla mnie te zarzuty schodzą na dalszy plan. Istotnie, proza Browna być może nie jest najwyższych lotów jeśli chodzi o formę przekazu i język. Lecz wyrokowanie, iż pisze on populistyczne gnioty, mające się jedynie dobrze sprzedać, wydaje mi się dalece przesadzone.

 

Dlatego też w ramach podsumowania, po wtóre dam wyraz swego uznania dla Dana Browna. Historia obmyślona przez niego zauroczyła mnie już po kilku pierwszych stronach. Trwało to przez kolejnych sześćset, jednakże ta niekrótka literacka podróż w głąb geniuszu jej autora była niezwykłą fascynacją, jaką od czasu do czasu przeżywam obcując z naprawdę wybitnym dziełem literackim. Tak też będę od teraz postrzegać „Inferno", jako dzieło. Cóż, że dzieło kultury popularnej, w końcu jest ona częścią naszego życia.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial