Anna German O Sobie | Autor: Mariola Pryzwan

Swego czasu w naszej kochanej polskiej telewizji emitowany był serial traktujący o Annie German. Przyznaję się bez bicia, nie obejrzałem ani jednego odcinka. Widywałem jedynie co piątek malutki urywek, porównywalny do ziarnka grochu. Nie miałem więc zielonego pojęcia kim tak naprawdę była i czego dokonała. Wiedziałem tylko, że kojarzę skądś jej imię i nazwisko. Nie bardzo chciało mi się spędzać kilka godzin przed ekranem laptopa (leń ze mnie niesamowity jak widać) oglądając całość, więc postanowiłem sięgnąć po książkę o zaskakującym tytule - "Anna German o sobie".

Książka ma trochę ponad 250 stron, czytając czułem jakby miała znacznie mniej. Po pierwsze powiedzmy sobie, że oczekiwałem czegoś znacznie innego. W środku chciałem zobaczyć efekt kilkumiesięcznej pracy Marioli Pryzwan. Tymczasem zobaczyłem rezultat zaledwie miesięcznej. Liczyłem na historię opowiadającą życie Anny German, a dostałem wycinki z gazet i listów. Kompletnie się zawiodłem, autorka mogła zebrać wszystkie materiały zaledwie w miesiąc, no dobrze może dwa. Jest to dla mnie nieukończona biografia, zdobyte dane miały tylko posłużyć i wskazać drogę, którą miała podążać historia, natomiast tutaj zostały żywcem skopiowane, mało powiedziane... WKLEJONE. Myślę, że każdy szanujący się autor (obyty w gatunku) bez większych problemów poradziłby sobie z napisaniem dobrej biografii na podstawie danych jakimi operowała pani Pryzwan. Książka jest istną tragedią. Nie powinna zostać nigdy wydana. Stanowi ułożone notatki autorki, to jakieś żarty. Parodia to mało powiedziane, jest niewypałem. Jeśli pozostałe książki pani Pryzwan są równie niedojrzałe, to ja dziękuje bardzo. Przyjemniejsze jest pozostanie w nudzie bez wysiłku niż wysilanie się żeby podświadomie w niej trwać. Mam ochotę wyrzucić tą książkę, a raczej album, bo zdjęć tam od groma i jeszcze trochę. Spodziewałem się bardzo dobrej historii ukazującej życie Anny German, a otrzymałem niezwykle szkaradne wycinki z gazet, a same zdjęcie rewelacją raczej nie są. Można je pełnoprawnie zobaczyć w internecie, ale wobec tej biografii to dobry zabieg wydawcy, kuglarskie zachowanie jak najbardziej zrozumiałe.

Osobno przegadać należy jednak listy. Były jedynym interesującym wycinkiem w tej książce. Anna German pisywała bardzo ciekawie, a i troszkę bazgrała ołówkiem. Niestety zbyt wiele to ich tutaj nie ma, zresztą wszystkiego jest tu jak na lekarstwo. No chyba, że szłoby o zdjęcia, a tych od groma i jeszcze trochę, mnóstwo fotografii oraz skanów. Nawet skserowany akt urodzenia znajdziecie za 32 zł. Wracając jeszcze do tematu życia Anny German pragnę powiadomoć, iż w tej biografii się ona nie kończy (nie biorę pod uwagę nędznego kalendarium).

Reasumując, nie spodziewałem się, że poznam życie Anny German w takich okolicznościach. Niemniej trochę się dowiedziałem i już śmiało mogę powiedzieć, iż wiem kim była, jaka była i co zrobiła. Przyjemność z czytania książki wiązała się jedynie z listami, które pisywała piosenkarka i o ile były interesujące, to dalej brakowało mi pełnokrwistej historii o życiu. Resztę książki zajmują już same wycinki z gazet, podczas których nieźle się wynudziłem, ale także poznałem zarys życia pani geolog. Więc jak już wspomniałem na początku, to nie jest skończona biografia. Czytelnik dostaje do rąk suche fakty, mógłbym powiedzieć, że nieoszlifowany diament, ale wtedy zawyżyłbym moją ocenę i skłamałbym. Nie widzę sensu, aby dalej rozwodzić się na temat książki i jej autorki. Wobec tego zostawiam Was z takim końcem i taką notką, sami oceńcie czy jest sens wydawać 32 zł na książkę, która zmarnuje Wam czas. Dodatkowo zniszczy nerwy i humor, zdecydowanie odradzam.