Kadzia
-
„Rozmyślanie o śmierci jest rozmyślaniem o wolności."
Odkąd Miriam uratowała Louis'a jej życie przybrało spokojny wymiar - nowa praca, odcięcie się od klątwy, miejsce które potocznie nazywa domem. Jednak pewnego dnia dziewczyna buntuje się i porzuca fałszywą egzystencję, ponieważ uświadamia sobie, że zatraciła swoje prawdziwe oblicze.
Historia książki Drozdy Posłaniec Śmierci jest skomplikowana. Czasami bowiem niewiele się dzieje, przeważają dialogi, momentami jednak akcja goni akcję i czytelnik musi skupić się na czytanym tekście, żeby wszystko zrozumieć i zapamiętać. Co mnie ujęło już od pierwszej części to specyficzność tej serii. Chciałoby się nawet rzec, że powieść jest potocznie: 'psychiczna'. Tak, w najgorszym tego słowa znaczeniu. W największych chwilach grozy potrafiłam wybuchać śmiechem, gdyż tak bardzo zaskakiwało mnie zachowanie głównej bohaterki.
Miriam Black jest postacią trudną do scharakteryzowania. Wybuchowa, zabawna, bezczelna, inteligentna, głupia, niezdecydowana, pewna siebie.. Na jej sylwetkę składa się wiele przeciwstawnych sobie cech. Z jednej strony zakochana w Louis'ie, z innej dziewczyna w ogóle się nim nie interesuje. Bywały chwile kiedy nienawidziła swojego daru, przekleństwa, mocy.. - jak często mawiała, jak i te kiedy musiała ich użyć, spełnić swoje pragnienie, dotknąć czyjejś skóry i zobaczyć śmierć tegoż człowieka. W porównaniu do części pierwszej ta 'zachcianka' pogłębiła się, wcześniej bowiem umiała nad nią panować, tym razem ulegała, zaczęła nawet traktować to jak pracę. Jednak nie tylko to wyróżnia Miriam z tłumu. Postać z fatalną przeszłością, bez teraźniejszości i z wątpliwą przyszłością, pyskata, niekulturalna raczej nie wzbudza pozytywnych uczuć w czytelnikach, lecz do mnie to przemówiło. Całokształt zachowania bohaterki sprawił, że w pewien chory sposób ją doceniłam, chociaż wiedziałam, że jej postawa nie mieści się w normach społeczeństwa.
W obydwóch książkach możemy spotkać się z nieustającymi przekleństwami, które w żaden sposób nie wzbogacają treści, lecz nawet ją ubezbarwniają. Język jest banalnie prosty, dialogi śmieszą głupotą, jednak są również niesamowicie przekonywujące - weszły w mój umysł, a co gorsze, bądź jeżeli ktoś woli lepsze, teksty bohaterów wiele razy sprawiały, że wybuchałam naturalnym śmiechem.
Gdyby obiektywnie zanalizować styl pisarza to z pewnością nie możnaby go pochwalić, a raczej zmusić do skorygowania błędów, ale w tych powieściach jest coś takiego co wciąga i pomimo szczerej głupoty jaka jest opisana w Drozdach chciałam więcej, ba! nie potrafiłam oderwać się od tekstu.
Ciężko ocenić książkę, która wzbudza sprzeczne emocje. Jako doświadczony czytelnik wiem, że to nie jest produkt, który przyjmie się na rynku, lecz jeżeli miałabym tę powieść wartościować w czysto subiektywny sposób powiedziałabym, że to jest to. Przekleństwa, frazesy, wielka wyobraźnia, brutalność, złudzenia, śmierć - są to punkty, które składają się na tę historię - jednych ona obrzydzi, drugich pozytywnie zaskoczy.