Miranda Korner
-
Jedziesz samochodem, wracasz z beztroskich wakacji, niczym się nie przejmujesz. Cieszysz się chwilą. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak krucha jest otaczająca Cię rzeczywistość. Myślisz o wyjeździe, który właśnie dobiega końca, o chwilach, które bezpowrotnie minęły. I nagle wszystko zmienia się o 180 stopni. Błysk, krzyki, trzaski... koniec. Dookoła jest już tylko cisza.
Śmierć – to temat często prowadzonych przez ludzi rozważań. Jest ona końcem czy początkiem? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy, a przynajmniej dopóki nie przyjdzie „nasz czas". Czy jest coś „po drugiej stronie"? Czego możemy się spodziewać, żegnając się ze światem? Te pytania jeszcze długo pozostaną bez odpowiedzi.
Riley Bloom jeszcze niedawno była zwyczajną dwunastolatką. Starała się naśladować starszą siostrę Ever, chciała być we wszystkim podobna do niedoścignionego wzoru. Pewnego dnia ta sielanka brutalnie się kończy. Cała rodzina ginie w wypadku samochodowym – za wyjątkiem Ever, której udaje się przeżyć. I choć Riley powinna „pójść dalej", dziewczynka nie potrafi pogodzić się z tym, że jej życie tak szybko się skończyło. W końcu ma dopiero dwanaście lat! Początkowo Riley snuje się bez celu po ziemi, podglądając codzienność starszej siostry, jednak po pewnym czasie te zajęcia nie wystarczają. Dwunastolatka decyduje się na ważny krok i postanawia opuścić cień dawnego życia, którego tak kurczowo się trzymała. I tak trafia do krainy Tu, gdzie jedyną miarą czasu jest Teraz...
„Moje miejsce już ustalono, czy mi się to podobało, czy nie."
Alyson Noel to autorka znana głównie dzięki cyklowi „Nieśmiertelni", w którym pierwsze skrzypce gra Ever, starsza siostra Riley. Seria ta, licząca sobie już wiele tomów, przypadła mi do gustu. Choć na razie miałam okazję zapoznać się tylko z dwiema częściami przygód Ever, wiem, że po kolejne również sięgnę. Z nowym cyklem, zapoczątkowanym przez „Aurę", żywiłam całkiem spore nadzieje. Niestety, zostały one dość szybko rozwiane.
Riley to bohaterka, którą raczej ciężko jest polubić. Zachowuje się ona bardzo dziecinnie, nawet jak na martwą dwunastolatkę. Niemal od początku poczułam do niej niechęć i to uczucie nie zniknęło aż do końca.
Fabuła utworu również pozostawia sporo do życzenia. Wydarzenia niezbyt ciekawią, wszystko opisane jest powierzchownie. Postaci są płaskie, brak im jakiejkolwiek osobowości. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli mi się zlewać w jedno. Wyjątkowo brakowało mi opisów, których w „Aurze" jest znikoma wręcz ilość. Podczas lektury miałam wrażenie, że czytana przeze mnie historia została napisana raz-dwa, na kolanie. Nie znajdziecie tu dbałości o szczegóły czy zbytnio emocjonującej akcji. Rozdziały są krótkie, a całą książkę można przeczytać w naprawdę szybkim tempie, nie wynika to jednak z tego, że jest to historia wciągająca czy choć w pewnej mierze interesująca.
„Aura" to książka skierowana ku młodszym odbiorcom, choć nie wydaje mi się, by byli oni jakoś szczególnie usatysfakcjonowani lekturą. Powieść często nudzi, brak tu zwrotów akcji, których nie dałoby się przewidzieć.
Z przykrością przyznaję, że Alyson Noel bynajmniej nie popisała się, pisząc tę pozycję. Myślę, że cykl opowiadający o Riley Bloom nie znajdzie zbyt wielu wielbicieli. Jeżeli miałabym wybierać między książkami spod pióra pani Noel, z całą pewnością zdecydowałabym się na „Nieśmiertelnych". „Aury" zdecydowanie nie polecam: lektura tej powieści to po prostu strata czasu.